język | wybór strony | Przewodnik po Muzeum | Wstęp do Muzeum | Sale Muzealne | nowości | biblioteka | filmoteka | fonoteka | wspomnienia

forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | kontakt | tło muzyczne

02.03.2013, 20:33
Odpowiadam tym ktorzy sa zaintersowani stala wystawa Mistrza w Warszawie publikujac kilka stron z mojego diariusza, ktore dotycza tej sprawy. Pozwoli im to zorientowac sie w jakim obecnie punkcie to przedsiewziecie sie znajduje. Byc moze kiedys opublikuje cala obszerna korespondencje jaka prowadzilem z Muzeum Historycznym i burmistrzem, panem Czubaszkiem.

"1 stycznia 2013-01-01

...

Nadal nie mam odpowiedzi od pani Zbinkowskiej w sprawie lokalau na rynku Starego Miasta. Chodzi o urzadzenie w nim stalej wystawy Mistrza z moich zbiorow. Nakrecam te historie juz od ponad roku. Idzie mi jak po grudzie. Wladze Muzeum Historycznego, ktore ma patronowac tej wystawie to raz okazuja zainteresowanie to znow wykrecaja sie. Lokal znalazl burmistrz dzielnicy Srodmiescie, pan Czubaszek, na rynku Starego Miasta. Jest duzu, 450 metrow i najlepiej polozony w Warszawie. Lepiej wymarzyc nie mozna. No, ale po daniu wstepnej zgody na urzadzenie tam od maja tego roku wystawy, Muzeum milczy a pani Zbinkowska, ktora jest pracownica tej instytucji i moim z nia kontaktem napisala mi przed kilkoma dniam niepokojacy e mail ze sa trudnosci, ze przyszedl jakis nowy dyrektor „od spraw merytorycznych” i ze cala rzacz zostala poddana w watpliwosc, bo przygotowanie lokalu wymagaloby wielkich nakladow. Napisalem jej ze jestem gotow uczestniczyc w wydatku i zaawansowac choc czesc potrzebnej na remont sumy. Nie wiem czy moja propozycja cos zmieni. No i wlasnie Zbinkowska nie odpowiada na moja propozycje. A tu Czubaszek nagli ze miasto nie moze stac z pustym, nie wynajetym lokalem w tak atrakcyjnym miejscu i daje do zrozumienia ze jesli wladze Muzeum nie zdecyduja sie szybko, on lokal wynajmie komus innemu na restauracje lub na sklep.

Boje sie poganiac pania Zbinkowska, bo nie wiem czy nie poczuje sie dotknieta lub rozdrazniona moja natarczywoscia.

Moglbym wprawdzie sam wynajac ow lokal od miasta i urzadzic wystawe wlasnymi silami. Lecz nie mam na to wystarczajacych funduszow, bo o ile Czubaszek moglby wynajac lokal panstwowej instytucji kultralnej za male pieniadze, o tyle od osoby prywatnej takiej jak ja musialby zazadac stawki podobnej do tej jaka placa za wynajem lokali komersanci. A w nastepne dlugi juz nie popadne. Doswiadczenie z pierwsza wystawa w Paryzu jak i pozniej, z budowa galerii w na rue Quincampoix, nauczyl mnie jak niebezpiecznie jest uwiklac sie w dlugi. Nigdy wiecej nie popelnie podobnego szalenstwa, ktore dwukrotnie o malo co nie zrujnowal mi zycia.

Na dodatek musialbym sie choc na poczatku przeniesc do Warszawy by dogladac robot i puscic wystawe w ruch. A na to Ania absolutnie nie godzi sie.

...

2 II 2013

Ta historia ze stala wystawa Beksinskiego w Warszawie, o ktorej wczoraj wspomnialem, zasluguje na wiecej niz mala wzmianke jaka jej poswiecilem. Totez musze to jakos obszerniej wyjasnic, bo po pierwsze przed chwila wyslalem w tej sprawie wazny list, a po drugie jest to przedsiewziecie na ktorym cholernie mi zalezy i ktore nie moge zbyc kilkoma linijkami zapisku.

Zaczelo sie to przed ponad rokiem gdy w czasie rozmowy z kilkoma fanami Mistrza ktorych mam zwyczaj zapraszac do restauracji za kazdym razem gdy jestesmy w Warszawie, wspomnialem ze marzy mi sie by po jej smierci z kolekcji jaka zebralem powstalo male muzeum w Warszawie. Bo na Paryz polozylem juz od dawna krzyzyk, a bardzo ladna wystawa jaka urzadzil pan Tarczynski w Czestochowskiej Miejskiej Galerii Sztuki gdzie pokazuje piecdziesiat moich obrazow oraz kilkanascie duzych rysunkow w znakomitym lokalu odswierzonym dla potrzeb wystawy i bardzo dobrze oswietlony, nie zadawala mnie. Po prostu malo ludzi decyduje sie na podroz do dosc dalekiej Czestochowy. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy Mistrza zwlekaja z pilegrzymka do Mekki. Jeszaze gorzej jest ze zbiorami sanockimi. Tam wprawdzie odwiedza wystawe tlum, lecz jest to tlum mlodziezy szkolnej na obozie wedrownym w Bieszczadach ktora oglada, a raczej gapi sie na obrazy z nudow czekajac az sie to skonczy.

Poniewaz wchodze w wiek sedziwy, a nie mamy dzieci, powstaje coraz bardziej naglacy problem co zrobic z kolekcja. Ani Ania ani ja nie mamy ochoty zostawiac tego naszym rodzinom. A wiec co z tym zrobic? O sukcesywnym sprzedawaniu tych doskonalych obrazow nie ma mowy. W ogole sprzedalem w mojej karierze okolo 15 doskonalych obrazwo Beksinskiego i do dzis nie moge tego odzalowac. Sprzedawalem i nadal sprzedaje tylko obrazy na ktorych mi nie zalezy bo sa nieinteresujace. Ale jesli nie mysle niczego wiecej nie wypuscic z rak to po co? Oczywiscide najlepiej byloby stworzyc stale muzeum Mistrza w Warszawie. Tak to sobie kombinwalem.

No i w trakcie takiej lub temu podobnej rozmowy pewna mloda osoba, przyjaciolka malarza Szymona Ziarka, pani Judyta Szlendak, obecna z nim na obiedzie powiedziala ze z tym projektem postara sie mnie skontaktowac z kims z zarzadu miasta. Nie przywiazywalem wagi do tego przyrzeczenia, bo pani Szlendak jest bardzo mloda osoba i nie bardzo wierzylem ze ma „dojscia” do wladz miejskich.

Otoz wlasnie uzyskala ona spotkanie z wice-dyrektotka dzialu kultury miasta Warszawy, pania Naimska. Ta przyjela nas w swoim biurze, lecz po wyjasnieniach jakich udzielilem nie okazala wiekszego zainteresowanie projektem, odsylajac mnie do jakiejs szkolki artystycznej na Starym Miescie, ktora to szkolka oczywiscie powiadomila mnie ze ma malenki lokal ktory potrzebny jej jest do zajac wlasnych.

Poza tym pani Naimska wyraznie nie miala zamiaru angazowac sie w te przedsiewziecie argumentujc ze miasto nie ma mozliwosci etc. Albo nie znala tworczosci Beksinskiego albo jej nie lubila. Ot, co.

Pani Szlendak nie dala za wygrana i uzyskala od wladz wyzszych niz pani Naimska ponowne spotkanie z ta pania z wyraznym nakazem by postarala sie nam pojsc na reke. Na spotkaniu procz pania Naimskiej zjawil sie tez jakis mlody czlowie z Muzeum Sztuki wspolczesnej (ktore wowczas bylo w projekcie, lecz od ktorego nastepnie miasto odstapilo). Ten wyraznie nie cierpial Beksinskiego mimo ze podarowalem mu dwa przeze mnie wydane albumy. Caly czas nawijal o ich planach dotyczacych tworczosci rzezbiarki Szapocznikow. Nie przerywalem mu bo widzielem ze tracimy tylko czas i czekalem az sie skonczy. Muzeum sztuki nowoczesnej bylo (sadzac po jego namolnym nawijaniu o Szapocznikow) jeszcze mniej zainteresowane w pomocy w realizacji naszego projektu niz pani Naimska (ktora tym razem prawie w ogole nie odzywala sie). Totez rozstalismy sie z usmiechami wymieniajac sobie wizytowki. Od tego czasu ow mlody czlowiek nigdy nie dal o sobie znaku zycia. Sadze ze oba albumy zaraz wyrzucil do najblizszego smietnika.

I tym razem pani Szlendak znow nie zrezygnowala i po jakims czasie napisala mi e mail ze chciala by mnie poznac z pania Dorota Zbinkowska z Muzeum Historycznego miasta Warszawy do ktorego nalezy cala jedna strona rynku Starego Miasta. Totez przy najblizszym pobycie w Warszawie zaprosilem pania Zbinkowska i pania Szlendak na obiad do restauracji „Pedzocy krolik” i opisalem jej caly moj projekt. Tu poczulem ze trafilem na podatniejszy niz poprzednio grunt. A ze wlasnie mial miec za kilka dni miejsce wernisaz naszej wystawy obrazow, rysuknkow i zdjec Mistrza w Domu Plastyka przy ulicy Mazowieckeij, zaprosilem pania Zbinkowska na te impreze A ze byl wielki tlum gosci i wystawa robiala duze wrazenie poczulem ze szala przechyla sie na moja strone. Niestety pani Zbinkowska wprawdzie nalezy do dyrekcji Muzeum lecz nie ona byla jego dyrektorka naczelana a niejaka pani Bojarska. Totez zaproponowalem pani Zbinkowskiej by zaaranzowale spotkanie z owa pania na ktorym wyjasnilbym moj projekt.

Taka audiencja zostala mi przyznana i data wyznaczona. Na dwa dni przed nia zadzwonil do mnie Pawel Bietka, ktorego znalem jeszcze z polskiego konsulatu w Paryzu, ze bedzie sie widzial z naczelnikiem od spraw kultury w dzielnicy Srodmiescie, niejakim panem Czubaszkiem, i ze podczas tego spotkania poleci mnie proszac o spotkanie. Nie bardzo nastawialem ucha bo Pawel Biedka jest wprawdzie entuzjasta Mistrza ale wszysttkie spotkania jakie mi narail w przeszlosci nie wypalily.

Zadzwonielm do owego pana Czubaszka, ktory dosc niechetnie i nie bardzo wierzac w moje intencje powiadomil mnie ze nie widzi mozliwosci urzadzenia malego muzeum Mistrza w Warszawie. Na co wspomnialem mu ze mam spotkanie z dyrektorka Muzum Histoycznego w tej sprawie i ze bede szukal z tej strony. Tu pan Czubaszek ozywil sie i powiedzial ze to swietny pomysl i ze, jako nadrzedny w hierarchii administracyjnej nad pania Bojarska sam przyjdzie na owo spotkanie. Tak tez sie stalo. Na zbraniu byla wiec pani Bojarska, pani Zbinkowkska, pan Czubaszek i dwoch jeszcze panow z zarzadu Muzeum. Po wylozeniu sprawy przeze mnie pani Bojarska zdawla sie byc przychylna projektowi o ktorym juz wczesniej powiadomila ja pani Zbinkowska. Oprawadzono nas, Ania i mnie po calym zespole budynkow ktore naleza do Muzeum a ktore wlasnie sa w remoncie, na ktory dali pieniadze Norwegowie. Totez myslalem ze cos daloby sie zrobic w tych budynkach. Pani Bjarska zgodzila sie i dala do zrozumienia ze teraz nalezy ustalic szczegoly projektu. Pan Czubasze ze swej strony pozegnal sie ze mna po spotkaniu i sciskajac mi dlon dodal ze na wszelki wypadek, gdyby cos sie nie ulozylo zebym sie do niego odezwal. Poczem wreczyl mi swoja wizytowke. Totez gdy wrociem do Paryza, natychmiast napisalem do Pani Bojarskiej oficjalny list powtarzajacy poczynione ustalenia, a mianowieci projekt dlugiego depozytu kolekcji za naszego zycia poczem, po naszej smieci przejscie jej na wlasnosc Muszeum. Wreszcie poprosilem o oficjalna negocjacje umowy zawierajacej szczegoly. I tu przez dwa miesiace pani Bojarksa nie odezwala sie ani slowem. Zrozumialem. Bo po dwoch miesiacach nadszedl list w ktorym owa pani utrzymywala ze nasze ustalenia byly inne, lub ze ona inaczej je zrozumial i ze jesli to moze sie zgodzic na czasowa wystawe prac Beksinskiego jesienia 2012 roku. List ten przekazalem e mailem panu Czubaszkowi ktory odpisal mi ze jest mocno zdziwony sposobem w jaki mnie splawiono.

Gdy napisalem do Bojqarskiej ze zaluje iz projekt stale wystawy upadl, lecz ze prosze o okereslenie dat wystawy czasowej. W tym celu prosze o wyslanie ich samochodu do Paryza w celu odebrania 30 obrazow jakie mialy byc pokazane (rok wczesnie, na wystawie w Domu Plastyka byly pokazywane zbiory czestochowskie. Tym razem mialy byc pokazywane tylko 43 obrazy ktore znajduja sie w Paryzu).

Na to nastapilo znow dlugi milczenia poczem nadszedl krotki list od pani Bojarskiej ze wystawy czasowej tez nie moze byc.

Tak nieodpowiedzialna baba bylem powaznie wkurwiony. Podzielilem sie wiadomoscia z pani Zbinkowska, ktora byla szczerze zmartwiona sposobem w jaki jej przelozona wycofala sie z wszytkich danych mi obietnic. Jednoczesnie zawiadomila mnie ze Bojarska ma odejsc na koniec roku (czy tez byc odwlana....). Choc proponowala bym oficjalnie napisal do kazdego czlonka Rady calego Muzeum z protestacja zdecydowalem ze nie ma co wywolywac wojny i ze trzeba poczekac na zmiane dyrekcji.

W miedzyczasie pani Szlendak uzyskala dla mnie spotkanie nastepnym dyrektorem, tym razem z Ministerstwa Kulturu. Tu tez nie bylo niespodzianek. Pan Zenon Butkiewicz z departamentu Narodowych Instytucji Kultury przyjal nas grzecznie, o ile pamietam nawet zaproponowal kawe, ale nie dal mi zadnych nadzieji na pomoc Ministerstwa wykrecajac sie brakim srodkow i lokalow. Znow wyszlismy z pania Szlandak z pustymi rekoma.

Mijaly miesiace. Wreszcie pani Zbinkowska napisala mi ze pani Bojarska rzeczywiscie zostala odwolana pod koniec roku i za zastapi ja nowa dyrektorka, pani Trepka.

Zapytalem czy ta zgodzilaby sie mnie przyjac i powtornie przedstawic wladzom Muzeum moj projekt. Poniewaz bylem wlasnie w Warszawie, pani Trepka zgodzila sie spotkac ze mna i z Ania na kawie w „Pedzocym kroliku”. O spotkaniu zawiadomilem pana Czubaszka, ktory w miedzyczasie awansowal i stal sie wice- burmistrzem dzielnicy Srodmiescie od spraw kutury i ktory zapowiedzial swoja obecnosc na spotkaniu.

Na zebrani byla wiec obecne pani Trepka, pani Zbinkowska, pan Czubaszek, moja zona i ja. Tu poszlo bardzo gladko. Pani Trapka dala zgode na projekt patronowania wystawie. Lecz nie wiadomo bylo gdzie owa stala wystawe Mistrza usadowic, bo budynki Muzeum sa nadal w remoncie. Na co pan Czubaszek poinformowal nas wszytkich ze ma wolny lokal na rynku Nowego Miasta i ze moze od razu nam go pokazac. Zadzownil do Urzedu Dzielncowego by przyniesiono mu klucze i wszyscy razem udalismy sie na miejsce. Dla tych ktorzy nie znaja Warszawy wyjasniam ze rynek Nowego Miasta jest o kilkaset krokow od rynku Starego Miasta, ale jeszcze na szlaku turystycznym, tak wiec lokalizacji byla dobra, choc wolalbym rynek Starego Miasta. Zobaczylismy lokal duzy, chyba po jakiejs restauracji, wymagajacy remontu. W trakcie ogledzin ustalilismy jak ma sie to w przyszlosci przedstawiac i wszyscy zadowoleni udalismy sie kazdy w swoja strone.

W kilka dni pozniej pan Czubaszek zawiadomil nas ze niestety miasto, z przyczyn prawnych nie moze wynajac Muzeum ten lokal, ale ze napewno znajdzie inny, rownie atrakcyjny. I tak tez sie stalo. W jakis czas potem napisal do mnie ze ma znakomity lokal, 450 metrow powierzchni, na Rynku Starego Miasta,pod numerem 19, tuz przy wejsciu. Nie mozna sobie wymarzyc lepiej. Zawiadomil on o tym pania Trepka i pania Zbinkowska i sprawa zdawala sie byc gotwa do rozpoczecia robot. Bo tam tez byla uprzednio restauracja i lokal byl w zlym stanie. Nie bylo mnie wtedy w Warszawie, totez go nie widzialem lokalu ale z moich czestych odwiedzin Starego Miasta za kazdym razem gdy jestem w Warszawie latwo go sobie w glowie usytuowalem.

Bylo to spelnienie moich wszytkich marzen, na realizacje ktorych gotow bylem przeznaczyc wszystkie moje najlepsze obrazy z Czestochowy i z Paryza. Wielokrotnie w przeszlosci wzdychalem jak dobre by bylo wygrac w LOTO by moc zbudowac Beksinskiemu male Muzeum. A tu nagle bez zadnej wygranej los przynosi mi na polmisku glowe jana Chrzciciela. Najlepsze rozwiazanie jakie moglem sobie wyobrazic.

O, wlasnie. I tu zaczely sie niepokoje. Przez dluzszy czas nastapilo to zlowrogie milczenie ktorego tak sie boje po kilku nieprzyjemnych doswiadczeniach jakie z nim juz mialem w zyciu. Korzystajac z okzaji swiat Bozeg narodzenia napisalem zyczenia do pani Zbinkowskiej zapytujac jak sprawy stoja. I tu po kilku dniach otrzymalem odpowiedz ktora dawala mi do zrozumienia ze do zarzadu Museum przyszedl jakis nowy dyrektor „od spraw merytorycznych” i ze remont lokalu bylby kosztowny lecz ze „w zasadzie” Muzeum trzyma pomysl lokal lokalu na rynku „w rezerwie”. Zrozpaczony przekazalem ten e mail panu Czubaszkowi ktorego mcno takie wykrecanie sie od danych przyrzeczen podraznilo. Napisal mi ze jest zawiedzieony wahaniami Muzeum i ze sam lokalu pustego nie przynoszqacego dochodu nie moze trzymac bez konca. Lecz i on pocieszal mnie ze jeszcze wszytko nie jest przgrane i ze zwroci sie tak od Muzeum jak i do wladz ktore sa nadrzedne nad Muzeum by projekt ratowac.

I to wlasnia w tym punkci sie obecnie znajduje. Po kilku dniach oczekiwania napisalem dzis do pani Zbinkowskeij z prosba o jakas odpowiedz i z propozcja ze napisze oficjalny list to pani Trepki z prosba o wyjasnienia. Pani Zbinkowska zgodzila sie na to rozwiazanie i wlasnie przed chwila napisalm owo oficjalne pismo do pani Trepi pytajac jakie jest ostatecznie stanowisko Muzeum. Dodalem ze jesli na przedszkodzie stoja finanse potrzebne na remont lokalu to jestem gotow zaawansowac potrzebne sumu z moich prywatnych pieniedzy. Zaraz ten list wysle.

I tyle na dzien dzisiejszy.

.....

6 I 2013

.....

Czekam na jakas odpowiedz od pani Trepki na list ktory jej przed kilkoma dniami wyslalem. Obawiam sie ze bede czekal dlugo, tak jak swego czasu na odpoowiedz pani Bojarskiej i ze list nie bedzie wiele sie roznil od tamtego, to znaczy ze stresci sie do formuly : „po zastanowieniu sie nad kosztami stalej wystawy Zdzislawa Beksinskiego wycofujemy sie z calego projektu”.

Co wtedy robic? Czy dac spokoj wszytkim marzeniom i po prostu powoli posprzedawac wszystkie obrazy zapewniajac sobie wygodne materialne zycie? Trudno mi sie na to zdecydowac. Ania, troche zartem mowi mi „Ja jestem za”. Ale czy napewno zartem?

Jak przebiegne myslami w przeszlosc, to pomoc w realizacji moich baksinskich zamiarow okazalo mi tylko dwie osoby : dyrektor Tarczynski ktory urzadzil piekna wystawe w w Czestochowie, w ktorej nie brakuje niczego procz wlasciwego umiejscowienia, bo Czetochowa jest na koncu swiata. Druga osoba jest pani Szlendak o ktorej wysilkach pisalem kilka dni temu. Jesli czegos nie zrobilem lub nie oplacilem sam, nikt nigdy nie przylozyl sie do moich wysilkow popularayzacji Mistrza. Oczywiscie nie mowie o Sanoku, bo tam panuje Banach ktory jest zazdrosny i niechetny. Ten dziala i jest aktywny. Lecz sa to dzialania bez zwiazku z moimi przedsiewzieciami.

A przeciez codziennie odwiedza moja internetowa galerie conajmniej 200 osob z calego swiata i wyraza swoje zachwyty. Niestety, to co pisalem w „Zmaganiach...” o pasywnosci francuskiej publicznosci, ktora, choc entuzjastyczna w slowach nie kiwnela nigdy palcem by poprzec moje wysilki stosuje sie, jak widze, do wszelkiej publicznosci. Nie jest to ceacha takiej czy innej nacji.

.... "

Dmochowski

Dodaje ze nadal, juz od ponad miesiaca czekam na odpowiedz pani Trepki. Lecz nie robie juz sobie zandych nadziei
Wyślij komentarz | Powrót

19.03.2013, 01:39   Wojciech Szydłowski
Dzisiaj Pana to śmieszy bądź oburza, ale proszę aby spisywał Pan takie przemyślenia w stałym pamiętniku, może ktoś, kiedyś, gdy nas już nie będzie, wyda "Zmagania 2", których już ani Pan, ani "Zdzisia" ani ja nie przeczytamy. Jednak warto. Znajdą się takie krople atramentu w oceanie, które zrozumieją i będą prosić o więcej. Na pewno.

31.05.2013, 20:44   Canti
Bonjour, je visite de temps en temps votre site, que je trouve exceptionnel. J'aime beaucoup l'art de Beksinski, et aussi celui de Misha Gordin que je viens de decouvrir ...ils me font vibrer, je reconnais leurs esprits, ces images déconcertantes, véritables artistes de l'ombre qui illuminent les profondeurs de l'homme.
Bravo pour votre site.

Valentina Canti
artiste peintre chilliene
France

31.05.2013, 20:46   Canti
Bonjour, je visite de temps en temps votre site, que je trouve exceptionnel. J'aime beaucoup l'art de Beksinski, et aussi celui de Misha Gordin que je viens de decouvrir ...ils me font vibrer, je reconnais leurs esprits, ces images déconcertantes, véritables artistes de l'ombre qui illuminent les profondeurs de l'homme.
Bravo pour votre site.

Valentina Canti
artiste peintre chilliene
France

modyfikacje strony
język | wybór strony | Przewodnik po Muzeum | Wstęp do Muzeum | Sale Muzealne | nowości | biblioteka | filmoteka | fonoteka | wspomnienia

forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | kontakt | webmaster | tło muzyczne