język | wybór strony | Przewodnik po Muzeum | Wstęp do Muzeum | Sale Muzealne | nowości | biblioteka | filmoteka | fonoteka | wspomnienia

forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | kontakt | tło muzyczne


05.04.2019, 08:31
Pani Joanna Lewinska z Nowohuckiego Centrum Kultury pisze mi :

Pragnę poinformować że w grudniu wystawiamy pełną kolekcję dzieł Beksińskiego. Planowałam jesienny termin, jednak z powodu kolejnych remontów związanych z tworzeniem galerii Jerzego Dudy Gracza i przenosinami mojego biura, na okres 3 miesięcy wyłączam z obiegu Białą Galerię. Dodatkowo na końcu korytarza w sąsiedztwie Galerii Mistrza zostanie utworzony pokój audiowizualny (może już za miesiąc...), gdzie będziemy wyświetlać filmy biograficzne poświęcone Beksińskiemu.

Ogromnie sie ciesze z tych posunienc dyrekcji NCK i informuje o nich fanow Mistrza, jednoczesnie zapraszajac ich do odwiedzenia Centrum zwlaszcza podczas grudniowej wystawy rysunkow i zdjec artystycznych.

Wszystkim milosnikikom naszego Wielkiego Artysty sle serdeczne pozdrowienia i skladam zyczenia z okazji zblizajacych sie Swiat Welkanocnych

Piotr Dmochowski
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

24.11.2018, 20:09
24 XI 2018
Dzis rzad amerykanski, wbrew Trumpowi, ktory jak wielu jeszcze idiotow wszystkiemu przeczy, oficjalnie oglosil, ze zmiana klimatu bedzie kosztowala Stany Zjednoczone "setki miliardow dolarow ROCZNIE" najrozniejszych szkod, ktore za soba pociagnie. Moze nareszcie te cyfry przemowia do moich milych fanow Mistrza i ci zdadza sobie sprawe, ze moje alarmujace od wielu miesiecy wpisy na ten temat na forum i w ksiedze gosci nie sa wynikiem "glebokiej choroby psychicznej", jak to okreslil z ubolewaniem jeden z nich, w prywatnym mailu do mnie.
Piotr Dmochowski
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

04.09.2018, 17:44
http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=354&artykul=6942&kat=15

Sygnalizuje link do recenzji ze "Zmagan" i z "Listow" ktora pojawila sie wczoraj w pismie literackim "artPapier".
Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

10.08.2018, 17:33
Apokalipsa ktora przeczul Beksinski, apokalipsa demograficzna, ekologiczna, klimatyczna, finansowa, plastikowa, energetyczna, agronomiczna, surowcowa, wodna, powietrzna... juz sie zaczela. Apeluje do mlodych gosci mojej galerii : nie robcie dzieci ! Tak jak to pokazal w swoich obrazach Mistrz, ich zycie bedzie pieklem.

Piotr Dmochowski
Paryz 11 VIII 2018
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

19.07.2018, 14:40
Pani Gosciej-Lewinska, kierowniczka Galerii w Nowohuckim Centrum Kultury organizuje we wrzesniu ciekawa wydarzenie artystyczne na ktore zapraszam wszystkich fanow Mistrza. Polega ono na skojarzeniu jego sztuki z charakterystycznymi zapachami, tak jak kojarzy sie juz ona z tlem dzwiekowym oraz charakterystycznym oswietleniem obrazow ktore tam panuja. Autorem projektu jest pani Marta Siembab. Zapraszam odwiedzajacyh do podzielenia sie wrazeniami z tego heppeningu na moim forum.

Wszystkim osobom ktore sa wierne mojej stronie internetowej zycze udanych wakacji i wielu slonecznych dni.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

10.04.2018, 17:16
Informuje fanow Mistrza, ze od 18go maja do 30 wrzesnia biezacego roku bedzie miala miejsce w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, na Starym Miescie (ul. Dekania 1) wystawa jego jeszcze dotad nie pokazywanych w stolicy 20 obrazow, 30 rysunkow i 30 zdjec artystycznych. Wernisaz odbedzie sie w dniu otwarcia wystawy, 18 maja, od godziny 16ej.
Ci z milosnikow Beksinskiego, ktorzy lubia jego znany obraz "kolyski", beda mogli go obejrzec w oryginale, tak jak i szereg innych prac z lat 70 i 80-tych.

Z gory dziekuje za jaknajszersze rozpowszechnienie tej informacji.
Wyślij komentarz

14.02.2018, 14:39
Wczoraj mial miejsce wernisaz duzej wystawy Mistrza w Grand Palais w Paryzu, w ramach Salonu malarstwa wodnego i rysunku. Jest on tam "gosciem honorowym" ("invité d'honneur") i oddany mu jest "hold" ("hommage"). Wystawa sklada sie z 14 obrazow z okresu "fantastycznego" (w tym "kolyski", "pary mumii", "glowy kapuscianej", "Zyda", "Madonny", "glowy z kryza i kolczykiem", "glowy turkusowej" "wielkiego krzyza" i kilku innych ), oraz dwoch akrylikow z poczatku lat 90tych, 10 bardzo wiernych reprodukcji duzych rozmiarow rysunkow, ktorych oryginaly sa w Nowohuckim Centrum Kultury, czterech zdjec artystycznych i 9 malych rysunkow. Setki, setki zwiedzajacych i ogromne zainteresowanie publicznosci. Zobaczymy w najblizszych dniach czy nastapi rowniez sukces medialny, czy jak zwykle wrogi Beksinskiemu establishment paryski przemilczy wystawe, jak by jej nigdy nie bylo.
Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

30.01.2018, 20:22
Pan Wieslaw Banach, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku donosi mi, ze wystawy prac Mistrza ze zbiorow sanockich na Zamku Krolewskim w Warszawie, w marcu biezacego roku, nie bedzie. Blizszych przyczyn nie znam.

Moja wystawa w Muzeum Archidiecezji warszawskiej na Starym Miescie w Warszawie rozpocznie sie, gdy zniknie niebezpieczenstwo oblodzonych drog i obawy o wypadek przy transporcie obrazow, czyli prawdopodobnie w polowie kwietnia lub na poczatku maja.

Za kilkanascie dni, 13 lutego, rozpoczenie sie krotka, pieciodniowa wystawa 50 obrazow i rysunkow Beksinskiego w tak zwanym "Grand Palais" przy Polach Elizejskich w Paryzu. "Salon malarstwa wodnego i rysunku" odda mu "hold" (hommage) i uczyni go "honorowym gosciem" (invité d'honneur) tej corocznej manifestacji artystycznej.

Piotr Dmochowski
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

24.12.2017, 15:53
Sygnalizuje ciekawy, uniwersytecki artykul nareszcie nie o fobiach i maniach Mistrza, a o jego malarstwie. Zachecam do przeczytania, bo to nie czesta sprawa by polski establishment kulturalny traktowal sztuke Beksinskiego powaznie i bez jadu.

« Poznańskie Studia Polonistyczne Seria Literacka 28 (48) doi: 10.14746/pspsl.2016.28.11

Andrzej Jarosz

Beksiński i źródła wyobraźni

1.

Na okładce książki Pawła Okołowskiego [2015] Filozofia i los. Szkice tychiczne [ryc. 1, s. 208], zgodnie z intencją autora, zamieszczono fragment jednego z obrazów Zdzisława Beksińskiego (AC75, 1975) (1929-2005) (1). Zbiór tekstów dotyczących fatum, uosabianego w mitologii przez boginię Týchē, determinującego życie człowieka, zapowiedziany jest więc przejmującym widokiem nierealnego kraj obrazu [ryc. 2, s. 209]. Przedstawia on jakby wyrastające z morza mgieł i cieni wysokie kamienne słupy – ostańce rozległego, zniszczonego przez nieokreślony kataklizm, płaskowyżu. Na ich szczytach płoną małe ogniska, jedyne akcenty barwne mrocznej kompozycji. Wokół ognia siedzą w skupieniu czy letargu trzymające się za ręce postaci. Rozjaśniające ciemności płomienie nie służą jednak integracji wspólnoty, nie zdają się też mieć mocy odstraszającej siły zła. Zgromadzeni w kręgu wyglądają jak umarli, obrócona ku widzowi twarz jednego z nich to w istocie trupie oblicze budzące grozę. Jeśli nadzieja, zgodnie z porządkiem mitu,

(1) Informację o wyborze tego właśnie obrazu na okładkę książki pozyskałem od jej Autora.

umiera jako ostatnia – dzieje się to właśnie w tej chwili. Obraz sugeruje, że ludzkością włada ślepy los złożony w ręku Boga (bogów?) lub nierozpoznanych sił. W konfrontacji z nimi antropocentryczny optymizm czy prometeizm traci rację bytu na rzecz racjonalnego pesymizmu [zob. Okołowski 2015: 7]. O konsekwencjach przyjęcia takiej postawy mówią teksty Okołowskiego odnoszące się między innymi do dzieł Kartezjusza, Bertranda Russella, Czesława Miłosza i Stanisława Lema. Dzieło sanockiego artysty odgrywa tu rolę klucza lub pojemnej metafory (nie ilustracji!). Przywołanie pracy Beksińskiego w takim kontekście wydaje się trafne, co więcej – jest zgodne z powszechnym wyobrażeniem o artyście, którego niepospolita sztuka splotła się z osobistym fatum. Niestety, takie ujęcie może wywoływać niebezpieczeństwo nadinterpretacji obrazów i zawłaszczenia biografii twórcy, który przez lata zaciekle bronił się

Ryc. 1. P. Okołowski, Filozofia i los. Szkice tychiczne, Universitas, Kraków 2015

przed ustawicznymi próbami dodawania do jego dzieł nieuprawnionych treści czy znaczeń.
Beksiński stosunkowo szybko osiągnął sukces artystyczny i komercyjny. Wykreowano go na postać tragiczną, na co niemały wpływ miały losy rodziny: nieoczekiwany zgon żony Zofii, samobójstwo syna Tomasza, a w końcu śmierć samego malarza w wyniku zabójstwa. Dramatyzm tych nagłych śmierci wzmógł zainteresowanie wielu twórców – wystarczy wspomnieć choćby znakomitą biografię pióra Magdaleny Grzebałkowskiej [2014] Beksińscy. Portret podwójny i film Jana P. Matuszyńskiego Ostatnia rodzina (2016). Wokół twórczości malarza narosła przez lata także niezwykle bogata literatura naukowa. Upubliczniono też dostęp do rozległych archiwaliów [zob. Beksiński, Lewczyński 2014; Beksiński, Skoczeń, Banach 2016; Dmochowski 2016; Nebesio, oprac. 2016]. Mimo licznych omówień i krytyk, a także ze względu na ambiwalentne oceny – sztuka Beksińskiego wciąż budzi pytania, między innymi o wyobraźnię artysty i źródło jego wizji malarskich. Co kryje się pod warstwami problemów formalnych i stylistycznych? Jaki był czynnik sprawczy tej twórczo

Ryc. 2. Z. Beksiński, Obraz AC75, 1975, olej, płyta, 72,5 × 87 cm, wł., © Muzeum Historyczne w Sanoku.

ści i z czego wynika emocjonalna recepcja dzieł, zwłaszcza tych z okresu „fantastycznego” czy „wizyjnego” (ok. 1964-1980) [zob. Banach, Barycki, red. 2009]?


2.

Zacznijmy od sylwetki samego artysty. Z wielu relacji i wywiadów wyłania się „ekspresjonista w głębi ducha” [Brzozowski, rozm. 1977] oraz synkretysta w doborze inspiracji wizualnych i intelektualnych. Beksiński jawi się jako racjonalista i życiowy pesymista, który nie widział żadnego sensu istnienia [Bodnar, rozm. 1984: 110]. Prowokacyjnie niezainteresowany głębszym poznaniem naukowym („Nie jestem w ogóle kompetentny w filozofii. Cała moja wiedza w tym zakresie opiera się na trzech tomach Historii filozofii Tatarkiewicza” [Bodnar, rozm. 1984: 111]), określał siebie jako „domorosłego myśliciela” [Skrobała, rozm. 1987: 1], któremu najbliższy był skrajny empiryzm George’a Berkeleya [Janowska, Macharski, rozm. 2005: 5]. Można odnieść wrażenie, że artysta kreował się na nihilistę:

[…] podchodzę do tego czasu i przestrzeni, które są nam dostępne, jakby z większym luzem, bo zdaję sobie sprawę z nicości wszelkich naszych poczynań i myśli w stosunku do ogromu wszechświata. I jak tak myślę, staram się przynajmniej znaleźć jakąś pociechę w tym, że to wszystko jest i tak bez znaczenia. [Janowska, Macharski, rozm. 2005: 5]

Z tego powodu sztuka Beksińskiego miała podwójny status – formy „kłamstwa przesłaniającego przerażający Transcendent” oraz ars skupionej na konkrecie warsztatu – „uporządkowanym obszarze spraw oczywistych” [Taranienko, rozm. 1987: 191]. Malarz wielokrotnie podkreślał dystans czy nieufność wobec wiary i metafizyki: „Na pewno nie jestem religijny, a z rzeczywistością mam ten podstawowy kłopot, iż świata w ogóle nie ma. Albo jest jeszcze gorzej […]” [Parowski, rozm. 1997b: 25]. Nie wierzył też w żaden system wartości [Parowski, rozm. 1997a: 19]. Wydawał się więc pewny jedynie procesów przemijania oraz własnych ograniczeń. Był człowiekiem przenikliwym, o błyskotliwej inteligencji, zdolnym do głębokiej autoanalizy. Z listów2 i zarejestrowanych wywiadów wyłania się ironiczny komentator rzeczywistości i sztuki.
Zasadniczy dla historyka sztuki wydaje się moment przejścia Beksińskiego od formuł nowoczesnych, awangardowych do anachronicznego w tamtym okresie malarstwa figuralnego. Zapowiedzią skłonienia się ku anegdocie i narracji była wystawa w Starej Pomarańczarni (1964) [zob. Bogucki, wstęp., red. 1964]. Kurator pokazu, Janusz Bogucki, opisywał prezentowane tam działania artysty jako przykład nowoczesnego mieszania gatunków i dystansowania się od „drastycznego naturalizmu”, „hałaśliwego ekspresjonizmu” i „wszelkiej tematowej konkretyzacji” [Bogucki, wstęp, red. 1964: nlb. 6]. W 1967 r. w warszawskiej Galerii Współczesnej Beksiński zaprezentował sadomasochistyczne w duchu rysunki3, a w 1970 r. – obrazy, których weryzm, ekspresja i makabra nawiązywały do XIX-wiecznego symbolizmu i XX-wiecznego surrealizmu4.
Na początku lat 70. XX w. artysta ustalił też przewodnie formy i motywy swojego fantastycznego uniwersum i zaczął malować tzw. pejzaże metafizyczne. Ujawniła się wtedy wybitna zdolność Beksińskiego do konstruowania przestrzeni za pomocą światła. Umieszczał w niej liczne rekwizyty tworzące skomplikowane alegoryzujące kompozycje, w których drobne figury ludzkie podkreślały majestat krajobrazu. Pejzaże, przez Tadeusza Nyczka [wstęp, red. 1976: nlb. 8] oceniane jako „śmiertelnie patetyczne” i pełne „niewzruszonej powagi”, często przybierały formę fantastyczną, ponieważ zbudowane były z nierzeczywi

(2) Artysta korespondował z wieloma osobami, między innymi z Piotrem Dmochowskim [Beksiński, Dmochowski 2016abc], Andrzejem Urbanowiczem [Beksiński, Urbanowicz 2016], Lilianą-Śnieg-Czaplewską [Śnieg-Czaplewska, Beksiński 2005] i Jerzym Lewczyńskim [Beksiński, Lewczyński 2014].

(3) Kolejne prezentacje odbyły się w Poznaniu i Łodzi (Wystawa rysunków Zdzisława Beksińskiego, ZPAP BWA w Łodzi – Arsenał, Poznań, kwiecień–maj 1968) oraz Katowicach (Zdzisław Beksiński. Rysunki, Galeria Katowice PSP–ZPAP, listopad– grudzień 1968).

(4) Beksiński. Obrazy i rysunki z lat 1968-1969, Galeria Współczesna, Warszawa, kwiecień 1970.

stych elementów, wywiedzionych, co prawda, z natury, lecz ukazywanych specyficznie, z przerysowaną wyrazistością. Obszary nieba (zwykle udramatyzowane), zniszczona powierzchnia ziemi (spękana, wysuszona lub bagnista), uschnięte i kalekie drzewa (jak w obrazach Caspara Davida Friedricha) i niezwykłość bytów „roślinnych” o nieustalonym pochodzeniu – to główne motywy tych prac. Beksiński z upodobaniem stosował też zasadę obrazu w obrazie. Dwa płótna, które szczególnie cenił, „ukazują podobny motyw – budowli obrośniętej bluszczem, we wnętrzu której widzimy inne niż na zewnątrz światy”; „Powiedziałby ktoś, że ruina naszego świata wewnętrznego spotyka się [tam – A. J.] z czymś piękniejszym i bardziej przejmującym, a zarazem nieskończenie tajemniczym” – pisał Wiesław Banach [2005: 113-114] [ryc. 3, s. 213]. To panopitikum dopełniały zdeformowane ciała, zdekonstruowane twarze oraz byty o wstrząsającej morfologii – pełne „pofałdowań, wybrzuszeń, żył, pajęczyn, ścięgien i kości” [Nyczek 1989: 17].
Obrazy utrzymane były w stylu naturalistycznym, niekiedy groteskowym. Sztuczność i manieryczność formy oraz tematy katastroficzne krytycy sztuki oceniali jako regres artystyczny autora, który w latach 50. XX w. zasłynął awangardową fotografią. Z perspektywy czasu Krzysztof Jurecki [1993] widział w nich jednak przejawy postmodernizmu, zwłaszcza w zastosowaniu zasady rewersu duchowości. Desakralizacja, antyhumanizm, demonizacja okrucieństwa oraz przedstawianie „przeraźliwych zakamarków duszy” wynikać miały – według tego badacza – z poczucia bezsensu i braku ładu moralnego [Jurecki 1993: 14]. Kontrastuje to z opiniami samego artysty, że opracowuje on w istocie problemy malarskie, posiłkując się jedynie kilkoma toposami i motywami fantastycznymi, służącymi mu niczym „wieszaki” do wariantowania neutralnych emocjonalnie form [Śnieg-Czaplewska, Beksiński 2005: 18]. Krzyż, katedra lub figura ludzka (w późnym okresie eksponowane pojedynczo, syntetyzowane i ukazywane w stonowanej kolorystyce) – to abstrakty, w intencji autora pozbawione literalnego znaczenia. W napięciu pomiędzy entuzjastycznymi opiniami widzów, zaintrygowanych „klimatem” prac, a powściągliwymi w pochwałach historykami sztuki ujawniała się dojmująca potrzeba Beksińskiego, by uznano go za „Prawdziwego Malarza, a nie tylko fotografa slajdów wyobraźni” [Nyczek 1989: 19].

3.

Na początku lat 60. XX w. kwestia związków plastyki i fantastyki zyskała kilka teoretycznych punktów odniesienia. Interesowali się nią zwłaszcza koryfeusze krytyki modernistycznej, na przykład Marcel Brion, który w Art fantastique (1961) ujmował to zjawisko jako achronologiczne, rozwijające się przez wieki, nie jako styl, lecz jako odmianę ekspresji czy postawę artystyczną. Jej wyznaczniki to: podmiotowość twórcy, jego skrajny subiektywizm, „saturniczna melancholia” ewokująca pesymizm i katastrofizm, dążenie do zespolenia piękna i grozy oraz eksponowanie seksualności (często transgresji seksualnych).

Ryc. 3. Z. Beksiński, Obraz AA78, 1978, olej, płyta, 87 × 87cm, wł., © Muzeum Historyczne w Sanoku.

Kilka lat później tym samym tematem zajął się Roger Caillois w Au cœur du fantastique (1965). Dowodził, że fantastyka jest najtrudniejsza do wskazania wtedy, gdy nie wynika wprost z intencji artysty czy decyzji stylistycznych ani z jakiejkolwiek estetyki, lecz zawiera się w obrazach, w których „niesamowitość ujawnia się tylko w szczegółach na pierwszy rzut oka niewidocznych” [Caillois 2005: 12]. W pełni może być doświadczana jedynie jako sugestia, podskórna i ledwie uchwytna. Bazując na zaskoczeniu, ale przede wszystkim na nierozszyfrowywalności (często w połączeniu z geniuszem malarskim), oddziałuje na widza, oferując mu olśnienia nie tylko wizualne, lecz także intelektualne: „Fantastyka bowiem jest zerwaniem z ustalonym ładem, wkroczeniem do niezmiennej legalności dnia tego, co niedopuszczalne, a nie zastąpieniem świata realnego przez świat wyłącznie cudowny” [Caillois 2005: 149]. Podlega wewnętrznym samoograniczeniom, choć dopuszcza swobodne operowanie czasem i prawami rzeczywistości. Ujawnia się jednak mimo nich, na zasadzie kontrastu i wyłączności, sytuując się w różnicy pomiędzy cudownością a powszechnością (5). Pozostaje autentyczna tylko wtedy, gdy nie jest fantastyką z założenia, dosłowną ilustracją mitów, wierzeń i obyczajów, lecz ma charakter bezwiedny i niewykalkulowany.
Caillois pojmował więc fantastykę jako pewną predyspozycję artysty do odkrywania innych wymiarów rzeczywistości, bez segregacji środków czy stosowania określonych figur retorycznych. Warto w tym kontekście przywołać nieco wcześniejszą pracę Gustava René Hockego Die Welt als Labyrinth: Manier und Manie in der europäischen Kunst (1957) [wyd. polskie: Hocke 2003]. W tym znakomitym studium autor wyróżnił i omówił XVI- i XVII-wieczne figury manieryzmu, takie jak Saturn, gabinet cudów,

(5) Zob. cytat: „Fantastyka istnieje nie dlatego, że liczba możliwości jest nieograniczona, lecz dlatego, że jakkolwiek ogromna, jest przecież ograniczona. Nie ma fantastyki tam, gdzie nie ma niczego, co byłoby policzalne i stałe, to znaczy tam, gdzie możliwości nie da się określić ani wymienić. Jeśli w każdym momencie wszystko się może zdarzyć, to nic nas nie zaskakuje, żaden cud nie zdumiewa. Natomiast w porządku uchodzącym za niewzruszony, gdzie przyszłość nie może odbijać się na przeszłości, spotkanie, które zdaje się zadawać kłam temu prawu, niepokoi nas w najwyższym stopniu” [Caillois 2005: 88].

maszyna, miasto, Eros kontra Sexus, wykorzystywane później na przykład przez surrealizm. Występują one również w twórczości Beksińskiego, śmiało reinterpretującego formy i teksty kultury. Jak pisał Hocke, ów imaginacyjny świat – między innymi mobilne uniwersum unoszące się w powietrzu lub antropomorfizujący się pejzaż wypełniony elegijnymi ruinami – był często obrazem jak ze snu, a jednocześnie sakralnym krajobrazem śmierci. Świat alogiczny, choć uporządkowany, symbolizowany przez labirynt, spiralę, meander, okręg, elipsę i jajo – przeskalowany i groteskowy zarazem – to hiperbola stosowana od XVI wieku do dziś.

Powiązanie piękna i grozy, hermetyczne wypowiedzi, przesłaniające sens, oraz kreowanie własnej wizji świata jako wędrówki przez życie w towarzystwie Erosa i Tanatosa – to wyznaczniki specyficznej postawy artystycznej, właściwej twórcom unikającym mimetycznego odzwierciedlania rzeczywistości. Tworzenie ekwiwalentu realności w postaci fikcji przedmiotowo-przestrzennej dążącej do polisemiczności, zerwanie z racjonalizmem i pewnością,

Ryc. 4. Z. Beksiński, Obraz AD75, 1975, olej, płyta, 61 × 73 cm, wł., © Muzeum Historyczne w Sanoku.

a nade wszystko z niepokojem przed nieokreślonym [zob. Niziołek 2005: 267 i n.] – to także fundamenty praktyki Beksińskiego.
Fantastykę w sztuce polskiej analizowali pod koniec lat 60. XX w. Andrzej Banach i Ignacy Witz – w pracach O polskiej sztuce fantastycznej [Banach 1968] i Obszary malarskiej wyobraźni [Witz 1967]. Obaj byli przekonani, że „nurt fantastyczny” występował w rodzimej twórczości od czasów najdawniejszych. Witz wytypował jednak wyłącznie malarzy, uznając, że w obrazach najpełniej wyraża się „poszukiwanie światów własnych, odrębnych – niekiedy fantastycznych i wizjonerskich” [Witz 1967: 8]. Stąd pierwszeństwo dla wyobraźni domagającej się wizualizacji na płótnach, w rysunkach i grafikach. Czołowym przedstawicielem tego nurtu był Witold Wojtkiewicz, a obok niego między innymi Stanisław Ignacy Witkiewicz, Bruno Schulz, Bronisław Wojciech Linke, Jan Lenica, Maria Jarema, Tadeusz Brzozowski, Józef Gielniak i właśnie Beksiński. Witz, przywołując zarówno malarstwo figuratywne, jak i abstrakcyjne, starał się w każdym przypadku dostrzec rację indywidualnego stylu. Artyście z Sanoka przypisywał zaś umiejętność zobrazowania objawień pobudzonej wyobraźni:

Beksiński poszukuje wyrazu tego, co w naszym niedoskonałym języku nazwane jest wizją. […] A więc fantazja i wyobraźnia połączone tysiącem więzów z tym, co konkretne, dotykalne. Co jest fizycznie materią stałą, niezmienną i, być może, nawet nieruchomą. [Witz 1967: 218]

W związku z przejściem artysty w kierunku figuracji badacz anonsował, że te nowe prace są „posłuszne głównie wyobraźni” i przypominają opowiadania z „tysiącami dygresji” [Witz 1967: 218]. Istotnie, Beksiński interesował się malarzami zainspirowanymi literaturą symbolizmu, na przykład Linkem i jego Morzem krwi z 1952 r., w którym odnaleźć można wątki z legendarnej powieści Alfreda Kubina Die Andere Seite (1909). Namiętnie czytał też dzieła Franza Kafki, Schulza i Witolda Gombrowicza, prozę iberoamerykańską oraz francuskie powieści z nurtu nouveau roman. Sam również próbował pisać, ale krótkie eksperymentalne formy ujawniał jedynie nielicznym przyjaciołom (6)
Opowiadania Beksińskiego z lat 1963-1965 i z roku 1967 (wydane zbiorczo w 2015 r. [Beksiński 2015]) można traktować jako swoiste wprowadzenie do okresu fantastycznego w malarstwie tego autora. Alogiczne i surrealne wątki narracyjne, pojedyncze sceny, a nawet całe fabuły zanurzone są w poetyce oniryzmu. „Realistyczne” figury bohaterów, rzeczywiste miejsca i zwykłe przedmioty zmieniają się w sekwencje niczym z zagadkowego lub koszmarnego snu. Wielokrotnie powtarzającym się motywem jest podróż narratora-obserwatora w głąb własnej pamięci, przedzieranie się przez pokłady najwcześniejszych wspomnień lub błądzenie w labiryntowych zakamarkach duszy [zob. Chomiszczak 2015: 356 i n.]. Wizualność i pikturalna sugestywność tekstu biorą górę nad jego walorami językowymi. Również konstrukcja opowiadań, zwłaszcza idea supersymetrii i badanie relacji wnętrze–zewnętrze, odpowiada typowej praktyce malarza. Najciekawszym utworem sanockiego artysty wydaje się Kobieta z portretu – z uwagi na konstrukcję imaginacyjnej wizji: umieszczonego w zwielokrotniającej się, dziwnej przestrzeni wizerunku w typie twórczości Leonarda da Vinci. Zawarta w tekście analiza planów, kształtów, oświetlenia, faktury oraz wewnętrznej struktury dotyczy problemów stricte malarskich i przeprowadzona jest w formie „hermeneutycznego” monologu. Opowiadanie stanowi specyficzny logogryf, którego odczytanie może przynieść odpowiedź na pytania, czy przedstawiony obraz może faktycznie powstać i jak należałoby postąpić, jakich środków użyć, by go namalować.

4.

Aby sprecyzować, jak Beksiński rozumiał określenie „fantastyka”, trzeba przesunąć punkt ciężkości na pojęcie wyobraźni. To nie

(6) Jerzy Lewczyński [1993: 5] (wybitny fotograf) wspominał, że „talent Zdzisława znajdował też miejsce w próbach literackich, jak krótkie opowiadania. Wysłuchałem kilku i wydawały mi się bardzo dobre, utrzymane w klimacie fantazji filmowej”.


tylko skarbnica niezwykłych motywów adaptowanych przez kulturę, ale też okazja i dążność do intuicyjnego odkrywania prawdy określająca jej pierwszą funkcję jako „objawieniową” [Dąbrowska 2008: 152]. Zdaniem Jana Szczepańskiego wyobraźnia pozwala złamać każdą racjonalną konwencję, a ponieważ związana jest ze sferą ducha i poezją, we wszystkich dziedzinach sztuki umożliwia „wywoływanie z nicości duchów i nadawanie im trwania na zawsze” [Szczepański 1984: 147-149]. To zarazem zdolność do tworzenia wyobrażeń, czyli obrazów umysłowych, i przechodzenie od wyobrażeń odtwórczych do twórczych, czyli takich, „które charakteryzują się oryginalnością powiązań pomiędzy różnymi elementami zapamiętanej rzeczywistości. Mają walory kreatywne i stanowią jedno z podstawowych źródeł twórczości artystycznej” [Górniewicz 1989: 5]. Wyobraźnia jest sui generis fenomenem w dużej mierze malarskim, splecionym z dominującą w percepcji wzrokocentrycznością. Generuje obrazy rzeczywistości wewnętrznej, symetryczne wobec tej zewnętrznej. Manifestując się przez obrazy, góruje nad rzeczywistością, a nawet fantazją, gdyż przenika powłokę rzeczy i ma zdolność ich „cudownej” transformacji – jak pisał niegdyś John Ruskin, sięga bezpośrednio do źródła sensu:

Wyobraźnia dostrzega sedno i wewnętrzną naturę rzeczy i daje nam ją odczuć, ale bywa często niejasną, tajemniczą i daje obraz pełen luk pod względem szczegółów zewnętrznych. […] wyobraźnia, tkwiąc w samym sercu rzeczy, zastyga tam w spokoju jakby zamyślona, wszechogarniająca wszystko swą skupioną wizją. [cyt. za Górniewicz 1989: 54-55]

Będąc generatorem i konstruktorem objawień, warunkuje powstanie sztuki:

Zatem świat dzieł sztuki istnieje tylko w tej wizji i z niej wychodzi zmaterializowany przez twórcę w obieg doznań innych ludzi, pobudza ich przeżycia estetyczne, ich wyobraźnię i wprowadza do ich codzienności nowe fantomy. [cyt. za Górniewicz 1989: 97]


Zwróćmy uwagę, że podstawą twórczości Beksińskiego była koncepcja realizmu fantastycznego, malarski zapis wyobrażeń na podobieństwo fotografowania snów. Przedstawienie było dla odbiorców tym bardziej atrakcyjne, im bardziej oniryczne, wynikające z „doskonałości artystycznej snu” (7). Beksiński chętnie powoływał się na uwagi Gombrowicza dotyczące istoty tego stanu, zawarte w Dzienniku, w których pisarz sugerował, że marzenie senne jest podstawą kreacji i ułatwia przechodzenie od automatycznego zapisu wrażeń do ukonkretniających się figur i znaczeń (8). Za onirycznymi majakami, zdaniem Beksińskiego, zdawało się „ukrywać przeżycie, które nigdy nie jest przekładalne na słowa” [Brzozowski, rozm. 1977: 6]. Świat marzeń sennych miał dla sanoczanina skomplikowaną strukturę przenikających się wielokrotnie wymiarów, odpowiadającą poetyckiej koncepcji „snu we śnie” z wiersza Edgara Allana Poego A Dream within a Dream, wywołującej surrealny efekt zagubienia czy bycia oddalonym od wszelkiej celowości. Był, z jednej strony, pozorem rzeczywistości, a z drugiej – mirażem odwróconych znaczeń, symboli i emblematów.
Beksiński niuansował jednak siłę oddziaływania własnych marzeń sennych. Raz stawiał na weryzm plastyczny, a przekaz nazywał „bezpośrednim mówieniem snu” [cyt. za Nyczek 1989 :16)

(7) Gombrowicz [1986: 287-288] pisał: „Nic w sztuce, nawet najbardziej natchnione misteria muzyki, nie może równać się ze snem. Doskonałość artystyczna snu! Ileż to nauk daje ten nocny arcymistrz nam, dziennym fabrykantom marzenia, artystom! We śnie wszystko jest brzemienne straszliwym a niedocenionym znaczeniem, nic nie jest obojętne, wszystko dosięga nas głębiej, poufniej niż najbardziej rozpalona namiętność dnia – oto nauka, że nie wolno artyście ograniczyć się do dnia, musi on dotrzeć do nocnego życia ludzkości i szukać jego mitów i symbolów. A także: sen burzy rzeczywistość dnia przeżytego, wydobywa z niej jakiś ułamek, dziwaczne fragmenty i układa je niedorzecznie we wzór arbitralny – ale dla nas ten bezsens jest właśnie najgłębszym sensem, pytamy, w imię czego zniszczono nam zwykły sens, wpatrzeni w absurd, jak w hieroglif, usiłujemy odczytać jego rację, o której wiemy, że jest, że istnieje”.

(8) Gombrowicz podał nawet receptę na dzieło literackie. Zakładała ona wejście w sferę snu, „automatyczny” zapis jakiejś historii i wydobycie z niej kluczowej sceny czy metafory, stającej się osnową dla kolejnych wersji i redakcji. Ten „pierwiastek podniecający” warunkował wykreowanie kolejnych sekwencji tekstu [zob. Gombrowicz 1986: 124-125].


innym razem wyżej cenił wizje na jawie, czy – jak określił je Nyczek – „ułamki zawidzeń” i „momentalne rozświetlenia podświadomości” [Nyczek 1989: 15]. Beksiński wyróżniał wśród nich wizje odtwórcze (bliskie intensywnym, ejdetycznym doznaniom z okresu dziecięcego) oraz wizje właściwe – pierwotne. Wysiłek polegał na tym, aby te trwające „najwyżej sekundę” objawienia pochwycić i przenieść w obręb dzieła:

W zasadzie bowiem to, co noszę pod powiekami jako impuls do powstania obrazu, jest zazwyczaj mgliste i niedookreślone w szczegółach. Jasno widzę raczej WYRAZ tego, co ma być namalowane, niż sprecyzowany kształt materialny. Muszę się tego kształtu dopiero doszukać na obrazie, przerabiając go wielokrotnie. […] Czasami pierwotna wizja jest po prostu za mała, bywa, że nie jestem zdecydowany co do niektórych szczegółów i maluję wielokrotnie [ten sam motyw – A. J.]. [Brzozowski, rozm. 1977: 6]

Te „obrazy pod powiekami” są barwne i światłocieniowe:

Raczej widzę w kolorze. Z tym że nie widzę całości. Z mroku, jak u Caravaggia, wyłaniają się określone szczegóły. Tego mroku nie mogę zawsze pozostawić mrokiem. Niekiedy wiem, że za tymi szczegółami jest nie mrok, lecz światło, i to światło musi coś oświetlać, jeśli nie ma być mgłą. [Brzozowski, rozm. 1977: 6]

Nyczek zauważył, że Beksiński był zarówno rejestratorem wizji, jak i reżyserem obrazu, przy czym „rejestrator jest tym, kim się maluje; reżyser tym, kto maluje. Pierwszy spełnia wolę podświadomości, drugi steruje świadomością. Wizjoner narzuca temat, reżyser czyni zeń dzieło sztuki” [Nyczek 1989: 18]. Wiesław Banach rejestratora nazywał „medium”, które nie tylko transmituje obrazy tajemniczego, nierealnego świata, ale i precyzyjnie przenosi je na płaszczyznę obrazu9. Z kolei Piotr Dmochowski (marszand

(9) Zob. cytat: „Artysta sprowadził jakby swoją funkcję do roli medium pokazującego świat tak tajemniczy, że owo medium samo nie jest w stanie go zrozumieć.

artysty) mówił o dwóch figurach, reprezentujących świadomość i podświadomość malarza: „biegły technik, bardzo utalentowany zawodowiec” transponuje na płótno wizualne fantomy, ale też neurozy, obsesje i lęki „wizjonera”, dominując nad nim w realnym życiu [Dmochowski 1996: 389-390]. Współdziałanie obu umożliwia integrację elementów realistycznych i fantastycznych oraz tworzenie malarstwa w formule „naturalizmu duchowego” [Czopik, rozm. 1978: 10].
Należy jednak podkreślić, że nie chodzi tu o bezpośrednie (alla prima) utrwalanie obrazów sennych, lecz o długi proces „nieustannych, kolejnych przybliżeń, zawsze jednak odległych od tego, czym był zamiar” [Zając, red. 1982: 3]. Powstałe w wyniku tego procesu przeobrażenia bywały nieprzewidziane, pozadyskursywne i pozaracjonalne. Powodowały zarówno modyfikację treści wizji, jak i przekształcenia wyłaniającej się z niej formy. Akrylowe i olejne podmalówki, nakładanie kolejnych warstw materii, laserunków i werniksów aż do osiągnięcia wygładzonej (zacierającej ślad narzędzia) powierzchni prowadziło do powstania obrazów bliskich kolorowej fotografii lub XVII-wiecznym dziełom trompe l’oeil.
Ślady wizji pierwotnych, owych „obrazów spod powiek”, zachowały się w szkicach wykonywanych przez Beksińskiego spontanicznie na luźnych kartkach papieru. Rzutowane później na płaszczyzny pilśniowych płyt, zanikały pod licznymi warstwami farby, przekształcając się w „obrazy-maski”10. Można powiedzieć, że

Jednakże medium nie jest derwiszem, wykrzykującym w transie niezrozumiałe zaklęcia, lecz raczej jakimś precyzyjnym mechanizmem, którego zadaniem jest przeniesienie narzucających się wizji na płaszczyznę obrazu” [Banach, wstęp, oprac. 1993: 16].

(10) Odwołuję się tu do stosowanego w psychoanalizie i analizie semiotycznej pojęcia wypowiedzi-maski jako „wypowiedzi w szczególny sposób wieloznacznej. Cechuje ją budowa semantyczna dwupłaszczyznowa, dwuwarstwowa, współistnienie, jak to określa Freud, treści jawnej i treści ukrytej. […] Cechuje ją współistnienie znaczeń, a nie następstwo linearne. Mówi się jedno dla powiedzenia czegoś innego. Wyjawia się jedno, aby skryć coś innego. […] Mówi się w sposób mącący sens, ale tak – na ogół przez stwarzanie pozoru niezborności logicznej, pozoru absurdu – że tym samym właśnie sens ten zostaje swoiście uwydatniony” [Danek 1997: 58-59]. Autorka używała tego pojęcia do rozpoznania w dziełach literackich zarówno konstrukcji tekstu, statusu bohatera, jak i poetyki snu [zob. Danek 1997: 61 i n.].


praktyka Beksińskiego bliska była XVI-wiecznej koncepcji disegno, zakładającej gradację funkcji, formy i znaczenia rysunku: od disegno naturale (w którym sztuka naśladuje naturę), poprzez disegno artificiale (stworzonego na podstawie natury obrazu spekulatywnego i sztucznego) oraz disegno fantastico-artificiale („antynaturalistycznego”), aż do ekspresyjnego disegno metaforico [zob. Hocke 2003: 83]. Temu ostatniemu przypisywano zdolność przedstawiania dowolnych fantazji i wyrażania abstrakcyjnych projekcji umysłu. Wartość disegno metaforico wiązano więc z jego funkcją swoistego sejsmografu podświadomości, zdolnego uchwycić pierwiastki transcendentne. Beksiński wyznawał, że „zobaczenie” takiej projekcji ma zasadnicze znaczenie dla kolejnych etapów pracy:

[…] wizja jest jakby gotowym rysunkiem lub obrazem olejnym, nawet czasem wiadomo, że musi być malowana gładko lub grubo. Czyli jest to na pierwszy rzut oka wizja już niejako przetworzona i nieomal utylitarna. Tylko malować. [Siemiński, rozm. 1976]

Co istotne, jej źródłem pozostaje zawsze manifestujące się w dziele „ja” – podmiot wyobcowany w sensie ontologicznym, egzystencjalnym oraz artystycznym:

Samotność Beksińskiego jest absolutna, ponieważ nie ma nic wspólnego ze świadomym wyborem ani przyjęciem określonego programu zachowania. Jest to samotność pośród ludzi i pośród sztuki, samotność, o której nie decydują okoliczności, ale najgłębsza struktura bytu […]. [Nyczek 1989: 12]

Broniąc swojej niezależności, malarz odmawiał zgody na głębszą analizę własnej podświadomości, ponieważ wiązała się ona z niebezpieczeństwem odkrycia tajemnicy jego sztuki11. Dlatego też na różne sposoby maskował się, marginalizując między innymi

(11) Zob. cytat: „[…] boi się on, że gdyby sam dotarł do tajemnicy swego malarstwa lub gdyby ktoś do niej dotarł i mu ją objawił, zblokowałoby go to. Obawia się, że pękłaby sprężyna, która nadaje mu rozpęd” [Dmochowski 1996: 391].


kwestię znaczenia swoich prac, manifestacyjnie podkreślając nadrzędną wartość formy i warsztatu lub lekceważąc wcześniejsze ustalenia. W odniesieniu do metafory fotografowania snów przyznawał pod koniec życia: „Użyłem tej przenośni i tak się już do mnie przykleiła” [Janowska, Macharski 2005: 5]. Elementem celowej „dekonstrukcji” własnego wizerunku było zepchnięcie natchnienia i wyobraźni na peryferia procesu artystycznego i przedstawianie go jako czegoś, co „zaledwie w 5 proc. składa się z wizji, a w 95 proc. z ciężkiej pracy i smarowania” [Janowska, Macharski, rozm. 2005: 5].

5.

„Wygaszanie” okresu fantastycznego w twórczości Beksińskiego rozpoczęło się w latach 80. XX w. i trwało przez kolejną dekadę. W późnych obrazach z lat 1990-2005 (również fotomontażach komputerowych) artysta zrezygnował z narracji, a skoncentrował się na strukturze malarskiej zmonumentalizowanych pojedynczych form. Motywami przewodnimi stały się między innymi katedra, postać ludzka, strzęp materii, krzyż czy przeskalowany artefakt (np. „skorodowany” fragment blachy, rozpadające się skrzydło ptaka, zdestruowany wagon kolejowy) [ryc. 5]. Prace te przysporzyły artyście tyleż głosów pochlebnych, ile pełnych rozczarowania. O zmianie formuły wypowiedzi malarz mówił z pewną dezynwolturą:

Znudziło mnie po prostu, nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo. […] teraz widzę może w moich nowych rzeczach większą świadomość formalną. […] Publiczność woli „tamtego Beksińskiego”, ale ja już nie chcę. […] Boże, ileż ja natrzepałem tego chłamu! [Parowski, rozm. 1997b: 17]

Sprzeciwiał się tym samym stereotypowi obscenika, introwertyka, artysty malującego wyłącznie „maniakalne” wizje, postrzeganego przez pryzmat potworów i monstrów obecnych stale w jego obrazach.
Ocena jego sztuki wciąż pozostaje przedmiotem sporu. Z jednej strony, docenia się solidny warsztat i więź z tradycją antyawangardową [zob. Nyczek 1989: 12], z drugiej – oryginalność i unikalność tego malarstwa obarcza się „grzechem” nadmiernej perfekcji, wywołującej chłód emocjonalny [zob. Skrodzki 1995: 9]. Nieufność czy niepewność w odbiorze sztuki Beksińskiego budziły też kwestie etyczne i moralne. Dotyczy to zwłaszcza mrocznych, niekiedy wprost infernalnych wizji przy równoczesnym uchylaniu się ich autora od przywoływania jakichkolwiek wartości wyższych12. Michał Janocha wskazywał na przykład na destrukcyjną pustkę

(12) O moralnym aspekcie wyobraźni pisał między innymi Józef Górniewicz [1989: 7]: „Wyobraźnia jest niezbędnym elementem w społecznym funkcjonowaniu człowieka. Dzięki niej podmiot przewiduje reakcje innych ludzi na swoje zachowania, a także ponosi za nie odpowiedzialność. Ten wymiar funkcjonowania człowieka w znacznym stopniu zależy od wyobraźni moralnej, przez którą rozumiem dyspozycję umożliwiającą jednostce przewidywanie następstw aktualnie podejmowanych działań. Wyobraźnia zakorzenia wartości moralne

Ryc. 5. Z. Beksiński, Y, 2005, olej płyta, 98 × 98cm, wł., © Muzeum Historyczne w Sanoku.

myślową, dezintegrację formy oraz śmierć nadziei i ducha, wyrażające się już w zakresie podstawowych (symbolicznych) środków malarskich:

[…] światło, które jest często obecne w pracach Beksińskiego, jawi się bezosobowo, jako punkt, do którego zwracanie się nic nie daje, nie wypełni naszej samotności, samotności w znaczeniu metafizycznym, samotności przygodnego, niczym nie uzasadnionego bytu. Chciałoby się powiedzieć dość ryzykownie – mistyk bez Boga. [cyt. za: Janocha 2005: 26]

Taka postawa najbliższa była surrealistom, którzy jawnie wypowiadali się na temat własnego słabnącego zaangażowania w deszyfrowanie tajemnic świata. Malowali oni „cyniczne obrazy”, odcięte od jakichkolwiek związków z religią, i dezorientowali widzów zapewnieniami, że w tych dziełach „nie ma […] nic do odkrycia, nie ma tajemnicy, są tylko niezborne dane zestawione specjalnie tak, żeby wyglądały tajemniczo” [Caillois 2005: 29]. Z podejrzeniem o wykalkulowaną grę mamy do czynienia również w przypadku Beksińskiego. Antoni Adamski [1976: 20] nazwał nawet wizje artysty „lękami preparowanymi na zamówienie społeczne”. Równie deprecjonujące było posądzenie Beksińskiego o uprawianie (zwłaszcza w okresie fantastycznym) zwykłego kiczu (13).
Pytanie o wartość osadzonej w fantazji, snach i wizjach sztuki sanoczanina pozostaje otwarte. Niewykluczone jednak, że najważniejsza była dla Beksińskiego jej moc kompensacyjna, związana z oswajaniem lęku przed śmiercią i oporem wobec unicestwienia. Jak sam przyznawał:

w doświadczeniu podmiotu. Sztuka jest ważnym środkiem rozwoju wyobraźni moralnej człowieka”.

(13) Sam artysta odpierał jednak te zarzuty: „Potrzeba określenia czegoś jako kicz jest mi w ogóle obca. Z pozycji, z której patrzę na twórczość, kicz nie istnieje. […] Podobnie jest zapewne z określeniem «kicz» dla estetów. To, co dla jednych jest kiczem, dla drugich nie jest. Cóż warte jest określenie będące zaledwie inwektywą?” [Siemiński, rozm. 1976].


Uprawiać sztukę to próbować tej beznadziejnej rozprawy z czasem, z przemijaniem, to zostawiać siebie w obrazach, rozpisywać się na te kawałki zamalowanej i oprawionej płaszczyzny, przypominać o sobie – gdy zniknie ostatni dotykalny ślad obecności twórcy. [cyt. za: Nyczek, wstęp, red. 1976: nlb. 7]


Bibliografia

Adamski Antoni (1976), Beksiński, czyli o lękach na zamówienie społeczne, „Sztuka”, nr 2/3, s. 16-20. Banach Andrzej (1968), O polskiej sztuce fantastycznej, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Banach Wiesław, wstęp, oprac. (1993), Zdzisław Beksiński. Katalog zbiorów, Oficyna Wydawnicza Muzeum Historycznego, Sanok. Banach Wiesław (2005), Zdzisław Beksiński w Muzeum Historycznym w Sanoku, Muzeum Historyczne, Sanok. Banach Wiesław, Barycki Janusz, red. (2009), Zdzisław Beksiński. Antologia twórczości, cz. 3: Malarstwo – okres fantastyczny, przeł. Ewa Kosior-Szwan, Piotr Cymbalista, Fundacja Beksiński, Rzeszów. Beksiński Zdzisław, Lewczyński Jerzy (2014), Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, oprac., wstęp Olga Ptak, Muzeum w Gliwicach, Gliwice. Beksiński Zdzisław (2015), Opowiadania, wybór, oprac. krytyczne Tomasz Chomiszczak, przedm. Wiesław Banach, BOSZ, Olszanica. Beksiński Zdzisław, Dmochowski Piotr (2016a), Korespondencja pomiędzy Zdzisławem Beksińskim a Piotrem Dmochowskim, t. 1: Lata 1983-1995, Paryż, [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery. net/download.php?filename=01_listy_tom1.pdf. Beksiński Zdzisław, Dmochowski Piotr (2016b), Korespondencja pomiędzy Zdzisławem Beksińskim a Piotrem Dmochowskim, t. 2: Lata 1997-2003, Paryż [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery. net/download.php?filename=02_listy_tom2.pdf. Beksiński Zdzisław, Dmochowski Piotr (2016c), Korespondencja pomiędzy Zdzisławem Beksińskim a Piotrem Dmochowskim, t. 3: Lata 2004-2005, Paryż [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery. net/download.php?filename=03_listy_tom3.pdf. Beksiński Zdzisław, Skoczeń Jarosław Mikołaj, Banach Wiesław (2016), Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia. Dzienniki / Rozmowy, Mawit Druk, Warszawa.

Beksiński Zdzisław, Urbanowicz Andrzej (2016), Listy Zdzisława Beksińskiego do przyjaciela, kwiecień 1968 – czerwiec 1969, [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery.net/download. php?filename=biblioteka/listy_beksinskiego_do_przyjaciela.pdf). Bodnar Izabella, rozm. (1984), Bez tytułu. Rozmowa ze Zdzisławem Beksińskim, „Pismo Literacko-Artystyczne”, nr 6, s. 110-122. Bogucki Janusz, wstęp, red. (1964), Wystawa prac Zbigniewa Beksińskiego [kat. wystawy], Łazienki Stara Pomarańczarnia, Warszawa. Brzozowski Henryk, rozm. (1977), Odnaleźć w sercu i pod powiekami. Wywiad ze Zdzisławem Beksińskim, „Tygodnik Powszechny”, nr 25, s. 6. Caillois Roger (2005), W sercu fantastyki, przeł. Maryna Ochab, Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk. Chomiszczak Tomasz (2015), Zaledwie okruchy, bezużyteczne szczątki, niedojedzone przez czas resztki”. Prozatorskie do-myślenia Zdzisława Beksińskiego, w: Zdzisław Beksiński, Opowiadania, wybór, oprac. krytyczne Tomasz Chomiszczak, przedm. Wiesław Banach, Wydawnictwo BOSZ, Olszanica, s. 356 i n. Czopik Jan, rozm. (1978), Sfotografować sen. Rozmowa ze Zdzisławem Beksińskim, „Tygodnik Kulturalny”, nr 35, s. 10. Danek Danuta (1997), Sztuka rozumienia. Literatura i psychoanaliza, Wydawnictwo Instytut Badań Literackich, Warszawa. Dąbrowska Wioletta (2008), Wyobraźnia – objawienie wewnętrznej prawdy, „Tematy z Szewskiej”, nr 1, s. 149-154. Dmochowski Piotr (1996), Zmagania o Beksińskiego, Ciechanów [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery.net/ download.php?filename=zmagania_pl.pdf. Dmochowski Piotr (2016), Biblioteka, [dostęp: 9 marca 2016], http://beksinski.dmochowskigallery.net/library.php. Gombrowicz Witold (1986), Dziennik 1953-1956, red. Jan Błoński, Wydawnicwo Literackie, Warszawa. Górniewicz Józef (1989), Sztuka i wyobraźnia, WSiP, Warszawa. Grzebałkowska Małgorzata (2014), Beksińscy. Portret podwójny, Znak, Kraków. Hocke Gustav René (2003), Świat jako labirynt. Maniera i mania w sztuce europejskiej w latach 1520-1650 i współcześnie, przeł. Marek Szalsza, Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk. Janocha Michał ks (2005), Kruk czy gołębica, „Dominik nad Dolinką”, IV, s. 26. Janowska Katarzyna, Macharski Piotr, rozm. (2005), Jest nic. Ze Zbigniewem Beksińskim rozmawiają Katarzyna Janowska i Piotr Macharski, „Tygodnik Powszechny”, nr 10, s. 5.
Jurecki Krzysztof (1993), Między postawą awangardową a postmodernizmem, w: Zdzisław Beksiński. Od awangardy do postmodernizmu [kat. wystawy], red. Mariola Jurecka, Muzeum Regionalne w Kutnie, Kutno, s. 11-16. Lewczyński Jerzy (1993), Moje rozmowy o fotografii ze Zdzisławem Beksińskim, w: Zdzisław Beksiński. Od awangardy do postmodernizmu [kat. wystawy], red. Mariola Jurecka, Muzeum Regionalne w Kutnie, Kutno, s. 5-7. Nebesio Róża, oprac. (2016), Bibliografie pracowników. Wiesław Banach, Sanok [dostęp: 9 marca 2016], http://www.muzeum. sanok.pl/index.php/pl/dzialalnosc-wydawnicza/bibliografiepracownikow/72-wieslaw-banach-bibliografia. Niziołek Małgorzata (2005), Zdefiniować fantastykę, czyli „fantastyczne” (i nie tylko) teorie literatury fantastycznej, „Przestrzenie Teorii”, nr 5, s. 267-278. Nyczek Tadeusz, wstęp, red. (1976), Zdzisław Beksiński. Malarstwo [kat. wystawy], ZPAP BWA, Łódź. Nyczek Tadeusz (1989), Beksiński, czyli jak żyć, w: tegoż, Zdzisław Beksiński, Arkady, Warszawa, s. 7-26. Okołowski Paweł (2015), Filozofia i los. Szkice tychiczne, Universitas, Kraków. Parowski Maciej, rozm. (1997a), Wieczność w oku. Ze Zdzisławem Beksińskim rozmawia Maciej Parowski, „Nowa Fantastyka”, nr 10, s. 17-24. Parowski Maciej, rozm. (1997b), Wieczność w oku 2. Ze Zdzisławem Beksińskim rozmawia Maciej Parowski, „Nowa Fantastyka”, nr 11, s. 17-25. Siemiński Waldemar, rozm. (1976), Sztuka jako odcisk palca, „Nowy Wyraz”, nr 4, s. 61-68, [dostęp: 2 marca 2015], http://www.gnosis. art.pl/iluminatornia/sztuka_o_inspiracji/zdzislaw_beksinski/ zdzislaw_beksinski_wywiad_1976_2.htm. Skrobała Czesław, rozm. (1987), Wszystko jest bez znaczenia. Rozmowa ze Zdzisławem Beksińskim, „Życie Literackie”, nr 21, s. 1-11. Skrodzki Wojciech (1995), Między „nic” a nicością, w: Zdzisław Beksiński. Obrazy z lat 1983-1994, oprac., red. Bernard Kepler, Państwowa Galeria Sztuki, Łódź, s. 8-11. Szczepański Jan (1984), Sprawy ludzkie, wyd. 3, poszerz., Czytelnik, Warszawa. Śnieg-Czaplewska Liliana, Beksiński Zdzisław (2005), Bex@. Korespondencja mailowa ze Zdzisławem Beksinskim, PIW, Warszawa. Taranienko Zbigniew, rozm. (1987), Znaczenie jest dla mnie bez znaczenia. Rozmowa ze Zdzisławem Beksińskim, w: tegoż, Rozmowy o malarstwie, PIW, Warszawa, s. 183-201.
Witz Ignacy (1967), Obszary malarskiej wyobraźni. Eseje, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Zając Edward, red. (1982), Zdzisław Beksiński [kat. wystawy], oprac. Wiesław Banach, Muzeum Historyczne, Sanok.

Andrzej Jarosz
Beksiński and sources of imagination
This article refers to a “fantastic” period in Zdzisław Beksiński’s painting (1929-2005). The quest for the sources of imagination of this original Polish artist has a broad cultural background. Its horizons are marked by Marcel Brion and Roger Caillois’s research on fantasy as well as G. R. Hocke’s assertion regarding the epoch of mannerism. Taking the above into consideration, it can be stated that imagination has an achronological character and in the case of the herein described painter it was a determinant of his aesthetic style and artistic attitude. His specific creative technique involved breaking with the order of reality, bordering on a dream and using the mannerist-like rhetorical figures.

Beksiński’s “fantastic realism” was based on oneiric visions transferred into small drawing sketches. Their range encompassed unconscious elements, dream and nightmare iconography and a-logical narrative structures, which the artist complemented, added nuances and subsequently developed while working on his paintings. Specific motifs, forms and palette of colours and matter encroach on the presence of those primary visions – the authentic “pictures form under eyelids”. However, their anteriority in the act of creation was indisputable. They carried a special meaning for Beksiński by summarising intense sensations derived from reality and dreams, he could, just for a moment, project himself beyond the material world and the reigning of the passing time.

Keywords: Zdzisław Beksiński; imagination; symbolist painting; fantastic art; mannerism.

Andrzej Jarosz – adiunkt w Zakładzie Sztuki Nowoczesnej Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. Sekretarz redakcji kwartalnika „Quart” (2006-2015). Redaktor naczelny serii wydawniczej „Wrocławskie Środowisko Artystyczne” (wyd. ASP im. E. Gepperta we Wrocławiu). Autor m.in. monografii Malarstwo Alfonsa Mazurkiewicza (1922-1975) (2011)
Wyślij komentarz

20.12.2017, 22:22
Wszystkim fanom Mistrza, oraz gosciom mojej strony internetowej skladam serdeczne zyczenia z okazji zblizajacych sie Swiat Bozego Narodzenia.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

02.12.2017, 15:24
Dzis, 2 grudnia 2017 roku, bedzie mial miejsce wernisaz 21 obrazow, 13 rysunkow i wielu zdjec artystycznych Mistrza w paryskiej galerii "Roi doré". Wystawa bedzie trwala do 10-go stycznia 2018. 17 stycznia 2018 wychodzi we Francji na ekrany film "Ostatnia rodzina". Bedzie wyswietlany w szeregu paryskich kin. W polowie lutego 2018, w ramach salonu "malarstwa wodnego i rysunku", w "Grand Palais", w Paryzu bedzie miala miejsce wystawa 15 obrazow i kilkuastu duzych rysunkow Mistrza, ktore nigdy jeszcze nie byly pokazywane polskiej publicznsci. Bedzie on w tym salonie "gosciem honorowym", a trzy sale ktore mu beda poswiecone beda zatytulowane "Hommage à Beksinski", czyli tak, jak przed 32 laty nazywal sie moj film o Mistrzu. Wystawa ta bedzie trwala 8 dni.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

17.11.2017, 11:50
Moje spotkanie z czytelnikami "Listow" w Nowohuckim Centrum Kultury 11go listopada 2017 mozna zobaczyc pod adresem:


https://youtu.be/d11zmUjgrvY

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

16.10.2017, 11:22
W zwiazku z ukazaniem sie w poczatku listopada 2017 roku ksiazki "Beksinski-Dmochowski. Listy 1999-2003", spotkam sie trzykrotnie z czytelnikami, by odpowiadac na ich zapytania. Podczas tych spotkan bede rowniez podpisywal zakupione egzemplarze ksiazki.

Pierwsze spotkanie bedzie mialo miejsce w Warszawie, w ksiegarni « Swiat ksiazki », w hali "Koszyki", przy ul. Koszykowej 63, 9go listopada o godzinie 18ej.
Drugie spotkanie bedzie mialo miejsce w Warszawie, w EMPIKu przy ulicy Marszalkowskiej 116/122, 10 listopada, o godzinie 18ej
Trzecie spotkanie bedzie mialo miejsce w "Nowohuckim Centrum Kultury", w Nowej Hucie, aleja Jana Pawla II nr 232, 11 listopada o godzinie 13ej.

Serdecznie zapraszam fanow Mistrza, ale i tych wszystkich, ktorzy pragneli by blizej zapoznac sie z osoba tego niezwyklego czlowieka i artysty.
Wyślij komentarz

25.09.2017, 11:51
sygnalizuje fanom Mistrza zblizajace sie trzy wydarzenia , ktore go dotycza:
Po pierwsze, 2 listopada 2017 r ukaze sie drugi tom korespondencji jaka wymienilismy (lata 1999-2003),nakladem wydawnictwa Mawit Druk, tego samego ktore wydalo "zmagania o Beksinskiego".
Drugim wydarzeniem bedzie wystawa kilkunastu obrazow Mistrza, ktore nigdy nie byly pokazywane w Polsce. Wystawa ta bedzie miala miejsce od polowy marca 2018 w Muzeum Archidiecezji w Warszawie , na Starym Miescie.
Wreszcie trzecim wydarzeniem, ktore zainteresuje Polakow przebywajacych we Francji, bedzie wystawa tych samych obrazow i szeregu rysunkow w "grand Palais" w Paryzu w lutym 2018 r w ramach "salon du dessin et de la peinture a l'eau".

Niezaleznie od tych trzech wydarzen , ktore w zasadzie sa pewne, rysuje sie perspektywa trzech dalszych, ktore nie sa jeszcze zadecydowane , lub nie zaleza ode mnie, a wiec nie moge o nich szerzej pisac, lub je gwarantowac:
Muzeum w Sanoku ma plan wielkiej wystawy Warszawie , tez od polowy marca 2018 na Zamku Krolewskim w Warszawie,
Trwaja rozmowy na temat wystawy w muzeum Erarta w St Petersburgu w 2018
Tak samo jest projekt wystawy rysunkow Mistrza w paryskiej galerii "roi dore",prawdopodobnie w zimie tego roku.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

09.05.2017, 09:36
Pan Matuszynski dostal nastepna nagrode za swoja "Ostatnia rodzine", tym razem na festiwalu w Krakowie. Z ta nagroda laczy sie kwota 100 tysiecy dolarow, oraz subwencja 1 miliona zlotych na nastepny film. Gratulacje!
Wyślij komentarz

06.03.2017, 12:56
GOŚCIE W POLSKIM: Beksiński. Obraz bez tytułu

12.04.2017, Duża Scena teatru Polskiego w Warszawie, ul. Karasia 2, wystawia spektakl pod tytulem
"Beksiński. Obraz bez tytułu"
Jest to spektakl gościnny Teatru im. Wandy Siemaszkowej z Rzeszowa

Scenariusz, reżyseria i muzyka: Jerzy Satanowski
Scenografia: Anna Tomczyńska
Kostiumy: Jolanta Łobacz-Szczęsna
Ruch sceniczny: Marta Szumieł
Multimedia: Marcin Pawełczak
Asystent scenografa: Elwira Szyszka
Inspicjent i sufler: Anna Jochym

Obsada:
Dagny Cipora, Karolina Dańczyszyn, Robert Chodur, Mateusz Mikoś, Michał Stępniak (kreacja dziecięca, gościnnie)

Impresja artysty o artyście.
Pierwszy na świecie spektakl inspirowany życiem i twórczością Zdzisława Beksińskiego.
Muzyczne i multimedialne widowisko w reżyserii wybitnego kompozytora Jerzego Satanowskiego przeniesie Państwa w surrealistyczny świat obrazów Beksińskiego.
Autorzy spektaklu odwołując się do biografii i twórczości znanego malarza, chcą za pomocą obrazów, muzyki, ruchu, śpiewu i poezji pokazać napięcie, jakie się rodzi pomiędzy artystą a jego dziełem.
Pomiędzy sztuką a życiem.

Czas trwania przedstawienia: ok. 90 minut (bez przerwy)
Wyślij komentarz

02.03.2017, 19:27
1 III 2017

Zdzislaw Beksinski zainspirowal szereg utalentowanych ludzi kultury, zarowno filmowcow (« Ostatnia rodzina » Jana Matuszynkiego, Roberta Bolesto), pisarzy (« Beksinscy-Portret podwojny » Magdaleny Grzebalkowskiej) choregografow i muzykow (« Kryptonim 27 » Agnieszki Glinskiej, Nikola Kolodziejczyka), ludzi teatru (« Beksinski-obraz bez tytulu » Jerzego Satanowskiego, Anny Tomczynskiej) ale zupelnie nie wyobrazalem sobie, ze bedzie mogl zainspirowac rowniez kreatorow mody. Totez gdy pani Joanna Berling wyslala mi kilka zdjec swoich prac zainspirowanych malarstwem Mistrza, bylem wrecz zaskoczony. Ale to zaskoczenie bylo polaczone z natychmiastowym podziwem i uznaniem. Bo projekty pani Berling sa niezwykle. Moja zona, ktora byla przez dziewietnascie lat modelka w najwiekszch paryskich domach mody byla zachwycona. « To jest prawdziwa kreacja » uznala. A gdy po kilku dniach otrzymalismy dalsze zdjecia stwierdzila, ze jest to « talent na miare Galliano. Ona zrobi swiatowa kariere. » Co do mnie, jako promotora Beksinskiego to powiem, ze pani Berling wziela od niego to co najciekawsze – barwy, formy, faktury i materie, unikajac tego co latwe ale banalne – tresci i anegdoty. Sposob kladzenia farby, pociagniecia pedzlem to to, co ja zainspirowalo u Mistrza. Jestem ogromnie szczesliwy, ze ta tak mloda jeszcze osoba natychmiast zrozumiala gdzie lezy prawdziwe bogactwo tego malarstwa. Licze ze kiedys, gdy juz bedzie slawna, wroci do tych inspiracji i z wielkim zaciekawieniem bede z zona obserwowal rozwoj jej kariery.
Wyślij komentarz

21.02.2017, 16:17
Przypominam wszystkim fanom Mistrza, ze dzis mija dwanascie lat od dnia jego tragicznej smierci. Zapraszam wiec wszystkich do odwiedzenia jednej ze "swiatyn" jego sztuki (Sanok, Nowa Huta, Czestochowa), lub chocby otworzenia jednej z ksiazek o nim i przeczytania kilku stron, by uczcic jego pamiec.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

15.02.2017, 11:30
Sygnalizuje ze wczoraja wzbogacilem filmoteke o dwa video z moich dwoch spotkan z czytelnikami w Warszawie, w grudniu 2016, z okazji drugiego wydania moich "Zmagan".
Wyślij komentarz

06.02.2017, 15:31
Sygnalizuje gosciom mojego wirtualnego muzeum Mistrza, ze od dzis znajda oni w rubryce "filmoteka" video z lektura jego listow do Urbanowicza, do Lewczynskiego i do mnie, czytanych przez aktorow Teatru Polskiego w Warszawie, Andrzeja Seweryna - który za rolę Zdzisława Beksińskiego w filmie "Ostatnia rodzina" otrzymał nagrodę Złotego Lamparta na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno - oraz Pawla Krucza, Marcina Kwaśnego i Antoniniego Ostroucha. W paru miejscach trzeba bylo dokonac ciec, bo w tle slychac bylo muzyke, ktora byla objeta czyims copyright. Te ciecia czuje sie i one troche przeszkadzaja. Niestety nie mialem innego wyjscia, bo w przeciwnym wypadku trzeba by bylo zrezygnowac z rozpowszechnienia tego spektaklu, a jest on niezwykly.

Jestem ogromnie wdzieczny ekipie Teatru Polskiego za zgode na to rozpowszechnienie

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

15.01.2017, 23:52
Filmowi dokumentalnemu pana Szwana i pana Grzesiuka, noszacego tytul "Z wnetrza", a zlozonemu z videos nakreconych przez Mistrza, pania Zosie i Tomka, zabraklo pieniedzy na dokonczenie. Pod tym adresem znajdziecie Panstwo apel skierowany przez nich do fanow o pomoc. Ja z mojej strony goraco sie do tego apelu dolanczam. To wspaniala inicjatywa zaslugujaca na szerokie poparcie.

Piotr Dmochowski

https://wspieram.to/beksinski
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

04.01.2017, 09:10
Bedac ostatnio w Warszawie w zwiazku z promocja drugiego wydania moich "Zmagan o Beksinskiego" mialem dwa spotkania z czytelnikami, ktorym podpisywalem ksiazki i odpowiadalem na pytania. Z kazdego z tych dwoch spotkan mozna znalezc video pod tymi linkam:

Piotr Dmochowski

https://youtu.be/lpATXROLtAM
https://youtu.be/ODyQ90aVA7U
Wyślij komentarz

23.12.2016, 23:30
Wszystkim fanom Mistrza zycze udanych, wesolych i pogodnych Swiat Bozego Narodzenia i Nowego Roku

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

08.12.2016, 19:29
Z okazji ukazania sie w ksiegarniach drugiego wydania mojej ksiazki "Zmagania o Beksinskiego" serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych na spotkanie ze mna 13go grudnia o godzinie 18ej w ksiegarni "Swiat Ksiazki", na ulicy Koszykowej 63, w Warszawie (Hala Koszyki), oraz w dzien pozniej, 14go grudnia, tez o 18ej w tym samym budynku, lecz juz na pierwszym pietrze a nie na parterze.

Bede odpowiadal na zadawane pytania i podpisywal ksiazki.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

11.05.2016, 15:45
Pewna milosniczka Mistrza zapytala, bym jej wyjasnil, jak pogodzic wyzwiska jakimi obsypowal mnie on w swoim dzienniku, i moja kontynuacje zabiegow wokol jego renomy. Poniewaz takie, lub podobne pytanie moze sobie zadawac wielu czytelnikow jego diariusza, zacytuje odpowiedz jaka dalem tej pani :

« … Co do zapytanie wydaje mi sie, ze chodzi Pani o zrozumienie tego, jak po tym, jak Mistrz na mnie wymyslal w swoim dzienniku, w dalszym ciagu promuje jego sztuke, poprzez najrozniejsze akcje?

Beksinski byl zlozonym czlowiekiem, zyjacym stale w jakims leku. Bal sie smierci, bal sie awantur Tomka, pozniej bal sie, ze w kazdej chwili moze mu zemrzec zona na pekniencie aorty, no i bal sie mnie, ze nie zaplace mu w terminie, ze go okradne z obrazow, ze go zadenujncjuje do urzedu skarbowego lub ze zbankrutuje, a on pograzy sie razem ze mna. Te leki pojawiaja sie w jego listach, choc mniej gwaltownie niz w jego diariuszu. Natomiast w naszych rozmowach one w ogole znikaly. W rozmowie Mistrz byl wesoly, dowcipny, blyskotliwy, bez cienia agresji. Ja sam jestem dzis zaskoczony do jakiego stopnia on mnie nienawidzil w glebi serca i nie rozumiem dlaczego zaproponowal mi wypalenie fajki pokoju, po latach nieodzywania sie do mnie.

Ale mimo tego co odkrylem w jego dzienniku, ja nadal mam zywa sympatie do jego pamieci i nie mam zalu. On byl paranoikiem i nie moge go o to oskarzac. Jego wymyslania na mnie jakos mnie nie dotykaja i nadal smutno mi, ze nie moge wpasc do niego bedac w Warszawie, porozmawiac sobie z nim i posmiac sie z jego dowcipow.

No i wreszczie jest jego dzielo, ktore jest mi tak bliskie, ze nawet gdybym sie czul obrazony wszystkimi klatwami, ktorymi mnie w dzinniku obrzuca to i tak nadal bym staral sie by caly swiat uznal jego geniusz. To malarstwo jest mi tak bliskie i tak silnie do mnie przemawia, ze moje ewentualne drobne urazy schodza na daleki plan.

Nie wiem czy odpowiedzialem na pani pytanie, bo nie wiem czy dobrze je zrozumialem. Jesli strzelilem "obok" przeprasza i pozdrawiam serdecznie

Piotr Dmochowski »
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

26.04.2016, 18:25
Komponujac haslo "Sopocki Dom Aukcyjny" zainteresowane osoby beda mogly zapoznac sie z katalogiem sprzedazy, 2 maja w Sopocie, czesci mojej kolekcji sztuki, w tym czterech obrazow Mistrza.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

20.04.2016, 13:34
Informuje ze wernisaz wystawy w Czestochowie zostal przesuniety z 26 maja na dzien wczesniej, to znaczy na srode 25 maja o godzinie 18ej..
Wyślij komentarz

19.04.2016, 13:04
30 nigdy jeszcze w Polsce nie prezentowanych obrazow Mistrza, jego 30 rysunkow oraz 13 obrazow francuskiego malarza Michela Henricot i 4 obrazy bulgarskiego malarza Svetlina Russeva odjechaly juz z Paryza na stala wystawe do Czestochowy. Wernisaz odbedzie sie w czwartek, 26 maja 2016 o godzinie 18ej, w budynku Miejskiej Galerii Sztuki przy aleii Najswietszej Marii Panny, pod numerem 64. Ja sam z zona bedziemy obecni na tej uroczystosci. Zapraszam wszytkich fanow Beksinskiego.
Wyślij komentarz

05.04.2016, 14:00
Sygnalizuje wszystkim moim gosciom ze 2-go maja odebedzie sie w Sopockim Domu Aukcyjnym, przy ulicy Bohaterow Monte Cassino 43 w Sopocie, aukcja szeregu obrazwo polskich tworcow z mojej kolekcji, w tym czterech obrazow Beksinskiego. Obrazy mozna ogladac juz od 16go kwietnia w lokalach Sopockiego Domu Aukcyjnego, pod wskazanym adresem.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

02.04.2016, 18:50
Calosc kolekcji z Czestochowy, to znaczy 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 zdjec Mistrza zostaly juz dwa dni temu przewiezione z Czestochowy do Krakowa. Na ich miejsce nadjedzie z Paryza 30 obrazow i 30 rysunkow Beksinskiego, 15 obrazow Henricot i 5 obrazow Russeva. Transport Paryz-Czestochowa odbedzie sie 18 go maja.
Wyślij komentarz

25.03.2016, 14:02
Dziennik Mistrza rozczarowal mnie. Literacko jest to malo interesujace, bo nie zawiera refleksi, rozmyslan, wspomnien ani wynurzen. Wszystko sie sklada z samych malych faktow zycia codziennego. Za to wylewa na mnie kubel pomyj. Mialem nadzieje, ze zemsci sie w sposob biblijny, palac mnie na stosie, w dzwieku trab jerychonskich i piorunow, obsypujac mnie klatwami i odsylajac do szatana. A tu banalne wymyslanie. Przy tym nieustanny strach, ze nie zaplace za obrazy, ze mu je ukradne, ze zadenuncjuje go przed Urzedem Skarbowym. Wreszcie odkrycie : jesli przestalem w pewnym momencie pisac moje « Zmagania » to nie dla tego, ze nie mialem juz nic nowego do dodania, a dla tego, ze wlasnie w tym okresie on zdradzil sie, ze po cichu nagrywa wszystkie rozmowy ze mna. Tak wiec, dowiedziawszy sie tego zdalem sobie sprawe, ze nie moge juz wiecej klamac, bo on ma dowody, ma nagrania, on moze pokazac, udowodnic… Nawet nie jestem dotkniety, bo tak to nisko szybuje. Zasluzylem na wieksza, wspanialsza zemste. Potraktowal mnie bez polotu. Chcialem zacytowac wszystkie fragmenty dziennika, ktore mnie dotycza, a ktore prawie bez wyjatku sa pomstowaniem na mnie nawet za to, ze w « Zmaganiach » podziwiam go za jego geniusz. Ale jest tego tak duzo, ze dalem spokoj. Chory na paranoje, w wiecznym leku, ze ja wszystko ukartowalem, wszytko sobie przemyslalem, mam strategie, ze tu jest spisek i ze zaraz bede dybal na jego zycie. Jak czlowiek tak dowcipny, inteligentny i blyskotliwy w rozmowie ustnej i w listach mogl tak nisko zejsc ? Spodziewalem sie Savonaroli, a w najlitowsciwszym dla mnie wypadku osmieszenie mnie, tak ze bede sie wil ze wstydu i ponizenia. A tu wszystko na co bylo go stac, to nazwac mnie « durniem » i gderac pod nosem zlorzeczenia, jak moja dozorczyni.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

05.02.2016, 19:10
W zwiazku z przeprowadzka 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 zdjec artystycznych Mistrza z Czestochowy do Krakowa, czestochowska Miejska Galeria Sztuki urzadzila wielka wystwe pozegnalna. Nastepnym wydarzeniem u nich bedzie wystawa inaguracyjna 25 innych niz dotychczas wystawianych obrazow Mistrza oraz 20 nieznanych dotychczas rysunkow. Odbedzie sie ona w kwietniu-maju.
Wyślij komentarz

02.02.2016, 19:40
Pan Tomasz Kassian sygnalizuje mi, ze w polowie marca ma sie ukazac, nakladem wydawnictwa Mawit Druk, ksiazka Jaroslawa Mikolaja Skoczenia po tytulem "Beksinski Dzien po dniu konczacego sie zycia". Ma ona sie skladac w czesci z dziennika Mistrza, a w czesci z rozmowy pana Skoczenia z Wieslawem Banachem, dyrektorem Muzeum Historycznego w Sanoku.
Wyślij komentarz

21.01.2016, 14:24
Pan Andy Teszner zadal sobie trud, i naleza mu sie za to wielkie dzieki, przetlumaczenia z rosyjskiego na polski ciekawego eseju o Mistrzu. Publikuje go na razie bez ilustracji w "nowosciach". Niedlugo znajdzie sie w "bibliotece" wraz z reprodukcjami.

Czasopismo wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych Syberyjskiego Uniwersytetu Federacji Rosyjskiej.
Numer 5 (2015) 879-900
Trzy obrazy Zdzisława Beksińskiego
O tworzeniu sztuki „po Oświęcimiu”
Natalia P. Koptseva i Ksenia V. Reznikova
Syberyjski Uniwersytet Federalny
79 Svobodny, Krasnoyarsk,
660041 Federacja Rosyjska
otrzymano 18.08.2014, korekta 11.11.2014, zatwierdzono 16.02.2015
Wykład ten poświęcony jest pracy artystycznej Zdzisława Beksińskiego, jednego z najważniejszych polskich artystów nadrealizmu. Praca ukazuje główne okresy biografii artysty, wymienia ludzi sztuki, którzy mieli wpływ na rozwój indywidualnego stylu artysty, oraz przedstawia wybrane dzieła Zdzisława Beksińskiego.
Szczególną uwagę zwrócimy na dychotomię formy i treści oraz opinie Beksińskiego na ten temat. Artysta ten uważał, że istotą malarstwa jest forma a nie treść. Beksiński kreował formę, natomiast treść powstaje w wyobraźni widza. W dalszej części materiału dokonamy przeglądu trzech dzieł Beksińskiego, na podstawie których wysuniemy następującą konkluzję:
Ujrzeć oczyma duszy ukrzyżowanego Boga, który nigdy nie zmartwychwstanie. Doświadczyć chwili, w której człowiek traci ostatnią nadzieję na zbawienie, będąc bezsilnym w obliczu nieznanego, koszmarnego. W obliczu końca świata i mroku, w którym ożywają potwory równie straszne jak słowa je opisujące. Jedynym zadaniem człowieka jest o tym pamiętać, w każdym momencie życia. Zrozumieć przewrotną naturę słów, zagrożeń jakie niosą i mechanizmy obrony przed nimi. Ochronić najbliższych i siebie przed obróceniem się w kamień trwogi, jaką przynosi nam rzeczywistość.
Ostateczna analiza dzieł Beksińskiego zostanie dokonana przez pryzmat artystycznej koncepcji sztuki „post oświęcimskiej”.
1. Wprowadzenie do sztuki Zdzisława Beksińskiego
W obecnych czasach Zdzisław Beksiński (1929 – 2005) jest już znany na całym świecie. Jego obrazy, rzeźby, fotografie i dzieła stworzone przy pomocy zaawansowanych technik artystycznych, stoją na wciąż nieokreślonej ale ważnej granicy pomiędzy elitarną sztuką dla koneserów i mecenasów sztuki – oraz sztuką popularną wśród autorów blogów internetowych, okupujących liczne nisze rozmaitych serwisów społecznościowych. Z dziełami Beksińskiego utożsamiają się „ciemne” subkultury młodzieżowe hołubiące każdy rodzaj sztuki piekielnej (zarówno starożytnej jak i współczesnej). Cenią go również eksperci awangardy, zaabsorbowani transformacją postaci, twarzy ludzkiej, przedmiotów i stanów świadomości.
Sztuka Beksińskiego osiągnęła wymiar i znaczenie globalne. Jego kreacje są podziwiane na wszystkich zamieszkanych kontynentach. Europejscy, amerykańscy, azjatyccy fani polskiego artysty postrzegają go jako mistrza na miarę naszych czasów. Wyjątkowy artysta, który unaocznił granicę między światem materialnym i duchowym. Zjednoczył metamorfozy historii i transformacje natury. Ujawnił granice wytrzymałości i stanów kruchego, ludzkiego ciała. Geografię twarzy i miejsc, w których każdy pewnego dnia zostaje sam na sam z makabrą i strachem rodzącymi się w otchłani własnej świadomości.
Dzieła Zdzisława Beksińskiego są charakterystyczne dla polskiego surrealizmu. Ten nurt ma uznanie całego świata, a mistrzowie tacy jak Beksiński wpisują się w kontekście globalnym. Procesów sztuki XX i XXI wieku nie można analizować z pominięciem artystycznych idei i pojęć wniesionych przez innych polskich surrealistów. Wśród nazwisk wyliczanych przez krytyków i badaczy są: Edward Okuń, Józef Mehoffer, Jacek Malczewski, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Henryk Fantazos, Tomasz Sętowski, Jacek Yerka, Wojciech Siudmak, Piotr Naliwajko, Jarosław Kukowski. Bardzo często surrealistyczną nutę można również znaleźć u takich artystów jak Michał Świder, Bronisław Chromy, Ewa Pello, Joanna Sierko-Filipowska. Oczywistym jest również wymienić takie nazwiska jak: Dariusz Twardoch, Tomasz Prądzyński, Piotr Adamczyk, Jacek Lipowczan, Włodzimierz Kukliński, Damian Kłaczkiewicz.
Jak stwierdzono na pewnym blogu internetowym, istnieją całe „polskie legiony” surrealistów. Dzięki nim mamy możliwość podziwiać mroczne reminiscencje biblijnych światów. I nie można pominąć faktu, że doświadczamy tego wszystkiego dzięki sztuce kraju katolickiego, który wydał na świat papieża Jana Pawła II.
Duża ilość polskich artystów związanych z surrealizmem w malarstwie w ten czy inny sposób, udowadnia, że zjawisko artystyczne “polski surrealizm” naprawdę istnieje, i ma ogromną publiczność. Niektórzy z tych artystów znaleźli swoje miejsce w pop-arcie i przyczyniają się do krzewienia polskich trendów w globalnej kulturze masowej. Dzieła polskich surrealistów, stworzone przy użyciu zaawansowanych technik artystycznych, stanowią cud ludzkiego ducha, zdolnego do wizualizacji ukrytych i dynamicznych podmiotów istoty świata.
Ślady rozkwitu surrealizmu w polskiej sztuce wizualnej można znaleźć badając dzieła Zdzisława Beksińskiego. Ma on niewątpliwie pierwsze i najbardziej zaszczytne miejsce, zarówno wśród przedstawicieli ruchu, jak i większości polskich artystów 20 i 21 wieku. Tytuł “największego współczesnego artysty” przyznał Zdzisławowi Beksińskiemu pod koniec lat 70’tych słynny projektant “Obcego”, szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger, wielki przedstawiciel fantastycznego realizmu. Gigerowi często przypisuje się opinię “wizjonera ciemnej sztuki”. Typowe pojęciowe osobliwości tego stylu to: pochwała Teomachii (walka religii), mieszanka światła i ciemności, artystyczny i polityczny trockizm, czyli ideologia permanentnych wstrząsów, itd. Podobnie prace Zdzisława Beksińskiego są naśladowane przez fanów, “wizjonerów ciemnej sztuki”. W społecznych sieciach internetowych o tematyce sztuki (np tumblr.com) łatwo zauważyć, że dzisiejsza “ciemna sztuka wizjonerska” nabiera tempa, a liczba jej fanów rośnie lawinowo. Urósł z tego potężny nurt we współczesnej popkulturze. Dzieła Beksińskiego były analizowane przez wielu badaczy i krytyków, są to m.in Tadeusz Nyczek, Anna i Piotr Dmochowscy, Remigiusz Grzela, Liliana Śnieg-Czaplewska, Magdalena Grzebałkowska, Wiesław Banach, Artur Olechniewicz, Dorota Szomko-Osękowska, Katarzyna Winnicka. Jego sztuka stała się tematem dziewięciu filmów. Współczesny reżyser filmowy William Malone, wykorzystał obrazy Beksińskiego w swoich horrorach. Meksykański reżyser Guillermo del Toro twierdzi, że w swoich filmach inspiruje się twórczością Zdzisława Beksińskiego. (Przypis tłumacza: cytat Guillermo del Toro: “Beksiński zdaje się opierać na średniowiecznej tradycji sztuki, czyli ostrzeżenia o kruchości ciała. Wszystkie znane nam przyjemności są skazane na zagładę. Obrazy Beksińskiego ukazują jednoczesny proces rozpadu i nieustanną walkę o życie. Skrywają one tajemniczą poezję splamioną krwią i rdzą.”)
Zdzisław Beksiński ukończył architekturę na Politechnice Krakowskiej w 1952 r. Po studiach powrócił do swego rodzinnego miasta Sanoka, a nawet poświęcił pewien czas swojego życia pracy w charakterze kierownika budowy. Jednak prędko to porzucił, w pierwszym okresie swojego rozwoju artystycznego zajmował się nowoczesną fotografiką i technikami kolażu fotograficznego. W latach 1957 - 1960 był członkiem nieformalnej grupy fotografików, wspólnie z Jerzym Lewczyńskim i Bronisławem Schlabsem. W tym samym okresie stworzył znaczącą liczbę nowatorskich rzeźb. Na początku lat 60-tych zajął się malarstwem. Początkowo były to prace abstrakcyjne, które zaczęły ewoluować w stronę zadziwiającego rodzaju realizmu fantastycznego. Krytycy sztuki uważają, że najbardziej owocny okres twórczości Beksińskiego przypada na lata 60-80’te, kiedy to powstała większość jego najważniejszych prac. Ten okres jest zwykle określany mianem “fantastyczny”. Pierwsza wystawa Beksińskiego miała miejsce w Warszawie w
1964 roku. Abstrakcjoniści, którzy wcześniej uważali go za zwolennika sztuki abstrakcyjnej, poczuli się mocno rozczarowani. Zarzucono mu wręcz herezje, pomimo tego, że wszystkie wystawione prace zostały sprzedane. Nowy, “fantastyczny” styl w mgnieniu oka uczynił go znanym. Honor odkrycia Zdzisława Beksińskiego jako wyjątkowego artysty należy się Januszowi Boguckiemu, krytykowi sztuki i organizatorowi pierwszej wystawy. W latach 80’tych Zdzisław Beksiński stał się sławny w Europie Zachodniej, Ameryce i Japonii. Był jedynym polskim artystą, którego prace wystawiane były w słynnej japońskiej galerii w Osace. Na początku lat 90’tych ogólny kierunek jego dzieł uległ zmianie. Wielokształtne kompozycje z bogatymi szczegółami, znane z lat 60-80’tych, stały się historią. W 1977 roku, po tym jak dom w Sanoku został zburzony, Beksiński przeniósł się do Warszawy. Po roku 1984 był często wystawiany w Paryżu. Jego miłośnik, profesor uniwersytetu Piotr Dmochowski, zorganizował cykl wystaw we Francji, Belgii, Niemczech i Japonii. W latach 1989 - 1996 istniała w Paryżu galeria poświęcona wyłącznie Beksińskiemu. Na początku lat 90’tych miał stałą ekspozycję w Muzeum Europy Wschodniej w Osace. Mimo tego, że galeria w Osace już nie istnieje, na terenie Japonii znajduje się wciąż około 70 obrazów Beksińskiego. W tamtym okresie głównymi tematami Beksińskiego był portret i ukrzyżowanie. Szczegóły i specyfika obrazów zdominowana była ostentacyjną powagą i nietypową monumentalnością. Od końca lat 90’tych do momentu tragicznej śmierci z rąk mordercy we własnym mieszkaniu, Zdzisław Beksiński angażował się w cyfrową obróbkę fotografii przy użyciu komputera i kserokopiarki. Jednak ogólnie jego styl fantastyczny pozostał bez zmian.
W 2001 roku Zdzisław Beksiński sporządził testament, w którym polecił aby jego prace były przekazane Muzeum Historycznemu w Sanoku. Jeszcze za życia artysty muzeum otrzymało 300 dzieł, płaskorzeźby, rzeźby, a po śmierci kolejne ok 20 obrazów, tysiące prac graficznych, multimedia i fotografie. Dziś stanowi to największy zbiór prac Zdzisława Beksińskiego na świecie. Muzeum Historyczne weszło także w posiadanie wszystkich własności artysty, mieszkań i lokat bankowych.
Druga co do wielkości kolekcja dzieł artysty znajduje się w Częstochowie, m.in wczesne obrazy i fotografie. We Wrocławiu istnieje zbiór jego dzieł abstrakcyjnych. Największa prywatna kolekcja znajduje się w posiadaniu Anny i Piotra Dmochowskich (niektóre z dzieł miały zgodnie z prawem zostać zwrócone do Sanoka).
Polskie ostatnie wystawy dzieł Beksińskiego odbywały w latach 2003 - 2013. W czerwcu i maju 2013 wystawiało go wiedeńskie muzeum sztuki fantastycznej, pod tytułem “Mroki podświadomości”. W maju 2012 odbyła się ceremonia otwarcia nowej galerii Beksińskiego w Sanoku.
2. Samoocena Zdzisława Beksińskiego
W jednym z wywiadów w 1989 roku, Zdzisław Beksiński wspomniał, że w pewnym okresie fascynował się dziełami Artura Grottgera (1837-1867), znanego nie tylko z dzieł sztuki, ale też z romantycznych legend o swoim życiu i romansach. Z punktu widzenia artystycznej Polski, Artur Grottger ma status szanowanego artysty patrioty, samotnika i bojownika o niepodległość swojej ojczyzny. Legendę tego zmarłego artysty patrioty kultywowały ruchy społeczne we wczesnym XX wieku, chwalące polski patriotyzm narodowy i ideały poświęcenia. Na pierwszy rzut oka język artystyczny Artura Grottgera jest radykalnie różny od Zdzisława Beksińskiego. Natomiast czarno-białe prace Grottgera z cyklu “Litwa” mogą być skorelowane z surrealistycznymi postaciami sztuki Beksińskiego. (foto.1)
foto.1 Artur Grottger - rysunek z serii Lithuania.
Prawdopodobnie romantyczny kult artysty patrioty Grottgera, typowy dla polskiej kultury XX wieku, uformował specyficzny artystyczny i symboliczny język Zdzisława Beksińskiego. Dziwaczność, groteskowa transformacja “wspólnych” krzywizn ciała. Twarze, miejsca i kultowe historie jako całość tworzą kulturowy podtekst wywołujący u widza chęć ujęcia obrazu w słowa, pod wpływem wolności artystycznej, mrocznych znaków i symboli, odwołujących się do najgłębszych warstw kulturowych.
Istnieje pewna artystyczna perspektywa typowa dla estetyki romantyzmu, zbudowana na koncepcji “dualizmu świata”. Są dwa równoległe światy. Aczkolwiek tylko jeden z nich jest w zasięgu ludzkich zmysłów, a drugi dostępny wyłącznie genialnym artystom, którzy przekazują swe wizje przy użyciu sztuki. Jednakże, gdyby nawet Beksiński nie stosował zasad romantyzmu, wyraźnie i bez wątpienia jego sztuka prezentuje ten “drugi, inny świat”, który przyciąga tylu widzów.
W jednym z wywiadów Zdzisław Beksiński wspomina o obrazie “Wyspa Umarłych” Arnolda Bocklina. Dodaje również, że duże znaczenie w jego sztuce miały utwory literackie Franza Kafki. Wpływ dzieł Kafki na sztukę Beksińskiego to temat wymagający odrębnych badań. Tutaj możemy jedynie o tym wspomnieć, a jedynie sam artysta mógłby określić wymiar i intensywność tego wpływu na wszystkie okresy jego twórczości.
Dzieło sztuki jest wynikiem interakcji artysty z materią, nie tylko w znaczeniu środków wyrazu takich jak kamień, płótno, farby, drewno, metal, plastik, itd - ale także w znaczeniu procesów psychologicznych i wewnętrznych doświadczeń. Materią są również idee filozoficzne, pomysły, systemy estetyczne, zapożyczone i zaobserwowane u innych artystów. Style, technologie i techniki.
W wywiadzie z 1989 r Zdzisław Beksiński powiedział, że nie był za granicą, a innych artystów zna jedynie z reprodukcji. Jednym z najważniejszych credo Beksińskiego jest to, że forma dominuje nad treścią. Publiczność jednak skupia się na treści: postacie, straszne obiekty (czaszki, krzyże), drzewa, krajobrazy. Zgodnie z twierdzeniem artysty, od 1980 roku jego dzieła stanowi forma i architektura, a nie treść.
Obrazy konceptualne zaczęto tworzyć na początku XX wieku, natomiast Beksiński był bardziej zainteresowany formą, która według niego była zawsze niekompletna. Z tego powodu dawni sojusznicy niesprawiedliwie obwiniali go o zdradę koncepcji polskiego malarstwa abstrakcyjnego.
Treść, jak sugerował Beksiński, widzi publiczność, nie on sam. Może właśnie z tego powodu nigdy nie nazywał swoich dzieł. Wierzył, że tytuł sugeruje konkretną interpretację, więc może wprowadzać w błąd. Zwykle artyści tytułują swe dzieła w języku ojczystym. Tłumaczenia na języki obce jeszcze bardziej oddalają widza. Beksiński zwykł mawiać “Ja sam nie wiem co namalowałem.” Artystyczna filozofia Beksińskiego wydaje się być tożsama z ideami innego wielkiego artysty polskiego pochodzenia, Kazimierza Malewicza, autora fundamentów Supremantyzmu. Malewicz pisał “Artysta musi uwolnić się od wszystkich idei, obrazów, ich tematów i rzeczy im pochodnych. Filozofia Supremantyzmu, eliminuje sztukę. Sztuka nieobiektywna to czyste uczucie, to mleko bez butelki, wolne od formy butelki, która nie oddaje esencji ani smaku. “
Zdzisław Beksiński wspominał również dzieła Bronisława Linke ( 1906 - 1962 ), jako jedne z pierwszych inspiracji technik malarskich. Różnorodne techniki mieszane były znakiem rozpoznawczym twórczości Bronisława Linke, przedstawiciela “metaforycznego realizmu”. W pojedynczym dziele potrafił wykorzystać na raz farby wodne, kredki, gwasz, wydzieranki, kolaż, pastele, itd. Jednymi z najbardziej znanych prac Linke jest seria obrazów pt “Kamienie Krzyczą”, “Autobus” (foto.2) oraz “Modlitwa za pomordowanych” (foto.3). Charakteryzowała go wolność w podejściu do istniejących technik artystycznych. To interesowało Zdzisława Beksińskiego. Nie tylko pojedyncza, lub stała kombinacja technik. Ponadto należy zwrócić uwagę na pewną delikatność doboru metod, ukrywająca ulotną estetykę. W obecnym powojennym świecie nic nie ma stabilnej formy, nawet przeszłość.
foto.2 Bronisław Linke “Autobus” 1959-1961
Ważnym elementem modelu artystycznego świata Zdzisława Beksińskiego jest fakt, że w czasie pracy słuchał muzyki różnych kompozytorów, takich jak Piotr Czajkowski, Franz Schubert, Richard Strauss, Mieczysław Karłowicz. Podkreślał, że lubił muzykę końca XIX wieku. Z muzyki współczesnej nie wymieniał konkretnych nazwisk, lecz style muzyczne: pop, heavy metal, hard rock. Wieki temu, na początku historii malarstwa europejskiego, Leonardo Da Vinci powiedział, że muzyka jest siostrą malarstwa. W systemach estetyki Kanta i Hegla istnieje linia hierarchii sztuk w stosunku do Absolutu. Georg Hegel postrzegał poezję epicką jako szczyt sztuki, stojącą najbliżej koncepcji filozoficznej wyrażającej istotę Absolutu. Natomiast Immanuel Kant wskazywał na muzykę jako najbardziej obiektywny rodzaj sztuki, najbliższy poznania prawdy.
Wśród fanów Zdzisława Beksińskiego jest wielu młodych miłośników muzyki heavy metalowej i hard rockowej. W procesie interakcji z obrazami, łączą oni jego artystyczne kredo z estetyką destrukcji i transformacji. Jeżeli sztuka Beksińskiego zawiera arcydzieła “ponadczasowe”, to można śmiało powiedzieć, że trwały one nie tylko w okresie życia malarza. Poszczególne jej elementy będą wiecznie manifestowały swój unikatowy sens.
foto.3 Bronisław Linke “Modlitwa za pomordowanych”
3. Analiza trzech obrazów Zdzisława Beksińskiego
foto.4 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, 1985
3.1 Olej na płycie, 1985
Pionowy obraz przedstawia mężczyznę na krzyżu, w górskim terenie. Połowę przestrzeni obrazu zajmuje skała, której wierzchnia warstwa poryta jest trawą. Obserwator widzi pionową skalną ścianę. W lewej dolnej części, do połowy skały, rośnie drzewo o prawie kulistej koronie. W dalszym planie jest więcej drzew oraz wieża ze stożkowym zakończeniem. Jej sylwetka jest mgliście widzialna na tle nieba. Na samym dole skalnej ściany znajduje się wejście, dokładnie w środku symetrii obrazu. Krzyż, równie symetryczny, jest w kształcie litery “T”. Jego horyzontalna belka jest równoległa do górnej krawędzi obrazu. Na krzyżu znajduje się szkielet. Niebo w tle ma kolor ciemno niebiesko szary, o nierównych odcieniach.
Na przełomie wieków, pomimo ogromnej ilości ukrzyżowań, krzyż jest jednoznacznie utożsamiany ze śmiercią Chrystusa. To silne skojarzenie, obecne w tradycji chrześcijańskiej, na pierwszy rzut oka prowadzi nas do założenia, że obraz przedstawia ukrzyżowanie Chrystusa. Jednak powstają pewne sprzeczności z kanoniczym wizerunkiem krzyża. Przede wszystkim ukrzyżowany uległ procesowi rozkładu. Jedynymi jego resztkami są świecące w mroku pozbawione ciała zbielałe kości. Po drugie, krzyż stoi samotnie, w trakcie gdy
tradycja kanoniczna zakłada obecność Matki Boskiej, św Jana, strażników, itd. Podsumowując te sprzeczności można powiedzieć, że Bóg uległ rozkładowi i zmartwychwstania nie będzie. Czyli w konsekwencji, oto ponowne nadejście zbawiciela. Bóg umarł i przeminął. Uczucie tej bezsilności wzmacnia ciemnoniebieski ton obrazu, bezgwiezdne niebo (dosłownie znaczące koniec świata) i brak ludzi. Oto naszedł koniec świata, zaakcentowany również kształtem krzyża. W alfabecie hebrajskim “T, Taw” jest ostatnią literą, również związaną z końcem świata.
foto.5 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, 1985 (fragment)
Śmierć Boga, która przyniosła kres światu jest więcej niż męczeństwem. To najwyższa granica bólu, o czym świadczy sposób w jakim palce zaciskają się na belce krzyża, oraz czaszka, lub jej pozostałości. Czaszka przedstawiona jest w taki sposób, abyśmy mogli ją obserwować jedynie metodą domysłów i eliminacji. Tak więc, oczywiste jest to, że to co widzimy nie jest ani górną częścią czaszki (w przypadku gdy głowa opada na klatkę piersiową), ani też nie jest to szczęka (gdy głowa opada do tyłu). To jest przednia część twarzoczaszki. Jednak pozbawiona symetrii lub regularnego wyglądu. Jest ona zniekształcona, przypominająca płaską maskę z wielkimi oczami i wyszczerzonymi zębami. Trudno sobie wyobrazić torturę, która mogła spowodować takie obrażenia, nie tylko twarzy, ale i kości czaszki.
Porównując proporcje otworu w skale, drzew u jej podnóża i szkieletu na krzyżu, nachodzi następujące pytanie: kim jest ukrzyżowany Bóg, jeśli ludzie są mniejsi od jego stopy? Kto to zrobił? Skąd pochodzi moc, która pokonała boskość? Już same próby rozważań na ten temat budzą przerażenie, ponieważ siła wyższa od boskiej jest katastroficzna sama w sobie. Ludzkość, nikła w obliczu Boga, tutaj pozbawiona jest ostatniej nadziei. Jeśli ukrzyżowano Boga oznacza to, że istnieją jakieś tajemnicze siły dominujące nad nim. Nie było też remisu, gdyż nie ma drugiej ofiary.
To wszystko oznacza, że człowiek został sam na świecie, twarzą w twarz z siłami zdolnymi pokonać nie tylko jego samego ale i również jego boga. Ograniczenie znaczenia siły ludzkiej jest spotęgowane ignorancją na temat tego, czym jest największe zagrożenie, lub co stoi za nieuniknioną, przerażającą śmiercią.
foto.6 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 1970’te
3.2 Obraz z połowy lat 1970tych. (foto.6)
W centralnej części tego pionowego obrazu znajduje się głowa antropomorficznej istoty, zajmująca większość kadru. Tło jest ciemne, w odcieniach od czerni u góry do czerwonych na dole. W górnej części obrazu tło nie jest tylko abstrakcyjnie czarne. Jest to czarne niebo z białymi punktami gwiazd i cienką linią księżyca w ostatniej czwartej fazie.
Dla jasności, głowę można podzielić na trzy części umieszczone pionowo jedna nad drugą. Część górna, zajmująca połowę długości, to szaro czarna płaszczyzna czoła, oświetlona prawdopodobnie księżycem. Wygląda ona mniej więcej gładko, w trakcie gdy reszta zaorana jest ciemnymi szczelinami i zagłębieniami, z największym po prawej stronie, w dolnej części czoła. W środku górnej części głowy znajduje się otwarta dziura prowadząca w ciemność, w środku której jest biały okrąg porównywalny rozmiarem do księżyca. Cała powierzchnia wokół otworu, czymkolwiek gładka lub spieczona, pokryta jest strukturą z cienkich czerwonych, czarnych i białych linii, splecionych ze sobą i przypominając połączony układ krwionośny.
Dolna część głowy jest proporcjonalnie najmniejsza, w kształcie rombu stanowiącego podbródek i usta. Górna warga jest ciemna, prawie czarna, dolna jasnobrązowa. Usta lekko rozchylone, przednie dolne zęby bardziej widoczne niż górne. Broda ciemnoczerwona z pętlami czerwonych zwisających nici. Znajduje się tam inskrypcja, “SŁOWA”. Czcionka tekstu sprawia wrażenie wyciętej albo wytłoczonej na twardej powierzchni, o czym świadczy charakterystyczne cieniowanie pierwszych trzech liter. Środkowa część twarzy jest diametralnie inna od obu innych części. Złożona jest z długich czerwonych macek lub serpentyn. Materia ta jest o różnej grubości, i unosi się promieniście. Niektóre elementy są na wprost widza. Każda “macka” zakończona jest płaską jasnobrązową powierzchnią.
W procesie opisu świadomie dokonujemy serii niedopasowanych wyjaśnień, które jednak mogą pomóc w zrozumieniu tego obrazu. Po pierwsze, można wspomnieć o tym, że głowa w niczym nie przypomina standardowego, kanonicznego obrazu istoty antropomorficznej. Czemu dziura w środku głowy? Po drugie: brak szyi, nosa, oczu i uszu. Z atrybutywnych części twarzy zostają tylko usta. Po trzecie, trudno zrozumieć czy jest to goła czaszka pokryta siecią naczyń krwionośnych prześwitujących przez skórę. Zachowajmy te pytania do dalszej części naszych poszukiwań.
Teraz dokonajmy bardziej szczegółowej analizy. Stosując metodę analogii, górna część głowy przypomina kształtem i kolorem lasy tropikalne. Rzeźba terenu i sieć potoków pozwala nam stwierdzić, że górna część głowy reprezentuje Ziemię. Lub, co bardziej prawdopodobne, jedną z planet w kosmosie (w tle gwiazdy i księżyc). Biorąc pod uwagę analogię głowy i planety, obecność księżyca w ostatniej fazie rodzi pytanie o położenie słońca? Jednak ani szybki rzut oka na obraz, ani logiczne założenie nie prowadzi nas do znalezienia go. W związku z tym obraz sprawia wrażenie, że słońce nie istnieje. Na tej planecie panuje wieczna noc, a jedyną zmianą na niebie jest księżyc, widoczny lub nie. Jaka jest wewnętrzna struktura tej “planety”? Czaszka jest pojemnikiem na mózg, zatem logicznie byłoby się spodziewać, że mózg znajduje się w środku. Jednak, duży otwór w czaszce otwiera nam widok na nicość, czarną pustkę z małym kołem w centrum, rodzajem jądra. Czerń w środku dziury przypomina czerń na zewnątrz. Księżyc na zewnątrz proporcjonalnie przypomina okrągłe jądro w środku dziury. W związku z tym są dwa księżyce: zewnętrzny kosmiczny, który może wchodzić w różne fazy - i księżyc otchłani wewnętrznych, w fazie pełnej. Światło dzienne, lub słoneczne, wykluczone jest z tej struktury świata. Tutaj bardziej chodzi o noc totalną, obu światów: wewnętrznego i zewnętrznego.
Zwróćmy uwagę na osobliwości twarzy. Jak wspomniano wcześniej, nie posiada ona oczu, nosa ani uszu. Czyli nie posiada organów odpowiedzialnych za zmysły: wzrok, zapach i dźwięk. Teoretycznie, jedyne zmysły, które pozostają w stanie nienaruszonym to smak i dotyk. W praktyce jednak nie jest to takie proste. Możliwość percepcji smaku zakłada obecność jamy ustnej, która tutaj jest lekko uchylona ukazując zęby. Sytuacja z dotykiem jest bardziej skomplikowana. Czucie wymaga skóry, ale jak zauważyliśmy, nie jest jasne
czy czaszkę pokrywa skóra, czy jest to naga kość. Z drugiej strony, promieniście rozchodzące się “macki” zakończone jasnobrązowymi płaszczyznami mogą pełnić funkcję postrzegania otoczenia poprzez dotyk. Zwłaszcza w warunkach posiadania tylko dwóch rodzajów zmysłów. Kształt macek pozwala nam przypuszczać, że są w stanie nie tylko rozpoznawać obiekty, ale też przyciągać je do ust.
Tutaj możemy zaprzestać analizy narządów, aczkolwiek nie sposób nie zauważyć podobieństwa dziury w głowie do oka. W niektórych tradycjach uważa się, że w środku czoła znajduje się trzecie, prawdziwe oko. Po drugie, kształt małego koła w środku dziury przypomina negatyw źrenicy. Jeśli tak, kształt źrenicy powinien zmieniać się w ciemności. Skojarzenie małego księżyca w dziurze głowy ze źrenicą może też tłumaczyć pustkę wewnątrz czaszki. Mózg ma skomplikowaną strukturę, gdzie każda z jego stref wykonuje indywidualne procesy, przetwarza informacje uzyskane przez narządy zmysłów. W naszym przypadku mamy do czynienia z minimalną ilością zmysłów. Ponadto, macki przypominają do złudzenia węże, które wręcz funkcjonują własnym życiem. Oprócz głowy nie ma nic więcej, ani szyi ani reszty ciała. Dlatego mózg w jego naturalnej wielkości jest niepotrzebny. Wszystko co mu potrzebne to jedno oko, jedna źrenica do obserwowania różnych rzeczy. Przyjmując tę wersję, możemy zwrócić uwagę na kierunek patrzenia źrenicy. Z grozą dochodzimy do wniosku, że nie patrzy ona nigdzie indziej jak na nas. Oznacza to, że macki wykonują rozkaz złapania obserwatora i przyciągnięcia go w stronę głowy. Lekko uchylone usta przewidują nasz smak, patrzących na obraz.
Pozwólmy sobie uczynić krok w kierunku kanonicznych obrazów mitycznych stworzeń. W szczególności, wizerunek głów bez szyi, a także obecność macek, reprezentujących wizerunek Meduzy. Trzy mityczne siostry Gordon miały węże zamiast włosów. Jedna z nich, śmiertelna Meduza, potrafiła zamienić obserwatora w kamień. Zgodnie z mitem, nawet po obcięciu głowy, Meduza zamieniała ludzi w kamień. Jeśli jednak porównamy obie głowy, ta na obrazie posiada tylko jedno wewnętrzne oko. W konsekwencji źrenica jest czymś więcej niż wzrokiem dla macek. Może ona posiadać śmiertelną moc. To może tłumaczyć fakt, czemu macki są zakończone brązowymi płaszczyznami - a nie głowami węży. Ponieważ nie potrzebują trucizny aby zabić. Wystarczy, że pochwycą ofiarę.
Analogia do Meduzy jest dla nas powodem do sugestii, że przedstawiony obraz nie jest tak beznadziejnie przerażający. Istnieje pewne jasne dla widza wyjście. Zgodnie z mitologią odcięta głowa Meduzy umieszczona na tarczy, służyła Perseuszowi jako obrona przed wrogiem. Od dawna uważano, że wizerunek Meduzy posiada obronne moce. Zatem obraz ten może być postrzegany jako talizman Gorgoński zapobiegający wchłonięciu przez totalną noc. Fakt, że nie jest to Meduza sama w sobie a tylko jej wizerunek, jej maska - świadczy obecność inskrypcji “SŁOWA”. Nie napisane, ale wycięte w twardym materiale. To co widzimy nie jest portretem żywej istoty, ale realistycznie rzeźbionej maski. Ale ujawnia się to nie wszystkim, tylko tym, którzy rozumieją zarówno naturę słów (pod postacią macek), ale też mechanizmy obrony przed nimi (Gorgony działające jako najlepsza ochrona, stale przypominające o zagrożeniu).
3.2 Obraz z początku lat 2000-ych. Olej na płycie 98x132cm. (foto.7)
Zorientowany pionowo obraz przedstawia portret zbiorowy na beżowym tle. Trzy postacie. Jedna z nich, największa, siedzi na skośnej powierzchni, być może ławce. Postać przedstawiona jest w brązowo szaro czarnych odcieniach. Jej kołkowata sylwetka pozwala nam sądzić, że to pomnik z kamienia. Tylko jedno z ramion przedstawione jest jako ręka człowieka w jej naturalnych odcieniach ciała, dłoń i palce. Zauważamy jednak, że ramię wygląda naturalnie tylko od łokcia w dół. Niemniej jednak, nawet w tej części ramienia znajdują się dwa nieatrybutywne otwory, mała prostokątna płytka dziura tuż poniżej zgięcia łokcia oraz druga, głębsza i dłuższa. Długość jej wynosi nieco więcej niż połowa przedramienia. Prostopadły obiekt powyżej łokcia można wziąć za podwinięty rękaw. Ciemna postać siedzi odchylona do tyłu, opierając się na wyprostowanym ramieniu. Twarz, klatka piersiowa i nogi lekko zabarwione są żółtym światłem. Druga postać
prawie tej samej wielkości, siedzi bliżej widza. Jej obraz przenika ponad pierwszą postacią. Jest przeźroczyście biała, beżowe tło i ciemny korpus pierwszej postaci przenikają spod spodu. Siedząca na ławce druga postać pochyla się do przodu z głową w tym samym kierunku. Uwagę zwraca koniunkcja sylwetek w obszarze miednicy i nóg. W tym miejscu obie postacie nie są oddzielne, łączą się w całość. Dłonie jaśniejszej nie są wyodrębnione. Tak jak większa postać, ta jaśniejsza zdaje się też być skomponowana z kanciastych dużych płaszczyzn. Ale w przeciwieństwie do pierwszego, nie wygląda jak postać z kamienia. Sprawia wrażenie zawiniętej w duży kawał tkaniny, nie odbijającej światła słonecznego.
foto.7 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 2000
Po porównaniu tych dwóch opisanych obiektów, możemy założyć, że obraz przedstawia mężczyznę i kobietę. Mężczyzna to ta ciemniejsza postać o bardziej chropowatych kształtach, z podwiniętymi rękawami. Różnica pomiędzy znaczeniem chropowaty” a “miękki” jest również zauważalna na twarzach. Ta ciemniejsza jest bardziej kanciasta. Jaśniejsza twarz ma bardziej miękkie linie. Kobieta nosi lżejsze ubranie. Oboje są w dość bliskiej relacji o czym świadczy połączenie w całość i ułożenie ramion, jakby byli objęci. Ramię mężczyzny obejmuje plecy kobiety na symboliczny znak ochrony przed otoczeniem, a także demonstrując jego patronat i bliskość. Po trzecie, bliskość ukryta jest w analogicznych elementach twarzy tych kompletnie odmiennych charakterów. Ukośny krzyż obecny na policzku kobiety i przedniej części twarzy mężczyzny.
Podczas obserwacji nasuwa się pytanie: dlaczego kobieta pochyla się do przodu, zamiast siedzieć wyeksponowana na światło, w tej samej pozycji jak mężczyzna? Metoda idealizacji pozwala nam przypuszczać, że jeśli kobieta nie byłaby pochylona do przodu, nie odróżniałaby się od mężczyzny z powodu przeźroczystości. Odpowiedź jednak znajdujemy w sposobie ułożenia głowy kobiety. Jej wzrok spoczywa na dziecku siedzącym u ich stóp. Jak widać, siedzi ono na czymś przypominającym kamień, obrócony w przeciwnym kierunku do ludzi na ławce. Plecy i głowę ma oświetlone tym samym żółtawym światłem. Postać lekko zgarbiona, wyciągnięta do przodu. Przed nim znajduje się kilka podłużnych kamieni, ułożonych jeden na drugim, tworząc mały ale długi stos. Przyglądając się bliżej odkrywamy, że to wcale nie są kamienie. W prawej dolnej części stosu widzimy niektóre kości stóp, palców i wyraźnie widoczne pięty. To poddaje w wątpliwość fakt, czy dziecko siedzi pośród kamieni czy kości? Ponadto, kamień leżący obok stopy ma wyraźną sylwetkę dużej czaszki. (foto.8)
foto.8 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 2000 (fragment)
W takim razie, czy dziecko albo jego rodzie są świadomi obecności kości? Po odnalezieniu wszystkich głów na obrazie (mężczyzna, kobieta, dziecko, czaszka) możemy prześledzić ich kierunek patrzenia i zauważyć, że zbiega się on w pojedynczej linii, zakończonej na palcach stopy. (foto.9)
foto.9 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 2000 (fragment)
Na obrazie widzimy jeszcze jeden ruch. Kluczem jego obecności są ukośne krzyże na twarzach kobiety i mężczyzny. Oraz ten największy krzyż uformowany z ich ciał. Jeśli rozciągniemy linię od środka krzyża na twarzy mężczyzny wzdłuż jego torsu, możemy przeciągnąć ją aż do lewego dolnego końca kamienia, na którym siedzi dziecko. Druga linia zaczyna się w środku krzyża na twarzy kobiety, biegnie wzdłuż jej torsu i kończy na palcu lewej dłoni mężczyzny. (foto.10)
foto.10 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 2000 (fragment)
Jednak ukośny krzyż jest niekompletny. Mógłby kończyć się na linii lewego przedramienia mężczyzny, na jego wzroku prostopadłym do ciała i równoległym do promieni światła. Również linia patrzenia kobiety w dół na dziecko oraz skamieniałe kości leżące przed nim. Dlatego powstały krzyż jest nie tylko ukośny. Jest swastyką. (foto.11)
foto.11 Zdzisław Beksiński, olej na płycie, lata 2000 (fragment)
Symbol swastyki zakłada pewien ruch, zwykle skierowany wzdłuż wygiętych ramion, co w tym przypadku odbywa się w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Już zauważyliśmy pewien ruch w tym kierunku,
rozpoczynający się od głowy mężczyzny i kończący się na palcach stóp. Ruch swastyki pokazuje, że to nie koniec w tej kwestii. Jest jeszcze jeden moment, którego nie sposób rozpoznać bez swastyki.
Po analizie odrębnych fragmentów obrazu, możemy mówić o różnym natężeniu ruchu w różnych częściach obrazu. Tak więc, najmniej ruchu zauważamy w stosie kości i kamieni. Są nieruchome i martwe. Dziecko siedzące na kamieniach jest elementem nieruchomego stosu, mało wyróżniające się od stosu kości. Ale można zauważyć, że dziecko żyje, pomimo braku ruchu i użycia tych samych kolorów.
Sympatia do dziecka wyciąga kobietę z kamiennego bezruchu, pochyla się ona wyróżniając się ruchem z wszystkich obiektów na obrazie. Ona żyje, jest w ruchu. Mężczyzna z jednej strony jest kamiennie nieruchomy, oparty. Ale z drugiej strony jest najbardziej żywy z wszystkich przedstawionych postaci. Jego lewe ramię nie jest ani z kamienia, ani przeźroczyste. Jest to zwykła ręka zwykłego człowieka. Możemy zadać sobie pytanie: czemu tylko ręka jest żywa? Aby znaleźć odpowiedź musimy przyjrzeć się dokładniej. Otóż on obejmuje ona kobietę, dając ochronę jej i dziecku. Nie jest to tak oczywiste na pierwszy rzut oka, i trudne do zauważenia stwierdzając, że mężczyzna na obrazie jest najbardziej obojętną postacią i nic go nie obchodzi. I tylko dokładna analiza pozwala nam zrozumieć, że to on jest tym, który demonstruje nam to, co może ożywić kamień: opieka, dbałość o rodzinę i innych, nie o siebie samego.
Analizowane dzieła Zdzisława Beksińskiego możemy podsumować w następujący sposób. Ujrzeć oczyma duszy ukrzyżowanego Boga, który nigdy nie zmartwychwstanie. Doświadczyć chwili, w której człowiek traci ostatnią nadzieję na zbawienie, będąc bezsilnym w obliczu nieznanego, koszmarnego. W obliczu końca świata i mroku, w którym ożywają potwory równie straszne jak słowa je opisujące. Jedynym zadaniem człowieka jest o tym pamiętać, w każdym momencie życia. Zrozumieć przewrotną naturę słów, zagrożeń jakie niosą i mechanizmy obrony przed nimi. Ochronić najbliższych i siebie przed obróceniem się w kamień trwogi, jaką przynosi nam rzeczywistość.
4. Podsumowanie. Czy możliwe jest rozumowanie “po Oświęcimiu.”
Sztuka, religia i filozofia w pewnym stopniu tworzą zjawisko jednostek równorzędnych w formach właściwych dla każdej z nich. W niektórych punktach czasoprzestrzeni istnieją różne formy tego samego zjawiska. Wydaje się, że dzieła sztuki Zdzisława Beksińskiego są w zakresie pojęciowym jedną z filozoficznych idei Theodora Adorno. Ten filozof szkoły frankfurckiej, w swojej książce “dialektyka negatywna” opisał intuicję wielu ówczesnych intelektualistów, którzy stwierdzili, że “po Auschwitz” nikt nie może liczyć na krytyczne myślenie, ani na jego rezultaty jako refleksję o wieczności.
“Uczucie, które po erze Auschwitz opiera się każdemu pozytywnemu twierdzeniu o zaletach istnienia, jest pustą gadaniną. Jest niesprawiedliwością wobec ofiar, która opiera się wyciśnięciu z niej jakiegokolwiek znaczenia o ich przeznaczeniu. Ma ona na celu sprowadzenie jej do szyderstwa, potępienia kreacji immanencji przez pozytywną transcendencję.”
Wiele wydarzeń 20 wieku było katastrofami natury społecznej. Praktyczne zło, szczególnie to, które zmieniło śmierć w technologię masowej dominacji i zniszczenia. Poprzez mord na milionach przy użyciu administracji, śmierć stała się tym czego nigdy wcześniej się tak nie obawiano. Ci, którzy przeżyli wojnę i wiedzieli o istnieniu Auschwitz, zostali osamotnieni z poczuciem przetrwania przez przypadek, z poczuciem winy, że przetrwali. Wielu nawiedzały sny o tym że nie istnieją, że zostali wysłani do komór w 1944, a cała egzystencja potem jest wyimaginowana. Emanacja szaleńca zamordowanego dwadzieścia lat wcześniej. Adorno twierdził, że jest rzeczą oczywistą to, że wszelkie wzniosłe koncepcje, każde wskazówki wzniosłych idei w poetyckiej lub innej sztuce “post oświęcimskiej” są niemożliwe. Wszelkie poprzednie idee uległy zagładzie. Żaden wzniosły “duchowy projekt” ani żaden “duchowy wizerunek” nie zapobiegł Auschwitz. I to jest zgodnie z Theodorem Adorno, główną winą dawnej metafizyki.
W wywiadzie z 1989 roku Zdzisław Beksiński stanowczo stwierdza, że jest ateistą. Aczkolwiek jego dzieła zawsze prowokują poprzez liczne chrześcijańskie symbole i znaki, od narodzin Chrystusa do Apokalipsy. Powiedział także, że ci, którzy przeżyli wojnę i widzieli przedstawiające ją dzieła (np filmy), twierdzą, że sztuka pokazuje ją w sposób bardziej efektywny. Pomimo, że w tym samym wywiadzie Beksiński odrzuca interpretację swoich obrazów jako cierpienia wojenne i obozowe, sens jego dzieł wyraźnie wymyka się krytyce. Jest to chyba jedyna droga dla zaistnienia w sztuce “po Oświęcimiu” - gdyż, jak twierdził Adorno “używanie imienia Boga jest zaprzeczeniem Jego istnienia”.
tłumaczenie Andy Teszner
źródła autora:
1. Adorno, Theodor. Posle Osventsima [After Auschwitz] // Negativnaia dialektika. Moscow: Nauchnyy mir, 2003. P. 322-333.
2. Jhukovskiy, V.I. Teoriia izobrazitel’nogo iskusstva [Visual Art Theory]. Saint Petersburg: Aleteya, 2011.
3. Jhukovskiy, V.I., Koptseva, N.P. Propozitsii teorii izobrazitel’nogo iskusstva [Visual Art Theory Propositions]. Krasnoyarsk, 2004.
4. Jhukovskiy, V.I., Koptseva, N.P., Pivovarov, D.V. Vizual’naia suschnost’ religii [Visual Aspect of Religion]. Krasnoyarsk, 2006.
5. Il’beykina, M.I. Vizual’no-antropologicheskaia spetsifika sovremennykh kul’turnykh praktik [Visual and Anthropological Specificity of Modern Cultural Practices] // Sovremennye problemy nauki i obrazovaniia. 2013, No.3. P 452.
6. Koptseva, N.P., Libakova, N.M. Produktivnost’ gendernogo podkhoda dlia sovremennykh kul’turnykh issledovaniy [Efficiency of Gender Approach to the Modern Cultural Research] // Sovremennye problemy nauki i obrazovaniia. 2013, No.1. P.400.
7. Semenova A.A. Vizualizirovannaia kul’tura modernizirovannogo sotsiuma [Visualized Culture of Modernized Society] // Volgograd State University Newsletter. Series 7. Philosophy Sociology and Social Technologies. 2012, No.3 (18). P. 145-149.
8. Slavomir, Zigmunt. Interview with Zdzisław Beksiński of 1989. Electronic source. URL: http://www.cialo-umysl-dusza.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=138:zdzisa
w-beksiski-maluj-swoje-sny&catid=39:strefa-dobrych-myli-artykuy&Itemid=59. Publication date
unknown.
9. Filosofskie vzgliady Kazimira Malevicha na iskusstvo i zhizn’ [Kazimir Malevich’s Philosophic Understanding of Art and Life]. Electronic source. URL: http://www.nemchinovka- malevich.ru/TEXT/RUSSIAN/philosof.html. Publication date unknown.
10. Banach Wiesław. Zdzisław Beksiński: katalog wystawy /red. Edward Zając; oprac. Wiesław Banach; fot. Romuald Biskupski.- Sanok: Muzeum Historyczne, 1982.
11. Banach Wiesław,. prof. Władysław Pluta (proj. graf.), Joanna Kułakowska-Lis (red.), Teresa Bałuk-Ulewiczowa (tłum.). Zdzisław Beksiński 1929–2005, Wydawnictwo Bosch 2012, stron 288.
12. Banach Wiesław. Zdzisław Beksiński: informator o wystawach Muzeum Historyczne w Sanoku, czerwiec 1988 r. / red. Edward Zając; oprac. Wiesław Banach; fot. Romuald Biskupski.-
Sanok: Muzeum Historyczne, 1988.
13. Beksiński Zdzisław. Antologia Twórczosci cz 1 – Fotografia. Rzeszów: Fundacja Beksiński,2007.
14. Beksiński Zdzisław. Antologia Twórczosci cz 2 – prace z lat 50. i 60.. Rzeszów: Fundacja Beksiński, 2011.
15. Beksiński Zdzisław. Antologia Twórczosci cz 3 – Okres Fantastyczny. Rzeszów: Fundacja Beksiński, 2010.
16. Dmochowska Anna i Piotr Dmochowski. Beksiński – Photographies dessins sculptures. AIP, 1991.
17. Grzebałkowska Magdalena. Beksińscy. Portret podwójny. Kraków: Spoleczny Instytut Wydawniczy Znak, 2014.
18. Jhukovskiy V.I. Modern Theory of Visual Art: Regional Project // Journal of Siberian Federal University. Humanities & Social Sciences 8 (2014 7): 1301-1311.
19. Koptseva N.P., Jhukovskiy V.I. The Artistic Image as a Process and Result of Game Relations between a Work of Visual Art as an Object and its Spectator // Journal of Siberian Federal University.
Humanities & Social Sciences 2 (2008 1) 226-244.
20. Koptseva N.P., Reznikova K. Three paintings by Albert-Charles Lebourg and philosophical foundations of impressionism of the last third of the XIX – first third of the XX centuries // SENTENTIA. EUROPEAN Journal of Humanities and Social Sciences. 2014. No 1. C.78-90. DOI:
10.7256/1339-3057.2014.1.10942
21. Nyczek Tadeuszю.Zdzisław Beksiński. Warszawa, 1989, seria: Sztuka naszych czasów.
22. Olechniewicz Artur. Zdzisław Beksiński : Antologia Twórczości, cz. 2 – prace z lat 50. i 60/Wiesław Banach ; [red.: Wiesław Banach, Janusz Barycki ; oprac. graf. Artur Olechniewicz ; fot.
Dariusz Szuwalski ; tł. na jęz. ang. Ewa Kosior-Szwan]. – Rzeszów : Fundacja Beksiński, Rzeszów, 2011. 84 s.
23. Remigiusz Grzela, Zdzisław Beksiński: Boje sie smierci – 22-22-2005. 220:16:58. URL: http://
www.parnas.pl/index.php?co=blog&id=12&idb=11
24. Śnieg-Czaplewska Liliana. BEX@. Moje e-maile ze Zdzisławem Beksińskim. Warszawa: Panstwowy Instytut Wydawniczy, 2005.
25. Szomko-Osękowska Dorota. Oprac. katalogu (z W. Banachem): P. Turkowski, W. Banach, Tadeusz Marian Turkowski. Katalog zbiorów, Sanok. Zdzisław Beksiński a nurty polskiej sztuki współczesnej, [w:] Antypody kultury. Między Warholem a Beksińskim, Sanok, s. 22-25. Oprac.
katalogu (z W. Banachem): W. Banach, Beksiński. Tom II – prace z lat 1930-1955, Sanok, 2007. Oprac. katalogu (z W. Banachem): W. Banach, Beksiński. Tom III – prace z lat 1955-1965, Sanok, 2008.
26. Winnicka Katarzyna. Zdzisław Beksiński i jego malarstwo, Sanockie Zapiski Numizmatyczne 3, s. 5-6., 1996; Zdzisław Beksiński o sobie i swojej twórczości, Impresje Muzealne 6, s. 5-8. 1999; kona a sztuka współczesna Zdzisława Beksińskiego i Andy’ego Warhola, [w:] Między Warholem a Beksińskim: antypody kultury, Sanok, s.14-21, 2007
Wyślij komentarz

31.12.2015, 15:06
Niniejszyl cytuje wywiad jaki dalem tygodnikowi "Angora", i ktory ukazal sie w swiatecznym numerze tego pisma:

Paryski nie-co-dziennik
Pejzaż katastroficzny: śmierć, zagłada, unicestwienie
Rozmowa z paryskim marszandem Beksińskiego PIOTREM DMOCHOWSKIM
Minęło 10 lat od zamordowania Zdzisława Beksińskiego. Powstaje filmu o życiu malarza, którego zagra Andrzej Seweryn, a pana Andrzej Chyra – zadowolony pan?
Piotr Dmochowski: Dostałem scenariusz i bardzo mi się nie podobał. Ostro protestowałem i pod moją presją trochę go zmieniono. Oczywiście doceniam dobrą obsadę, ale do scenariusza nadal mam zastrzeżenia.
Od czasu Leopolda Zborowskiego, marszanda Modiglianiego, nie było w Paryżu bardziej znanego polskiego marszanda od pana. Odczuwał pan powinowactwo ze Zborowskim promując w Paryżu sztukę Beksińskiego?
Niewiele mogę powiedzieć na temat tego podobieństwa. Ja mam zupełnie inny zawód, jestem profesorem uniwersytetu i adwokatem. Beksińskiego zacząłem promować z zachwytu nad jego obrazami, które po raz pierwszy zobaczyłem w 1976 roku na wystawie w Łodzi. Od razu mnie uwiódł świetnym rzemiosłem, niezwykłą wyobraźnią, wizjonerską tajemnicą, czymś specyficznym w słowa zupełnie nieubieralnym. Chciałem z jego prac stworzyć małą galerię dla żony kończącej karierę modelki. Skontaktowałem się z nim i zapytałem, czy nie zechciałby ze mną współpracować, na co on się zgodził i tak się zaczęło. To malarz niezwykły, niemieszczący się w żadnym gatunku, tylko powierzchownie bliski malarstwu fantastycznemu. Właśnie wczoraj byłem na wystawie poświęconej fantastyce w muzeum Petit Palais. Wielkie nazwiska – Dürer, Delacroix, Goya… Żaden z tych uświęconych twórców Beksińskiemu do pięt wyobraźnią nie dorasta, wizją artystyczną, głębokością wrażeń, siłą emocji. Mój zachwyt nad nim trwa do dzisiaj – 32 lata poświęciłem jego promocji.
Ale nie zrobił pan z niego wielkiego malarza formatu światowego. Dlaczego? Czy nie popełnił pan jakiegoś znaczącego błędu?
Spotkałem się z taką wrogością ze strony establishmentu paryskiego, że w końcu zrezygnowałem, dałem spokój. Tutaj takie malarstwo zupełnie nie jest do strawienia. Byłem we wszystkich paryskich ośrodkach kulturalnych, które mają jakikolwiek wpływ na losy karier wystawianych twórców. Wszyscy mi odmówili: a że to okropne, że niezdrowo kręci się wokół śmierci, że fantastyczne, anegdotyczne, figuratywne, że malowane zbyt klasyczną, zbyt staranną techniką. Liczyłem, że ich w końcu przechytrzę swoją wytrwałością, ale się nie udało. Pewnie wiele błędów zrobiłem. Niepotrzebnie otworzyłem galerię Musée-galerie de Beksiński tuż obok Centrum Pompidou, nie potrzebnie zorganizowałem prestiżowe wystawy, nie potrzebnie zrobiłem film o nim pokazany na Festiwalu w Cannes, nie potrzebnie w ogóle wdałem się w jakiekolwiek próby lansowania Beksińskiego w Paryżu. To był błąd, tu tego rodzaju malarstwo nie przejdzie, jest jak wieprzowina w Tel Awiwie. Błędem była cała ta paryska inwestycja.
Żałuje pan tych lat poświęconych Beksińskiemu, dużo pan stracił?
Nie, absolutnie nie żałuję. To nadało sens mojemu życiu i nawet jeśli nie udało mi się zrobić z niego światowego malarza, to nie uważam, że te 32 lata zmarnowałem. To była wielka przyjemność, mimo że nie było łatwo. Miałem klęski finansowe, które groziły kompletnym bankructwem, kompletną plajtą, groziło mi nawet, że nie będę miał mieszkania, że zabiorą mi wszystko. Na szczęście jakimś cudem się z tego wykaraskałem. Straciłem sporo, ale też zarobiłem, bilans jest bezwzględnie na plus, również ten finansowy, wyszedłem na swoje. Pomogła mi ówczesna relacja złotówki do dolara, który kosztował sto złotych. Z takim dolarem byłem w Polsce bogatym człowiekiem, gdyby nie to, to nigdy bym nie mógł pozwolić sobie na promocję Beksińskiego na Zachodzie.
Czy wierzy pan jeszcze, że sztuka Beksińskiego się odrodzi, że nabierze formatu światowego, czy też przeminie jak młodość? To przecież nie przypadek, że właśnie młodzi są najliczniejszymi jej odbiorami, tyle tylko, czy po pewnym czasie nie wyrastają z tego artystycznego zachwytu niesamowitością, śmiercią, koszmarem tak, jak młody Beksiński wyrósł z fascynacji magią, szamanizmem i Wschodem.
Owszem, on swego czasu był blisko pewnej grupy artystycznej, w której brało się LSD i czytało teksty mędrców Wschodu, ale potem jemu to przeszło. Tak, młodzi go uwielbiają. Utrzymuję kontakt z fanami Beksińskiego i wiem, że są równie fanatyczni na jego punkcie jak ja. Założyłem galerię wirtualną z pracami Beksińskiego (www.dmochowskigallery.net), gdzie odnotowuję 200 wejść dziennie, z reguły są to młodzi ludzie. Ich odbiór jest entuzjastyczny, pełen podziwu, fascynacji. Młodość lubi tematy, które krążą wokół śmierci. Dużo młodych popełnia samobójstwo, ma depresję, to malarstwo silnie do nich przemawia, ma dużo tajemnicy i tę pewną fantastykę, która ich pociąga. Ale to nie ludzie młodzi kupują obrazy Beksińskiego, bo oni nie mają pieniędzy, lecz ludzie w pewnym już wieku. Beksiński stał się dla nich walorem pieniężnym, dobrą inwestycją. Jego prace kupują kolekcjonerzy, również na zasadzie dobrego interesu licząc, że w przyszłości przyniosą im zysk – takich jest sporo. Ja tego nie dożyję, ale głęboko wierzę, że sztuka Beksińskiego zwycięży. Stanie się to wtedy, gdy znajdzie swoje społeczno-historyczne uzasadnienie, a będzie nim przyszły kataklizm. Jestem przekonany, że ludzkość czeka nieunikniony kataklizm, zagłada, unicestwienie – środowiskowe, ekologiczne, wojenne. Wtedy ludzie zwrócą uwagę na tę twórczość przepowiadającą katastrofę. To jeden z elementów, który upewnia mnie, że to malarstwo zwycięży. Jeśli tylko znajdzie się właściwy człowiek, który będzie miał władzę w kręgach establishmentu kulturalnego. Jeśli się znajdzie ktoś taki, który we właściwym momencie nada temu pęd to ta sztuka wybuchnie i wypłynie na wielkie wody.
W Paryżu, w polskiej galerii Roi Doré trwa wystawa prac Beksińskiego z pana kolekcji. Duża to kolekcja?
Liczy 50 obrazów, 100 rysunków i 100 zdjęć artystycznych. Udostępniłem ją miejskiemu muzeum Galerii Sztuki w Częstochowie, ale wiosną pojadą do Krakowa, do Nowohuckiego Centrum Kultury. Tam zostaną na zasadzie 10-letniego depozytu, a z czasem pewnie przejdą na własność tej placówki, bo ani ja, ani moja żona nie mamy spadkobierców. W ten sposób powstanie druga po największej w Sanoku kolekcja prac Beksińskiego. Częstochowa po tej decyzji była zapłakana, więc na otarcie łez dałem jej 20 obrazów, m.in. z tych, które teraz wiszą w galerii Roi Doré. Ta wystawa to swoiste pożegnanie twórczości Beksińskiego z Paryżem.
Nie tęskni pan za Beksińskim?
Bardzo. Ciągle w myślach z nim rozmawiam. To był wielki człowiek, absolutnie wybitny intelektualnie, znakomity mówca, a jaki rozmówca, jaka to była przyjemność z nim rozmawiać. Człowiek o niezwykłym umyśle, pamięci, oczytaniu, miły, dowcipny, pasjonujący. Moja żona nazywała go Zdzisią, bo my byliśmy jak małżeństwo: kłóciliśmy się, rozstawaliśmy, godziliśmy. Już tej frajdy nie będę miał – minęła.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

24.12.2015, 12:28
Wszystkim fanom wielkiego Beksinskiego zycze w jego i moim imieniu milych Swiat Bozego Narodzenia i udanego Nowego, 2016 Roku.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

17.12.2015, 11:56
chciałem z radością poinformować, że film "Ostatnia Rodzina" wejdzie do polskich kin 7 października 2016 roku.

Oczywiście wcześniej będzie uroczysta premiera, o której powiadomię Pana oddzielnie, a przede wszystkim mam nadzieję, że wcześniej spotkamy się na pokazie zamkniętym dla całego grona naszej filmowej Rodziny - ciężko mi rzecz jasna powiedzieć, kiedy to nastąpi: na razie trwa montaż i jest to czas największej cierpliwości i oczekiwania...

Pierwsze fotosy z filmu udostępnimy prawdopodobnie w styczniu.


Pozdrawiam

Leszek Bodzak
Wyślij komentarz

26.11.2015, 19:14
Producent filmu "Ostatnia rodzina", pan Bodzak, sygnalizuje mi ze zdjecia zostaly zakonczone, a zaczyna sie montaz.
Wyślij komentarz

06.11.2015, 20:55
Wczoraj w galerie "Roi doré" w Paryzu mial miejsce wernisaz wystawy 12 obrazow Mistrza, 29 jego zdjec artystycznych, 18 rysunkow i 2 grafiki komputerowych. Procz tego pokazywane byly dwie duze prace Starowieyskiego (olej i pastel), jeden duzy pastel Stasysa, dwie prace Czesnika, tryptyk Morawetz, dwa duze obrazy Szalka, dwa duze obrazy Walczaka i jeden duzy rysunek Szurka
Wyślij komentarz

21.10.2015, 10:49
Informacja dla paryzan : osiem obrazow Beksinskiego bedzie wisialo od 5go listpada 2015 do 9 stycznia 2016 w paryskiej galerii "Roi doré", 6, rue Sainte Anastase Paris III
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

27.09.2015, 21:14
Bylem przez dwa tygodnie w Polsce i przy tej okazji spotkalem sie z ekipa filmu "Ostatnia rodzina". Uczestniczylem rowniez w konferencji prasowej tego filmu, ktora miala miejsce w Warszawie, w kinie Atlantic, z udzialem aktorow i producentow. Wreszcie udalem sie na hale zdjeciowa gdzie powstaje dokladna replika mieszkania Mistrza. Jest ona starannie wykonczona, tak iz zludzenie jest zupelne. W fillmie beda przewijaly sie reprodukcje roznych obrazow Beksa, ktore, jak moglem stwierdzic, sa wysokiej jakosci technicznej.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

05.05.2015, 16:34
Szanowny Panie Piotrze, oficjalnie potwierdzam obsade glownych rol w filmie Ostatnia Rodzina (mozna komunikowac;): Andrzej Seweryn jako Zdzislaw Beksinski Dawid Ogrodnik jako Tomek Beksinski Aleksandra Konieczna jako Zofia Beksinska Andrzej Chyra jako... Piotr Dmochowski. Trzej najlepsi polscy aktorzy swoich pokolen-czegoz chciec wiecej ;)? Pozdrawiam Leszek Bodzak
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

19.04.2015, 11:19
Swego czasu chciałem zorganizować wystawę młodych twórców zainspirowanych pracami Zdzisława Beksińskiego. Wówczas ten projekt nie wypalił. Ale ideę podjął dyrektor muzeum Mistrza w Częstochowie, pan Czesław Tarczyński, i otworzył konkurs, pod tytułem „Warsztat i wyobraźnia. Z inspiracji twórczością Zdzisława Beksińskiego”. Zaprosił nań wszystkich fanów, którzy czują, iż tworzą pod wpływem Mistrza. Uczestnicy byli podzieleni na dwie kategorie: uczniów liceum plastycznych, oraz studentów kierunków artystycznych. Konkurs został zakończony 18 lutego 2015, już po odejściu pana Tarczyńskiego ze swego stanowiska, przez nowego dyrektora Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, panią Annę Paleczek-Szumlas. W konkursie wzięło udział 89 autorów, którzy przedstawili 164 prace. Do wystawy jury zakwalifikowało 45 prac 32 twórców. Przyznało ono pierwszą nagrodę panu Piotrowi Siudei, studentowi Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, za obraz pod tytułem „Zaćmienie II”.

Chcę dziś przedstawić w Galerii Innych Artystów 20 spośród tych prac. Podkreślam z silą, że dokonałem wyboru arbitralnie, nie wyrażając żadnej oceny warsztatu ani wyobraźni przestawionych obrazów i zdjęć. Pozostawiam to zadanie gościom mojej galerii, zapraszając ich do wyrażenia swoich opinii na Forum lub w Księdze Gości.

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

03.04.2015, 10:25
Wszystkim fanom Mistrza i gosciom mojej strony zycze milych, cieplych Swiat Wielkiej Nocy i smacznego jajka.

Piotr Dmchowski
Wyślij komentarz

30.03.2015, 12:06
Goscie mojej galerii zorientowali sie moze, ze zniknely z niej opowiadania Beksinskiego. Otoz zwrocilo sie do mnie Muzeum Historyczne w Sanoku z projektem wydania ich na papierze. Jednak wydawca zazadal by przez okres dwoch lat zniknely one z mojej strony internetowej. Poniewaz zalezy mi na tym, by owe opowiadania znalazly sie w rekach wielu ludzi, nie tylko moich gosci, zgodzilem sie.

Jednoczesnie sygnalizuje, ze pan Andy Teszner przetumaczyl i opatrzyl podpisami nastepna serie video, skierowana glownie do odbiorcow angielsko jezycznych. Zapraszam do ich obejrzenia.
Wyślij komentarz

01.02.2015, 11:46
Galeria prac Beksińskiego powstanie w Nowej Hucie!

Gazeta Wyborcza, Małgorzata Skowrońska 20150130

Nie chciała go Warszawa, przygarnął Kraków. W Nowohuckim Centrum Kultury powstanie galeria Beksińskiego, w której znajdzie się kilkadziesiąt obrazów i fotografii oraz setka rysunków tego artysty.
Kiedy w październiku ubiegłego roku NCK otworzyło wystawę obrazów Zdzisława Beksińskiego z kolekcji, która na co dzień znajduje się w Sanoku, do Nowej Huty zjechały tłumy. W dwa tygodnie, bo
na tak krótko obrazy do Krakowa wypożyczono, galerię odwiedziło 20 tys. osób. Po takim sukcesie nie mieliśmy wątpliwości, że Beksiński w Nowej Hucie to strzał w dziesiątkę. Stąd pomysł na stworzenie galerii sztuki tego artysty. Otworzymy ją w styczniu przyszłego roku zapowiada Zbigniew
Grzyb, dyrektor NCK.

Z Częstochowy do Krakowa

Do Krakowa trafi zbiór dzieł Beksińskiego, który od dziesięciu lat pokazywany był w częstochowskim BWA. Jego właścicielem jest Piotr Dmochowski, marchand i prawnik, który od 1983 r. tworzył kolekcję
prac tego artysty. Na co dzień mieszka w Paryżu i stamtąd jak
sam mówi " upowszechnia twórczość malarza". Dlaczego wybrał Kraków? Dmochowski twierdzi, że powodów było kilka. To tutaj Beksiński
studiował na Politechnice Krakowskiej, ostatnia wystawa jego prac cieszyła się ogromną popularnością, a NCK zaproponował najlepsze warunki pokazywania kolekcji. Przez trzy i pół roku biliśmy się o to, by galeria powstała w Warszawie. Robiłem tam dwie wystawy. Ta ostatnia z 2011 r. cieszyła się sporą popularnością. Przez miesiąc zobaczyło ją 25 tys. widzów. Okazało się jednak, że Beksińskiego tam nie chcą. Pani GronkiewiczWaltz odmówiła pomocy opowiada kolekcjoner.
Propozycje stworzenia galerii Beksińskiego złożyły m.in. Łódź i Toruń. Przebił je Kraków, który zaproponował około 200 metrów kwadratowych w NCK na stałą ekspozycję. Na remont pomieszczenia są już pieniądze. Na razie to tylko 500 tys. z miejskiego budżetu, co powinno wystarczyć na remont i adaptację sali. Na początku tego tygodnia podpisaliśmy list intencyjny w sprawie utworzenia galerii. Dla Krakowa to doskonała wiadomość. Beksiński będzie świetnym magnesem przyciągającym do Nowej Huty mówi "Gazecie" wiceprezydent Magdalena Sroka.

Prace z okresu fantastycznego

W nowohuckiej galerii zobaczymy 50 obrazów z tzw. okresu fantastycznego, 90 fotografii oraz setkę rysunków w różnych formatach. To tylko część prac, które zgromadził Piotr Dmochowski. Kolekcjoner
nie wyklucza, że jeśli współpraca z NCK dobrze się ułoży pokaże
w Krakowie także inne dzieła Beksińskiego. Ma ich w kolekcji kilkaset: od fotografii z połowy lat 50., rzeźb abstrakcyjnych z blachy, drutu i gipsu oraz rysunków do obrazów z każdego etapu twórczości. Publiczność
Beksińskiego kocha, ale krytyka go nie lubi. Nie rozumieją jego twórczości. Pogardzają nim za brak artystycznego wykształcenia. Tymczasem był artystą każdym nerwem. Rysował już jako dziecko, czego zabraniał mu apodyktyczny ojciec. Dopiero po jego śmierci całkowicie poświęcił się
swojej sztuce mówi Joanna GościejLewińska,
kuratorka październikowej wystawy Beksińskiego w NCK.
Z tego, że to Kraków zaadoptował Beksińskiego, cieszy się Tadeusz Nyczek, krytyk literacki i miłośnik jego sztuki: Publiczność nigdy Beksińskiego nie zawiodła. Październikowa wystawa pokazała, że
ludzie wciąż chcą go oglądać. Cieszę się, że Krakowowi udało się przejąć kolekcję, która do tej pory była pokazywana w Częstochowie.
Beksińscy Zdzisław Beksiński pochodził z Sanoka. Skończył architekturę na krakowskiej Politechnice i przez kilka lat mieszkał w Krakowie. W 1955 r. wrócił do swojego rodzinnego miasta, rzucił pracę i poświęcił się
swojej sztuce. W latach 70. ubiegłego wieku przeniósł się do Warszawy mieszkał na Służewcu. W 2005 r. został zamordowany. Śledztwo wykazało, że motywem zbrodni był rabunek. Miłośnicy twórczości Beksińskiego zakładają poświęcone mu strony internetowe i fanpage (jest ich kilkadziesiąt). Jeden z nich ma ponad 300 tys. "polubień". W 2014 r. w krakowskim Znaku ukazała się książka "Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej opowieść o artyście i jego synu
Tomaszu (popełnił samobójstwo w 1999 r.). Książka okazała się bestsellerem.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

28.01.2015, 15:43
Poniewaz wladze Warszawy (pan Khun-Janowski dyrektor Biura Kultury Miasta Warszawy, pani Naimska, jego vicedyrektorka, pani Gronkiewicz Walz prezydent Warszawy i pani Nekanda Trepka, dyrektor Muzeum Warszawy) odmowili pomocy w zorganizowaniu stalej wystawy prac Mistrza w Stolicy, zapadla decyzja umiejscowienia jej w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie. Otwarcie tej wystawy odbedzie sie za rok, w styczniu 2016 roku.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

12.01.2015, 19:20
30 stycznia ukaze sie w ksiegarniach ksiazka pod tytulem "Zdzislaw Beksinski. Listy do Jerzego Lewczynskiego". wydana przez Czytelnie Sztuki. 744 strony. Cena 62 zlote. Obejmuje 300 listow napisanych przez Mistrza do swego przyjaciela, fotografa Lewczynskiego na przestrzeni wielu lat. Ksiazka zostala opracowana i opatrzona wstepem przez Olge Ptak.
Wyślij komentarz

14.12.2014, 20:05
Chce dzis podzielic sie z fanami Mistrza bilansem moich wysilkow w celu stworzenia stalej wystawy jego prac w Warszawie. Ostatni taki rachunek zrobilem 1go stycznia 2013 roku, czyli dwa lata temu. Okazuje sie ze od tego czasu sprawa nie posunale sie ani o piedz, a ja drepcze w miejscu.

Tak wiec :

Jeszcze przed smiercia Mistrza oddalem 15 jego obrazow na stala wystawe w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie, u pana dyrektora Czeslawa Tarczynskiego. Beksinski byl tej wystawie przeciwny pod pretekstem, ze nie mial z tym miastem zadnego zwiazu i ze miejscowi artysci bede mu to mieli za zle.

W kilka miesiecy po jego zmierci dodalem do pietnastu obrazow przekazanych Czestochowie dalszych 35 oraz sto rysunkow. Pan Tarczynski przyjechal po nie do Paryza i zabral je. W celu ich wystawienia kazal on wyremontowac odpowiednie pomieszczenie w ich MGS i wlasciwie je oswietlil. W calym tym przesiewzieciu, procz pana Tarczynskiego bardzo mi byl pomocny pan Prezydent Czestochowy Tadeusz Wrona, ktory dal na to pieniadze.

W tym samym mniej wiecej czasie zalozylem wirtualne muzeum Mistrza, w ktorym opublikowalem wszystkie obrazy ktorych mialem ektachormy, wszystkie rysunki w moim posiadaniu, wszystkie zdjecia, fotomontaze komputerowe i grafiki komputerowe ktorych reprodukcje posiadalem. Zamiescilem tam rowniez duza ilosc tekstow, filmow i nagran dzwiekowych. Mozna to zobaczyc pod adresem www.dmochowskigallery.net

Po okresie prawie szesciu lat od smierci Zdzislawa postanowilem zorganizowac stala wystawe mojej kolekcji w Warszawie, bo Czestochowa jest malym miastem i nie wielu ludzi gotowych bylo wybrac sie w dluga podroz, zeby tam te prace zobaczyc.

Moje wysilki zmierzajace do utworzenia owej stalej wystawy prac Mistrza w Warszawie zaczely sie w maju 2011 roku. W ich rozpoczeciu i dalszym prowadzeniu pomagala mi bardzo wydajnie mloda fanka Beksa, pani Judyta Szlendak.

Jest teraz koniec roku 2014, a wiec minelo trzy i pol roku od rozpoczecia naszych staran. Trzy i pol roku przez ktore zwodzono nas, aby wreszcie odmowic pomocy w realizacji projektu.
Zaczne od tego ze wlasnie dzieki pani Judycie Szlendak, spotkalem sie z szeregiem osob, a w pierwszym miejscu z vice dyrektorka wydzialu kultury miasta Warszawy, pania Malgorzata Naimska. Po tym spotkaniu, ktore mialo miejsce 17-go maja 2011 roku napisalem do niej nastepujacy list:


« Piotr DMOCHOWSKI
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
Tél : 01 39 58 32 47
E mail : p.dmochowski@noos.fr
Wielmozna Pani Dyrektor
Malgorzata NAIMSKA
Biuro Kultury Miasta Stolecznego Warszawy
Ulica Smolna 10 A
Warszawa
Paryz, dnia 30 maja 2011,

Szanowna Pani Dyrektor,
Nawiazuje do naszej milej rozmowy z dnia 17 maja w pani biurze.
Przypominam ze jestem posiadaczem duzej kolekcji dziel Zdzislawa Beksinskiego.
Mowilismy o wydzierzawieniu mi przez Miasto za symbliczny czynsz jakiejs powierzchni na stala wystawe dziel tego artysty. Jednak to rozwiazanie jest trudne do zrealizowania gdyz mieszkam w Paryzu.
W zwiazku z tym chcialbym zapytac czy wladze Miasta byloby zainteresowane w przyjeciu daru po naszej smierci (ja mam juz prawie 70 lat) 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 zdjec artystycznych Beksinskiego pod warunkiem stworzenia przez Miasto jego Muzeum, gdzie bylyby one wszystkie permanentnie wystawione.
W razie akceptacji przez Miasto zasady tego projektu, chcialbym moc jeszcze za mojego zycia omowic wszystkie jego warunki, by uniknac nieporozumien jakie czesto wynikaja z darow testamentowych.
Nadmieniam ze wyzej wspomniane prace znaduja sie obecnie, i to jeszcze na kilka najblizszych lat, w depozycie w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie.
Korzystajac z okazji przesylam Pani dwa albumy zawierajace reprodukcje wszystkich 50 obrazow i 100 rysunkow Mistrza, stanowiacych przedmiot niniejszej propozycji.
Informuje ze od 7 do 21 listpada br. wyzej wymienione prace beda wystawiane w Domu Plastyka na ulicy Mazowieckiej gdzie bedzie mozna sie z nimi zapoznac.
Zapraszam rowniez do odwiedzenia “Wirtualnego Muzeum Zdzislawa Beksinskiego” ktore znajduje sie na mojej stronie internetowej pod adresem :
www.dmochowskigallery.net
mail : p.dmochowski@noos.fr”
Z wyrazami glebokiego szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski”

Na ten list pani Naimska odpisala 9 czerwca 2011 roku, wycofujac sie z wyrazonej przez siebie zgody. Miala chyba zal zesmy jej nie przyjeli w Paryzu gdy w sprawach sluzobowych zjechala tu na kilka dni. Ten list od niej gdzies mi zaginal, tak iz nie moge go zacytowac.
Majac nadzieje przekonac ja napisalem po raz drugi 24 czerwca 2011. Cytuje ten list:


« Piotr Dmochowski
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
Tél : 01 39 58 32 47
E mail : p.dmochowski@noos.fr

Wielozna Pani Dyrektor
Malgorzata NAIMSKA
Biuro Kultury Miasta Stolecznego Warszawy
Ulica Smolna 10 A
Warszawa
Paryz, dnia 24 czerwca 2011,

Szanowna Pani Dyrektor,
Odpowiadam na list Pani z 9 czerwca br. za ktory dziekuje.
Prawdopodobnie niejasno wyrazilem moja propozycje w liscie do Szanownej Pani z 17 maja br.
Moim zamiarem jest pozostawienie mojej kolekcji prac Zdzislawa Beksinskiego stolecznemu Miastu Warszawie, po mojej i mojej zony smierci.
Jezeli juz dzis zwracam sie do wladz miejskich z ta propozycja to dla tego, ze w mym testamencie mysle postawic warunek przeznaczenia przez Miasto jakiejs przestrzeni na permanentna wystawe tych prac w Stolicy.
Chcialbym wiec za zycia dowiedziec sie czy Warszawa gotowa jest przyjac ten dar.
Bo jesli miasto jest tym projektem zainteresowane, to chcial bym jeszcze za mojego zycia ustalic jak miala by wygladac ta przestrzen wystawiennicza, by uniknac tego co mi sie niedawno zdarzylo w mej praktyce adwokackiej, w sprawie indetycznej, ktora prowadzilem we Francji : pozostawiona w testamencie przez moja klientke kolekcja obrazow jej meza pewnemu miastu na poludniu Francji, w zamian za wybudwanie malego muzeum dla potrzeb jej wystawiennictwa, natychmiast po jej smierci spotkala sie z trudnosciami interperetacyjnymi.
Tak wiec jeszcze raz powracam do Szanownej Pani proszac by poddala pod rozwage wladz miejskich czy moja propozycja mogla by je zainteresowac i czy gotowe by byly wszczac ze mna dialog na temat projektowanego daru z kolekcji prac Zdzislawa Beksinskiego i na temat warunku stworzenia tym pracom stalego miejsca wystawienniczego w Stolicy.

Z wyrazami glebokiego szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski»

Na to pani Naimska wyraznie odpisala 20 licpca 2011, ze nie poprze moich zamiarow.

« URZAD MIASTA STOLECZNEGO WARSZAWA
Biuro Kultury
Ul. Smolna 10, 00-375 Warszawa. Tel. 22 443 03 20, faks 22 443 03 22

KU-DU-AHA-400-8-1/11 Warszawa, 20 lipca 2011 r.

Pan
Piotr Dmochowski
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi


Szanowy Panie,
W odpowiedzi na pismo z dnia 24 czerwca 2011 r. w sprawie przeznaczenia przestrzeni wystawienniczej na ekspozycje stala dziel Zdzislawa Beksinskiego wraz z ich przyszlym utrzymaniem z przykroscia zawiadamiam, ze Miasto Stoleczne Warszawa w chwili obecnej nie moze podjac takiego zobowiazania. Brak odpowiedniej infrastruktury oraz spowolnienie gospodarcze nie pozwalaja na zrealizowanie tego przedsiewziecia w oczekiwanym przez Pana ksztalcie.
Bardzo zaluje i lacze wyrazy szacunku

ZASTEPCA DYREKTORA
Biura Kultury
Malgorzata Naimska »

Po czym pani Judyta Szlendak, zaproponowala mi spotkanie z pania Dorota Zbinkowska, pracownikiem Muzeum Historycznego Miasta Warszawy, a jednoczesnie radna miejska.
Jej rowniez zaproponowalem urzadzenie w ich lokalach na rynku Starego Miasta stalej galerii prac Mistrza. Pani Zbinkowska okazala zywe zainteresowanie pomyslem i zaaranzowala spotkanie z owczesna dyrektorka Muzeum, pania Joanna Bojarska. W przeddzien tego spotkania rozmawialem przez telefon z Naczelnikiem dzialu kultury dzielnicy Srodmiescie w Warszawie, panem Krzysztofem Czubaszkiem, probujac cos uzyskac z tej strony. Pan Czubaczek na poczatku nie okazal entuzjazmu, ale gdy dowiedzial sie ze mam nastepnego dnia zobaczyc sie z dyrektorka Muzeum Historycznego orzekl, ze ta droga wydaje mu sie dobra i ze bedzie rowniez obecny na tym spotkaniu.
Pani Bojarska w pierwszym gescie zaakceptowala projekt. Po czym, gdy droga mailowa staralem sie przejsc do detali, zaczela sie z niego wycofywac. Najpierw wiec napisala, ze musi doglebnie umotywowac przyjecie naszej kolekcji zwazywszy na duze rozmiary przedsiewziecia. Jednoczesni wspomniala, ze latwiej bylo by jej ograniczyc sie do wystawy czasowej, trwajacej dwa miesiace.

« MUZEUM
HISTORYCZNE
MST.WARSZAWY
Znak sprawy : MHW-DYR.40.1901.2012 Warszawa, dn. 12.06.2012 r.

Szanowny Pan
Piotr Dmochowski
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
p.dmochowski@noos.fr
Szanowny Panie,

Prosze wybaczyc dlugi okres oczekiwania na odpowiedz. Liczylam na spotkanie podczas mojego pobytu w Paryzu, bo tak sie wstepnie umowilismy.
List Pana nieco inaczej przedstawia zagadnienie niz wersja, ktora byla wstepnie zasygnalizowana podczas rozmowy. Byla mowa o wystawie czasowej, a nie o ekspozycji poltorarocznej. Nie jest to mozliwe, gdyz Muzeum musi prowadzic dzialnosc statutowa, co w ograniczonych warunkach przestrzennych jest trudne. Zbior obrazow Zdzislawa Beksinskiego jedynie posrednio zwiazany jest z Warszawa, dlatego trzeba rozsadnie umotywowac jego ekspozycje w Muzeum Historycznym m.st. Warszawy, tym bardziej ze posiadamy wspaniale zbiory zwiazane z historia miasta. Co innego wystawa czasowa, a co innego przymierzanie sie do znalezienia stalego miejsca ekspozycji. Wystawa taka, ale trwajace nie dluzej niz dwa miesiace moglaby zaistniec u nas na przelomie roku.
Na biezaco utrzymujemy propozycje i sugestie wystaw i imprez zwiazanych z historia Warszawy. Na prosbe organizatora (Urzad m.st. Warszawy) wspolorganizujemy Roku Prusa oraz Jubileusz 60-lecia Telewizji Polskiej.
Uprzejmie informuje, ze Muzeum zaintresowane jest wystawa czasowa. Szczegoly do uzgodnienia.

Z wyrazami szacunku

Dyrektor Muzeum Historycznego
m.st. Warszawy
Joanna Bojarska

Odpowiedzialam niniejszym listem, przypominajacym ustalenia slowne poczynione podczas spotkania z 30 maja 2011:

“Wielmozna Pani
Joanna Bojarska
Dyrektor Naczelny
Muzeum historyczne m. s. Warszawy
Rynek Starego Miasta 28-42
00-272 Warszawa

Marly le Roi, 4 czerwca 2012 r.

Szanowna, Droga Pani Dyrektor,
Pozwalam sobie powrocic do naszej rozmowy w pani biurze dnia 30 maja biezacego roku, w obecnosci Pana Wieslawa Kaczmarka, zastepcy dyrektora do spraw ekonomicznych, Pana Artura Zbiegieni, zastepcy dyrektora do spraw inwestycyjnych i konserwatorskich, Pani Doroty Zbinkowskiej, glownego specjalisty od spraw rozwoju, oraz Pana Krzysztofa Czubaszka, Naczelnika z Wydzialu Kultury Urzedu Dzielnicy Srodmiescie.
Podczas tego spotkania zaproponowalem wladzom Muzeum Historycznego przekazanie w depozyt 50 obrazow Zdzislawa Beksinskiego z mojej i mojej zony kolekcji, 50 rysunkow tego artysty oraz 50 jego zdjec artystycznych w celu ich permanentnego wystawienia w pomieszczeniach Muzeum na Rynku Starego Miasta. Po smierci mojej zony i mojej, poniewaz nie mamy spadkobiercow, te wszystkie prace stalyby sie wlasnoscia Muzeum, pod warunkim ich permanentnej wystawy w lokalach Muzeum na Rynku Starego Miasta.
Byla Pani laskawa zaakceptowac ten pomysl i zgodzila sie na to by Muzeum wdrozylo go w zycie po zakonczeniu prac restauracyjnych pomieszczen Muzeum na Starym Rynku, ktore maja sie zaczac za okolo poltora roku.
W oczekiwaniu az nadejdzie ta chwila i wszystkie lokale beda odpowiednio przysposobione we wlasciwe oswietlenie eksponatow, zaproponowala Pani bysmy urzadzili mniejsza, czasowa wystawe, okolo 20 obrazow Beksinskiego w salach na pierwszym pietrze, w oczekiwaniu na rozpoczecie prac konserwatorskich. Jak wspomnialem, owo rozpoczecie mialoby nastapic za okolo poltora roku. Do tego momentu rzeczone 20 obrazow otrzymaloby odpowiednie oswietlenie i byloby permanentnie wystawiane. Poczem bylyby one na czas remontu pomieszczen odeslane do nas do Paryza.
Dostarczenie owych 20 obrazow z Paryza do Warszawy odbyloby sie waszym transportem, przy okazji odebrania waszej wystawy plakatu polskiego ktora ma sie zakonczyc w Paryzu we wrzesniu biezacego roku.
Okres depozytu, ktory proponuje wynosilby 10 lat, z automatycznym przedluzeniem go co piec lat. W tym okresie strony moglyby wycofac sie ze swoich zobowiazan za miesiecznym wypowiedzeniem. Poczem, jak wspomnialem, po mojej malzonki i mojej smiereci calosc zostalaby zapisana w testamecnie waszemu Muzeum.
O ile te ustalnenia sa zgodne z wola Pani Dyrektor, bardzo prosze o laskawe ich potwierdzenie, na to bym mogl sporzadzic krotki szkic umowy ktora przedstawilbym Pani do podpisania.
Z wyrazami glebokiego szacunku i sympatii pozostaje,

Piotr Dmochowski »

Po dwoch miesiacach, bez dalszych wyjasnien pani Bojarska odlozyla projekt stalej wystawy na czas nieokreslony, jednoczesnie powracajac do pomyslu dwomiesiecznego w pomieszczeniach Muzeum na rynku Starego Miasta. Cytuje jej list z 25 wrzesnia 2011 roku :

« MUZEUM
HISTORYCZNE
M.ST. WARSZAWY
Znak sprawy :MHW-DYR.40.2838.2012 Warszawa, dn. 25.09.2012 r.

Szanowny Pan
Piotr Dmochowski
p.dmochowski@noos.fr

Szanowny Panie,
niestety z zwiazku ze stalymi i powtarzajacymi sie pracami remontowymi, co moze zagrazac bezpieczenstwu wystawy, do grudnia nie mozemy kontynuowac rozmow na ten temat. Mam nadzieje, ze bedziemy mogli do nich pwrocic w przyszlosci i storzyc ciekawa, w pierwszym rzedzie czasowa ekspozycje.

Serdecznie pozdrawiam

Dyrektor Muzeum Historycznego
M.ST. Warszawy
Joanna Bojarska Syrok

Na szczescie pod koniec roku pani Bojarska zostala odwolana. Zachowalem o niej jaknajgorsze wspomnienie.

W miedzyczasie bylismy wraz z pania Szlendak (ktora zaaranzowala to spotkanie) przyjeci przez dyrektora departamentu Narodowych Instytucji Kultury w Ministerstwie Kultury, pana Zenona Butkiewicza, ktory nas przyjal uprzejmie i nawet zaproponowal herbate, lecz odmowil wszelkiej pomocy.

Po odejsciu pani Bojarskiej, nadeszla nowa dyrektorka Muzeum Historycznego, pani Ewa Nekanda Trepka. Pani Dorota Zbinkowska poinformowala ja o projekcie stalej wystawy. Na co ta zgodzila sie na spotkanie ze mna, znow w obecnosci pana Czubaszka oraz kilku osob z personelu Muzeum, by porozmawiac o naszych zamiarach. Spotkalismy sie w restauracji « Pedzacy krolik », kolo placu teatralnego. Pani Trepka okazala zaintersowanie projektem i zapytala pana Czubaszka czy w tym celu Miasto bedzie moglo wynajac Muzeum odpowiedni lokal. Pan Czubaszek zaproponowal od razu duze pomieszczenie, ktorym dysponowal na rynku Nowego Miasta, tuz obok rynku Starego Miasta, a wiec w miejscu turystycznie atrakcyjnym. Poszlismy tam wszyscy razem zrobic ogledziny. Miejsce bylo duze i wygodne, lecz wymagalo kapitalnego remontu i przystosowania do wystawy przedmiotow sztuki. Niestety w kilka dni potem pan Czubaszek zwiadomil nas ze ow lokal, z przyczyn prawnych nie moze byc wynajety. Znow minal jakis czas, po czym pan Czubaszek zasygnalizowal, ze jest do wziecia inny, duzy, 450 metrowy lokal na samym rynku Starego Miasta, a wiec w miejscu jeszcze bardziej atrakcyjnym. Wszystko zdawalo sie byc na dobrej drodze. Po czym pani Szlendak zawiadomila mnie ze ma wiadomosci od pani Zbinkowskiej ze jakoby w dyrekcji Muzeum Historycznego projekt zostal poddany w watpliwosc.
Tak wiec 23 grudnia 2011 roku pisalem do pani Nekandy Trepki przypominajac nasze slowne ustalenia, oraz pytajac czy rzeczywiscie powstaly jakies trudnosci:

« Piotr DMOCHOWSKI
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
Tél : 01 39 58 32 47
E mail : p.dmochowski@noos.fr

Szanowna Pani Dyrektor
Ewa Nekanda Trepka
Muzeum Historyczne Miasta Warszawy
Rynek Starego Miasta

Marly le Roi, 23 grudnia 2012 r.

Szanowna Pani Dyrektor,
Pozwalam sobie powrocic do naszego spotkania w Warszawie i do rozmow jakie odbylismy wowczas w sprawie stalej wystawy prac Zdzislawa Beksinskiego pod patronatem Muzeum Historycznego.
Poniewaz wyrazila Pani wowczas zgode na owa wystawe, pan Krzysztof Czubaszek, vice Burmistrz Dzielnicy Srodmiescie, ktory byl obecny w czasie naszej rozmowy znalazl bardzo interesujacy lokal na rynku Statrego Miasta.
Pozostawalo podpisanie umowy pomiedzy Miastem a Muzeum Hirorycznym i rozpoczecie prac przygotowawczych.
Wystawa miala ruszyc od maja 2013 roku.
Otoz dostaje od pani Doroty Zbinkowskiej wiadomosc ze rzecz zostalo podana w watpliwosc.
Bardzo bylbym wdzieczny za jasna informacje jaki jest obecnie stosunek Muzeum do tego projektu.
Bo z jednej strony pan Czubaszek nie moze czekac z pustym lokalem, a i ja jestem zdezorientowany i nie wiem na co mam liczyc.
Z gory wiec dziekuje za laskawe upewnienie mnie czy projekt nie upadl i czy zainteresowanie Muzeum Historycznego stala wystawa prac Zdzislawa Beksinskiego w lokalu na rynku Starego Miasta nadal trwa.
Jesli problemem powodujacym wahanie sa wydatki na przysposobienie lokalu jestem gotow zaawansowac Muzeum czesc kosztow, ktore odebralbym sobie gdy wystawa zaczelaby juz przynosic dochody.
Z wyrazami glebokiego szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski »

Niestety, po pewnym czasie pani Trepka napisala do mnie ze koszt przygotowania lokalu na rynku Starego Miasta wyniosl by kilka milionow zlotych, ktorych Muzeum nie posiada i ze nia ma wiec na co liczyc w najblizszym czasie. Wydawalo mi sie ze wszystko przepadlo.

W miedzyczasie Judyta Szlendak skontaktowala sie z pewnym dziennikarzem z telewizji, a ten zrobil reportaz w ktorym Judyta publicznie skarzyla sie, ze nikt nie chce naszych obrazow. Program byl wyswietlany w ramach najbardziej ogladanej emisji i wielu prywatnych ludzi, ktorzy go widzieli rzucilo sie z ochota by przyjac kolekcje. Takim byl niejaki pan Trzcinski oraz pan Piotr Nowicki, galerzysci. Wyprowadzilem ich z bledu mowiac, ze nie mysle darowywac obrazow zadnej osobie prywatnej, a chce je umiescic w jakims muzeum. W programie byl rowniez kontaktowany Minister kultury, ktory przyrzekl « zajac sie ta sprawa ». Oczywiscie nie kiwnal palcem.

W jakis czas potem, pan Czubaszek, wyraznie zainteresowany naszymi zamiarami zaproponowal by umiescic wystawe w Palacu Kultury i Nauki, bo Muzeum Historyczne remontuje swoje lokale na Rynku Starego Miasta i tam sie czasowo przeniesie.
9 maja 2013 roku pan Czubaszek napisal wiec do mnie nastepujacy e mail :


„Szanowny Panie
Dziękuję za informacje. Potrzebowałem tych danych, gdyż, jak pisałem, dziś wieczorem jest w radiu godzinna dyskusja poświęcona temu tematowi. Będę w niej uczestniczył. W majowy weekend był duży materiał w telewizji TVN. Zrobiło się poruszenie wokół tego tematu, z czego bardzo się cieszę. Rozmawiałem wczoraj z panią Trepką. Podtrzymuje pomysł urządzenia galerii w Pałacu Kultury i Nauki. Rozmawiałem dziś z panem Kraszewskim, dyrektorem miejskiego Biura Kultury. Też jest za. Wszystko powoli zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Młyny miejskie mielą powoli, ale tak to jest, gdy w grę wchodzą pieniądze i sprawy inwestycyjne, a takie wchodzą w grę w przypadku urządzania galerii. Ale najważniejszy jest dobry klimat wokół projektu, a ten jest.
Przy okazji – pani dyrektor chciałaby Panu pokazać ten lokal w PKiN, gdy będzie Pan w Warszawie. Czy ewentualnie przed naszym spotkaniem w czwartek miałby Pan czas? Jeśli tak, to umówiłbym nas w PKiN powiedzmy koło godz. 13 lub 14.
Pozdrawiam
K. Czubaszek”

Przeprowadzka Muzeum Historycznego do PKiN miala by nastapic w polowie 2014 roku i wtedy tez mozna by zaczac prace nad zaaranzowaniem wystawy w jednej z sal, zwanej « sala Witkacego ». Podczas mego pobytu w Warszawie obejrzelismy ja wszyscy razem z pania Trepka, pania Zbinkowska, panem Czubaszkiem, pania Szlendak i moja zona. Byla ogromna i latwo bylo by tam umiescic 50 obrazow i 100 rysunkow. Podczas tego spotkania pani Trepka powiadomila nas, ze rozpoczecie wystawy moglo by miec miejsce dopiero w pierwszej polowie 2015 roku, a nie, jak bylo uprzednio ustalone, w polowie 2014 roku.

Druga informacja, ktora oziebila moj entuzjazm bylo to, ze Muzeum nadal nie posiada funduszy na zalozenie i utrzymanie wystawy i ze bedzie musialo o to poprosic Miasto lub Ministerstwo kultury. Tak wiec wszystko znow zostalo poddane w watpliwosc. Niemniej, bedac w Warszawie spotkalem sie z wszystkimi zainteresowanymi osobami i ustalilismy, ze po powrocie do Paryza napisze projekt "listu intencyjnego" wyrazajacego moje zamiary powierzenia Muzeum 50 obrazow i 100 rysunkow najpierw w depozyt na 7 lat a potem, po naszej, mojej zony i mojej smierci na wlasnosc. Ten list, ktorego podpisanie mialo miec miejsce 10-go lub 11-go pazdziernika 2013 roku, mial byc argumentem pozwalajacym Muzeum stanac do konkursu w sprawie uzyskania od Ministerstwa trzech milionow zlotych, jakie, wedlug pani Trepki, kosztowalo by urzadzenie stalej wystawy. Tak wiec, zaraz po powrocie do Paryza napisalem taki projekt :

"29 Wrzesnia 2013
Szanowna Pani Dyrektor,
Niniejszym pozwalam sobie przedstawic propozycje ktore chcielibysmy by znalazly miejsce w liscie intencyjnym ktory mamy podpisac 10go lub 11go pazdziernika 2013 r.
Bede Pani niezmiernie wdzieczny za laskawe porobienie uwag do niniejszego projektu, lub jego uzuplenienie.

LIST INTENCYJNY
Intencja Anny i Piotra Dmochowskich jest powierzenie w depozyt Muzeum Historycznemu Miasta Warszawy 50 obrazow Zdzislawa Beksinskiego ktore obecnie znajduja sie w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie, oraz tyle rysunkow tego artysty, ile sie zmiesci w sali wystawowej.
Proponujemy depozyt na siedem lat automatycznie odnawiany, o ile zadna ze stron nie wypowie go z uprzedzeniem trzech miesiecy. Okres siedmioletni proponujemy zaczac od chwili podpisania formalnej umowy depozytu.
Podstawowym warunkiem na ktorym nam zalezy to to, by wszystkie powierzone prace byly permanentnie pokazywane publicznosci. Bez tego depozyt stracilby swoj cel.
Jest nasza intencja przekazac po naszej smierci calosc zadeponowanych prac na wlasnosc Muzeum na tych samych jak depozyt warunkach (To znaczy pod warunkiem permanentnej wystawy wszystkich obiektow w centrum Warszawy)
Wedlug informacji jaka nam Pani zakomunikowala, miejscem wystawy bedzie PKiN lub inne lokale posiadane przez Muzeum w centralnej czesci Warszawy
Liczymy na to ze wystawa ruszy najpozniej w pierwszych miesiacach 2015 roku
Chcielibysmy by konsultowano z nami sprawy koncepcji artystycznej i materialnej wystawy (oswietlenie, dyspozycja prac…)
Jesli w trakcie depozytu mialyby zaistniec istotne zmiany w ekspozycji prac, to chcielibysmy by byly one uzgadniane z nami.
Chcielibysmy moc co pewien czas podmieniac kilka obrazow, zachowujac ich stala liczbe piecdziesieciu.
W korespondencji i w mediach chcielibysmy by bylo uzywane wyrazenia « kolekcja Anny i Piotra Dmochowskich »
O ile male rysunki beda mogly byc wypozyczane na wystawy czasowe innym osrodkom kulturalnym polskim, o tyle nie chcielibysmy by byly wypozyczane obrazy oraz duze rysunki
Co z ubezpieczeniem prac ?
W razie uszkodzenia jakiejs pracy liczymy ze Muzeum zapewni jej konserwacje.
Mozemy sie zobowiazac do podarowanie Muzeum szeregu publikacji jakie wydalismy z pracami Beksinskiego
Prawa i obowiazki podpisujacego Piotra Dmochowskiego beda dotyczyly w takim samym stopniu nieobecnej w momencie podpisywania listu intencyjnego Anny Dmochowskiej.
Ewentulane spory beda rozsadzane przez terytorialnie kompetentne sady
Pozostaje pelen szacunku
Piotr Dmochowski"

W kilka dni pozniej dostalem od Muzeum ich kontrpropozycje, ktora byla wlasciwie powtorzeniem mojej, z tym ze byla sformulowana na wzor umowy, z paragrafami i scislejszym niz u mnie okresleniem obowiazkow i praw kazdej ze stron.
Tak wiec 2-go 10 2013 r. Muzeum wyslalo do mnie nastepujaca propozycje listu intencyjnego :


« LIST INTENCYJNY
Zawarty w dniu _________ 2013 r. pomiędzy
Muzeum Historycznym m. st. Warszawy z siedzibą w Warszawie przy Rynku Starego Miasta 28, 00-272 Warszawa,
które reprezentuje Pani Ewa Nekanda – Trepka – Dyrektor Muzeum, przy kontrasygnacie Pani Krystyny Slamonik – Latos – Głównej Księgowej,
zwanym dalej « Muzeum »
a
Państwem Anną i Piotrem Dmochowskimi, zamieszkałymi w
reprezentowanymi przez Pana Piotra Dmochowskiego
zwanymi dalej « Partnerami »

Strony wyrażają wolę wspólnego zorganizowania wystawy obrazów Zdzisława Beksińskiego w Warszawie.
Celem niniejszego listu intencyjnego jest uzgodnienie intencji stron oraz stworzenie podstawy do zawarcia ostatecznej umowy o współpracy wraz z umową depozytu.
§ 1
• Intencją Partnerów jest powierzenie w depozyt Muzeum Historycznemu Miasta Warszawy 50 obrazów Zdzisława Beksińskiego, które obecnie znajdują się w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie, oraz – w zależności od możliwości ekspozycyjnych - rysunków tego artysty.
• Obrazy oraz rysunki zostaną powierzone Muzeum, przed otwarciem wystawy ?, na podstawie umowy depozytu, w której Strony określą szczegółowe warunki depozytu.
§ 2
• Strony ustalają, że depozyt zostanie powierzony Muzeum na siedem lat od dnia podpisania umowy depozytu i będzie automatycznie odnawiany na kolejny rok, o ile żadna ze Stron nie wypowie go z uprzedzeniem trzech (lepiej by bylo 6-ciu, bo jak my ewentulanie w trzy miesiące zlikwidujemy wystawę ??) miesięcy przed końcem okresu. Okres siedmioletni proponujemy zaczacć od chwili podpisania umowy depozytu, o której mowa w § 1 ust. 2.
• Muzeum zobowiązuje się do stałej ekspozycji dzieł, o których mowa w § 1 ust. 1.
• Intencją Partnerów jest, aby po ich śmierci, dzieła, o których mowa w § 1 ust. 1 stały się własnością Muzeum, pod warunkiem stałego eksponowania wszystkich ich w siedzibie Muzuem albo innym miejscu w centrum Warszawy.
§ 3
• Muzuem zobowiązuje się dołożyć starań, aby wystawa została otwarta najpóźniej w pierwszym kwartale 2015 roku.
• Partnerzy zastrzegają sobie prawo do konsultowania koncepcji artystycznej i metarialnej wystawy, w szczególności kwestii oświetlenia wystawy i dyspozycji dzieł oraz istotnych zmiany w ekspozycjji prac w czasie prezentacji wystawy.
• Partnerzy zastrzegają sobie prawo do okresowej wymiany prezentowanych obrazów, zachowując ich stałą liczbę pięćdziesięciu.
• Partnerzy zastrzegają sobie, że w korespondencji lub w mediach w odniesieniu do prezentowanych przez Muzeum dzieł było używane określenie « kolekcja Anny i Piotra Dmochowskich ».
§ 4
• Partnerzy wyrażają zgodę, aby małe rysunki mogły być wypożyczane na wystawy czasowe innym polskim instytucjom kultury.
• Partnerzy jednocześnie zastrzegają sobie, aby nie były wypożyczane obrazy oraz duże rysunki.
§ 5
• Dzieła, o których mowa w § 1 ust. 1 zostaną ubezpieczone. przez Muzuem ? czy chodzi o ubezpieczyciela ?.
• Muzeum zobowiązuje się zapewnić konserwację dzieła, jeżeli w trakcie eksponowania ulegnie ono uszkodzeniu.
• Partnerzy zobowiązują się do podarowania Muzeum publikacji, które wydali z pracami Zdzisława Beksińskiego wraz z prawami do publikacji i sprzedaży.
§ 6
Strony zobowiązują się wszelkie spory będą starały się rozwiązywać polubownie. Jeżeli Strony nie osiągną konsensusu w ciągu miesiąca od zaistnienia sporu sprawa będzie mogła być przekazana do rozpoznania właściwem miejscowo i rzeczowo sądowi powszechnemu.

MUZEUM PARTNERZY »


Natychmiast wyrazilem moja zgode. Mialem teraz powrocic do Warszawy by podpisac ow list z pania Trepka. Pan Czubaszek chcial temu wydazeniu nadac pewien rozglos, zaproszajac do asysty media i Prezydenta Miasta, pania Gronkiewicz-Waltz. Jak wspomnialem, mowa bylo o 10-tym lub 11-tym pazdziernika.
Otoz w dwa dni potem, 3-go pazdziernika 2013 roku dostalem od pani Zbinkowskiej nowy e mail, zawiadamiajacy mnie ze poprzednia kontrpropozycja jest niewlasciwa, bo zbyt szczegolowa. W jej miejsce przyslala mi ona nowa, pozbawiona scislych zobowiazan, ktora niniejszym cytuje:

« LIST INTENCYJNY
zawarty w dniu _________ 2013 r. pomiędzy
Muzeum Historycznym m. st. Warszawy z siedzibą w Warszawie przy Rynku Starego Miasta 28, 00-272 Warszawa,
które reprezentuje Pani Ewa Nekanda – Trepka – Dyrektor Muzeum, przy kontrasygnacie Pani Krystyny Slamonik – Latos – Głównej Księgowej,
zwanym dalej « Muzeum »
a
Państwem Anną i Piotrem Dmochowskimi, zamieszkałymi w
reprezentowanymi przez Pana Piotra Dmochowskiego
zwanymi dalej « Partnerami »
Strony wyrażają wolę wspólnego zorganizowania wystawy obrazów Zdzisława Beksińskiego w Warszawie.
Celem niniejszego listu intencyjnego jest uzgodnienie intencji stron oraz stworzenie podstawy do zawarcia ostatecznej umowy o współpracy wraz z umową depozytu.
§ 1
• Intencją Partnerów jest aby w centrum Warszawy powstała ekspozycja prezentującą wybrane dzieła Zdzisława Beksińskiego (50 obrazów, które obecnie znajdują się w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie oraz rysunków) .
• Muzeum Historyczne m. st. Warszawy wyraża gotowość podjęcia współpracy przy zorganizowaniu wystawy.
• Warunkiem zorganizaowania wystawy jest pozyskanie środkow finansowych na jej zaprojektowanie, realizacje i utrzymanie.
• Strony zobowiązują się solidarnie starać o pozyskanie środkow na powstanie wystawy.
• Szczegóły organizacji i prezentowania dzieł zostaną określone w odrębnej umowie zawartej po uzyskaniu źrodła finansowania przedsięwzięcia.
§ 2
Intencją Partnerów jest także, w przypadku powstania wystawy, aby przentowane na niej dzieła po ich śmierci, stały się własnością Muzeum, pod warunkiem stałego eksponowania ich w siedzibie Muzuem albo innym miejscu w centrum Warszawy.
§ 3
Strony deklarują, że dołożą starań, aby wystawa, z zastrzeżeniem postanowien § 1 ust. 2, została otwarta w pierwszym kwartale 2015 roku.
§ 4
Strony zobowiązują się wszelkie spory będą starały się rozwiązywać polubownie. Jeżeli Strony nie osiągną konsensusu w ciągu miesiąca od zaistnienia sporu sprawa będzie mogła być przekazana do rozpoznania właściwem miejscowo i rzeczowo sądowi powszechnemu.
MUZEUM PARTNERZY »

Na ta kontrpropozycje rowniez sie zgodzilem, choc byla ona sformulowana w tak luzny sposob, ze wlasciwie nie zobowiazywala do niczego ani mnie ani Muzeum. Byla, jak wskazywal jej tytul, tylko enoncjacja intencji, nie zas praw i obwiazkow.
Nalezalo teraz dokument podpisac.
Tak wiec napisalem do pana Czubaszka, ktory z Naczelnika stal sie w miedzyczasie vice Burmistrzem dzielnicy Srodmiescie :


„From: Piotr Dmochowski [mailto:p.dmochowski@noos.fr]
Sent: Friday, October 04, 2013 5:12 PM
To: Krzysztof Czubaszek
Subject: list intencyjny
„Szanowny Panie Burmistrzu,
Przed chwila dostalem propozycje listu intencyjnego Muzeum, z ktorego trescia sie zgadzam. Pozostaje tylko potwierdzic ze pdpisanie go odbedzie sie 10 go pazdziernika i ze nie bedzie wymagalo ode mnie dluzszego pobytu w Warszawie. Chcialbym bowiem wpasc tylko na jeden dzien i tego samego wieczoru zlapac samolot powrotny. Czy to bedzie mozliwe?
Pozdrawaim serdecznie i klaniam sie pieknie
Piotr Dmochowski”

Czekalem na zawiadomienie mnie kiedy mam wziac samolot, by ponownie zjawic sie w Warszawie w celu podpisania nowej wersji listu intencyjnego. Niestety w przeddzien wylotu dostalem wiadomosc od pani Zbinkowskiej, ze w przewidzianym terminie podpisania nie bedzie, bo pani Prezydent miasta, ktora byla wowczas przedmiotem referendum majacego ja odwolac ze stanowiska, jest zbyt zajeta ta sprawa by znalezc czas na towarzyszenie uroczystosci podpisywania listu intencyjnego. Pani Zbinkowska odeslala wiec owa formalnosc na pozniejszy termin, moze w listopadzie.... Cytuje jej e mail na ten temat:

„Szanowny Panie,

Z przykrością informuję, ze pomimo wcześniejszych planów nie udało nam się uzgodnić z gabinetem Pani Prezydent terminu podpisania listu intencyjnego na najbliższy czwartek lub piątek. Okres przed referendum okazał się bardziej gorący niż moglibyśmy to przewidywać.

Zatem będziemy Państwu proponować inny termin wizyty w Warszawie, ale nie chcielibyśmy odkładać tego wydarzenia na odległą przyszłość.
Odezwę się na początku przyszłego tygodnia z propozycjami. Myślę, że to mogłoby odbyć się na początku listopada.

Z serdecznymi pozdrowieniami i wyrazami szacunku

Dorota Zbińkowska”


Ze swej strony pan Czubaszek pisal:

« De : Krzysztof Czubaszek
[mailto:krzysztof.czubaszek@srodmiescie.warszawa.pl]
Envoyé : lundi 7 octobre 2013 16:03
À : 'Piotr Dmochowski'
Objet : RE: list intencyjny
„Szanowny Panie
Bardzo przepraszamy, ale cały czas próbujemy na 100% ustalić datę i godzinę, bowiem chcemy, żeby uczestniczyła w tym także pani prezydent, a że sprawa jeszcze dziś była konsultowana z Panem (pomyłkowa wersja listu), nie mogliśmy mieć pewności, że do podpisania dojdzie w ustalonym podczas naszego spotkania terminie. Teraz, gdy już wiemy, że mamy uzgodnioną wersję listu, możemy zaproponować pani prezydent udział w jego podpisaniu, ale to wymaga trochę czasu. Próbujemy się skontaktować z nią lub jej służbami.
Dlatego prosimy o cierpliwość. Jutro, tj. we wtorek, do południa, sprawa powinna być wyjaśniona. Odezwiemy się najszybciej, jak tylko się da.
Pozdrawiam
Krzysztof Czubaszek”

Zaniepokojony dlugim czekaniem napisalem do pana Burmistrza:

„From: piotr dmochowski [mailto:p.dmochowski@noos.fr]
Sent: Sunday, November 10, 2013 11:38 AM
To: 'Krzysztof Czubaszek'
Subject: RE: list intencyjny
« Szanowny Panie Burmistrzu,
Czy jest cos nowego w sprawie pdpisania listu intencyjnego?
Pozdrawiam serdecznie i klaniam sie pieknie.
Piotr Dmochowski”

Taki sam e mail napisalem do pani Trepki. Na co w kilka tygodni pozniej pani dyrektor odpowiedziala mi :

« De : kentrepka [mailto:kentrepka@op.pl]
Envoyé : lundi 25 novembre 2013 15:15
À : Piotr Dmochowski
Cc : krzysztDorota Zbińkowska; Jarosław Trybuś; tjanowski@um.warszawa.pl; krzysztof.czubaszek@swrodmiescie.warszawa.pl
Objet : wystawa
« Szanowni Państwo,
Wspólnie z Burmistrzem Śródmieścia panem Krzysztofem Czubaszkiem dnia 12 listopada mieliśmy okazję zaprezentować Państwa propozycję obdarowania m.st. Warszawy kolekcją obrazów Beksińskiego nowemu dyrektorowi Biura Kultury – Panu Tomaszowi Janowskiemu. Przedstawiliśmy podjęte do dzisiaj działania i plany. Dyrektor Biura Kultury wyraził zainteresowanie Państwa propozycją i zaakceptował dalsze kroki przybliżające do sfinalizowania sprawy.
Z uwagi na konieczność poniesienia znacznych kosztów związanych z utworzeniem i funkcjonowaniem nowej galerii zaproponował, aby decyzja władz miasta o przyjęciu kolekcji i organizacji galerii została poprzedzona oceną wartości artystycznej i wyceną kolekcji przez niezależnych ekspertów rynku sztuki współczesnej. Zaplanowaliśmy wstępnie to zadanie na początek przyszłego roku.Takie działanie jest niezbędne dla uzasadnienia poniesienia wydatków w ramach finansów publicznych oraz na potrzeby sporządzenia umowy z Państwem. List intencyjny o wspólnym przygotowaniu galerii zostanie podpisany niezwłocznie po uzyskaniu opinii dotyczącej wartości kolekcji.
Z wyrazami szacunku
Ewa Nekanda Trepka »

Poddac wartosc artystyczna prac Mistrza pod ekspertyze…. 25 pazdziernika 2013 roku napisalem jakbym nie zauwazyl zniewagi :

“Szanowna Pani Dyrektor,
Zapraszam wiec ekspertow rynku sztuki wspolczesnej, o ktorych Pani pisze, do Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie, Aleja Najswietszej Marii Panny 64, gdzie proponowana kolekcja jest wystawiana I gdzie beda mogli sie z nia zapoznac. Procz tego radze zwrocic sie do domow aukcyjnych w Warszawie, (Agra, Desa Unicum oraz REMPEX) by zapoznac sie z wartoscia handlowa obrazow Beksinskiego.
Z wyrazami szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski”

Tego samego chyba dnia napisalem nastepny, krotki mail:

« Szanowna Pani Dyrektor,
Zapomnialem dodac ze owi eksperci moga miec pierwszy kontakt z pracami Beksinskiego poprzez moja galerie internetowa, ktorej adres podaje :
dmochowskigallery.net
Z wyrazami szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski »

Na co pani Trepka, uradowana ze na pozor nie zywie urazu za zwatpienie w wartosc artystyczna kolekcji, pospiesznie zapewnila mnie :

« De : kentrepka [mailto:kentrepka@op.pl]
Envoyé : mardi 26 novembre 2013 10:25
À : piotr dmochowski
Objet : Re: RE: wystawa
« Szanowny Panie
Bardzo dziękuję za link na stronę internetową. Jako muzeum współpracujemy z ekspertami z różnych dziedzin i nie będzie problemu aby sprawnie wykonali dla nas ocenę. Jestem przekonana, że odwiedzą galerię w Częstochowie.
Z poważaniem,
Ewa Nekanda Trepka »

Dlugo czekalem na dalszy ciag wydarzen. Wreszcie, przerywajac milczenie, 30 stycznia 2014 napisalem do pani Nekandy Trepki :

« Szanowna Pani,
Powracajac do pani e maila z 25 listopada ubieglego roku, w ktorym informuje mnie Pani o wymogu poddania na poczatku 2014 roku proponowanej kolekcji prac Zdzislawa Beksinskiego ekspertyzie jej wartosci artystycznej, pozwalam sobie zapytac kiedy i w jaki sposob macie Panstwo zamiar dokonac tej czynnosci.
Z wyrazami szacunku pozostaje
Piotr Dmochowski »

Pisalem tak trzykrotnie, raz na miesiac, nie otrzymujac zadnej odpowiedzi. Az wreszcie, w drugiej polowie marca owa odpowiedz nadeszla, ale nie od pani Trepki, a od nowego dyrektora wydzialu kultury w Urzedzie Miasta Warszawy, pana Tomasza Thun Janowskiego. Odmawial on wydania jakichkolwiek pieniedzy na ekspertyze wartosci artystycznej kolekcji Mistrza i « w konsekwencji (na) realizacje stalej galerii prac Zdzislawa Beksinskiego »:

« URZAD MIASTA STOLECZNEGO WARSZAWY
Biuro Kultur
ul. Niecala 2, 00-098 Warszawa, tel 22 443 03 20, faks 22 443 03 22
kultura@um.warszawa.pl www.um.warszawa.pl


Warszawa, 17.03.2014r.


Szanowny Panie,

Z przykroscia musze Pana zawiadomic, iz Zespl Koordynujacy na swoim posiedzeniu dnia 25 lutego br. , biorac pod uwage obecna systuacje finansowa Miasta, nie zdecydowal sie na wyasygnowanie funduszy na wycene Panskiej kolekcji i w konsekwencji realizacje stalej galerii Zdzislawa Beksinskiego. Majac swiadomosc jak cenna jest Panska kolekcja, i jaki obowiazek jej wlasciwego udostepnienia, zabezpieczenia i konserwacji spoczalby na Miescie Stolecznym Warszawie, nie mozemy w chwili obecnej podjac sie tego zadania.
Pragne Panu serdecznie podziekowac za skazanie lasnie Warszawy jako miejsca eksponowania kolekcji i przeprosic za zawod jaki Panu sprawilismy. Mam nadzieje, ze nie wplyenie to nasze wzajemne relacje i bedzie Pan wraz z Malzonka czestym gosciem naszego Miasta i wydartzen kulturalnych tu organizowanych.

Pozostaje z powazaniem
DYREKTOR
BIURA KULTURY
Tomasz Thun-Janowski »

Nie pozostawalo mi nic innego niz zwrocic sie do przelozonej pana Thun-Janowskiego, pani Prezydent miasta Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Wystosowalem wiec do niej nastepujacy list, do ktorego byla dolaczona petycja podpisana przez kilku tysiecy fanow Mistrza z prosba o stworzenie stalej wystawy w Warszawie :

« Piotr DMOCHOWSKI
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
Tél : 01 39 58 32 47
E mail : p.dmochowski@noos.fr
Francja


Szanowna Pani Prezydent
Hanna Gronkiewicz-Waltz
Urzad Miasta Stolecznego Warszawy
Plac Bankowy 3/5
00-950 Warszawa

Marly le Roi, 10 kwietnia 2014 r.

Szanowna Pani Prezydent,

Nazywam sie Piotr Dmochowski. Mieszkam we Francji. Przez wiele lat bylem marszandem i kolekcjonerem sztuki. Miedzy innymi przez ponad 30 lat zajmowalem sie promocja polskiego artysty, Zdzislawa Beksinskiego.

W zwiazku z tym stalismy sie z zona posiadaczami duzej kolekcji prac tego artysty. Poniewaz nie mamy dzieci, chcielibysmy przekazac 50 obrazow Beksinskiego oraz szereg jego rysunkow miastu Warszawie, gdzie ow artysta zyl przez ponad 30 lat i gdzie spotkala go tragiczna smierc. Po naszej smierci owe prace mialyby przejsc na wlasnosc instytucji ktora przyjelaby nasze zbiory.

Tym projektem staralismy sie zaintersowac Muzeum Historyczne miasta Warszawy. Po trzyletnich rozmowach, najpierw z pania dyrektor Bojarska, a potem z nowa dyrektorka tej instytucji, pania Ewa Nekanda-Trepka, doszlismy do porozumienia. Pani dyrektor Nekanda-Trepka zaakceptowala nasz projekt, pod warunkiem ze uzyska na jego realizacje odpowiednie fundusze.

Po kilku zmianach (najpierw Nowe Miasto, potem Stare Miasto) ustalilismy ze miejscem w ktorym bedzie umieszczona wystawa bedzie Palac Kultury. Wspolnie z pania Ewa Nekanda- Trepka obejrzelismy odpowiednia sale w Palacu, ktora zaproponowal nam vice burmistrz Dzielnicy Srodmiescie, pan Krzysztof Czubaszek (patrz zalacznik numer 1). 10go pazdziernika 2013 roku, mielismy podpisac sporzadzony przez Muzeum projekt listu intencyjnego (patrz zalacznik numer 2) w obecnosci Pani Prezydent. Niestety pani sekretariat poinformowal Muzeum, ze w zwiazku z referendum, pani obecnosc bedzie niemozliwa. Totez podpisanie listu intencyjnego zostalo przelozone na inna date (patrz zalacznik numer 3).

W miedzyczasie pani dyrektor Nekanda-Trepka, wraz z panem vice burmistrzem Czubaszkiem zwrocili sie o fundusze na nasz projekt do Biura kultury Miasta Warszawy. Nowo mianowany dyrektor tego biura, pan Tomasz Thun-Janowski spotkal sie z nimi dwojgiem i zazadal ekspertyzy artystycznej i ekspertyzy wartosci proponowanej kolekcji, o czym zawiadomila mnie pani Nekanda-Trepka wyznaczajac sprzadzenie tej ekspertyzy przez niezaleznch ekspertow na poczatek roku 2014 (patrz zalacznik numer 4).

W styczniu, lutym i marcu biezacego roku trzykrotnie prosilem Muzeum o przeprowadzenie tej ekspertyzy. Wreszcie otrzymalem odpowiedz nie od samego Muzeum, a od pana dyrektora Tomasza Thun-Janowskiego, ktory odmowil jej sfinansowania przez miasto (patrz zalacznik numer 5).

Pozostaje nam wiec zwrocic sie bezposrednio do Pani Prezydent Warszawy o cofniecie tej niefortunej decyzji dyrektora Miejskiego Biura Kultury i o wyznaczenie funduszy ktore pozwolilyby Muzeum Historycznemu przeprowadzic ekspertyze, nastepnie podpisac list intencyjny, a na koniec przyjac nasza kolekcje.

W celu poparcia tej incjatywy glosami opinii publicznej zorganizowalismy petycje do Pani Prezydent oraz do Ministra Kultury. Owa petycja byla otwarta przez miesiac i podpisalo ja w tym czasie trzy i pol tysiaca ludzi, w tym szereg wybitnych postaci polskiej kultury jak pani Izabella Cywinska, pani Beat Tyszkiewicz, panstwo Joanna i Andrzej Krauze, pani Elzbieta Dzikowska, pan Andrzej Halinski, pan Eryk Lubos, pan Zygmunt Malanowicz, oraz szereg innych osobistosci.

Komentarze jakie towarzysza podpisom pozwola Pani Prezydent zorientowac sie jak entuzjastycznie “vox populi” pragnie realizacji tego projektu.

Mamy nadzieje ze glos tych tysiecy milosnikow Beksinskiego zostanie uslyszany i ze bedzie Pani mogla cofnac decyzje pana dyrektora Thun-Janowskiego, oraz wyasygnowac dla Muzeum Historycznego odpowiednie fundusze na zorganizowanie wystawy.

By umozliwic Pani zorientowanie sie o jakie prace Zdzislawa Beksinskiego chodzi, pozwalamy sobie dolaczyc do niniejszego listu album proponowanych 50 obrazow i kilkunastu rysunkow (zalacznik numer 7).
Na koniec zaznaczamy ze skierowanie nas do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, do Centrum Sztuki Wspolczesnej Palac Ujazdowski lub do pana dyrektora Thun-Janowskigo czy do pani vice dyrektor Naimskiej, na to by rozpartrzyli nasza prosbe, mijalo by sie z celem, poniewaz ani te instytucje, ani te osoby nie sa zaintersowane naszym projektem.

Z wyrazami glebokiego szaunku pozostajemy

Anna Dmochowska

Piotr Dmochowski


Zalaczniki:

7) E mail pana vice Burmistrza, Krzysztofa Czubaszka, do Piotra Dmchowskiego, z dnia 9 maja 2013 roku proponujacy PkiN jako miejsce wystawy

8) Projekt listu intencyjnego sporzadzony przez Muzeum Historyczne m.s. Warszawy

9) E mail pana vice Burmistrza Krzysztofa Czubaszka do Piotra Dmochowskiego z 7go pazdziernika 2013 roku w sprawie daty podpisania listu intencyjnego

10) E mail pani Dyrektor Ewy Nekandy Trepki do Piotra Dmochowskiego z 25 listopada 2013 roku po spotkaniu z panem Dyrektorem Tomaszem Thun-Janowskim zawierajacy wymog ekspertyzy

11) List Pana Dyrektora Tomasza Thun-Janowskiego do Piotra Dmochowskiego z dnia 17 marca 2014 roku odmawiajacy wyasygnowania funduszy.

12) Petycja milosnikow sztuki Zdzislawa Beksinskiego skierowana do Prezydenta Miasta Warszawy, Pani Hanny Gronkiewicz Waltz oraz do Ministra Kultury, Pana Bogdana Zdrojewskiego”

13) Album zawierajacy proponowanych 50 obrazow Zdzislawa Beksinskiego, »


Niestety szybko nadeszla odpowiedz odmowna :


« PREZYDENT MIASTA STOLECZNEGO WARSZAWY
Pl. Bankowy3/5, 00-950 Warszawa
Tel.22 443 10 00, 22 443 10 01, faks 22 443 10 02
Sekretariatprezydent@um.warszawa pl, www.um.warszawa pl

KU.O.400. 6.2014.ASU Warszawa, dnia 18 maja 2014 r.

Pan
Piotr Dmochowski
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi


Odpowiadajac na Pana pismo dotyczace przejecia gromadzonej przez Pana kolekcji z duza przykroscia musze podtrzymac stanowisko przedstawione w pismie dyrektora Biura Kultury. W obecnej sytuacji ekonomicznej, w obliczu licznych zobowiazan nalozonych na nasz samorzad, Miasto nie moze zagwarantowac funduszy na przejecie kolekcji. Jest to stanowisko Zespolu Koordynujacego, ktore podejmuje decyzje o realizacji dodatkowych zadan.
Doceniam dorobek artystyczny Zdzislawa Beksinskiego, jak rownez Panski gest, dzieki ktoremu Warszawa zyskalaby kolejne wazne miejsce na mapie kulturalnej.
Wspieranie kultury to wazne i odpowiedzialne zadanie samorzadu. Realizowane glownie przez samorzadowe instytucje kultury, ktorym powinnismy zapewnic optymalne warunki do funcjonowania i rozwoju, miedzy innymi poprzez poprawe infrastruktury obiektow kulturalnych. Wymaga to duzych nakladow finansowych, ale jest naszym priorytetem.
Jeszcze raz chcialabym podziekowac za inicjatywe, ktora spotkala sie rowniez z pozytywnym odbiorem spoleczenstwa, co potwierdza liczba osob, ktore podpisaly petycje. Niestety z powodu braku funduszy na utrzymanie kolekcji nie mozemy pdjac sie takiego zobowiazania.

PREZYDENT
MIASTA STOLECZNEGO WARSZAWY
Hanna Gronkiewicz-Waltz »

Jedyna szansa na realizacje projektu bylo teraz zwrocenie sie do Panstwa Polskiego, to znaczy do Ministra Kultury. Tym bardziej, ze w czasie szumu medialnego na temat trudnosci na jakie napotykalem, prasa skontaktowala sie z nowa Minister, a ta stworzyla nadzieje ze dolozy staran by projekt zostal zrealizowany. Tak wiec miedzy wieloma artykulami w prasie ukazal sie i taki :


« Małgorzata Omilanowska: jeśli powstanie galeria Beksińskiego, może dostać pieniądze z ministerstwa
Środa, 25 czerwca 2014, źródło:PAP fot.PAP / Andrzej RybczyńskiJeśli znajdzie się podmiot, który zrealizuje Galerię Beksińskiego, to prawdopodobnie będzie ona mogła się starać o środki z resortu - mówi minister kultury Małgorzata Omilanowska. O sfinansowanie wystawy stałej prac Zdzisława Beksińskiego wystąpił przyjaciel malarza. - Sprawa spuścizny po artystach to - zdaniem minister - ważny, także ekonomiczny problem.


- Stała wystawa miała od początku być pod patronatem Muzeum Historycznego - poinformował marszand Piotr Dmochowski. Ale muzeum potrzebowało na to pieniędzy; Dmochowski zwrócił się więc najpierw z prośbą o sfinansowanie wystawy stałej do warszawskiego ratusza, przedstawiając petycję, pod którą podpisało się ponad 4 tys. osób. Miasto jednak odmówiło ze względu na - jak napisała prezydent miasta Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz do Dmochowskiego - "obecną sytuację ekonomiczną". Dmochowski chce więc szukać pomocy w ministerstwie kultury.

Sprawa spuścizny po artystach to - zdaniem minister kultury Małgorzaty Omilanowskiej - ważny problem. - Trzeba mieć jednak świadomość, że to dotyczy nie tylko spuścizny po Beksińskim, ale także po wielu innych wybitnych artystach polskich. W ciągu ostatnich dwóch lat miałam pięć tego typu dramatycznych rozmów, spodziewam się kilkunastu następnych - mówiła w środę dziennikarzom.

Jak oceniła, problem jest "bardzo duży i wcale nie łatwy do rozwiązania, ponieważ multiplikowanie muzeów monograficznych poszczególnych artystów nie leży w możliwościach finansowych państwa".

- To nie jest tylko kwestia obrazów Beksińskiego. Wiem, że marzeniem każdej rodziny, spadkobierców, grupy fanów danego malarstwa jest, żeby było miejsce, do którego można przyjść i zobaczyć monograficzną wystawę. Ale proszę przyjrzeć się rozwiązaniom stosowanym w innych krajach - monograficznych publicznych muzeów w świecie jest kilkanaście-kilkadziesiąt - tłumaczyła minister.

Omilanowska zwróciła też uwagę, że zbudowanie lub pozyskanie powierzchni wystawienniczej o odpowiednich parametrach jest niezwykle kosztownym zadaniem. - Pytanie, czy można rozwiązać problem spuścizny po Beksińskim jest pytaniem o to, czy miasto Warszawa i ministerstwo kultury powinno inwestować w kolejny budynek muzealny z etatami dla obsługujących go osób i czy nas na to stać? Pewnie na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi: tak, a na drugie: nie - mówiła Omilanowska.

Zastrzegła jednocześnie, że "jeżeli znajdzie się podmiot, który podejmie się zrealizowania projektu Galeria Beksińskiego i umocuje się prawnie, a umocowanie to umożliwi wystąpienie o środki w ramach programów ministra, to na równych prawach z wszystkimi innymi aplikującymi będzie mogła się o te środki starać". - Jeżeli eksperci ocenią dobrze ten projekt to oczywiście je dostanie - dodała.

Zdzisław Beksiński początkowo zajmował się fotografią artystyczną i rysunkiem, później malarstwem i rzeźbą. W latach 70. i 80. stał się popularny w kraju i za granicą. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach na całym świecie, m.in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Belgii. Jako jedyny Europejczyk ma stałą ekspozycję w muzeum sztuki w japońskiej Osace.

Został zamordowany 21 lutego 2005 r. w swoim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie.
Dodaj opinię
Wszystkie opinie (11)

Wraz ze zmiana Ministra kultury na wszelki wypadek napisalem do pani dyrektor Nekandy Trepki by upewnic sie ze podtrzymuje ona swoje poparcie i jesli pieniadze ministerialne rzeczywiscie by sie znalazly, ze Muzeum jest nadal gotowe patronowac stalej wystawie:

« De : piotr dmochowski [mailto:p.dmochowski@noos.fr]
Envoyé : vendredi 27 juin 2014 11:35
À : 'kentrepka'
Objet : Beksinski
« Szanowna Pani Dyrektor,
W zwiazku z nominacja nowej Minister Kultury, rysuje sie mglista perspektywa uzyskania pieniedzy na stala wystawe Zdzislawa Beksinskiego w Warszawie. W zwiazku z tym pozwalam sobie zapytac Pania Dyrektor czy gdyby pieniadze sie rzeczywiscie znalazly, patronaz Muzeum Historycznego jest nadal aktualny ? Jesli sala w PKiN byla by juz niedostepna, pan Czubaszek, ktory jest przychylny temu projektowi, z pewnoscia znalazl by inny, atrakcyjny lokal w cenrum miasta. Pozwalam sobie rowniez poinformowac Pania Dyrektor, ze petycja w sprawie pieniedzy na to przedsiewziecie zebrala ponad 5 tysiecy podpisow.
Pozdrawiam Pania Dyrektor serdecznie i klaniam sie pieknie
Piotr Dmochowski »

I tu zostal wbity ostatni gwozdz do trumny stalej wystawy w Warszawie, bo pani Trepka odpwiedziala 1 lipca 2014 :

« Szanowny Panie,
slusznie Pan zauwazyl, ze obietnica Pani Minister była bardzo mglista. W chwili obecnej udało nam się pozyskać pieniądze z Miasta i z funduszy europejskich na remont naszej glownej siedziby i stworzenie nowej wystawy glownej. Będzie to nas absorbować do 2016/17 roku i do zakończenia tego projektu Muzeum nie podejmie nowych zadan. Takze ze strony Miasta nie możemy liczyc na zwiększenie finasowania naszej działalności do 2017 roku. Czyli w chwili obecnej raczej nie ma szans aby Muzeum Warszawy wlaczylo się w projekt Galerii Beksinskiego.
Serdecznie pozdrawiam oboje Panstwa,
Ewa Nekanda Trepka
dyrektor Muzeum Warszawy

PS. od 1 maja 2014 zmienilismy nazwe muzeum z Muzeum Historyczne m.st. Warszawy na Muzeum Warszawy »

Probowalem jeszcze ratowac sytuacje piszac tego samego dnia, to znaczy 1 lipca 2014 roku nastepujacy e mail skierowany do pani dyrektor Muzeum:

« Szanowna Pani Dyrektor,
Widze ze nie zrozumielismy sie. Moje pytanie nie polegalo na tym czy Muzeum wlaczy sie w poszukiwanie pieniedzy na stala wystawe. Natomiast pytalem czy gdyby pieniadze sie znalazly (bez udzialu Muzeum, a dzieki prywatnym sponsorom lub decyzji Ministerstwa w odpowiedzi na petycje milosnikow Beksinskiego) Muzeum podtrzymuje swoja propozycje przyjecia daru z kolekcji i patronowania wystawie ?
Z wyrazami szacunku pzostaje
Piotr Dmochowski »

Na ten e mail juz nigdy nie dostalem zadnej odpowiedzi.

W miedzyczasie dwa nowe wydarzenia mialy miejsce :

Raz to ze Sluzewski Dom Kultury w Warszawie (w dzielnicy ktora zamieszkiwal Mistrz) zglosil ochote przyjecia kolekcji. Lecz w rozmowie jaka odbylem z ich dyrektorka, pania Willemann okazalo sie ze procz dobrych checi nie posiadaja oni zadnych srodkow, choc maja moznosc wynajecia lokalu na wystawe na przedmiesciach Warszawy.

Drugim faktem byla duza ilosc podpisow pod zorganizowana przez pania Szlendak petycja, ktora sie zebrala w miedzyczasie. Tak wiec w poczatkach grudnia 2014 roku ponad dziesiec tysiecy osob podpisalo ja opatrujac podpisy entuzjastycznymi komentarzami.

Obecnie zamierzam zwroci sie do nowej pani Minister z wydrukiem petycji oraz listem ode mnie proszacym o pomoc dla Sluzewskiego Domu Kultury w celu zrorganizowania galerii.
List ten, wraz z podpisami pod petycja ma wreczyc pani Minister pani Szlendak. Jednoczesnie poradzilem jej by przez Facebook wezwala wszystkich warszawskich fanow Mistrza do manifestacji przed Ministerstwem w momencie wreczania dokumentu.
A oto list jaki ma towarzyszyc petycji:

« Anna i Piotr Dmochowscy
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi
Francja

Paryz, dnia 2 lipca 2014 roku,
Szanowna Pani
Małgorzata Omilanowska
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Krakowskie Przedmiescie 15/17
00-071Warszawa
Szanowna Pani Minister,

Jesteśmy małżeństwem Polaków, żyjacym na stałe we Francji. Przez wiele lat byliśmy przyjaciółmi, kolekcjonerami i marszandami prac Zdzisława Beksińskiego. Dzięki temu stworzyliśmy kolekcję 50-ciu jego obrazów, 100-tu rysunków i 100-tu zdjeć artystycznych.
Chcielibyśmy z tej kolekcji stworzyć w mieście stołecznym Warszawa, w którym żył, pracował i umarł Zdzislaw Beksiński jego stałą wystawę.
Służewski Dom Kultury w Warszawie, to znaczy w dzielnicy w ktorej mieszkał artysta, zgodził sie patronowac temu projektowi. Ale nie posiada na to środków.
Toteż najpierw zwróciliśmy sie z prośbą do Miasta, to znaczy do Dyrektora Biura Kultury, Pana Janowskiego, a potem do Prezydenta Warszawy, Pani Gronkiewicz -Waltz o pomoc finansowa.
Została nam ona odmówiona.
Obecnie zwracamy sie do Pani Minister i do Państwa Polskiego o umożliwienie realizacji tego projektu i tym samym wysłuchanie głosu tysiecy miłośników talentu Beksinskiego, ktorzy pragna tej realizacji. Sporządzili oni petycje którą teraz, po odmowie Miasta, kierują do Państwa, a tym samym do Pani Minister, by projekt stałej wystawy mógł ujrzeć swiatło dzienne. Zebrało sie już ponad pięć tysięcy podpisów pod tą petycją, i wciąż rośnie, opatrzonych entuzjastycznymi komentarzami. Wystawę naszej kolekcji Beksińskiego, w Domu Plastyka, w 2011 roku, na ulicy Mazowieckiej, obejrzało ponad dwadzieścia pięć tysięcy ludzi, głównie młodzieży, w ciągu jednego tylko miesiaca. Niedawno wydana książka pani Grzebałkowskiej, poświecona Beksińskiemu (« Beksinscy - portret podwojny »), sprzedała sie już w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy.
Gorąco apelujemy do Pani Minister by głos calej rzeszy amatorów sztuki, którzy kultowo adorują Beksińskiego, nie został przemilczany. Odmowa przez Państwo francuskie przyjecia kolekcji Caillebotte’a, złożonej z wielu obrazów impresjonistycznych, które dziś uchodzą za arcydzieła, pozostawiła plamę na historii kultury francuskiej. Czy ma sie ona powtórzyc i w Polsce, dlatego tylko że, tak jak w Paryzu w 1897 roku, kilku krytyków i « kanonizowanych » artystów nie lubi tej sztuki ?
Dla ułatwienia decyzji sygnalizujemy, że Prezes Społdzielni Mieszkaniowej "Służew nad Dolinką" wyraził chęć udostępnienia lokalu za symboliczą opłatę. Nie trzeba wiec budować żadnego budynku.
Wydaje się nam ze kwota 1 miliona złotych była by wystarczająca dla realizacji tego projektu.
Z wyrazami głębokiego szacunku pozostajemy
Anna i Piotr Dmochowscy. »

Tak wiec pani Judyta Szledak ma niebawem wreczyc pani Minister petycje z listem. Jesli jednak i ze strony Ministerstwa otrzymamy odpowiedz odmowna, to z projektu wystawy w Warszawie nie wyjdzie nic.

Pozostanie probowac w Krakowie (gdzie Nowohuckie Centrum Kultury wyrazilo zainteresowanie), w Lodzi (gdzie pani vice Prezydent Miasta Agnieszka Nowak bardzo ostroznie okazala zainteresowanie), lub w Toruniu (gdzie zainteresowanie okazal pan Marek Zydowicz z tamtejszego Centrum Sztuki Nowoczesnej). Bo pozostawianie kolekcji w MGS w Czestochowie, z ktorej pan Tarczynski odchodzi za miesiac na emeryture, a frekwencja zwiedzajacych jest mala, nie ma sensu.

Na zakonczenie dodam ze wszystkim tym staraniom towarzyszyly setki e maili wymienionych z pania Dorota Zbinkowska, z pania Judyta Szlendak, z panem Krzysztofem Czubaszkiem, z pania Willemann i wieloma innymi osobami ktorych nie cytuje bo zaciemnilo by tylko obraz sprawy. Wybralem wiec tylko kluczowe pozycje korespondencji, by przedstawic problem w sposob przejrzysty.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

09.11.2014, 18:15
Cztery nowe video, z tlumaczeniami na angielski przez pana Tesznera, zostaly ostatnio dolonczone do juz istniejacych.
Wyślij komentarz

16.10.2014, 16:22
Prace nad instalacja streszczen rozmow Beksa ze mna, porobione przez pana Kassiana, juz zakonczone.
Wyślij komentarz

05.10.2014, 20:58
Jestem w trakcie instalowania, w wirtualnym muzeum Mistrza, w dziale "fonoteka", nastepnego narzedzia intelektualnego. Tak wiec pan Tomasz Kassian zrobil ogromna prace przesluchujac wszystkie nagrania rozmow pomiedzy Beksem a mna i porobil do kazdej tasmy jej streszczenie. W ten spsob, jesli ktos chce odnalezc jakis watek, nie musi odsluchiwac calego nagrania, czy nawet wielu z nich. Wystarczy ze przeczyta streszczenie umieszczone przy kazdej tasmie, a bedzie wiedzial gdzie czego szukac.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

09.06.2014, 12:28
Mam dla nas wszystkich smutna wiadomosc: dostalem przed chwila od pani Prezydent Miasta Warszawy, Hanny Gronkiewicz Waltz odpowiedz w sprawie naszej petycji o utworzenie stalej wystawy Mistrza w Warszawie. Odpowiedz jest odmowna pod pretekstem braku pieniedzy. Taka sama odpowiedz dal uprzednio pan Janowski, dyrektor Biura Kultury Miasta stolecznego Warszawy. Tyle tysiecy podpisow, tyle wyrazow zachwytu dla tworczosci Mistrza towarzyszacym tym podpisom, wszystko na nic. Pozostawiam Was waszym wlasnym gorzkim rozmyslaniom nad nasza administracja i jej zainteresowaniem dla wielkiej szrtuki.
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

09.06.2014, 12:28
Informuje fanow Mistrza o odpowiedzi jaka dostalem przed chwila od pani Prezydent Miasta Warszawy, Gronkiewicz Waltz w sprawie naszej petycji o utowrzenie stalej wystawy Mistrza w Warszawie. Odpowiedz jest odmowna pod pretekstem braku pieniedzy. Taka sama odpowiedz dal uprzednio pan Janowski, dyrektor Biura Kultury Miasta stolecznego Warszawy. Tyle tysiecy podpisow, tyle wyrazow zachwytu dla tworczosci Mistrza towarzyszacym tym podpisom, wszystko na nic. Pozostawiam Was waszym wlasnym gorzkim rozmyslaniom nad nasza administracja i jej zainteresowaniem dla wielkiej szrtuki.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

07.05.2014, 18:04
Fanowie Mistrza moga od dzis w fonotece uslyszec prawie czterdziesci 46 minutowych tasm z rozmowami pomiedzy nim a mna, glownie na temat umowy jaka wlasnie zawieralismy.
Procz tego w bibliotece pojawil sie wywiad ze mna dany w rok po smierci Mistrza.
Wreszcie w fonotece zostal zalaczony link do wywiadu, udzelonego przez pania Grzebalkowska, na temat jej ksiazki "Beksinscy - portret podwojny"
Wyślij komentarz

01.05.2014, 13:55
Sygnalizuje fanom Mistrza ze pojawilo sie w jego wirtualnym muzeum (rubryka "filmoteka"), kilkadziesiac nowych video. Zapraszam do obejrzenia ich.

Za kilka dni ukaze sie dalszych kilkanascie godzin rozmow miedzy nim a mna, glownie, ale nie wylacznie, podczas negocjacji naszej umowy (patrz fonoteka).

W tejzesz "fonotece" pojawi sie za kilkanascie dni duza ilosc utworow muzycznych, ktore stanowily swiat muzyczny Beksinskiego, a ktore zebral pan Teszner. To z pewnoscia ucieszy fanow-melomanow.

Przypominam rowniez ze pan Teszner przetlumaczyl w wielu video dialogi na angielski. Tak wiec tysiace fanow anglojezycznych moze obecnie zaznajomic sie blizej z osoba Mistrza, a nie tylko z jego dzielem.

W tych dniach pani Szlendak przekaze pani Prezydent Miasta Warszawy petycje w sprawie stworzenia stalej wystawy Beksinskiego w stolicy. Zebrana ilosc podpisow dosiegla prawie cyfry czterech tysiecy. Zobaczymy czy wladze Miasta uslysza glos fanow Mistrza, czy tez je zlekcewaza. W tym ostatnim wypadku pozostanie nam tylko wyjsc na ulice przed gmach Urzedu Miasta i zbiorowo protestowac.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

25.02.2014, 12:30
link do petycji
http://www.petycje.pl/petycja/10348/beksi%C5%83ski_w_warszawie!.html
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

23.02.2014, 22:12
Goraco namawiam wszystkich fanow naszego Mistrza do podpisania petycji i do rozglaszania informacji o niej w Internecie, by zachecic innych. Od trzech lat bije sie o zalozenie stalej wystawy Beksinskiego w Warszawie z moich i mojej zony zbiorow. Natykam sie na okropne trudnosci. Ostatnia nadzieje pokladam w tej petycji.
Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

11.02.2014, 23:22
Juz przeczytalem. Pierwsze wrazenia byly sluszne. Ksiazke sie czyta jednym tchem i konczy sie ja majac pelen obraz obu postaci : ojca i syna. Gdy pisalem ze autorka jest dziennikarka a nie pisarka, byl to w moich ustach komplement, nie przywara. Bo pani Grzebalkowska ma swoj styl bardzo specyficzny i bardzo udany. W tym sensie ona pisarka jest i to dobra. Natomiast nie ma tej irytujacej u wielu drugorzednych pisarzy tendencji do fabulacji, do uciekania sie do mglistych rozwazania i ocen moralnych . Jest rzeczowa. Jedna tylko sprawa ktora prawie zupelnie pominela, kwitujac ja jednym zdaniem to ogromna swere specyficznych fantazmow erotycznych ktorymi roilo sie w glowie Mistrza (w przeciwnienstwie do jego zycia seksualnego realnego, ktore bylo wylacznie malzenskie i prozaiczne). Ktos kto nie zna tej sfery odczuc Mistrza i jej zasadniczej roli, jak rowniez jego glebokiego, metafizycznego leku przed smiercia (tez potraktowanego pobieznie przez autorke) nigdy nie zrozumie i nie odczuje jego sztuki.

Jedna informacja mnie oburzyla : opinia wypowiedziana o Beksie przez Henryka Wanka na stronie 302. Ten marny malarzyna, podajacy sie za przyjaciela Zdzislawa utrzymuje ze Mistrz mial umysl ciasny, ze powtarzal po dwadziescia razy te same dowcipy i ze po pewnym czasie mialo sie go dosc. Beks byl wielkim umyslem, erudyta i znakomitym rozmowca z ktorym nigdy sie czlowiek nie nudzil. A jego humor byl nieporownywalny z niczyim innym bo zawsze swierzy, a propos i zaskakujacy.

Wszystkim zalecam ta lekture, ktora sie czyta jak powiesc kryminalna.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

11.02.2014, 17:55
Dostalem dzis rano poczta ksiazke pani Grzebalkowskiej i po dokladnym jej przewertowaniu moge podzielic sie z mymi goscmi kilkoma spostrzezeniami. Ksiazka jest napisana przez dziennikarke, nie przez pisarke. Totez unika gornolotnego stylu lub pustych rozwazan filozoficznych. Jest pisana jezykiem prostym, krotkimi zdaniami. Trzyma sie faktow i na kazda ocene czy twierdzenie podpiera sie cytatem czy to z korespondencji Mistrza, czy to z wypowiedzi jego bliskich lub z artykulow prasowych. Zlosliwi zarzuca jej ze jest anegdotyczna. Ja twierdze ze jest faktualna, trzyma sie rzeczwistosci, nie blaka sie w chmurach i nie jest goloslowna. Czyta sie ja latwo, bez irytacji stronniczoscia czy sadami nie opartymi na rzetelnych faktach. Fanowie Mistrza znajda tam kopalnie wiedz o nim, bo zamiast przymiotnikow autorka trzyma sie faktowi. A w ich opisie jest szczegolowa. Dla mnie samego, ktory znalem Beksa od podszewki, jest tam wiele rzeczy o ktorych nie wiedzialem. To co zsluguje rowniez na pochwale to rzetelna robota archiwalna. Pani Grzebalkowska przeczytala tysiace stron i rozmawiala z dziesiatami osob. Dowiedziala sie z tego materialu wiele i potrafila to podac w sposob interesujacy i przejrzysty. Nie stroni o spraw drazliwych i od faktow wstydliwych. Tak wiec na przyklad na temat Tomka potrafila powiedziec prawde o tym jaki byl w stosunku do swoich rodzicow, to znaczy potworem.
Na razie ksiazke zabrala moja zona i czyta ja w calosci. Tak wiec bede mogl o niej powiedziec cos wiecej gdy zona skonczy lekture i bede mogl ja w calosci przeczytac sam. Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

21.01.2014, 21:35
Z gory dziekuje za uwagi
Wyślij komentarz

21.01.2014, 16:54
Nareszcie skonczylismy opracowywanie nowych videos. Bylo z tym sporo pracy, bo trzeba bylo wszystko przegrac na DVD z dziesiatkow kaset, na ktorych filmy byly umieszczone w nieladzie, potem powycinac wszystkie fragmenty, ktore nie dotyczyly Beksinskiego i wreszcie ostateczny produkt zamontowac w sieci. Dzis mozecie je Panstwo obejrzec w filmotece w wersji polskiej. Pan Andy Teszner oracowuje wersje angielska i w miare posuwania sie tej pracy jego tlumaczenia bede publikowane w wersjach obcojezycznych mojego muzeum Mistrza. Bede wdzieczny za uwagi i sygnalizowanie mi ewentualnych niedociagniec.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

23.12.2013, 20:39
Moje najserdeczniejsze zycznia swiateczne i noworoczne dla wszystkich fanow Mistrza.

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

20.12.2013, 17:29
Pan Teszner przetlumaczyl kolejne video, "Wywiad Zofii". Jest to wywiad jakiego Beks udzielil dziennikarzowi Matyni, a sfilmowala to z amatorskiej kamery zona Zdzislawa, pania Zosia.
Wyślij komentarz

15.12.2013, 20:54
15 XII 2013
Wyślij komentarz

10.12.2013, 10:28
15 XII 2913
Zapraszam do obejrzenia nastepnego video przetumaczonego na angielski przez pana Tesznera. Jest to "Spacer po Warszawie", film nakrecony przez polska telewizje w latach 80tych a przedstawiajacy Beksinskiego w moim towarzystwie snujacych sie po Wilanowie, Palacu Kultury i Nauki czy tez nadajacych obrazy na bagaz przed ich wyjazdem do Paryza. Chce pogratulowac Panu Tesznerowi precyzji w tlumaczeniu oraz wiernego zachowania tego specyficznego, a czasami trudnego do oddania humoru Mistrza.
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

09.12.2013, 15:14
Chcialbym dzis powiadomic polskich fanow Mistrza, ze pan Andy Teszner, nasz rodak zyjacy w Anglii, podjal sie ogromnego dziela przetlumaczenia na angielski szeregu video zwiazanych z Beksinskim i sporzadzenia do nich odpowiednich podpisow. Choc dotyczy to gosci angielskojezycznych, chce by wiedzieli o tym rowniez i polscy milosnicy naszego geniusza, bo nadaje to jego virtualnemu muzeum inny, daleko szerszy wymiar. Dotychczas anglosasi mogli tylk przeczytac moja ksiazke i kilka wywiadow Mistrza, ktore byly przetlumaczone przez zwodowego, ale kosztownego tlumacza. Co ograniczalo moje mozliwosci. Teraz nareszcie wszyscy ci ktorzy wladaja angielskim beda mogli nawiazac bardziej bezposredni kontakt z Beksinskim, nie tylko widzac ale i rozumiejac co mowi. Chce ta droga zlozyc Panu Tesznerowi ogromne podziekowanie za bezinteresowne zaangazowanie w promocje tej wielkiej sztuki.
Komentarze (7) | Wyślij komentarz

03.09.2013, 22:16
Dostalem od pana Andy Tesznera (tego ktory przetlumaczyl z angielskiego esej Johna Davida Eberta) nastepujacy e mail z nieznanym wywiadem Mistrza.

Niniejszym publikuje zarowno fragment owego e maila jak i sam wywiad w tlumaczeniu na polski.

"W dniu 11 marca 2002 roku Dymitr Volchek odwiedził Mistrza w towarzystwie fotografa Andreya Amochkina oraz polskiego tłumacza Jerzego Redlicha.
Po krótkich poszukiwaniach w internecie, udało mi się skontaktować pocztą elektroniczną z autorem wywiadu. Włada on biegle językiem angielskim. Poinformowałem go, że tłumaczę wywiad na język polski i zostanie on umieszczony Wirtualnym Muzeum p Piotra Dmochowskiego. Wyraził on gorącą aprobatę pomysłu i wdzięczność za przekład. Na dodatek, ku memu kompletnemu zaskoczeniu – przesłał mi nigdzie nie publikowane wcześniej fotografie wykonane podczas wizyty. Nadmienił jedynie, aby przy ewentualnej publikacji umieszczać pod nimi nazwisko fotografa: Andrey Amochkin.
W załączniku przesyłam Panu mój przekład na język polski oraz rosyjski oryginał. Rozmowa z Mistrzem była rejestrowana magnetofonem. Dmitry Volchek napisał mi, że był w posiadaniu materiału audio z wywiadu, który niestety gdzieś zaginął – aczkolwiek obiecał poszukać i przesłać mi go w wersji mp3 (jeśli znajdzie)."



"Dmitry Volchek
Wywiad ze Zdzisławem Beksińskim w dniu 11 marca 2002 r.
Przekład: Andy Teszner
Dmitry Volchek (ur. 1964, Leningrad) - rosyjski poeta, nowelista, tłumacz i publicysta. Od 1982 r. działacz leningradzkiego podziemia literackiego. Publikował w zagranicznych pismach rosyjskojęzycznych i w gazecie Glasnost. W 1982 roku razem z innymi młodymi pisarzami założył niezależne pismo „Cisza” (9 numerów do listopada 1983). Od 1988 współpracownik Radia Wolna Europa. W latach osiemdziesiątych przetłumaczył z angielskiego na rosyjski serie dzieł Aldousa Huxley’a, Flannery O’Connor i innych pisarzy połowy XX wieku. W 1993 wyjechał do Monachium, od 1995 roku mieszka w Pradze. Pod koniec lat 90-tych założył wydawnictwo „Kolonna Publications”, które drukowało dzieła takich autorów jak m.in: William Burrough, Guy Davenport, Kathy Acker, Alester Crowley, Paul Bowles.
W 1999 roku otrzymał nagrodę imienia Andreja Bely w kategorii „zasług dla literatury”, za szereg publikacji w magazynie Mitin.
Na zdjęciu: Dmitry Volchek i Zdzisław Beksiński, 11 marca 2002 r. Fot. Andrey Amochkin.
DV: Warszawa. Na lotnisku, w szklanej gablocie stoi skonfiskowany stojak na parasole, wykonany z nogi słonia. Na budynku hotelu Europa nabazgrano „Anarchia matką porządku”. W pobliżu dworca centralnego stalinowski wieżowiec. Dar od Moskwy, niegdyś symbol wszechwidzącego Wielkiego Brata, teraz podcięty anonimowymi handlowymi barakami. Jedyna pociecha dla smakoszy: marynowane borowiki. Z redaktorem Jerzym Redlichem jedziemy na obrzeża miasta, do prestiżowej ćwierć wieku temu dzielnicy. W Sainkt Petersburgu mieszkałem na podobnym osiedlu. Zwane było „żydowską dzielnicą biedoty”, gdyż mieszkali tam głównie prominentni członkowie Akademii Nauk. Wyobrażałem sobie, że Beksiński mieszka w ciemnym zamku, podobnie jak jego patron, surrealista Giger. Lub w wykrzywionym małym domku na praskiej ulicy alchemika i maga Jana Svankmajera. Lecz myliłem się. Patriarcha polskiej awangardy rezyduje w zwykłym bloku z prefabrykatów. „Jestem konserwatystą” powiada „Kupiłem to mieszkanie pod koniec lat 70-tych i nie mam zamiaru się wyprowadzać.” W przedpokoju lustro, częściowo zakryte obrazem z motywem krzyża, po którym pełzną liliowe, dekadenckie ślimaki. „To lustro z burdelu, który odwiedzał Jarosław Haszek.” – chichocze gospodarz. Powojenna sztuka polska w oczach kolekcjonera z Ameryki lub Europy – to Beksiński. Faktycznie odkrył go Giger, król hollywoodzkich potworów, dynamiczny stwórca Tarota stalowych bio-mechanoidów. Dzieła Beksińskiego z lat 80-tych to powolna parada pół-trupów, które zamieszkują postnuklearne ruiny miast i ukrywają się pod drzewami o gałęziach z kości. Zniekształcone nieznanym kataklizmem wschodnio europejskie samochody. Podobnie jak Cavafy lub Kafka, Beksiński przez wiele lat pracował jako urzędnik. Tylko uznanie na Zachodzie dało mu okazję do rozpoczęcia malowania, a od połowy lat 90-tych – cyfrowe kolaże. W rozmowach z dziennikarzami Beksiński podkreśla swoją nieśmiałość i brak miłości do społeczeństwa. „Pewnego razu miałem rozdać autografy na wystawie, o mało nie zemdlałem ze wstydu. Gdy jestem w banku, ręce mi się tak trzęsą, że kasjer myśli, że jestem bandytą albo oszustem.” Beksiński nie lubi reporterów, krytyków i imprez. Zazdrośni warszawscy koledzy również go nie lubią, uważają go za nowobogackiego snoba. Świat na zachód od Polski, od Los Angeles po Berlin potwierdza geniusz Beksińskiego: albumy, kalendarze, wernisaże, a nawet najbardziej drobiazgowy przewodnik Lonely Planet Guide poświęcił mu cały dział w swoim tomie o sztuce polskiej. Bohater słynnej powieści Ernesto Sabato „Tunel”, artysta Pablo Kostel powiedział, że „najgorszym wrogiem sztuki są tak zwani przyjaciele sztuki – krytycy sztuki zwiedzający wystawy. Oni nic nie wiedzą o malarstwie i zawsze oferują wprowadzenie w błąd.” Zatem moim pierwszym pytaniem do Beksińskiego jest to, czy zgadza się z mizantopijną postawą bohatera Sabato?
ZB: Osobiście nie potrafię tego zinterpretować i myślę, że moje obrazy często same nie prowadzą do żadnej interpretacji. Powinny być postrzegane nie jako dzieło sztuki, ale powiedzmy jako krajobraz, który widzimy za oknem. Szkoła nieprzerwanie interpretuje dzieła Mickiewicza, to co miał na myśli. Całe pokolenia przechodzą przez niego. Następnie kandydaci, którzy ukończyli szkoły wybierają co dalej. Matematyka – zbyt trudne. Muzyka – brak miejsc. Informatyka – brak miejsc. Pozostaje rolnictwo i Akademia Sztuk Pięknych, więc selekcja negatywna. Wszyscy, którzy mają trudności z nauką, wybierają sztukę.
DV: Co najbardziej denerwuje w interpretacji Pańskich obrazów?
ZB: W skali lęków Taylora, biorę wszystko na spokojnie. Niech każdy interpretuje je sobie jak chce.
DV: Wszystkie Pańskie obrazy są bez nazwy, wydaje się to dziwne, gdyż nazwa jest esencją rzeczy. Czemu odrzuca pan chrzest swoich „dzieci”?
ZB: Narobiłem tak dużo „dzieci”, że nie starczyło imion. Mechanizm malowania to nie chęć przekazania myśli, pomysłu. Kiedy maluję, często po drodze zmieniam fabułę. Kiedyś namalowałem obraz z elementami desek, a zaczynałem od postaci Madonny. Spodobał mi się pomysł, i zdecydowałem przerobić ją na mężczyznę-Madonnę, ale nie było jasne co zrobić z dzieckiem. Pewnej nocy śniło mi się że przyszła do mnie
kura i zaczęła mówić po polsku. Wciąż zastanawiam się jak kura o twardym dziobie może wymawiać polskie zgłoski. Powiedziała „Ty nie rozumiesz kobiet”. Więc rano postanowiłem przemalować Madonnę na kurczaka.
DV: Zwykle nazywają Pana surrealistą. Jan Svankmajer, twórca czeskiej grupy surrealistów, powedział mi, że surrealizm nie jest ruchem artystycznym, lecz kolektywną drogą do głębi duszy, jak alchemia czy psychoanaliza.
ZB: Surrealizm jako zjednoczenie swobodnego przepływu wyobraźni, to jedyna cecha, która mnie łączy z surrealistami. W Czechach surrealizm był silnym nurtem, w Polsce jest dość marginalny. Oficjalnie, polski krytyk mnie nie kocha. Gdy zaczynałem jako malarz abstrakcyjny, awangardowy, krytyka dawała pozytywne recejnzje. A potem ich zdaniem zacząłem schlebiać gustom klasy średniej. Znam ich aż za dobrze, oni tylko udają. Beksiński je rybę nożem, zapja słodkim winem, więc lepiej go nie zauważać.
DV: Nie należał Pan nigdy do żadnej grupy artystycznej.
ZB: Zgadza się. Zawsze stoję z boku. Niektórzy młodzi ludzie próbują mnie naśladować. Jeśli są to osoby, które znam, staram się im przekazać aby z czasem to odrzucili. Gdy ktoś jest młody, musi czerpać z wielu źródeł. Co dwa tygodnie zmieniać styl, inaczej nie znajdzie własnego. Ale bardzo szybko wielu kamienieje w swoich upodobaniach. To można zaakceptować gdy ktoś ma 40 lat, ale 20-latek zobligowany jest do zmian.
DV: To dlatego zainteresował się Pan obrazem komputerowym?
ZB: W moim przypadku tak nie było. W latach 50-tych praktykowałem fotografię i fotomontaż. Zdjęcia wycinałem nożyczkami, kleiłem, wyginałem, fotografowałem to jeszcze raz ze statywu. Była to bardzo żmudna praca. W 1992 roku kupiłem komputer „Mac”, jako zwykłą maszynę do pisania. I poznałem wtedy, jeszcze bardzo prymitywny program „Photoshop”. Nauczyłem się więc wycinać i kleić w komputerze. I spodobało mi się to. W 1997 roku kupiłem prawdziwy komputer PC, gdyż zdawało się że firma MAC upada. Wtedy na dobre zacząłem robić fotomontaże, które zapoczątkowałem w latach 50-tych. Praca z komputerem wymaga całkiem innego myślenia niż praca z obrazem. Potrzebne jest zdefiniowanie przestrzeni, umieszczenie źródła światła i ustawienie parametrów kamery. Myślę, że prędzej czy później będziemy mogli generować trójwymiarową wirtualną rzeczywistość. Lecz dzisiejsze komputery są na to jeszcze za słabe.
DV: Powiedział Pan w jednym z wywiadów, że dla Pana jako artysty, literatura nie ma na pana żadnego wpływu.
ZB: Gdy powstaje obraz, zakładając że nie jest to obraz abstrakcyjny, oczywiście każdy obiekt można nazwać. Jeśli na obrazie znajduje się kilka takich obiektów, można powiedzieć że łączy je jakieś opowiadanie. Z drugiej strony, często sięgam po strereotypy z historii sztuki. Jeździec – stereotyp. Ukrzyżowanie – stereotyp. Pejzaż – stereotyp, Madonna z dzieckiem. Biorę pewne rzeczy z historii sztuki i próbuję nadać im nową ekspresję.
DV: Zauważam w Pańskich pracach, szczególnie tych wcześniejszych, podobieństwo do opowiadań Lowecrafta.
ZB: Nie widzę w tym Lowecrafta. Gdybym malował to, co zrobiło na mnie wrażenie w literaturze, to każdy obraz byłby w stylu Eschera. Lubię częste manipulacje czasoprzestrzenią. To co stworzył Robbe-Grillet miało na mnie wpływ i oczywiście literatura metafizyczna, Kafka, Borges.
DV: Powiedział Pan, że muzyka miała na pana ogromny wpływ. Jakiej muzyki Pan słucha?
ZB: Teraz słucham bardzo mało, bo zaczynam głuchnąć. Głównie muzyka drugiej połowy XIX wieku, Szubert, trochę baroku. Moim ulubionym kompozytorem jest Alfred Schnittke. Wydaje mi się, że on pisał muzykę w dokładnie taki sam sposób w jaki ja tworzę obrazy.
DV: Czy postrzega Pan swoją sztukę jako swego rodzaju malarskie narzędzie do psychoanalizy?
ZB: To pytanie nie do mnie, ponieważ nie da się zobaczyć własnych uszu bez patrzenia w lustro. Tylko inna osoba może to powiedzieć. Z psychoanalizą jest taki problem, że jeśli ktoś ocenia sztukę przez jej pryzmat, stawia jakby diagnozę pacjentowi nie oceniając jego obrazu. Jeśli ktoś wykona krzesło, stół, ten mikrofon, to jego wewnętrzne potrzeby są zawarte w przedmiocie. Można ocenić człowieka, ale nie wytwór jego pracy. Ja sam siebie nie potrafię ocenić.
DV: Zadałem to pytanie, gdyż wiele z Pańskich obrazów to ucieleśnienie snów. Sny to materiał, z którym pracuje psychoanalityk.
ZB: Zgadza się. Pracuję na zasadzie swobodnych skojarzeń. To znaczy wprowadzam w życie ten sam mechanizm, który dzieje się w snach. W młodości miałem bardzo wyraziste sny, z poczuciem lęku. Aby wyjść z tego budynku muszę przejść przez pokój, do którego boję się wejść. Bywają też sny pseudohalucynacyjne, to znaczy obrazy wyłaniające się pomimo struktury optycznej oka. Wielki krajobraz o bardzo wyraźnych szczegółach. Ale takie sny są rzadkie.
DV: Czy był Pan dysydentem w czasach komunizmu?
ZB: Nie. Nie lubię tego systemu, ale nie walczyłem z nim. Nie mam epickiej natury, to znaczy wolę się zaadoptować. Gdybym musiał zamieszkać w jednej norze z niedźwiedziami, wyszukałbym takie miejsce, gdzie niedźwiedź mnie nie dosięgnie i nie będę musiał mieć z nim do czynienia.
DV: Giger nazwał Pana jednym z najważniejszych artystów naszych czasów oraz że miał Pan wpływ na niego.
ZB: To chyba bardziej Giger wpłynął na mnie, bo poznałem jego sztukę wcześniej niż on moją. Bliska mi jest jego maniera, ale nie tematyka, wszystkie te demony. Bardzo lubię jego prace wykonane przy użyciu aerografu, ale u komunistów nigdzie nie można było kupić sprężarki. Chłopaki z akademii zbudowali mi prosty kompresor i zacząłem coś robić, ale potem nie mogłem go wyłączyć. Sprężarka tak spuchła, że prawie eksplodowała. Miałem wtedy zagraniczny kontrakt na dużą ilość obrazów. Potem w Polsce wprowadzono stan wojenny i zarabiać na życie można było tylko za granicą, ale ja już więcej nie pracowałem z aerografem.
DV: Czego najbardziej nienawidzi Pan w malarstwie?
ZB: Nie ma rzeczy których nienawidzę. Jestem przyjaźnie nastawiony do rzeczywistości i kolegów. Zresztą sam używałem wielu metod w malarstwie, mam za sobą awangardową przeszłość.
DV: Czy jest jakiś artysta, niekoniecznie malarz, którego jedoznacznie Pan podziwia?
ZB: W muzyce: Schnittke. W filmie: Fellini. W malarstwie: trudno powiedzieć, gdyż sam się tym zajmuję.
Zdzisław Beksiński, Jerzy Redlich i Dmitry Volchek. fot. Andrey Amochkin."
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

21.07.2013, 15:26
essay by Ebert
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

20.07.2013, 22:45
Kilka dni temu sygnalizowalem ciekawy esej w jezyku angielskim, ktory znalazlem w Internecie, piora niejakiego Johna Davida Eberta, na temat dwoch obrazow Mistrza. Ktos zaproponowal mi iz przetlumaczy go na polski, na to bym mogl go opublikowac w mojej wirtualnej galerii. Tekst byl trudny i wymagal znajomosci nomenklatury zarowno psychoanalitycznej jak i filozoficznej. Tak wiec z wielkim podziwem dla tlumacza moge go dzis przedstawic fanom Beksinskiego. A tlumaczowi, Panu Andy Tesznerowi, skladam moje wyrazy uznania i wdziecznosci.

Niestety komputer nie pozwolil na reprodukcje obrazow ktore widnieja w oryginale i w tlumaczeniu. Dla osob nie znajacych prac Mistrza stwarza to powazna trudnosc w zrozumieniu o co chodzi. Ale jego fanowie nie beda mieli zadnej trudnosci w odgadnieciu o jakich obrazach Ebert pisze.

Mam nadzieje ze moj informatyk bedzie mogl poradzic sobe z tym problemem gdy bede zamieszczal oryginal i tlumaczenie w bibliografii o Beksinskim, ktora znajduje sie w bibliotece mojej galerii, co z przyczyn technicznych nastapi prawdopodobnie dopiero za jakis czas.

Piotr Dmochowski


John David Ebert

O obrazie Zdzisława Beksińskiego
przełożył Andy Teszner








Przedmowa tłumacza.
Celem lepszego zrozumienia przez Czytelnika terminologii Jacquesa Lacana, którą posługuje
się autor, przedstawiam wyjaśnienie kilku najważniejszych pojęć.
Znaczący – jest to termin zapożyczony przez Lacana od de Sassura, określony tak aby słowa
np „znak językowy”, „obraz akustyczny” i „pojęcie” zostały zastąpione przez słowa które
wywołują się wzajemnie i równocześnie przeciwstawiając sobie: znak, znaczący, znaczony.
(...) Dla Lacana każdy znaczący jest autonomiczny wobec znaczonego i znaczący ma
pierwszeństwo. Każdy znaczący jest określony przez swoją różnicę wobec innego znaczącego,
każdy znaczący jest tym, czym inne znaczące nie są. Struktura znaczących podlega prawu,
które różni się od praw rządzących oznaczonym: strukturą znaczących rządzą prawa
metonimii i metafory, które przywołują na myśl to, co Freud powiedział, kiedy próbował
wyjaśnić prawa, które rządza funkcjonowaniem nieświadomego, prawa substytucji i
przesunięcia śladów percepcyjnych. Można powiedzieć za Lacanem, że to jedynie znaczący
daje nam dokładne i ścisłe określenie podmiotu, "znaczący" jest to, co reprezentuje podmiot
dla drugiego znaczącego.
Realne jest pojęciem, które pojawiło się w teorii Lacana w 1953 roku równocześnie z
pojęciami symboliczne i wyobrażeniowe.

To trzecie pojęcie Lacana może być przedstawione tylko za pomocą tych dwóch
wcześniejszych. Jest to pojęcie graniczne z symbolicznością. Realnym jest to, co jest
niemożliwe do usymbolizowania, to co jest wykluczone z obszaru symbolicznego, wykluczone
z sieci znaczących, które budują nam rzeczywistość świata, wykluczone także z pojmowania
wyobrażeniowego. Niemniej realne istnieje i psychoanaliza spotyka go w kuracji pod postacią
traumy. Realne jest granicą mocy reprezentatywnej słów, mocy mówienia: realne jest
dokładnie to, co jest niemożliwe do wypowiedzenia i wokół czego krąży wszelkie mówienie.
(...) – cytat z artykułu Krakowskiego Koła Psychoanalizy Nowej Szkoły Lacanowskiej.

Pierwszy znaczący – jest to znaczący nadrzędny, bez odpowiednika znaczonego, wskazujący
sam na siebie i samostanowiący pełen porządek znaczeniowy. Aczkolwiek nawiedzony przez
powrót realnego nie jest w stanie zagwarantować własnego prymatu.




Pierwszy znaczący


W 1975 roku, wielki polski artysta Zdzisław Beksiński namalował obraz, który pragnę
omówić tutaj jako pierwszy znaczący (ang. master signifier, patrz: teoria psychoanalizy
Jacques Lacan’a) lub klucz do zrozumienia jego sztuki jako całości. Obraz jest bez nazwy,
jak zresztą wszystkie jego prace, gdyż, tak jak niezatytułowane rozdziały Trenu Finneganów,
Beksiński nie chciał nadawać swoim dziełom żadnych konkretnych znaczeń. „Znaczenie jest
dla mnie bez znaczenia” to powiedzenie, z którego słynął, aczkolwiek semiotyka nie była
profesją Beksińskiego. Jego obrazy z całą pewnością mają w sobie znaczenie, pod
warunkiem, że się wie gdzie i jak na nie patrzeć.

Omawiany obraz przedstawia rodzaj człekokszałtnego stwora, pełznącego na czworaka,
najprawdopodobniej uciekającego z ruin płonącego za nim miasta. Głowa owego kogoś cała
owinięta jest bandażami z gazy, naznaczonymi karmazynową plamą dokładnie na wysokości
twarzy, przecz co nie wydaje się aby dobrze widział. I może właśnie dlatego prawa ręka
służy mu jako pewnego rodzaju laska ślepca służąca do macania gruntu, oraz palce, którymi
czyta jakby w języku Braille’a. Ciało ma jest ciemne i być może pokryte sierścią: w każdym
razie jego ramiona i nogi przypominają kończyny czworonoga. W tle płomienie, niczym
tysiące świec, rozświetlają okna wysokich budynków. Wszędzie porozrzucany jest gruz i
szczątki. Wszystko w piekielnych barwach, jakgdybyśmy spoglądali w dół rozpadliny, która
otworzyła się ujawniając strumienie płynnej lawy, gorejęacej z wnętrza ziemi oranżem,
czerwienią i żółcią.


Tak więc, obraz.

Teraz pytanie: a mianowicie, skąd wzięła się tajemnicza postać czołgająca się po ziemi, w
poszukiwaniu kto wie czego? Postać sama w sobie mgliście przypomina obrócony na bok
znak zapytania, z zabandażowaną głową spełniającą rolę kropki.



Obandażowana głowa przypomina obraz “Naigrawanie” Matthiasa Grunewalda z 1504 roku,
który przedstawia Chrystusa upokarzanego w drodze do krzyża. Górną częśc jego głowy
pokrywa biały bandaż. W rzeczy samej, Francis Bacon nawiązywał do tego malarstwa w
swoich “Trzech Studiach postaci na podstawie tematu Ukrzyżowania” z 1944 roku. Jak się
okazuje, wizerunek krzyża jest jednym z pierwszych znaczących sztuki Beksińskiego,
powtarzanych w kółko od około 1968 do końca 1990 roku.


W jednym ze swoich wczesnych studiów ukrzyżowań, ponadto z roku 1969 (patrz wyżej),
Beksiński namalował obraz ukrzyżowanego Chrystusa z ciałem kruszącym się, zasuszonym i
rozpadającym się. Ciało oddzielone jest od jednego z ramion, które samotnie zwisa z krzyża
a gnijący korpus ustawiony jest pod kątem tak, że głowa odwrócona jest od widza. Ale gdy
się bliżej przyjrzy nogom tej postaci, zauważa się, że nie należą do człowieka: są o wiele za
długie i skonstruowane na wzrór ptasich. W rzeczywistości jego nogi są całkiem podobne do
kończyn czołgającego się czworonoga z kompozycji z 1975 roku. Możemy nawet powiedzieć,
co nie zabrzmi nierozsądnie, że pełznąca postać to Beksińskiego pół-człowiek, pół-zwierz
Chrystus, który zsunął się ze swojej grzędy w centrum zachodniej tradycji, i odszedł w
poszukiwaniu wskazówek co do swego przeznaczenia.

Ukrzyżowanie z 1969 roku jest rodzajem Lacan’owskiego point de capiton, to znaczy
punktem zapikowania w swojej teorii psychoanalizy, który wyznacza równy punkt zszycia
znaczącego z jego znaczonym. Dostateczna liczba takich punktów ściegu gdzie znaczący są
mocno zakotwiczeni do swoich znaczonych, niezbędna jest w teorii Lacana dla zdrowia
psychicznego pacjenta nadając mu stabilny światopogląd. Ale gdy jeden z tych punktów
ściegu jest niedokończony, znaczący oddzielają się od swych znaczonych i zaczynają
przesuwać się w psychice, stając się dryfującymi znaczącymi szukającymi nowych
znaczonych aby przytwierdzić się do nich. Zatem Ukrzyżowanie Beksińskiego z 1969 roku
jest równoznaczne z Lacańskim nie dokończonym point de capiton, wizerunek krzyża
oczywiście był wielkim pierwszym znaczącym zachodniej cywilizacji która zakotwiczyła
znaczenie, dała formę i cel całemu społeczeństwu. Był to znaczący złączony z
transcendentalnym znaczonym, czyli Idea Zesłania Boga na Ziemię.

Ale w posthistorycznej cywilizacji, którą obecnie zamieszkujemy, wszystkie transcendentalne
znaczone zostały rozebrane i zdemontowane. Nie spełniają już dawnej roli, pierwszych
znaczących stanowiących porządek całej cywilizacji. Era metafizyczna, jaką pokazuje
Beksiński w swoim obrazie z roku 1975, zawaliła się pośród otaczających nas płomieni.


Cywilizacja posthistoryczna
Nasza obecna cywilizacja jest bardziej posthistoryczna niż postmodernistyczna. Jak zauważył
Vilem Flusser, historię właściwą zapoczątkowały teksty (w sensie materiału jako splotu, który
scalał zszytych znaczących zachodniej cywilizacji razem z ich znaczonymi). Piśmiennictwo,
szczególnie w fazie alfabetycznej, powstało w rezultacie krytycyzmu obrazowych wizerunków
mitycznej stuktury świadomości. Cechą wspólną Platona i proroków żydowskich była
podzielana antypatia do sztuki. Piśmiennictwo jest krytyczne wobec obrazów, jest oceną która
sprowadza dwuwymiarową powierzchnię mitycznej ikony do jednowymiarowych linii tekstu.
Ale wraz z pojawieniem się technologii obrazu produkowanego przez przyrządy do wizji, które
zapoczątkowała fotografia 19-wieku, i która w zawrotnym pędzie konstruuje coraz bardziej
zaawansowane przyrządy, właśnie dwuwymiarowe powierzchnie mass mediów nadeszły aby
wyprzeć język pisany a wraz z nim świadomość historyczną. Piśmiennictwo kreuje historię.
Żyć w cywilizacji, w której pismo staje się drugorzędne, a nawet trzeciorzędne w stosunku do
obrazów, oznacza żyć w cywilizacji posthistorycznej. I stąd Vilem Flusser.
W posthistorycznej cywilizacji teksty, które kiedyś pełniły rolę miejsc zszycia znaczących ze
znaczonymi, zostały sprute, w związku z czym mamy teraz do czynienia z
rozprzestrzenianiem się dryfujących wolnych znaczących szukających nowych znaczonych.
Znaczący posuwają się ruchem dowolnym, zupełnie jak w teorii Lacana gdy borromeański
węzeł wiążący trzy porządki: wyobrażony, symboliczny i realny – zostaje spruty, czego
rezultatem jest semiotyczny chaos, a co za tym idzie, psychoza.


Obecnie żyjemy w samym środku cywilizacyjnej psychozy.

Dlatego kreatura z obrazu Beksińskiego z 1975 roku, która palcami prawej ręki – czyli ręki,
która niegdyś dzierżyła pióro – bada ziemię wśród stert otaczającego ją rumowiska, szuka
jakiegoś nowego znaczonego, z którym, niegdyś transcendentny ukrzyżowany człowiek, może
teraz się ponownie złączyć. To właśnie posthistoryczny człowiek Flussera, odpodmiotowiony,
rozbrojony, rozłączony od wszystkich poprzednich reżimów znaczeniowych.
Symboliczne i postsymboliczne systemy semiotyczne Deleuza i Guattariego (o których
dyskutowali w swojej książce “A Thousand Plateaus”), które razem budowały cywilizację
Zachodu, przestały spełniać swoją funkcję dla człowieka posthistorycznego,
odpodmiotowionego i do cna odartego ze swojej znaczeniowej tożsamości. W rzeczywistości
został on rozwarstwiony z reżimami znaczeniowymi, z którymi niegdyś był mocno związany
na płaszczyźnie systemu, a teraz nadszedł, odłączony znaczący, dryfujący w dal na tafli
spójności, gdzie wszystkie poprzednie formy znaczeniowe skropliły się w nadznaczeniową
płaszczyznę. (Stąd, gdy Beksiński mawiał “Znaczenie jest dla mnie bez znaczenia”, to
właśnie dlatego, że jego centralne postacie są całkowicie rozłączone od wszystkich
poprzednich reżimów znaczeniowych, a w szczególności tego, który zamknął je w systemach
transcendentnego znaczenia. Symboliczne i postsymboliczne reżimy, o których Deluze i
Guattari dyskutują w “A Thousand Plateaus”, odpowiadają mniej więcej strukturze
psychicznej świadomości Jeana Gebsera oraz metafizycznej erze Heideggera. Wszystkie te
ery, wraz z powiązanymi z nimi systemami znaczeniowymi, upadły.

Ruiny płonących budynków w tle malarstwa Beksińskiego zamykają w sobie nie tylko np.
Oświęcim, Hiroszimę i dywanowe bombardowanie Drezna (planetarna wojna, w której
wszystkie systemy znaczeń i ich wielka otoka zostały przetopione w posthistoryczne hałdy
żużlu), ale także tła płonących budynków w obrazach Hieronima Boscha, szególnie w dziełach
takich jak „Kuszenie św. Antoniego” (powyżej), panelu „Piekło” w „Ogrodzie rozkoszy
ziemskich” i „Wizjach Tondala”. Dzieła te zostały namalowane w połowie XVI wieku i też
oznaczają czas upadku i dezintegracji, są reakcją na stres kryzysu średniowiecznej
makrosfery i jej przesunięcia do tego, co natenczas było nowym wiekiem, czyli obecnym
wiekiem, tym z „Czasu Światoobrazu” Heideggera „Nieskończonego Wszechświata”
Spenglera, w których średniowieczna ikonografia ze swoim naiwnym i staroświeckim
wizerunkiem człowieka jako ziemskiego bożego ogrodnika, rozpuszcza się w perspektywicznej
otchłani.


W tamtym czasie, jak zauważył Marshall McLuhan, media przeniosły się z przekazu słownego i
iluminowanych manuskryptów do nowego typu piśmiennictwa skonfigurowanego w oparciu o
prasę drukarską, czyli rodzaju umiejętności, który faworyzuje przestrzeń wizualną - a zmysł
wzroku zintensyfikował się kosztem innych zmysłów, w szczególności słuchu i dotyku.
Upadek średniowiecznego sensorium, z natury bardzo namacalnego i dotyczącego natury,
został zarejestrowany jako katastrofa przez malarzy takich jak Bosch i Bruegel, oraz twórców
literatury jak Szekspir i Cervantes. Stąd Bruegel’owski „Triumf Śmierci” jako triumf wizualnej
trójwymiarowej przestrzeni, w której istnieją obiekty, w przeciwieństwie do średniowiecznego
porządku, w którym świecą one własnym blaskiem tak, jak dzieciątko Chrystus na obrazie
„Narodziny Jezusa” Geertgen’a Sint Jan z 1490 roku (powyżej). Ale od XIX wieku, a zbiegło
się to z narodzinami „Maszyny Widzenia” Paula Virilio i zmierzchem historycznej mentalności
Flussera, zmysł wzroku zaczął powoli ustępować miejsca zmysłom dotyku i słuchu w
konfiguracji przestrzeni akustycznej, która jest raczej kulista niż sześcienna podczas stapiania
przestrzeni wizualnej, co odzwierciedlone jest w przejściu z malarstwa trójwymiarowego do
aperspektywicznej sztuki nowoczesnej.


Tajemnicza istota Beksińskiego przypomina nam o tej zmianie, m.in. dlatego, że nie widzi,
tzn. straciła zmysł wzroku, gdyż świat jej wizualności popadł w ruiny. Podczas gdy sama
używa zmysłu dotyku by wymacać drogę, jak niewidomi z obrazu Bruegla „Ślepcy”. W
dzisiejszych czasach, aby orientować się w posthistorycznym społeczeństwie, musimy
„wyczuwać” drogę wśród stert i rumowisk, za pomocą innych zmysłów niż tylko wizualne.
Zmysł dotyku jest bardziej przerywany niż liniowy, natomiast przestrzeń akustyczna jest
kulista oraz, jak to było, jest wszystkim naraz. Otaczając planetę elektromagnetycznymi
impulsami sygnałów, roztapia ona przestrzeń wizualną i konfiguruje wszechobecną przestrzeń
jednoczesności zdarzeń, umożliwiając każdemu bycie wszędzie, gdziekolwiek i w każdym
czasie za pomocą ikonograficznych i elektronicznych awatarów. Punkt widzenia, który zakłada
położenie na kartezjańskiej siatce o dokładnych współrzędnych czasoprzestrzennych, w takich
warunkach po prostu przestaje istnieć.
Czołgająca się postać, która wymacuje drogę wśród zwałów gruzu, poszukuje nowych
symboli, które nadadzą sens jej pozaznaczeniowej ezgystencji. Oto Chrystus, pierwszy
znaczący ery metafizycznej, zapisany jako odpodmiotowiona jednostka każdego z nas, zstąpił
do posthistorycznej społeczności. I sam musi przesiać ruiny upadłego wieku metafizycznego,
który teraz leży za nami, gdzie systemy znaczeń zostały przewartościowane i ustalone z góry
za nas, jak w dyskursie Lacana „Inny Wielki”. Teraz, wraz z upłynnieniem wszystkich
systemów semiotycznych i reżimów znaczeniowych, każdy z nas wyrzucony jest na brzeg
własnej wyspy-świata, w którym musi grać rolę mistrza brikolażu, odzyskiwać ze śmietniska
jakicholwiek znaczących, którzy nadadzą sens drodze jaką musi sobie obrać. Innymi słowy,
osobistą semiotykę w przeciwieństwie do publicznej.

Istotnie, w sztuce Beksińskiego jako całości, śmietnisko jest powracającym motywem. W
każdym kolejnym jego obrazie wizerunek krzyża przewodniczy stertom zrujnowanych
połamanych form, jak w obrazie z 1983 roku (powyżej), który ukazuje krzyż ze stertą kości
zamiast Chrystusa, który stoi na szczycie zwałów śmieci: zużytych butelek, połamanych
krzeseł, zniszczonych mebli, pustych umywalek, itd. Z rumowiska w stronę krzyża unosi się
drabina, jakby sugerująca próbę budowy podmiotu z jakichkolwiek znaków leżących w
zasięgu, tak jak Podmiot Lacana w dyskursie „o Innym”, który zbudowany jest ze skrawków
znaczących. Ten, niegdyś wszechmogący pierwszy znaczący, który kształtował i budował erę
metafizyczną, nie ma już mocy budowniczego. Zstąpił oderwany od wszystkich reżimów
znaczeniowych i pozostaje jako duch zaginionego świata, przewodząc jedynie ruinom.
Aczkolwiek wysypisko jest dokładnie tym, co każda cywilizacja dziedziczy od poprzedniej. Na
ten przykład renesans został zbudowany na odwróceniu entropii i resztkach starożytności, w
których odrzucone archetypy i znaczeni tacy jak rzeźba grupy Laokoona, odzyskiwani byli z
prawie dzienną czestotliwością i używani do budowy nowej cywilizacji humanistycznej. Jak
zauważył McLuhan w swojej książce „Od kliszy do archetypu”, artysta pobiera odrzucone
archetypy, które stają się nowymi kliszami funkcjonującymi jako sondy głębinowe nowych
środowisk. Każde nowe środowisko, które jest skonfigurowane przez nową technologię lub
nowe medium, odrzuca to minione na złom poprzenich technologicznych i kulturowych
środowisk. John Milton na ten przykład w swoim „Raju utraconym”, pozbywa się wszystkich
pogańskich bóstw poprzez wyrzucanie ich na wysypisko swego Piekła, skąd były dalej
pobierane przez romantycznych poetów i malarzy XIX wieku, którzy używali ich do
konstruowania anty-środowisk, pogańskich bóstw przeciwko uprzemysłowionemu światu
fabryk i maszyn. Arnold Bocklin lub Franz von Stuck na przeciw Couberta i Maneta. Sztuka
modernistyczna w ten sam sposób zbudowana jest z wysypisk znaczonych pochodzących z
przedsymbolicznych systemów znaczeniowych: sztuka Afryki, oceanii, rdzennej Ameryki, itd.
I tak krzyż może dzisiaj przewodniczyć tylko zrujnowanej stercie upadłej ery metafizycznej,
gdzie wszystkie archetypy, znaczący, znaczeni, zestawienia pojęciowe, zostały rzucone pod
gruzami aby być kiedyś znalezione przez przyszłą cywilizację, która odtworzy je z różnych
kawałków i użyje do budowy nowych społeczności, podczas jakichś odległych migracji ludów.
To dokładnie to, czego szuka prawa dłoń kreatury Bekisńkiego: znaczonych spośród
wysypiska upadłej ery metafizycznej, którzy zostaną rozkodowani i złożeni w nowe grupy
znaczeniowe. Ale ta przyszła budowa, czymolwiek będzie, pozostaje zbyt daleko przed nami
aby ocenić, jak mogą wyglądać jej zarysy. Każda jednostka dzisiaj musi stać się własną
maszyną semiotyczną, która konstruuje własne zestawienia.
Cywilizacja jako zbiór antropogeniczny, zapożyczając termin od Petera Sloterdijk, to już
przeszłość. Obecnie każdy jest osamotniony na swojej własnej semiotycznej wyspie-świecie,
niczym kolonie odizolowanych ludzi siedzących wkoło ognisk na jednym z obrazów
Beksińskiego z 1975 roku (patrz poniżej). Każda kolonia zebrana jest na oddzielnym szczycie
pewnego rodzaju geologicznej przepaści.


Chrystus podczłowiek
Tak więc, w niezatytułowanym obrazie Beksińskiego z 1975 roku, widzieliśmy jak
człekokształtna postać Chrystusa ze wzniosłego miejsca na krzyżu - gdzie niegdyś tworzyła
punkt zakotwiczenia znaczenia – zstąpiła aby pełznąć po powierzchni ziemi w poszukiwaniu
nowego znaczenia. Zatem obraz Chrystusa, który niegdyś skierowany był ku niebu by
oznaczać zstąpienie Boga na ziemię, przemieścił się do przygruntowego, związanego z ziemią
oblicza istoty człekokształtnej, po metamorfozie, rozwarstwionej do statusu zwierzęcia.
Należy pamiętać, że reżim znaczeniowy Deleuza i Guattariego (lub jak kto woli magiczne
struktury świadomości), rozwarstwienie człowieka do statusu zwierzęcia, zostały uznane za
rzecz pozytywną, wskazując jako przykład zdolność szamanów do przenikania we wspólnoty
duchów zwierząt i istot totemicznch. Ale obraz Beksińskiego o Ostatnim Człowieku i Końcu
Historii jest bardziej niepokojący: jego zdegradowana i zdemontowana ludzkość, jeśli można
tak to ująć, wskazuje na ontologiczny stan istoty ludzkiej po Oświęcimiu i Hiroszimie.
Człowiek stał się post-człowiekiem, bestialską kreaturą, która utraciła swój niegdyś wzniosły
status. W epoce humanizmu, Chrystus na krzyżu był wielkim symbolem prowadzenia w górę
wzroku ludzkiego ducha, w kierunku wyższego ideału, to znaczy Boga-Człowieka, któy zstąpił
na ziemię aby doprowadzić ludzki byt do nieba. W erze poshistorycznej skonfigurowanej w
malarstwie Beksińskiego, człekokształtna postać Chrystusa patetycznie pełznąca po ziemi jak
dzika bestia jest decentralizacją i zejściem do czegoś bardziej żałosnego i haniebnego: typu
człowieka zdolnego posłać miliony ludzi do komór gazowych, a tym samym reifikacji ich jako
odpodmiotowione rzeczy przerobione w hałdy popiołu. Ale przecież produkcja technologii
służących do redukcji ludzi do kupy popiołu na masową skalę, była jedną z głównych gałęzi
przemysłu w II wojnie światowej. I to aż do tego stopnia, w którym technologia mogłaby
zostać przesunięta w kierunku odtworzenia eschatologii na ziemii, co było jednym z jej
głównych konceptów. Cała nomenklatura technologii II wojny światowej miała lekko
apokaliptyczny wydźwięk: broń odwetowa, ostateczne rozwiązanie sprawy żydowskiej, bomba
atomowa, itd. Są to technologie eschatologiczne wytwarzane przez istoty ludzkie próbujące
wejść w posiadanie boskich mocy, aczkolwiek nie do szlachetnych celów, ale do bardziej
efektywnych sposobów pozbywania się coraz większych populacji. I są to te rodzaje
technologii, które przenoszą nas bez trudu do “Biopolitycznego Wieku” Focaulta i Agambena,
w którym obóz koncentracyjny jest tym, czym niegdyś były szpitale, kliniki, szkoły i fabryki
poprzedniej ery instytucjonalnej.
Po raz pierwszy właśnie, w czasie II wojny światowej, Sąd Ostateczny stał się możliwy do
urzeczywistnienia przy pomocy technologicznych systemów masowej eksterminacji. A co za
tym idzie, człowiek, patrząc przez pryzmat takich technologii, kurczy się gwałtownie do
poziomu owada, dokładnie w taki sposób, jak z punktu widzenia Nieba, z którego Bóg może
go zobaczyć. Ontologiczny status takiej istoty nie jest już wcale ludzki, a jest raczej pod-
ludzki.
I tak, zdeformowany Chrystus staje się dla tych z nas, żyjących u progu XXI wieku, obrazem
Ostatniego Człowieka Końca Historii, post-ludzką istotą z “Listu o Humaniźmie” Heideggera,
którego humanistyczna tradycja rządzenia Istotą doprowadziła do apokalipsy i masowego
okrucieństwa. Humanizm, jak Heidegger wskazał w swym eseju, zawiódł nas, prowadząc
jedynie na skraj przepaści, z której może nie być powrotu. Użycie technologii do dyktowania
Istocie, zamiast słuchania jej pasterskich rad, doprowadziła do krachu naszych miast i
ludzkiego statusu, tak nigdyś szlachetnie celebrowanego przez Pico della Mirandola w swoim
eseju “Oracja na temat godności człowieka”.
W eseju, napisanym w czasie rozkwitu renesansu, Pico umieścił człowieka na ontologicznej
skali pomiędzy aniołami u góry a demonami na dole. Aczkolwiek w malarstwie Beksińskiego,
człowiek posthistoryczny egzystuje gdzieś pomiędzy insektami a demonami. Jest on istotą,
która pełznie po ziemi i bada ją pod kątem znaczeń. Jego orientacja osiowa jest pozioma, jak
u zwierzęcia, i może on patrzeć tylko w dół w ziemię, nigdy w górę (pod warunkiem, że w
ogóle coś widzi). Kilka cech, poza badającą prawą dłonią, pozostaje aby odróżnić taką istotę
od zwierząt. Ta dłoń teraz czyta z ziemi tak, jak kiedyś czytała z gwiazd. Ikoną odpowiednią
dla takiej ery (ta konkretna, która pojawia się na krzyżu w obrazie Beksińskiego z 1978 roku
[poniżej], która zamieniła znaczącego ludzkiego Chrystusa na pająkowatego owada) jest
raczej Gregor Samsa Kafki, leżący w łóżku przebierając owadzimi odnóżami, niezdolny obrócić
się. Wizja Kafki jest w istocie tym poziomym ukrzyżowaniem, w którym znaczący Chrystus
ustąpił ze swojego znaczonego miejsca zakotwiczenia jako Bóg człowiek, i został zamieniony
miejscami przez znaczonego w postaci gigantycznego człowieka-insekta.

Zatem Beksińskiego wizja pełznącej zdewaluowanej kreatury człowieka, jest efektem zamiany
niebiańskiego archetypu na ziemski, w niemal dokładnie tej samej proporcji w jakiej człowiek
posiadający potężniejsze i bardziej zadziwiające technologie, wzniósł się do statusu
starożytnych bogów. Zamieniając ich moc w technologię, zniżył się do statusu postludzkiej
kreatury Wieku Biopolitycznego, w którym, jak wskazał Agamben, obóz koncentracyjny jest
instytucją emblematyczną.
W rzeczy samej, kreatura Beksińskiego niczym “homo sacer” Aghambena, została
odpodmiotowiona, to znaczy rozłączona od symbolicznych i postsymbolicznych reżimów
znakowych (w których jak podkreślali Deleuze i Guattari, został skonstruowany jako podmiot
pasyjny) i pozbawiony całej indywidualności. (W postznaczeniowym reżimie zainicjowanym
przez Hebrajczyków, kto wyzbył się ludzkiego poświęcenia w precyzyjnym czasie historii, w
rozumieniu Lacana, tworząc człowieka jako podmiot, Mojżesz jest nadrzędnym tematem –
później w raz z Kartezjuszem, który dziedziczy i łączy reżim postznaczeniowy z
paranoidalnym znaczeniowym, podmiotem staje się myśl.
Stąd znaczenie bandaży, które zasłaniają twarz i skutecznie pozbawiają wyrazu, w
przeciwieństwie do bandaży na obrazie Grunewalda, które służą do pokazania upokorzenia i
podkreślają człowieczeństwo jako przedmiot cierpienia. U Beksińskiego kompletnie zakryta
twarz Chrystusa-istoty została pozbawiona wszystkiego tak, że nie został nawet ślad jego
podmiotowości. Innymi słowy człowiek tam jest rzeczą, nie trójwymiarowym przedstawicielem
rasy ludzkiej. Beztwarzowość, która nurtowała Beksińskiego od jego najwcześniejszych
fotograficznych prac, służy mu do redukcji wizerunku do stanu postludzkiej protezy i pustki
wyrazu. Pusta twarz w oczekiwaniu nowych inskrypcji, które pojawią się na jej powierzchni
wraz z przyszłymi kodami i nowymi znaczącymi. Człowiek bez twarzy, którym sztuka XX
wieku była tak pochłonięta, jest w istocie pod-ludzki, oblicze wykreowane nie poprzez proces
nazwany przez Petera Sloterdijka “przewlekanie”, w którym w wyniku ewolucji ludzkie oblicze
zostało wyodrębnione ze zwierzęcego, ale raczej “umniejszenie”, w którym portret staje się
pozbawiony cech a twarz – wymontowana. To nie twarz epoki metafizycznej, w której jak w
lacanowskim stadium lustra, obraz kompozycyjnie skupia uwagę na niemowlęciu zasadniczo
humanizując je i w odpowiedzi kreując fikcyjne ego – ale raczej twarz patrząca w monitory
komputerów, kamer i innych urządzeń elektronicznych, które okradają i dewoluują ją,
nadając jej apatyczne i obojętne oblicze. Postludzka twarz stworzona nie poprzez obserwację
i interakcję z innymi ludźmi, ale przez interakcję z maszynami pozbawiającymi
człowieczeństwa.
Człowiekowi posthistorycznemu nadają znaczenie numery, jak w Oświęcimiu, są bardziej
odpowiednie dla niego niż nazwy pochodzące z narracji humanistycznych i mitycznych. Jest
on rodzajem bytu pozbawionego wszelkich zabezpieczeń jurysdycznej makrosfery, która
kiedyś gwarantowała i dała prawa, teraz zredukowała go do statusu człowieka przeklętego
(homo sacer), który może zostać bezkarnie zabity właśnie dlatego, że nie ma żadnych praw.
Ale ci posthistoryczni ludzie Biopolitycznej Ery Agambena są tym, co precyzyjnie przewiduje
Beksiński: jego czołgająca się po ziemi istota, pozbawiona wszystkich zabezpieczających
cywilizacyjnych makrosfer, jest właśnie człowiekiem wyklętym Agambena, który aktualnie
zamieszkuje wszystkie obozy dla uchodźców na świecie, takie jak na przykład te w Darfurze,
Rwandzie, Serbii, itp.
Beksiński, tak jak wszyscy inni wielcy artyści, wyraźnie przewidywał co czeka nas, ludzi
posthistorycznych, spolaryzowanych z “Ostatnim człowiekiem i końcem historii” Fukuyamy
oraz “Pierwszym człowiekiem prehistorii” Hobbsa. “Ostatni Człowiek” jest wszechobecnym
konsumentem, zdolnym do uczestnictwa w globalnym wolnym handlu i nieskończonej
cyrkulacji i proliferacji znaczonych i znaków. “Pierwszy Człowiek” Hobbsa, którego życie jest
paskudne, brutalne i krótkie – to znaczy – jest życiem człowieka Trzeciego Świata, który to
świat powoli powszechnieje na całej planecie i jak pokazał nam huragan Katrina, może
niedługo wedrzeć się w cywilizacyjny materiał wielkich miast na całym świecie.
Heiner Muhlmann powiedział, że rzymskie areny walk gladiatorów były zasadniczo
wyjątkowymi strefami demarkacyjnymi wyznaczonymi wewnątrz miast po to, aby brutalna,
zwierzęca walka o przetrwanie odbywająca się poza murami miast – mogła być ostrożnie
zamknięta w klatce i jak zoologiczna ekspozycja, wystawiana w miastach. W dzisiejszych
czasach takie strefy to nie areny gladiatorów, ale właśnie obozy uchodźców, które powoli
wyłaniają się w systemach prawnych jako post-ludzkie fabryki czysto zoologicznych istot,
które nie mają żadnych praw bo nie mają swoich miast.
Sztuka Beksińskiego jest więc sztuką, która ujmuje poprawiony ontologicznie status istoty
posthumanistycznej ery biopolitycznej. Jest to istota, dla której wszystkie systemy znaczeń
rozpadły się, i która siedząc na szczycie rumowiska ery metafizycznej grzebie w stosie
zużytych znaków, zastanawiając się do czego mogły kiedyś służyć.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

11.07.2013, 15:09
Znalazlem w Internecie ciekawy esej o Mistrzu, a wlasciwie o jego obrazach, ktory zalecam wszystkim ktorzy biegle wladaja angielskim. Znajda go pod adresem:

On painting by Zdzislaw Beksinski by John David Ebert
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

29.06.2013, 22:53
Sygnalizuje monograficzna prace pana Jerzego Kurowskiego na temat Beksinskiego i Gigera ktora publikuje w rubryce "bibliografia po polsku" "prace monograficzne". Zycze przyjemnej lektury.
Wyślij komentarz

24.04.2013, 19:16
Pani Joanna Jenczyk, fan Beksinskiego, prosi mnie bym poinformowal gosci mojej wirtualnej galerii o tym ze od 3 maja godz. 20-ta wystawia swoje prace w galerii SCK w Sztumie, ul. Reja 13 (15 km od Malborku). Co niniejszym czynie.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

02.03.2013, 20:33
Odpowiadam tym ktorzy sa zaintersowani stala wystawa Mistrza w Warszawie publikujac kilka stron z mojego diariusza, ktore dotycza tej sprawy. Pozwoli im to zorientowac sie w jakim obecnie punkcie to przedsiewziecie sie znajduje. Byc moze kiedys opublikuje cala obszerna korespondencje jaka prowadzilem z Muzeum Historycznym i burmistrzem, panem Czubaszkiem.

"1 stycznia 2013-01-01

...

Nadal nie mam odpowiedzi od pani Zbinkowskiej w sprawie lokalau na rynku Starego Miasta. Chodzi o urzadzenie w nim stalej wystawy Mistrza z moich zbiorow. Nakrecam te historie juz od ponad roku. Idzie mi jak po grudzie. Wladze Muzeum Historycznego, ktore ma patronowac tej wystawie to raz okazuja zainteresowanie to znow wykrecaja sie. Lokal znalazl burmistrz dzielnicy Srodmiescie, pan Czubaszek, na rynku Starego Miasta. Jest duzu, 450 metrow i najlepiej polozony w Warszawie. Lepiej wymarzyc nie mozna. No, ale po daniu wstepnej zgody na urzadzenie tam od maja tego roku wystawy, Muzeum milczy a pani Zbinkowska, ktora jest pracownica tej instytucji i moim z nia kontaktem napisala mi przed kilkoma dniam niepokojacy e mail ze sa trudnosci, ze przyszedl jakis nowy dyrektor „od spraw merytorycznych” i ze cala rzacz zostala poddana w watpliwosc, bo przygotowanie lokalu wymagaloby wielkich nakladow. Napisalem jej ze jestem gotow uczestniczyc w wydatku i zaawansowac choc czesc potrzebnej na remont sumy. Nie wiem czy moja propozycja cos zmieni. No i wlasnie Zbinkowska nie odpowiada na moja propozycje. A tu Czubaszek nagli ze miasto nie moze stac z pustym, nie wynajetym lokalem w tak atrakcyjnym miejscu i daje do zrozumienia ze jesli wladze Muzeum nie zdecyduja sie szybko, on lokal wynajmie komus innemu na restauracje lub na sklep.

Boje sie poganiac pania Zbinkowska, bo nie wiem czy nie poczuje sie dotknieta lub rozdrazniona moja natarczywoscia.

Moglbym wprawdzie sam wynajac ow lokal od miasta i urzadzic wystawe wlasnymi silami. Lecz nie mam na to wystarczajacych funduszow, bo o ile Czubaszek moglby wynajac lokal panstwowej instytucji kultralnej za male pieniadze, o tyle od osoby prywatnej takiej jak ja musialby zazadac stawki podobnej do tej jaka placa za wynajem lokali komersanci. A w nastepne dlugi juz nie popadne. Doswiadczenie z pierwsza wystawa w Paryzu jak i pozniej, z budowa galerii w na rue Quincampoix, nauczyl mnie jak niebezpiecznie jest uwiklac sie w dlugi. Nigdy wiecej nie popelnie podobnego szalenstwa, ktore dwukrotnie o malo co nie zrujnowal mi zycia.

Na dodatek musialbym sie choc na poczatku przeniesc do Warszawy by dogladac robot i puscic wystawe w ruch. A na to Ania absolutnie nie godzi sie.

...

2 II 2013

Ta historia ze stala wystawa Beksinskiego w Warszawie, o ktorej wczoraj wspomnialem, zasluguje na wiecej niz mala wzmianke jaka jej poswiecilem. Totez musze to jakos obszerniej wyjasnic, bo po pierwsze przed chwila wyslalem w tej sprawie wazny list, a po drugie jest to przedsiewziecie na ktorym cholernie mi zalezy i ktore nie moge zbyc kilkoma linijkami zapisku.

Zaczelo sie to przed ponad rokiem gdy w czasie rozmowy z kilkoma fanami Mistrza ktorych mam zwyczaj zapraszac do restauracji za kazdym razem gdy jestesmy w Warszawie, wspomnialem ze marzy mi sie by po jej smierci z kolekcji jaka zebralem powstalo male muzeum w Warszawie. Bo na Paryz polozylem juz od dawna krzyzyk, a bardzo ladna wystawa jaka urzadzil pan Tarczynski w Czestochowskiej Miejskiej Galerii Sztuki gdzie pokazuje piecdziesiat moich obrazow oraz kilkanascie duzych rysunkow w znakomitym lokalu odswierzonym dla potrzeb wystawy i bardzo dobrze oswietlony, nie zadawala mnie. Po prostu malo ludzi decyduje sie na podroz do dosc dalekiej Czestochowy. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy Mistrza zwlekaja z pilegrzymka do Mekki. Jeszaze gorzej jest ze zbiorami sanockimi. Tam wprawdzie odwiedza wystawe tlum, lecz jest to tlum mlodziezy szkolnej na obozie wedrownym w Bieszczadach ktora oglada, a raczej gapi sie na obrazy z nudow czekajac az sie to skonczy.

Poniewaz wchodze w wiek sedziwy, a nie mamy dzieci, powstaje coraz bardziej naglacy problem co zrobic z kolekcja. Ani Ania ani ja nie mamy ochoty zostawiac tego naszym rodzinom. A wiec co z tym zrobic? O sukcesywnym sprzedawaniu tych doskonalych obrazow nie ma mowy. W ogole sprzedalem w mojej karierze okolo 15 doskonalych obrazwo Beksinskiego i do dzis nie moge tego odzalowac. Sprzedawalem i nadal sprzedaje tylko obrazy na ktorych mi nie zalezy bo sa nieinteresujace. Ale jesli nie mysle niczego wiecej nie wypuscic z rak to po co? Oczywiscide najlepiej byloby stworzyc stale muzeum Mistrza w Warszawie. Tak to sobie kombinwalem.

No i w trakcie takiej lub temu podobnej rozmowy pewna mloda osoba, przyjaciolka malarza Szymona Ziarka, pani Judyta Szlendak, obecna z nim na obiedzie powiedziala ze z tym projektem postara sie mnie skontaktowac z kims z zarzadu miasta. Nie przywiazywalem wagi do tego przyrzeczenia, bo pani Szlendak jest bardzo mloda osoba i nie bardzo wierzylem ze ma „dojscia” do wladz miejskich.

Otoz wlasnie uzyskala ona spotkanie z wice-dyrektotka dzialu kultury miasta Warszawy, pania Naimska. Ta przyjela nas w swoim biurze, lecz po wyjasnieniach jakich udzielilem nie okazala wiekszego zainteresowanie projektem, odsylajac mnie do jakiejs szkolki artystycznej na Starym Miescie, ktora to szkolka oczywiscie powiadomila mnie ze ma malenki lokal ktory potrzebny jej jest do zajac wlasnych.

Poza tym pani Naimska wyraznie nie miala zamiaru angazowac sie w te przedsiewziecie argumentujc ze miasto nie ma mozliwosci etc. Albo nie znala tworczosci Beksinskiego albo jej nie lubila. Ot, co.

Pani Szlendak nie dala za wygrana i uzyskala od wladz wyzszych niz pani Naimska ponowne spotkanie z ta pania z wyraznym nakazem by postarala sie nam pojsc na reke. Na spotkaniu procz pania Naimskiej zjawil sie tez jakis mlody czlowie z Muzeum Sztuki wspolczesnej (ktore wowczas bylo w projekcie, lecz od ktorego nastepnie miasto odstapilo). Ten wyraznie nie cierpial Beksinskiego mimo ze podarowalem mu dwa przeze mnie wydane albumy. Caly czas nawijal o ich planach dotyczacych tworczosci rzezbiarki Szapocznikow. Nie przerywalem mu bo widzielem ze tracimy tylko czas i czekalem az sie skonczy. Muzeum sztuki nowoczesnej bylo (sadzac po jego namolnym nawijaniu o Szapocznikow) jeszcze mniej zainteresowane w pomocy w realizacji naszego projektu niz pani Naimska (ktora tym razem prawie w ogole nie odzywala sie). Totez rozstalismy sie z usmiechami wymieniajac sobie wizytowki. Od tego czasu ow mlody czlowiek nigdy nie dal o sobie znaku zycia. Sadze ze oba albumy zaraz wyrzucil do najblizszego smietnika.

I tym razem pani Szlendak znow nie zrezygnowala i po jakims czasie napisala mi e mail ze chciala by mnie poznac z pania Dorota Zbinkowska z Muzeum Historycznego miasta Warszawy do ktorego nalezy cala jedna strona rynku Starego Miasta. Totez przy najblizszym pobycie w Warszawie zaprosilem pania Zbinkowska i pania Szlendak na obiad do restauracji „Pedzocy krolik” i opisalem jej caly moj projekt. Tu poczulem ze trafilem na podatniejszy niz poprzednio grunt. A ze wlasnie mial miec za kilka dni miejsce wernisaz naszej wystawy obrazow, rysuknkow i zdjec Mistrza w Domu Plastyka przy ulicy Mazowieckeij, zaprosilem pania Zbinkowska na te impreze A ze byl wielki tlum gosci i wystawa robiala duze wrazenie poczulem ze szala przechyla sie na moja strone. Niestety pani Zbinkowska wprawdzie nalezy do dyrekcji Muzeum lecz nie ona byla jego dyrektorka naczelana a niejaka pani Bojarska. Totez zaproponowalem pani Zbinkowskiej by zaaranzowale spotkanie z owa pania na ktorym wyjasnilbym moj projekt.

Taka audiencja zostala mi przyznana i data wyznaczona. Na dwa dni przed nia zadzwonil do mnie Pawel Bietka, ktorego znalem jeszcze z polskiego konsulatu w Paryzu, ze bedzie sie widzial z naczelnikiem od spraw kultury w dzielnicy Srodmiescie, niejakim panem Czubaszkiem, i ze podczas tego spotkania poleci mnie proszac o spotkanie. Nie bardzo nastawialem ucha bo Pawel Biedka jest wprawdzie entuzjasta Mistrza ale wszysttkie spotkania jakie mi narail w przeszlosci nie wypalily.

Zadzwonielm do owego pana Czubaszka, ktory dosc niechetnie i nie bardzo wierzac w moje intencje powiadomil mnie ze nie widzi mozliwosci urzadzenia malego muzeum Mistrza w Warszawie. Na co wspomnialem mu ze mam spotkanie z dyrektorka Muzum Histoycznego w tej sprawie i ze bede szukal z tej strony. Tu pan Czubaszek ozywil sie i powiedzial ze to swietny pomysl i ze, jako nadrzedny w hierarchii administracyjnej nad pania Bojarska sam przyjdzie na owo spotkanie. Tak tez sie stalo. Na zbraniu byla wiec pani Bojarska, pani Zbinkowkska, pan Czubaszek i dwoch jeszcze panow z zarzadu Muzeum. Po wylozeniu sprawy przeze mnie pani Bojarska zdawla sie byc przychylna projektowi o ktorym juz wczesniej powiadomila ja pani Zbinkowska. Oprawadzono nas, Ania i mnie po calym zespole budynkow ktore naleza do Muzeum a ktore wlasnie sa w remoncie, na ktory dali pieniadze Norwegowie. Totez myslalem ze cos daloby sie zrobic w tych budynkach. Pani Bjarska zgodzila sie i dala do zrozumienia ze teraz nalezy ustalic szczegoly projektu. Pan Czubasze ze swej strony pozegnal sie ze mna po spotkaniu i sciskajac mi dlon dodal ze na wszelki wypadek, gdyby cos sie nie ulozylo zebym sie do niego odezwal. Poczem wreczyl mi swoja wizytowke. Totez gdy wrociem do Paryza, natychmiast napisalem do Pani Bojarskiej oficjalny list powtarzajacy poczynione ustalenia, a mianowieci projekt dlugiego depozytu kolekcji za naszego zycia poczem, po naszej smieci przejscie jej na wlasnosc Muszeum. Wreszcie poprosilem o oficjalna negocjacje umowy zawierajacej szczegoly. I tu przez dwa miesiace pani Bojarksa nie odezwala sie ani slowem. Zrozumialem. Bo po dwoch miesiacach nadszedl list w ktorym owa pani utrzymywala ze nasze ustalenia byly inne, lub ze ona inaczej je zrozumial i ze jesli to moze sie zgodzic na czasowa wystawe prac Beksinskiego jesienia 2012 roku. List ten przekazalem e mailem panu Czubaszkowi ktory odpisal mi ze jest mocno zdziwony sposobem w jaki mnie splawiono.

Gdy napisalem do Bojqarskiej ze zaluje iz projekt stale wystawy upadl, lecz ze prosze o okereslenie dat wystawy czasowej. W tym celu prosze o wyslanie ich samochodu do Paryza w celu odebrania 30 obrazow jakie mialy byc pokazane (rok wczesnie, na wystawie w Domu Plastyka byly pokazywane zbiory czestochowskie. Tym razem mialy byc pokazywane tylko 43 obrazy ktore znajduja sie w Paryzu).

Na to nastapilo znow dlugi milczenia poczem nadszedl krotki list od pani Bojarskiej ze wystawy czasowej tez nie moze byc.

Tak nieodpowiedzialna baba bylem powaznie wkurwiony. Podzielilem sie wiadomoscia z pani Zbinkowska, ktora byla szczerze zmartwiona sposobem w jaki jej przelozona wycofala sie z wszytkich danych mi obietnic. Jednoczesnie zawiadomila mnie ze Bojarska ma odejsc na koniec roku (czy tez byc odwlana....). Choc proponowala bym oficjalnie napisal do kazdego czlonka Rady calego Muzeum z protestacja zdecydowalem ze nie ma co wywolywac wojny i ze trzeba poczekac na zmiane dyrekcji.

W miedzyczasie pani Szlendak uzyskala dla mnie spotkanie nastepnym dyrektorem, tym razem z Ministerstwa Kulturu. Tu tez nie bylo niespodzianek. Pan Zenon Butkiewicz z departamentu Narodowych Instytucji Kultury przyjal nas grzecznie, o ile pamietam nawet zaproponowal kawe, ale nie dal mi zadnych nadzieji na pomoc Ministerstwa wykrecajac sie brakim srodkow i lokalow. Znow wyszlismy z pania Szlandak z pustymi rekoma.

Mijaly miesiace. Wreszcie pani Zbinkowska napisala mi ze pani Bojarska rzeczywiscie zostala odwolana pod koniec roku i za zastapi ja nowa dyrektorka, pani Trepka.

Zapytalem czy ta zgodzilaby sie mnie przyjac i powtornie przedstawic wladzom Muzeum moj projekt. Poniewaz bylem wlasnie w Warszawie, pani Trepka zgodzila sie spotkac ze mna i z Ania na kawie w „Pedzocym kroliku”. O spotkaniu zawiadomilem pana Czubaszka, ktory w miedzyczasie awansowal i stal sie wice- burmistrzem dzielnicy Srodmiescie od spraw kutury i ktory zapowiedzial swoja obecnosc na spotkaniu.

Na zebrani byla wiec obecne pani Trepka, pani Zbinkowska, pan Czubaszek, moja zona i ja. Tu poszlo bardzo gladko. Pani Trapka dala zgode na projekt patronowania wystawie. Lecz nie wiadomo bylo gdzie owa stala wystawe Mistrza usadowic, bo budynki Muzeum sa nadal w remoncie. Na co pan Czubaszek poinformowal nas wszytkich ze ma wolny lokal na rynku Nowego Miasta i ze moze od razu nam go pokazac. Zadzownil do Urzedu Dzielncowego by przyniesiono mu klucze i wszyscy razem udalismy sie na miejsce. Dla tych ktorzy nie znaja Warszawy wyjasniam ze rynek Nowego Miasta jest o kilkaset krokow od rynku Starego Miasta, ale jeszcze na szlaku turystycznym, tak wiec lokalizacji byla dobra, choc wolalbym rynek Starego Miasta. Zobaczylismy lokal duzy, chyba po jakiejs restauracji, wymagajacy remontu. W trakcie ogledzin ustalilismy jak ma sie to w przyszlosci przedstawiac i wszyscy zadowoleni udalismy sie kazdy w swoja strone.

W kilka dni pozniej pan Czubaszek zawiadomil nas ze niestety miasto, z przyczyn prawnych nie moze wynajac Muzeum ten lokal, ale ze napewno znajdzie inny, rownie atrakcyjny. I tak tez sie stalo. W jakis czas potem napisal do mnie ze ma znakomity lokal, 450 metrow powierzchni, na Rynku Starego Miasta,pod numerem 19, tuz przy wejsciu. Nie mozna sobie wymarzyc lepiej. Zawiadomil on o tym pania Trepka i pania Zbinkowska i sprawa zdawala sie byc gotwa do rozpoczecia robot. Bo tam tez byla uprzednio restauracja i lokal byl w zlym stanie. Nie bylo mnie wtedy w Warszawie, totez go nie widzialem lokalu ale z moich czestych odwiedzin Starego Miasta za kazdym razem gdy jestem w Warszawie latwo go sobie w glowie usytuowalem.

Bylo to spelnienie moich wszytkich marzen, na realizacje ktorych gotow bylem przeznaczyc wszystkie moje najlepsze obrazy z Czestochowy i z Paryza. Wielokrotnie w przeszlosci wzdychalem jak dobre by bylo wygrac w LOTO by moc zbudowac Beksinskiemu male Muzeum. A tu nagle bez zadnej wygranej los przynosi mi na polmisku glowe jana Chrzciciela. Najlepsze rozwiazanie jakie moglem sobie wyobrazic.

O, wlasnie. I tu zaczely sie niepokoje. Przez dluzszy czas nastapilo to zlowrogie milczenie ktorego tak sie boje po kilku nieprzyjemnych doswiadczeniach jakie z nim juz mialem w zyciu. Korzystajac z okzaji swiat Bozeg narodzenia napisalem zyczenia do pani Zbinkowskiej zapytujac jak sprawy stoja. I tu po kilku dniach otrzymalem odpowiedz ktora dawala mi do zrozumienia ze do zarzadu Museum przyszedl jakis nowy dyrektor „od spraw merytorycznych” i ze remont lokalu bylby kosztowny lecz ze „w zasadzie” Muzeum trzyma pomysl lokal lokalu na rynku „w rezerwie”. Zrozpaczony przekazalem ten e mail panu Czubaszkowi ktorego mcno takie wykrecanie sie od danych przyrzeczen podraznilo. Napisal mi ze jest zawiedzieony wahaniami Muzeum i ze sam lokalu pustego nie przynoszqacego dochodu nie moze trzymac bez konca. Lecz i on pocieszal mnie ze jeszcze wszytko nie jest przgrane i ze zwroci sie tak od Muzeum jak i do wladz ktore sa nadrzedne nad Muzeum by projekt ratowac.

I to wlasnia w tym punkci sie obecnie znajduje. Po kilku dniach oczekiwania napisalem dzis do pani Zbinkowskeij z prosba o jakas odpowiedz i z propozcja ze napisze oficjalny list to pani Trepki z prosba o wyjasnienia. Pani Zbinkowska zgodzila sie na to rozwiazanie i wlasnie przed chwila napisalm owo oficjalne pismo do pani Trepi pytajac jakie jest ostatecznie stanowisko Muzeum. Dodalem ze jesli na przedszkodzie stoja finanse potrzebne na remont lokalu to jestem gotow zaawansowac potrzebne sumu z moich prywatnych pieniedzy. Zaraz ten list wysle.

I tyle na dzien dzisiejszy.

.....

6 I 2013

.....

Czekam na jakas odpowiedz od pani Trepki na list ktory jej przed kilkoma dniami wyslalem. Obawiam sie ze bede czekal dlugo, tak jak swego czasu na odpoowiedz pani Bojarskiej i ze list nie bedzie wiele sie roznil od tamtego, to znaczy ze stresci sie do formuly : „po zastanowieniu sie nad kosztami stalej wystawy Zdzislawa Beksinskiego wycofujemy sie z calego projektu”.

Co wtedy robic? Czy dac spokoj wszytkim marzeniom i po prostu powoli posprzedawac wszystkie obrazy zapewniajac sobie wygodne materialne zycie? Trudno mi sie na to zdecydowac. Ania, troche zartem mowi mi „Ja jestem za”. Ale czy napewno zartem?

Jak przebiegne myslami w przeszlosc, to pomoc w realizacji moich baksinskich zamiarow okazalo mi tylko dwie osoby : dyrektor Tarczynski ktory urzadzil piekna wystawe w w Czestochowie, w ktorej nie brakuje niczego procz wlasciwego umiejscowienia, bo Czetochowa jest na koncu swiata. Druga osoba jest pani Szlendak o ktorej wysilkach pisalem kilka dni temu. Jesli czegos nie zrobilem lub nie oplacilem sam, nikt nigdy nie przylozyl sie do moich wysilkow popularayzacji Mistrza. Oczywiscie nie mowie o Sanoku, bo tam panuje Banach ktory jest zazdrosny i niechetny. Ten dziala i jest aktywny. Lecz sa to dzialania bez zwiazku z moimi przedsiewzieciami.

A przeciez codziennie odwiedza moja internetowa galerie conajmniej 200 osob z calego swiata i wyraza swoje zachwyty. Niestety, to co pisalem w „Zmaganiach...” o pasywnosci francuskiej publicznosci, ktora, choc entuzjastyczna w slowach nie kiwnela nigdy palcem by poprzec moje wysilki stosuje sie, jak widze, do wszelkiej publicznosci. Nie jest to ceacha takiej czy innej nacji.

.... "

Dmochowski

Dodaje ze nadal, juz od ponad miesiaca czekam na odpowiedz pani Trepki. Lecz nie robie juz sobie zandych nadziei
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

16.02.2013, 21:56
Jak na razie to jestem prawie jedyna osoba zabierajaca glos na forum. Przyznam sie ze podejrzewalem ze tak wlasnie bedzie. Bo wpisy do "Ksiegi gosci" pojawialy sie najwyzej raz na miesiac, a komentarze pod "Nowosciami" byly skape. Totez nie bardzo wierzylem w idee forum, ktora poddal pewien fan Mistrza, w odpowiedzie na moja skarge, ze milosnicy Beksinskiego tak malo o nim mowia wokol siebie.

Moze ktos znajdzie lepszy sposob na rozwiazanie jezyka tym ktorzy kochaja ta sztuke, a jednak milcza?

Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

14.02.2013, 12:05
Przypominam wszystkim fanom Mistrza ze zbliza sie rocznica jego smierci. Jesli ktos posiada stosunki z telewizja lub z prasa bardzo namawiam by przeforsowal jakas wzmianke lub reprortaz. Ja niestety nie mam zadnych "dojsc" do polskich mediow.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

13.02.2013, 23:44
Forum juz jest. Znajduje sie w menu, po lewej stronie, na dolnej linii. Zapraszam do zabrania glosu.
Wyślij komentarz

25.01.2013, 21:26
Zwrocilem sie do osoby ktora zajmuje sie strona techniczna mojej wirtualnej galerii, by stworzyla w menu nowa rubryke, nazwana "forum". Mam nadzieje ze owo forum ruszy za kilka dni. Licze ze fanowie Beksinskiego beda czesto i sensownie zabierali na nim glos.

Nadmieniam ze wczoraj odwiedzil wirtualne muzeum Mistrza czterystu tysieczny gosc. Czyli conajmniej tyle osob na swiecie wie juz, dzieki Internetowi, o jego istnieniu. Zmowa milczenia pomiedzy decydentami kulturalnymi w Polsce i we Francji (to znaczy tam gdzie od trzydziestu lat staram sie popularyzowac jego sztuke) nic im nie pomogla :dzis o sztuce Mistrza wie juz caly swiat.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

13.01.2013, 23:44
Dlaczego tak malo mowicie o Beksinskim wokol siebie?
Komentarze (10) | Wyślij komentarz

19.12.2012, 17:58
Z okazji zblizajacych sie Swiat Bozego Narodzenia oraz Nowego Roku przesylam wszystkim gosciom mojej galerii, oraz fanom Mistrza Beksinskiego moje najserdeczniejsze zyczenia.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

29.11.2012, 11:49
Serdecznie zapraszam na wystawe fotografii i fotomontazy pana Marcina Sachy.
Wyślij komentarz

22.11.2012, 20:14
Szansa na stala galerie Mistrza w Warszawie juz w 2013 roku i to w najbardziej uczeszczanym miejscu Stolicy, bo na rynku Starego Miasta, staje sie coraz blizsza. Boje sie zapeszyc, tak iz nic wiecej nie dodam. Prosze tylko by wszyscy milosnicy jego geniusza trzymali kciuki!
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

03.11.2012, 18:02
Pewien mlody fan Beksinskiego poprosil mnie o opowiedzenie mu jakie byly poczatki mojej wspolpracy z Mistrzem. Poniewaz dosc dawno nie odzywalem sie w niniejszej rubryce "nowosci", totez, by przerwac milczenie, publikuje dzis moja odpowiedz:

Drogi Panie,

Rzeczywiscie, ja juz kiedys opisalem jakie byly moje poczatki wspolpracy z Mistrzem. Lecz powtorze to, jesli to moze jeszcze kogos zaintersowac. Choc wspomnienia zacieraja sie z czasem i dzis juz wiele szczegolow poszlo w zapomnienie.

Odpowiadajac na Pana zapytanie : nie mialem zadnego przygotowania artystycznego w tamtych czasach. Bylem sobie takim ot mlodym czlowiekiem jakich sa miliony, ktory zlapal to tu to tam kilka nazwisk malarzy i kilka tytulow obrazow ale, pamietam, zapytany przez kogos nawet nie slyszalem o „Wyspie zmarlych” Bocklina, ktora, przeciez, jest w jakis sposob prawzorem malarstwa Beksinskiego. Po przyjezdzie do Paryza, w 64 roku, nie znalem prawie nikogo, totez co niedziela chodzilem do Luwru, bo w niedziele wejscie bylo bezplatne. Przygladalem sie wprawdzie obrazom, ale ani z prawdziwym zainteresowaniem ani z wielkim znawstwem. Ot, spedzalem czas. Tak bylo przez wiele miesiecy, ale na tym sie to odwiedzanie Luwru konczylo. Dzis tez bywam tam conajmniej raz w miesiacu. Ale to juz zupelnie inna przygoda i inne motywacje.

Totez gdy, chyba w 1976 roku, bylem w moim rodzinnym (bo tam spedzilem pierwsze 22 lata, choc urodzilem sie w Warszawie) miescie Lodzi, ktore jest okropna dziura, a bylo jeszcze wieksza za tamtych peerelowskich czasow, jedyna rozrywka jaka moglismy sobie zaofiarowac z zona byl spacer po tamtejszym deptaku, to znaczy po ulicy Piotrkowskiej. Ludzie szarzy, wystawy puste, domy odrapane, plyty chodnikowe potluczone. Taka byla Lodz z ktorej, jeszcze na rok przed wyjazdem do Paryza, przenioslem sie do Warszawy, bo bylem tak przygnebiony jej brzydota ze wpadlem w depresje.

A wracalem do Lodzi czesto, bo tam byli moi Rodzice ktorych odwiedzalem, najpierw sam a potem z zona, conajmniej dwa razy w roku. Bo bylem ogromnie z nimi zwiazany.

Tym razem szedlem z zona tym piotrkowkim deptakiem patrzac na znane mi, obrzydliwe budynki i po prostu ot tak, dla zabicia czasu weszlismy do galerii BWA pod numerem chyba 76 (bo prawie naprzeciwko znajdowal sie klub studencki, tak zwane „siodemki” (numer 77) ktory, jako student, czesto odwiedzalem.

Tyle o okolicznosciach. Bylo tam wystawionych z dwadziescia obrazow niewielkich rozmiarow, z jednym czy dwoma wyjatkami. Juz nie pamietam ktore to byly obrazy, ale jeden szczegolnie zrobil na mnie piorunujace wrazenie. W wiele juz lat potem nazwalem go „stozkami”. To obraz ktory, jak pozniej sie dowiedzialem, nalezal do Tomka. Przedstawia on jakies dziwaczne kolumny czy stozki w krajobrazie posapokaliptycznych w mglach i chmurach, a na tych stozkach siedza przy ogniskach jakies ludziom podobne stwory, ktore, ostatnie, przezyly kataklizm. Ale wrazenie calosci bylo ogromne. Chdzilismy z zona z wytrzeszczonymi oczyma przez dlugie minuty. Po zapytaniu czy obrazy sa na sprzedaz dowiedzielem sie ze wiekszosc nalezy do jakiegos Muzeum lub do rodziny artysty i jest wylaczona ze sprzedazy. Na sprzedaz byl wystawiony chyba tylko jeden obraz, za kilkaset dolarow (tak, dolarow a nie zlotowek, choc w PRL oficjalnie nie wolno bylo handlowac dolarami ani ustalac ceny w dolarach). I ten wlasnie nie podobal sie nam. Zreszta byly to czasy gdy ja bylem poczatkujacym asystentem na Uniwersytacie paryskim i jeszcze nie adwokatem, a moja zona dopiero zaczynala prace modelki w Paryzu. Po prostu kilkaset dolarow to byl dla nas wydatek. Tym bardziej ze nie mielismy na ten temat zadnej mysli przewodniej. Wprawdzie moja zona skonczyla liceum plastyczne, ale, jak mowie, nie mielismy artystycznych upodoban, a w kazdym razie nie na tyle wykrystalizowanych by zrobic kosztowny zakup. Nasze mieszkanie w Paryzu bylo wowczas skromne i urzadzone w szwedzkich meblach z drzewa. Nie myslelismy jeszcze o zdobieniu go.

Jednym slowem nie kupilismy tego obrazu ktory, jak pamietam, byl na sprzedaz. Wychodzac zapytalismy tylko osoby nadzorujacej kim jest malarz. Ta, o ile pamietam, powiedziala nam ze jest architektem i ze mieszka gdzies na pludniu Polski. No i tyle.

Potem jeszcze spotkalem sie z duzym rysunkiem Beksinskiego w Warszawie, w galerii Zapiecek. Od razu skojarzylem ze to praca tego artysty co tosmy go widzieli w Lodzi. Ale i tym razem jeszcze go nie kupilem, tym bardziej ze rysunek byl dosc drogi, a moje fundusze byly wowczas marne.

Po czym zaczelem sobie z zona uswiadamiac ze to wspmnienie z Lodzi chodzi za nami i ze powraca w szeregu rozmow ze znajomymi. Nie umielismy ani podac nazwiska ani blizej okreslic skad ten malarz jest. Tak mijaly lata. W miedzyczasie zona stala sie bardzo wzieta modelka i zaczela zarabiac powazne pieniadze. A i ja stalem sie, choc dosc pozno, bo majac juz trzydziesci osiem lat, adwokatem i razem z pensja uniwersytecka tez zaczelem dosc dobrze zarabiac.

Pewnego razu, bedac u jakis znajomych Polakow, architektow, w Paryzu rozmowa zeszla na sztuke. I tu ja, jak zawsze, zaczelem moja opowiesc o niezwyklym wrazeniu jakie zrobila na nas ta, juz wtedy dosc odlegla, wizyta w BWA w Lodzi. Na co, po opisie jak owe obrazy wygladaly, pani domu powiedziala mi ze z pewnoscia chodzi o Zdzislawa Beksinskiego. Poczem zaprowadzila mnie na pietro i pokazala dwa jego obrazy ktore tam wisialy (jeden z nich zreszta potem od niej kupilem). Podala mi rowniez dane galerii w ktorej sama je kupila. Byla to galeria siostr, Bozeny i Alicji Wahl w Warszawie.

Przy najblizszym wyjezdzie do Polski, bedac jeszcze w Warszawie, przed udaniem sie do Lodzi, poszlismy do owych siostr by zobaczyc obrazy na wlasne oczy. Bylo ich tam szereg i byly podzielone na trzy grupy : te ktore Mistrz uwazal za nieudane, a ktore mialy kosztowac po piecset dolarow (Pan juz nie moze tego pamietac, ale w tamtych czasach, mimo ze nie wolno bylo handlowac dolarami, nikt sie z tym tak naprawde nie kryl i Beksinski ani siostry Wahl nie wahaly sie okreslac ceny w dewizach). Druga partia obrazow byla w cenie po tysiac dolarow. To byly obrazy , jak je pozniej okreslal Beksinski, z „biezacej produkcji”. Wreszczie pamietam dwa obrazy (a jednym z nich byl ten ktory kupilem przed tygodniem, drugi zas mam zamiar kupic od mego Wlocha o ktorym Panu pisalem) ktore byly okreslone jako „dwutysiaczniki”, co znaczylo ze ich cena wynosila dwa tysiace dolarow za sztuke. Byly to obrazy ktore Mistrz sam uznawal za wybitne. Staly obok siebie, dzis je jeszcze pamietam tak silne na mnie wowczas wywarly wrazenie. Ja jednak jeszcze sie wahalem i nie bylem siebie pewien. A jesli wrazenie zachwytu minie i zrobie wydatek ktorego potem bede zalowal? Totez, po dluzszych targach z Alcja Wahl (a byla to osoba wyjatkowo konfliktowa i trudno z nia bylo inaczej rozmawiac niz na krawedzi awantury. Tak samo zreszta o niej myslal Mistrz, jak mi sie pozniej zwierzyl) zakupilem dwa obrazy z najnizszej polki. Jednym byla rzeczywiscie marna glowa o rozmiarach 87 x 87 cm, ktora potem sprzedalem niejakiemu Fliderbaumowi wraz z trzema innymi obrazami, ktore tez byly podle. A drugim byl maly (73 x 62 cm) znakomity obraz zolnierskich szyneli, ktore maszeruja w szerego pod lecacym na gorze samolotem. Nie wiem dlaczego Mistrz ustalil nan najnizsza cene, bo obraz byl (i jest, bo nigdy sie go nie pozbylem) bardo udany.

Na odchodnym zapytalem Wahl o dane artysty, ktorych oczywiscie mi nie dala, twierdzac ze to czlowiek samotny, neurastenik, ktory nie widuje sie z nikim (co, jak sie pozniej okazalo, bylo w czesci prawda, bo neurastenikiem byl, ale za to od ludzi wcale nie stronil).

Po nabyciu tych dwoch obrazow zawiezlismy je do Paryz i powiesili na scianie.

Jeszcze przed wyjazdem, bedac u pewnej naszej warszawskiej przyjaciolki zapytalem czy ma ksiazke telefoniczna. Bo w PRL nie wielu mialo telefony, a ksiazek telefonicznych nie mial prawie nikt, taki to byl raystas. Otoz traf chcial ze owa przyjaciolka miala zarowno jedno jak i drugie. Tu od razu znalazlem nazwisko Bekisinskiego. Bo na szczescie i on mial telefon i sie z nim nie kryl pod zastrzezonymi numerami. No i zadzwonilem z zapytaniem czy mozna by go bylo odwiedziec. W tym czasie moja zona miala juz pod trzydziestke. Nie moglem przewidziec ze bedzie pracowala bardzo czynnie az do czterdziestki, bo na ogol ten zawod trwa tylko kilka lat. Totez pomyslalem ze trzeba jej zapewnic jakies zajecie, gdy juz bedzie musiala odejsc z mody. Tak wiec powiedzialem Mistrzowi ze zamierzam otworzyc mala galeryjke w Paryzu, dla zony, i ze szukam kontaktu z polskimi tworcami, ktorych prace chalbym tam sprzedawac. Na co on odpowiedzial mi ze teraz ma jakies roboty w domu, ale ze przyjmie mnie gdy bede nastepnym razem w Warszawie.

Poniewaz zaczelem od razu realizowac moj projekt malej galerii, totez, zanim wyjechalismy z Warszawy zakupilem kilka obrazow innych malarzy, ot tak, by sprobowac czy pojda na aukcjach w Paryzu. Po powrocie do Francji rzeczywiscie wstawialem je na aukcje i szybko sie zorientowalem ze porobilem zle wybory, i ze , jak to mawial moj Ojciec, place "frycowe", bo sie nie znam na handlu sztuka. To byly blogoslawione ostrzezenia, ktore wiele mnie nauczyl na przyszlosc...

Przyjechawszy do Paryza natychmiast napisalem moj pierwszy list do Beksa przypominajac mu o naszej rozmowie. Ten list jest opublikowany i juz go Pan czytal.

No i dosc szybko potem, tym razem juz sam, polecialem do Warszawy by sie z nim zobaczyc. O, taki byl poczatek.


Drogi Panie,

Oto odpowiedz na panskie drugie pytanie, ktore zadal mi Pan gdy bylem na wakacjach.

Pozdrawiam i klaniam sie

Piotr Dmochowski


A wiec pyta Pan co bylo dalej?

To bylo trzydziesci lat temu, i naprawde wiele juz zapomnialem.

Po owym liscie, zapowiadajacym moje przybycie i po zaproszeniu Beksinskiego bym sie zjawil u niego gdy bede w Warszawie, zlozylem mu pierwsza wizyte. Od razu kupilem kilka obrazow, w tym, o ile pamietam wanne, Katyn i chyba dame z flakami. Poza tym dal mi on szereg slajdow obrazow ktore uprzednio sprzedal innym ludziom. Te slajdy byly dosc marnej jakosci, bo robione na filmie Orwo, produkcji wschodnio niemieckiej. No, ale mozna sobie bylo jednak dokladnie wyobrazic to co przedstawialy. Powracajc do Paryza mialem powazne trudnosci na cle i przy nadaniu obrazow na samolot, bo byly to tak zwane "duze rozmiary", to znaczy 132 wysokosci i 98 szerokosci (plus ramy). A nie mialem jeszcze wtedy wyrobionego systemu, jaki sobie storzylem potem w pakowaniu i nadawaniu obrazow na bagaz. Tak wiec Katyn zapakowalem w karton, co oczywiscie bylo niewystarczajace. Byla to amatorszczyzna, ale na szczescie los sie do mnie usmiechnal i zaden obraz nie zostal uszkodzony w drodze.

Gdy przyjechalem do Paryza, zona uznala ze nalezy zmienic nasza kanape. Urzadzalismy wowczas nasze mieszkanie na styl angielski. Totez w sklepie z meblami angielskimi w Saint Germain en Lay, obok Marly le Roi, zamowilem sobie taka jedna. Przy sposobnosci wszedlem w rozmowe z wlascielem sklepu. Okazal sie to byc byly lekarz, ktory rzucil zawod medyka (dlaczego, nie pytalem) i zajal sie handlem mebli. Byl to mily i rozmowny czlowiek, z ktorym propos szybko zeszlo na sztuke. A poniewaz mialem przy sobie owe slajdy z obrazami Beksinskiego, totez mu je pokazalem. Byl pod ich silnym wrazeniem i na koniec rozmowy powiedzie mi, pamietam to doskonale "Jak sie ma takiego malarza, to dobrze jest go miec pod umowa". Madrej glowie dosc po slowie. Ten pomysl "umowy" zaczel mne nurtowac. Totez, o ile pamietam, juz z gotowym planem polecialem do Warszawy. Powiedzialam Beksinskiemu ze, dla potrzeb majej galerii sztuki jaka chcialbym otworzyc dla zony, proponuje mu zawarcie ukladu wylacznosci. Na co sie zgodzil, bo, jak to pozniej uzasadnial, wlasnie w tym momencie bal sie (zreszta jak zawsze) ze beda jakies "zawichrowania walutowe" i ze nie wyzywi licznej rodziny (dwia matki, zona, syn i on sam) z tego co sprzedawal przez galerie Wahl oraz przez galerie Zapiecek. Tak wiec i on myslal o jakims "rozwiazaniu zagranicznym" by miec doplyw dolarow i staly zbyt, nie bedac skazanym na wahania sie rynku polskiego.

Tak wiec zaczelismy negocjowac. W tej negocjacji Beksinski okazal sie malo rozsadny bo nalegal tylko na to bym sie zobowiazal zakupowac od niego co roku po dwanascie jego obrazow po tysiec dolarow za sztuke. Byla to, jak mi wyjasnil, suma jaka uzyskal ze sprzedazy swoich prac w poprzednim roku. I ten poziom swojego i rodziny standartu zyciowego chcial zachowac. Nie myslal perspektywicznie. Nie zdawal sobe sprawy ze rzeczy moga ewoluowac i ze trzeba pomyslec o tym co bedzie gdyby na przyklad jego ceny we Francji znacznie skoczyly do gory; nie myslal rowniez o tym ze dolar (bo nie godzil sie na franki francuskie, ani na zadna inna monete) moze skakac do gory i w dol zarowno w stosunku do zlotowki jak i do franka. Nie zastanawial sie rowniez co by bylo gdbym zerwal kontrakt. Ja moge bez przechwalki powiedziec ze wprawdzie upadku Komuny w Polsce i dramatycznego spadku dolara w stosunku do zlotowki nie przewidzialem, ale przewidujac mozliwosc ostrych zamian zastrzeglem sobie szereg klauzul protegujcych moje interesy. Tak wiec, na przyklad, na wypadek gdyby on zerwal nasz ukad, zastrzeglem sobie odszkodowanie, najpierw w wysokosci 25 (potem zostalo ono podniesione do 50 obrazow). Mialem miec rowniez w takim wypadku dowolny wybor tych obrazow z calej jego tworczosci, wlacznie z pracami ktore wisialy w jego domu i ktorych nie chcial mi sprzedac nazywajac je "zwiarzetami domowymi". Na wypadek gdyby nadeszla we Francji slawa, (wtedy jeszcze marzylem...) a z nia duze ceny, zastrzeglem sobie ze nadal bede mogl zawsze od niego kupowac do mojej osobistej kolekcji piec obrazow po "ryczaltowej" cenie tysiaca dolarow. Na wypadek sporow zastrzeglem sobie mozliwosc oddania sporu pod arbitraz trzech arbitrow. Gdyby dolar zaczal sie wahac w stosunku do franka (a kosztowal on wtedy dwa razy wiecej niz w roku ubieglym i balem sie ze jeszcze bardziej moze zdrozec) lub do zlotowki, zastrzeglem ze "obie strony beda musialy rozwiazac problem polubowie". Uzyskalem rowniez prawo do zawierania poza granicami Polski i europejskich demoludow wszelkich umow dotyczacych Beksinskiego i jego tworczosci na moich warunkach przez dziesiatki lat et c.

Jednak i ja okazalem sie naiwny, bo liczylem ze w razie zaistnienia takich zmian Beksinski postapi zgodnie z przepisam naszej umowy i uszanuje moje przywileje. Glownie chodzilo mi o owe prawo do permanentnego nabywania pieciu jego obrazow po "ryczaltowej" cenie na wypadek zerwania, oraz prawo do wyboru wsrod jego prac na wypadek gdyby to on zerwal nasz uklad. A co do trudnosci to liczylem na mozliwosc rozwiazania ich poprzez arbitraz. No, ale zrywajac ze mna uklad Mistrz po prostu odmowil jego przestrzegania w kazdym innym punkcie niz ten ktory zobowiazywal go do oddania mi 50 orazow "odszkodowania". Miejsza z tym.

Tak, przypominanie tego wszstkiego napelnia mnie za kazdym razem gorycza. Ale wtedy gdysmy negocjowali, humory byl radosne. Negocjowalismy powoli, spokojnie, punkt po punkcie, wszystko nagrywajac na tasme magnetofonowa, i tak przez chyba caly tydzien. Co wieczor kazdy z nas po rozstaniu przemysliwal ruchy na nastepny dzien, jak w szachach. Poczem ja przetlumaczylem wszystko na francuski, on obie wersje jezykowe spisal na swojej masznie do pisania (jeszcze nie bylo wowczas komputerow w kazdym domu) i wszystkie papierki podpisalismy. Nastepnie (choc widzialem juz wtedy jak nie cierpi wylewnosci) serdecznie uscisnelem mu dlon. No i tyle o negocjacji umownej podstawy naszej (potem) dwunastoletniej wspolpracy.
Wyślij komentarz

20.10.2012, 20:49
Sygnalizuje wszystkim fanom Beksinskiego ze rysuje sie szansa na stala wystawe jego obrazow w Warszawie.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

24.03.2012, 14:21
Zachecam wszystkich do zapoznania sie z listami Mistrza do Andrzeja (patrz wyjasnienie ponizej).
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

23.03.2012, 13:58
Dojrzalego Beksinskiego jego milosnicy znaja juz dosc dobrze z korespondencji jaka ze mna wymienil, z mojej ksiazki „Zmagania o Beksinskiego”, oraz z moich nagranych z nim rozmow. Malo kto natomiast zna Mistrza z okresu wieku sredniego. A byl to wowczas niezwykly czlowiek, pasjonujacy sie psychonaliza, psychiatria, religiami wschodu, „sciences occultes”, literatura i muzyka. Prowadzil rozlegla korespondencje z wieloma ludzmi pelna filozoficznych sporow, dociekan i intelektualnych poszukiwan. W tej glowie wrecz wrzalo od pomyslow, twierdzen, argumentow, kontrargumentow i hipotez. Ogromne oczytanie i wielka inteligencja stanowia o niezwyklej jakosci listow jakie w tamtych czasach wymianial ze swymi przyjaciolmi.

Tak jak mialem przyjemnosc opublikowac swego czasu jego 32 zadziwiajace i wrecz zachwycajace abstrakcyjne opowiadania pisane w pczatku lat 60-tych, tak dzis moge opublikowac serie listow jakie pisal do jednego ze swych najblizszych przyjaciol pod koniec tych lat. Przyjaciel ow juz zmarl i na to by opublikowac jego listy do Mistrza musialbym miec pozwolenie od jego rodziny. Czego nie udalo mi sie do dzisiaj uzyskac. Totez publikuje niniejszym tylko listy Zdzislawa do Andrzeja.

Poniewaz w swoich opiniach o znajomych Beksinski potrafil byc bardzo uszczypliwy, totez ich nazwiska zastapilem monogramami. Byly to osoby prywatne ktore (choc juz z pewnoscia w wiekszosci nie zyja, bo bylo to prawie pol wieku temu) moglyby sie poczuc urazone. Natomiast nazwiska osob publicznych pozostawilem bez zmian.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

22.02.2012, 11:49
W zwiazku z siodma rocznica smierci Mistrza, jeden z jego fanow podeslal mi niniejszy tekst o okolicznosciach w jakich nastapila. Poniewaz znam je doskonale, moge zareczyc ze artykul jest dokladny i wiarygodny. Otoz wielu milosnikow Beksinskiego zna owe okolicznosci tylko powierzchownie i chcialoby poznac je glebiej. Totez publikuje artykul ponizej

Mord w "twierdzy". Śmierć polskiego artysty
17 lut, 14:48 Joanna Zajączkowska / Onet

Zdzisław Beksiński,
Znany artysta został bestialsko zamordowany w kilka godzin po tym, jak ukończył swoje najnowsze dzieło. - Nie bał się śmierci, tylko cierpienia – mówili jego przyjaciele. Było wiele tropów, ale prawda okazała się przerażająca.
"Nie bał się śmierci, tylko cierpienia" tak o jednym z najbardziej znanych polskich artystów za granicą mówili przyjaciele. Zdzisław Beksiński - wybitny malarz, fotograf, rysownik, rzeźbiarz - jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej sztuki. Stworzył własny, niepowtarzalny styl - jego twórczość odwoływała się do mrocznych rejonów wyobraźni i wywoływała skrajne reakcje, od zachwytu po negację.
Malował sceny o charakterze makabrycznym, w których powtarzały się takie motywy jak czaszki, szkielety, rozkład ciał, ukrzyżowania, turpistyczna erotyka. Groza śmierci, destrukcji, przerażającej samotności była tu nieustannie obecna. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach na całym świecie, m. in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Belgii. Zdzisław Beksiński jako jedyny Europejczyk ma stałą ekspozycję w muzeum sztuki w japońskiej Osace.
Tajemnicza śmierć malarza 21 lutego 2005 r. kilka godzin po tym, jak skończył swój najnowszy obraz, wywołała falę spekulacji. Pojawiły się sugestie, że artysta, który w swojej sztuce często podejmował temat śmierci, sam ją teraz sprowokował. Prawda okazała się przerażająca.
Mord w "twierdzy"
Poniedziałek 21 lutego 2005 r., pierwszy niepokojący sygnał od 76-letniego malarza odebrał ok. godziny 21.20 Krzysztof K. Mężczyzna od 10 lat wykonywał dla Zdzisława Beksińskiego prace remontowe oraz sporadycznie robił zakupy. Tragicznego wieczoru nie zdążył odebrać telefonu od artysty (był wtedy w łazience). Później próbował oddzwonić, ale Beksiński już nie odbierał. Krzysztof K. uznał zaistniałą sytuację za niepokojącą. Dotychczas Beksiński zawsze zostawiał wiadomość, co więcej malarz nie miał w zwyczaju, by o tej porze dzwonić do K. Niezwłocznie Krzysztof K. zawiadomił rodzinę artysty.
Około godz. 23.00 Krzysztof K. razem z kuzynami Beksińskiego zjawili się pod mieszkaniem malarza na warszawskim Mokotowie. Drzwi były zamknięte. Dzwonili do mieszkania, na komórkę ale nikt nie reagował. W końcu postanowili przebić młotkiem kruchą, gipsowo - kartonową ścianę do mieszkania. Przez wykuty w ścianie otwór wczołgali się do apartamentu, w przedpokoju zauwazyli mokrą podłogę. Później zaczęli rozglądać się po mieszkaniu. Nigdzie nie było artysty. W końcu Krzysztof K. zajrzał na balkon. Widok, który tam ujrzał był makabryczny. Na balkonie leżały zwłoki malarza w kałuży krwi. Na ciele denata widoczne były liczne rany cięte. Niezwłocznie wezwano policję.
W apartamencie nie stwierdzono żadnych śladów włamania czy plądrowania. W toku oględzin ustalono, że z mieszkania zginęły tylko dokumenty i klucze. To sugerowało, że tłem zabójstwa nie była kradzież. W sprawie pojawiło się kilka wersji. Ze względu na to, że Beksiński był typem samotnika i większość czasu spędzał w swoim mieszkaniu przypominającym twierdzę (przed pancernymi drzwiami miał zamontowaną wideokamerę, całe mieszkanie miało liczne zabezpieczenia przed włamaniem) śledczy podejrzewali, że sprawcą musi być ktoś z kręgu znajomych malarza. Brano pod uwagę motyw osobisty zbrodni.
Śledczy nie wykluczali też, że mogło dojść do brutalnej sprzeczki z jakimś nabywcą obrazu na tle finansowym. Poza tym w sprawie pojawiła się hipoteza o skomplikowanym samobójstwie pozorowanym na zabójstwo. 31 grudnia 1999 r. samobójstwo popełnił jedyny syn malarza, Tomasz Beksiński. Zdzisław Beksiński jako pierwszy znalazł zwłoki syna. Teraz tragiczna i tajemnicza śmierć wybitnego malarza w jakiś sposób dopełniła mroczną aurę jego sztuki.
W kręgu podejrzeń
Do wyjaśnienia sprawy śmierci Zdzisława Beksińskiego została powołana specjalna grupa policjantów z wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji. Śledczy analizowali ostatnie dni artysty. Badano bilingi telefoniczne, wysłane e-maile. W kręgu zainteresowania policji było około kilkadziesiąt osób, w większości znajomych Beksińskiego. Dwa dni po morderstwie, w środę wieczorem, policja zatrzymała trzech mężczyzn - Krzysztofa K., który pierwszy odkrył zwłoki Beksińskiego, jego syna Roberta K. oraz Łukasza K. W trakcie przesłuchań 19-letni Robert K. i jego 16-letni kuzyn Łukasz K. wyjaśnili okoliczności śmierci Zdzisława Beksińskiego.
Pomysłodawcą zbrodni był Robert K., który od dziecka znał malarza. Beksiński od lat dawał zarobić całej rodzinie K. - przy oprawie obrazów, remontach. Robert K. wyjaśniał śledczym, że przyszedł do mieszkania artysty, bo chciał od niego pożyczyć pieniądze. Beksiński był człowiekiem majętnym i dużą ilość gotówki przechowywał w swoim mieszkaniu. Na spotkanie z malarzem Robert K. zabrał nóż - był przygotowany na to, że w razie odmowy zabije artystę. Beksiński wpuścił Roberta K. do mieszkania, tylko dlatego, że go znał. Kiedy usłyszał żądania 19-latka, niedoszłego maturzysty, odmówił pożyczki, a ponadto zagroził, że powie o wszystkim jego ojcu - Krzysztofowi K. Kiedy zaczął do niego dzwonić, chłopak pchnął Beksińskiego nożem,17 razy.
W czasie morderstwa nie było w mieszkaniu Łukasza K., stał na czatach na klatce schodowej. Po wszystkim Robert K. zadzwonił do niego. Razem zacierali ślady, zmywali podłogę, później wynieśli ciało malarza na balkon. Z mieszkania ukradli dwa aparaty cyfrowe i 100 płyt CD -wszystko o wartości ok. 3 tys. zł. Później sprawcy zamknęli drzwi mieszkania na klucz. W trakcie śledztwa mężczyźni nie potrafili wyjaśnić funkcjonariuszom na co chcieli wydać skradzione pieniądze.
Z ustaleń śledczych wynikało, że Robert K. wcześniej już dopuszczał się drobnych kradzieży w mieszkaniu artysty. W jego rodzinnym domu w Wołominie funkcjonariusze znaleźli ubrania ze śladami krwi, skradzione dwa aparaty fotograficzne oraz nóż - narzędzie, którym dokonano okrutnego mordu.
Oskarżeni to wrażliwi chłopcy
1 czerwca 2006 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces Roberta K. i Łukasza K. Prokurator oskarżył Roberta K. o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, a jego wspólnika, Łukasza K. o pomoc dokonaniu w zbrodni. W trakcie rozprawy oskarżeni przyznali się do winy. Przed sądem powołani w sprawie świadkowie zeznawali, że obaj oskarżeni to "spokojni, grzeczni i wrażliwi chłopcy". Robert K. i jego kuzyn pochodzili z dobrych, katolickich rodzin.
Nauczycielki Łukasza K. stwierdziły, że chłopak był bardzo wrażliwy i przyjaźnił się z najlepszymi uczniami w klasie. Po zatrzymaniu Łukasz miał napisać do szkoły list, w którym "przeprosił całe grono pedagogiczne za to, co zrobił". Obrona Łukasza K. wnioskowała o uniewinnienie klienta. Przed sądem Łukasz K. twierdził, że wsiadł do samochodu Roberta K. "dla towarzystwa", myślał, że kuzyn jedzie do dziewczyny (tak Robert K. mówił też w domu). Później Łukasz K. pomógł zabójcy ze strachu - kuzyn miał bowiem grozić, że jeśli wszystko się wyda, razem trafią do więzienia.
Z kolei adwokat Roberta K. twierdził, że jego klient w działał sytuacji stresowej. Chciał pożyczyć od Beksińskiego pieniądze na spłatę pożyczki, którą winny był szantażystom. Według obrony Robert K. miał pożyczyć na dyskotece 200 zł, a bandyci zażądali od niego 10 tys. zł. - Pobili go, grozili, że zrobią krzywdę jego siostrom. Chłopak bał się ojca, dlatego bez jego wiedzy chciał pożyczyć pieniądze od Beksińskiego - twierdził adwokat Roberta K. - Do tragedii doszło, gdy artysta oburzony propozycją chłopca, chciał zadzwonić do jego ojca.
Przed sądem zeznania składał ojciec oskarżonego Roberta K, który jako pierwszy znalazł zwłoki artysty. Krzysztof K. zeznał, że syn był zawsze dzieckiem spokojnym, grzecznym, nie sprawiał problemów. Potwierdził, że od wielu lat znał malarza - wielokrotnie pracował dla niego wykonując prace remontowe, a jego żona sprzątała mieszkanie artysty. Kilkakrotnie zabierali do mieszkania Beksińskiego syna Roberta.
W trakcie procesu zostało ujawnione, że Zdzisław Beksiński pożyczył kilkadziesiąt tysięcy złotych Krzysztofowi K. na zakup nowego samochodu. Później Krzysztof K. razem z żoną odrabiali dług pracując dla Beksińskiego. On wykonywał drobne prace remontowe, ona sprzątała mieszkanie (za cztery godziny pracy liczyła sobie 200 zł w ramach spłaty długu + 50 zł za taksówkę do Wołomina). W trakcie rozprawy jeden z długoletnich znajomych zamordowanego artysty zeznał, że Beksiński skarżył mu się, iż z jego mieszkania - po wizytach Roberta K. - giną pieniądze, sumy po 100-200 zł. W ostatnim słowie obaj oskarżeni wyrazili skruchę.
Wyrok
9 listopada 2006 r. warszawski sąd okręgowy wydał wyrok ws. oskarżonych o zabójstwo Zdzisława Beksińskiego. Robert K. został skazany na 25 lat więzienia, Łukasz K. za pomaganie mu w tej zbrodni został skazany na 5 lat więzienia. - Nie ma wątpliwości, że zabójstwa Zdzisława Beksińskiego dokonał Robert K., bo wielokrotnie przyznawał się do tego czynu - podkreślał przewodniczący składu sędziowskiego Marek Walczak. - Wątpliwości może budzić wina kuzyna zabójcy, Łukasza K.. Kwestia tego, czy pomagał w zbrodni, uzależniona jest od tego czy wiedział, co planuje Robert K.
Ponieważ wyjaśnienia kuzynów były różne - sąd dał wiarę Robertowi K., uznając, że Łukasz K. wiedział o jego planach. Z jego pierwszych zeznań wynikało, że jadą zabić Beksińskiego - mówił sędzia Walczak. Obaj skazani wnieśli apelację od wyroku. 16 maja 2007 roku sąd utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji.
W Muzeum Historycznym w Sanoku (Podkarpackie) powstaje stała Galeria Zdzisława Beksińskiego, gdzie będzie można zobaczyć jego prace.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

17.02.2012, 15:16
Gościom obcojęzycznym sygnalizuję, że od dziś mogą zapoznać się z moją książką "Zmagania o Beksińskiego" w tłumaczeniu na angielski pod tytułem "Struggle for Beksinski". Przypominam, że prócz tych dwóch wersji istnieje jeszcze trzecia, w języku francuskim, pod tytułem "Notes sur la situation générale. Historique d'un échec". Wszystkie je można znaleźć w rubryce "biblioteka" (patrz menu)
Wyślij komentarz

07.02.2012, 12:07
Tlo muzyczne (patrz menu gorne i dolne na krancu prawej strony) i 32 niezwykle opowiadnia Mistrza, napisane w jego mlodosci (patrz biblioteka) sa juz zainstalowane w jego wirtualnym Muzeum. Zapraszam wszystkich gosci do zapoznania sie z jednym i z drugim.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

06.02.2012, 10:32
Nareszcie zainstalowane jest w mojej galerii "tlo muzyczne". Wystarczy kliknac w to haslo (znajduje sie ono w w menu na samym koncu po prawej stronie) a otworzy sie okienko w ktorym wystarczy kliknac na start. Muzyka zacznie grac. Klikajac poza okienkiem, okienko zniknie.W ten sam sposob mozna wylaczyc tlo muzyczne, jesli sie chce zwiedzac w ciszy.
Jestem bardzo zaintersowany wrazeniami gosci. Totez bardzo prosze (wrecz nalegam) o komentarze, czy muzyka sie podoba, czy nie ma problemow z puszczeniem jej w ruch lub zastopowaniem.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

29.01.2012, 17:04
Ilosc opowiadan Mistrza, ktore zostaly mi udostepnione, wzrosla do 31. Tak wiec, bede niedlugo mogl uzupelnic te ktore opublikowalem jakis czas temu w mojej "bibliotece", o nastepnych kilkadziesiat. Jestem pod niebywalym wrazeniem! Literatury Beksinskiego wlasciwie nie znalem. Przeczytal mi on kiedys znudzonym (umyslnie by mnie zniechecic) tonem kilka stron, okreslajac je jako "proze maniakalna". Totez, nieswiadom tego obok czego przechodzilem, nigdy nie probowalem miec dostepu do calosci i nie poprosilem go nawet by mi pozwolil ja choc sfotokopiowac, dla potrzeb mojego archiwum o nim.
Tak wiec moja wdziecznosc dla osoby, ktora udostepnila mi teraz te opowiadania jest przeogromna, bo umarlbym nie wiedzac ze Mistrz byl jeszcze wiekszym GENIUSZEM literackim niz plastycznym. O ile do mojej siedemdziesiatki, ktora wlasnie koncze, sadzilem ze najwiekszymi wspolczesnymi stylistami z jakimi sie w zyciu spotkalem byl francuski pisarz Louis-Férdinand Céline, oraz rumunski filozof Cioran, o tyle dzis widze ze Beksinski bil ich obu na glowe. Co za literatura!!!
Wyślij komentarz

19.01.2012, 21:51
Dzis wzbogacilem wirtualne muzeum Beksinskiego (patrz "biblioteka") o piec opowiadan, napisanych przez Mistrza w latach 60tych. Jest to bardzo niezwykla literatura. Procz geniuszu plastycznego mial Beksinski niezwykly talent literacki, o niepowtarzalnym stylu. Talent, ktorego niestety potem juz nie kultywowal, oddajac sie wylacznie plastyce. Bo o ile wiem, w pozniejszym okresie zarzucil pisarstwo. Moze w przyszlosci uda mi sie zdobyc dalsze opowiadania. Niestety narazie zdobylem ich tylko kilka.
Wyślij komentarz

30.12.2011, 23:28
Wszystkim gosciom mojej galerii i wirtualnego muzeum Beksinskiego skladam moje najlepsze zyczenia udanego 2012 roku.

Jednoczesnie powiem kilka slow o tym co zdarzylo sie w roku mijajacym :

Dwokrotnie bylem z zona w Polsce, by posunac sprawe muzeum Beksinskiego w stolicy. Bo procz zbiorow jakie powierzylem szesc lat temu Czestochowie, mam jeszcze wiele dalszych prac Beksinskiego i chcialbym je, po mojej i mojej zony smierci, ale moze nawet i przedtem, podarowac komus, kto w zamian dalby odpowiedni lokal w Warszawie na ich stala wystawe.

Niestety, mimo dwokrotnych spotkan z vice dyrektorka Biura Kultury Miasta Warszawy, pania Malgorzata Naimska, otzymalem odpowiedz odmowna. Natomiast pojawila sie pewna szansa ze strony Muzeum Historycznego, ktore posiada cala jedna sciane rynku Starego Miasta. Na razie odnawiaja oni piwnice tej posesji i moze, gdy te renowacje dobiegna konca, udaloby sie tam urzadzic Muzeum Beksinskiego z podarowanych przez nas zbiorow. Byloby to rozwiazanie znakomite, ale na razie jest jeszcze bardzo niepewne.

Jednak prawdziwym wydarzeniem w 2011 roku byla wystawa 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 zdjec artystycznych Mistrza w Domu Artysty Plastyka, w Warszawie.

Od dawna juz mialem ochote zrobic duza ekspozycje w stolicy. Ostatnia wystawa prac Beksinskiego w Warszawie miala miejsce szesnascie lat temu. Od tego czasu nadeszlo nowe pokolenie milosnikow sztuki, ktore niegdy oryginalow nie widzialo, a znalo dziela Mistrza tylko z Internetu i z albumow.

Niestety nie ma w stolicy wielu miejsc wystawienniczych. Gdy zwrocilem sie do Zachety z propozycja pokazania rysunkow Beksinskiego, jej dyrektorka, pani Agnieszka Morawinska, odpowiedziala mi zimno ze ich nie lubi i ze ma wielu wazniejszych profesorow Akademii, ktorzy czekaja na swoja kolej. Gdy przy okazji trzeciej rocznicy smierci Mistrza zwrocilem sie do Muzeum Narodowego w Warszawie, to rowniez odpowiadzialo odmownie piszac ze "plan wystaw Muzeum Narodowego w Warszawie jest juz precyzyjnie ulozony do 2012 roku i nie przewiduje wystaw tego artysty. Na ogol zreszta nie organizujemy tego typu wystaw okolicznosciowych...".

Totez sadzilem ze nie uda mi sie zrealizowac mego projektu.

Pewnego jednak dnia, bedac w Warszawie i przechodzac ulica Mazowiecka, obok Domu Artysty Plastyka, wpadlem, jak to mam w zwyczaju, zeby zobaczyc co pokazuja. A przy okazji, mimo iz zona zniechacala mnie mowiac, ze ci na pewno tez odmowia, wszedlem na trzecie pieto do biura i zapytalem urzedujacego tam mlodego czlowieka, ot tak, bez wielkiej nadziei, czy zainteresowalaby ich wystawa rysunkow Beksinskiego. Otoz o dziwo, mlody czlowiek, ktory, jak sie pozniej okazalo, byl panem Piotrem Jedrzejowskim, odpowiedzial mi ze taki projekt interesuje ich jaknajbardziej.

Gdy juz ustalilismy date wystawy, moj apetyt wzrosl, tak iz zaproponowalem zeby pokazac przy okazii 100 fotografii Mistrza. I na to tez wladze Domu Plastyka, w osobie Pana Jacka Maslankiewicza, przystaly. Prawda jest ze maja oni ogromne sale, ktore moga pomiescic bardzo duza ilosc prac.

Przez pewien czas mialem projekt by jednoczesnie z ta wystawa pokazac 50 obrazow Mistrza w Muzeum Archidiecezji, ktorym zarzadza bliski mi ksiadz Andrzej Przekazinski, a ktory uprzednio juz dwukrotnie wystawial moje zbiory. Lecz byloby to trudne do rozwiazania z przyczyn logistycznych. Totez wycofalam sie z tego projektu. Natomiast zaproponowalem Zarzadowi Domu Plastyka by jeszcze bardziej poszerzyc wystawe fotografii i rysunkow i dodac do nich owych 50 obrazow. Na co pan Prezes Maslankiewicz ponownie wyrazil zgode.

Gdy w listopadzie doszlo do wystawy, okazalo sie w facebooku ze na sam wernisaz zapowiada sie w ponad 1400 osob. I rzeczywiscie, przyszedl ogromny tlum ludzi, tak iz wielu gosci musialo dlugo stac w kolejce na ulicy by sie dostac do sal wystawowych.

A i potem, codziennie, byla masa odwiedzajacych. Tak wiec, na moja nastepna propozycje, pan Maslankiewicz zdecydowal przedluzyc wystawe o dalsze dwa tygodnie.

Gdy zadzwonilem juz z Paryza na koniec wystawy, by zapytac sie jaki byl jej dalszy los, dowiedzielem sie ze odwiedzilo ja, mimo iz wejscie bylo platne, w sumie "ponad dwadziescia tysiecy osob". Tak wiec byl to ogromny sukces z ktorego wszyscy fanowie Mistrza moga byc dumni i wdzieczni Wladzom Domu Artysty Plastyka, Panu Prezesowi Jackowi Maslankiewiczowi, panu Piotrowi Jedrzejowskiemu i pani Irminie Dubaniowskiej-Kute. Tym bardziej ze wszystkie te osoby okazaly sie wrecz entuzjastami Mistrza.

Po czym cala wystawiona kolekcja odjechala na swoje miejsce do Czestochowy, gdzie znow mozna ja ogladac codziennie, wlacznie z niedzielami.

Wyliczajac zdarzenia 2011 roku zwiazane z Mistrzem wspomne rowniez ze oddalem moja ksiazke "Zmagania o Beksinskiego" do tlumaczenia na angielski. Jak na dzien dzisiejszy, jest juz w duzej czesci przetlumaczona i mam nadzieje ze praca zostanie zakonczona w pierwszych miesiacach 2012 roku.

Wreszcie dodam ze w grudniu Pan Czeslaw Tarczynski, dyrektor Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie wydrukowal na 2012 rok bardzo piekny, duzy kalendarz z 12 obrazami i 12 rysunkami Beksinskiego. Mozna go nabyc kontaktujac sie z czestochowska MGS (podaje ich adres i telefon : aleja NMP 64, Czestochowa, tel 34 324 60 57, e-mail : info@galeria.czest.pl)

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

02.12.2011, 11:27
Wystawa w Domu Plastykow dobiega konca. Odwiedzilo ja "ponad dwadziescia tysiecy gosci" bo tyle sprzedano biletow wstepu, poinformowal mnie pan Piotr Jedrzejowski, ktory zarzadzal wystawa. Dziekuje Warszawiakom za tak liczne przybycie.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

20.11.2011, 10:59
Wobec duzej ilosci odwiedzajacych gosci, wystawa Mistrza w Domu Plastyka jest przedluzona do 4go grudnia. Zdaje sie tylko, ze z powodu wystaw innych artystow, ktore byly juz dawniej zarezerwowane, prace Beksinskiego beda skumulowane w jednej tylko sali. Ciekaw jestem wrazen zwiedzajacych. Przypominam wiec moj e mail : p.dmochowski@noos.fr
Wyślij komentarz

11.11.2011, 10:57
Wrocilem z Warszawy po wernisazu wystawy Mistrza w Domu Plastyka. Wernisaz udal sie. Bylo wielu ludzi a sama wystawa, chocby ze wzgledu na sposob umieszczenia prac na scianach, robila duze wrazenie. Tych ktorym nie udalo sie byc obecnym zachecam do jaknajspieszniejszej wizyty, bo wystawa bedzie trwala tylko do 20go listopada wlacznie.

Dziekuje rowniez wszystkim fanom Beksinskiego za slowa gratulacji i wyrazy zadowolenia.
Wyślij komentarz

02.11.2011, 17:56
Poniewaz juz za piec dni bedzie mial miejsce wernisaz wystawy Beksinskiego w Domu Plastyka w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej 11 A, zapraszam wszystkich gosci mojej internetowej galerii do naglosnienia tego wydarzenia w ich facebookach i twiterach, tak by przyszedl tlum i ow wernisaz stal sie hucznym wydarzeniem.
Wyślij komentarz

26.10.2011, 10:41
Przypominam wszystkim milosnikom Beksinskiego, ze wystawa w Domu Plastyka w Warszawie, przy ulicy Mazowieckiej 11 A, zaczenie sie juz za 11 dni. Wystawionych bedzie 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 zdjec Mistrza. Licze ze na wernisazu, 7go listopada o 18ej, nie zabraknie zadnego fana.
Wyślij komentarz

22.10.2011, 21:13
Ostrzegam przed kupieniem rysunku (bez tytulu 89) ktory obecnie wystawiony jest na interetowej aukcji w domu auukcyjnym Agra. Jest to marna podrobka Beksinskiego z troche lepiej podrobionym podpisem. Sygnalizowalem to Agrze natychmiast, ale ze zdziwieniem orientuje sie ze do dzis rysunku nie usunela z oferty.
Wyślij komentarz

07.10.2011, 19:49
Warszawskim fanom Beksinskiego przypominam (zrobie to jeszcze kilka razy) ze rowno za miesiac, 7go listopada, bedzie mial miejsce wernisaz jego wystawy u Plastykow, na Mazowieckiej 11A.
Wyślij komentarz

31.08.2011, 20:48
Tych ktorzy czytali moja ksiazke, zainteresuje moze fakt ze dodalem do niej dwa epilogi, (o jednym z nich, zatytulowanym "Fart", juz pisalem uprzednio) nazwane wspolnie "Epilog ksiazki "Zmagania o Beksinskiego". Mozna je znalezc w rubryce "biblioteka".

Sygnalizuje poza tym ze owa ksiazka jest obecnie w tlumaczeniu na angielski. Sadze ze za pol roku bede mogl ja udostepnic osobom poslugujacym sie tym jezykiem. Poczem mysle dac do tlumaczenia na angielski wywiady Mistrza.

Wreszcie informuje ze od 7 listopada do 21 listopada w Domu Artysty Plastyka w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej 11A, a potem przez dwa tygodnie w Muzeum Archidiecezji przy ulicy Solec 61 bedzie wystawionych 50 obrazow, 100 rysunkow i 100 fotografii artystycznych Mistrza. Ta informacje bede jeszcze kilkukrotnie przypominal w moich "nowosciach", bo zalezy mi na tym by wszyscy fanowie Beksinskiego ze stolicy i okolic (a moze i z dalszych miejscowosci...) zjawili sie na wernisazu. Chcialbym nadac temu naszemu spotkaniu range jesiennego, kulturalnego wydarzenia.
Wyślij komentarz

06.06.2011, 23:32
Z dniem dzisiejszym fonoteka wzbogaca się o nową pozycję. Tak więc polscy fani Mistrza, którzy, albo malując, albo prowadząc samochód, nie mają czasu na czytanie, będą od dziś mogli usłyszeć nie tylko kilkadziesiąt godzin moich z Nim rozmów, ale również moją książkę „Zmagania o Beksińskiego”, interpretowaną przez aktora Zygmunta Malanowicza.

Z góry dziękuję za komentarze do tego eksperymentu. Czy „chwycił”, czy rzeczywiście istniała taka potrzeba? No i życzę miłego słuchania.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

18.04.2011, 09:29
Wzbogacilem dzis Sale zawierajace dziela Mistrza o jedna pozycje : wizyte malarstwa z moimi komentarzami. W tym celu wybralem okolo 100 obrazow, ktore w jakis sposob zaznaczyly sie w mojej pamieci i opatrzylem kazdy z nich krotkimi wyjasnieniami, anegdotami lub informacjami o tym jaki byl ich los. Te "Wizyte z przewodnikiem" umiescilem w rubryce "Sale Muzealne", pomiedzy Sala 13 a Sala 14. Zycze milych wrazen.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

07.04.2011, 21:17
Zapraszam do sklepiku
Komentarze (17) | Wyślij komentarz

07.04.2011, 20:52
W sklepiku mojej wirtualnej galerii ukazal sie nowy produkt : wysokiej jakosci kolorowe zdjecie w rozmiarach 1 do 1 (czyli 87 cm szerokosci na 73 cm wysokosci) obrazu Beksinskiego przedstawiajacego kolyske z pochylona nad nia postacia w niebieskiej szacie.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

03.04.2011, 20:55
Dla miłośników Beksińskiego mam następną dobrą wiadomość. Jego wirtualne muzeum zostaje dziś uzupełnione o 70 dalszych, kolorowych reprodukcji obrazów, głównie z okresu fantastycznego, ale i z późniejszych lat.

Jednocześnie informuję tych, których zainteresowała napisana przeze mnie w latach 80-tych książka "Zmagania o Beksińskiego", że dopisałem do niej ostatnio (czyli po ponad 24 latach) krótki epilog, który zatytułowałem "Fart". Jest tam kilka anegdotek o moich próbach popularyzacji jego dzieła, które mogą zainteresować czytelników. Na razie ów epilog jest zamieszczony osobno w "bibliotece" mojej galerii. Kiedyś zostanie po prostu dołączony do samej książki.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

19.03.2011, 19:36
Japonczycy wydali nastepny tom drugiego albumu Beksinskiego. Zaczeli oni od pierwszej jego czesci, potem wydali trzecia, a obecnie druga. Jak juz informowalem kilka lat temu, dawniej juz opublikowali oni dwa wydania innego albumu Mistrza. W godzine apokaliptycznej kleski jaka na nia spadla, z tymi piecioma publikacjami publicznosc japonska moze dzis gorzko kontemplowac wizjonerskie "memento" naszego Geniusza.
Wyślij komentarz

12.03.2011, 17:44
Mam dobra wiadomosc dla polskich fanow Beksinskiego, a przynajmniej dla tych, ktorzy mieszkaja w Waszawie lub niedaleko od niej. Od 7-go listopada do 20-go listopada tego roku beda mialy w Stolicy miejsce rownolegle dwie wystawy Mistrza. Jedna bedzie pokazywala jego rysunki i jego zdjecia artystyczne z czasow mlodosci. Odbedzie sie ona u plastykow, na ulicy Mazowieckiej. Druga bedzie poswiecona jego obrazom ktore obecnie znajduja sie w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie. Bedzie ona miala miejsce w Muzeum Archidiecezji na ulicy Solec. Z gory dziekuje za jaknajszersze rozpowszechnienie tej wiadomosci, tak by obie wystawy spotkaly sie z frekwencja na jaka z pewnoscia beda zaslugiwaly.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

30.01.2011, 10:54
Wielokrotnie spotykam sie w blogach i facebookach z utyskiwaniem milosnikow Beksinskiego ze nie widzieli jego oryginalow, bo te sa daleko, w Sanoku. Przeciez w srodkowej Polsce, w Czestochowie jest jego muzeum! Czemu wiec narzekac ze taki szmat drogi trzeba zrobic zeby sie z nim bezposrednio spotkac? Do Czestochowy sa czeste pociagi i autobusy. Po dwoch godzinach jazdy ze stolicy jest sie na miejscu. A same muzeum jest polozone dokladnie u stop Jasnej Gory, w centrum miasta. No i sposob w jaki pokazane sa prace Mistrza jest bardzo udany : eleganckie wnetrza, dobre, kadrujace oswietlenie obrazow i rysunkow, ciekawa muzyka, dwa monitory z filmami Beksinskiego i o Beksinskim et c. Goraco zachecam fanow do odbycia pielgrzymki do tej swiatyni naszego Geniusza.

Piotr Dmochowski
Komentarze (16) | Wyślij komentarz

17.12.2010, 17:07
Z okazji zblizajacych sie Swiat Bozego Narodzenia wszystkim fanom mojej galerii skladam najserdeczniejesze zyczenia spelnienia wszystkich ich marzen. Jednoczesnie zachecam ich do nieustannego szerzenia wokol siebie slawy naszego geniusza, Zdzislawa Beksinskiego. Niech stale i niezmordowanie informuja o nim cale ich otoczenie i zdobywaja nowych milosnikow.

Piotr Dmochowski
Komentarze (7) | Wyślij komentarz

05.12.2010, 21:16
Przyjemnie jest mi dziś przedstawić gościom mojej galerii wybitnego artystę francuskiego Richarda Laillier, który mnie fascynuje od wielu już lat. Urodził się on w 1961 roku, żyje i pracuje w Paryżu. Jego bardzo ciekawa technika polega na pokrywaniu papieru cienką warstwą tak zwanej „mine de la pièrre noire”, a następnie ścieraniu jej gumką i rozcieraniu szmatką. Uzyskuje on dzięki temu niezwykle ekspresywne efekty światła i cienia. Gorąco zapraszam mych gości do poznania się z tym wielkim artystą, którego twórczość dokładnie wpisuje się w tak drogie mi „ciężkie” nastroje mojej galerii.
Wyślij komentarz

25.11.2010, 14:22
Francuscy miłośnicy Beksińskiego mogli dotychczas czerpać informacje o nim wyłącznie z mojej książki „Zmagania o Beksińskiego”, którą napisałem po francusku (a potem przetłumaczyłem na polski). Było tak ponieważ zarówno obfita korespondencja jaką Beksiński utrzymywał ze mną, jak i nagrania z wieloma godzinami naszych rozmów, istnieją na razie tylko w wersji polskiej. Jedynie więc polscy goście mego wirtualnego muzeum mogli się z nimi zapoznać.

Obecnie ci, którzy posługują się językiem francuskim, też będą mogli czerpać swoje informacje u samego źródła, ponieważ przetłumaczyłem szereg wywiadów Mistrza udzielonych mediom.

Beksiński był człowiekiem niezwykłej inteligencji i erudycji. Tak więc, jest to pasjonująca lektura.

Dziś publikuję w wersji francuskiej tylko 21 spośród nich. Cztery dalsze są w tłumaczeniu. Mam nadzieję opublikować je niebawem.
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

07.11.2010, 00:41
Zapraszam do Sali numer 10 (malarstwo fantastyczne z okresu od 1968 do 1983) wirtualnego Muzeum Zdzisława Beksińskiego, którą dziś uzupełniam ponad stu dwudziestoma nowymi reprodukcjami jego obrazów.
Komentarze (6) | Wyślij komentarz

03.11.2010, 18:19
Za kilka dni poszerzam Sale numer 10 mojego wirtualnego Muzeum Zdzislawa Beksinskiego (jego okres fantastyczny) o dalszych 120 obrazow. Zapraszam.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

30.10.2010, 12:24
Japonskie wydawnictwo "Treville" wydalo po japonsku i po angielsku drugi tom albumu z pracami Beksinskiego. Jest on poswiecony rusunkom Mistrza. W najblizszym czasie zostanie wydany trzeci tom, ktory bedzie poswiecony obrazom z okresu post fantastycznego, tym w ktorym pod koniec zycia Beksinski porzucil metafizyczne krajobrazy i pelne ekspresji kompozycje ludzkie, a prawie wylacznie poswiecil sie poszukiwaniom formalnym, nawracajac tym samym do swoich poczatkow, gdy to jeszcze byl abstrakcjonista.
Wyślij komentarz

28.10.2010, 19:44
Ze smutkiem informuje milosnikow mojej galerii ze zmarl Jerzy Tadeusz Mroz, ktorego obrazy mialem przyjemnosc pokazywac kilka lat temu. Dowiedzielem sie o tej smierci przypadkowo. Okazuje sie ze miala miejsce jeszcze w lutym tego roku. Dzwoniac do zony zmarlego uslyszalem ze przyczyna byl rak, z ktorym pan Mroz walczyl dwa lata. To byl swietny malarz i bardzo mily czlowiek. Bedzie mi go brak.
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

08.10.2010, 23:04
Zapraszam wszystkich mlodych malarzy, ktorzy chcieliby dowiedziec sie czegos o sprawach technicznych zwiazanych z malowaniem obrazow przez Beksinskiego (jakie farby, zele, lakiery etc) do rzucenia okiem na rubryke, ktora dzis otwieram na trzeciej pozycji w mojej "bibliotece", poswiecona tym kwestiom. Znajda tam oni szereg fragmentow z mojej korespondencji z Mistrzem, w ktorych odpowiada on na pytania jakie mu zadawalem o sprawach czysto warsztatowych. Fragmenty te zostaly cierpliwie wylowione z trzech tomow korespondencji przez mlodego, polskiego malarza i fana Beksinskiego, pana Rafala Wojcika.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

06.10.2010, 11:03
Wystawa twórczości Beksińskiego w Parlamencie Europejskim Bruksela, 05.10.200 Dzisiaj, o godzinie 17:30, w siedzibie Parlamentu Europejskiego w Brukseli, otwarta zostanie wystawa prac Zdzisława Beksińskiego.
Zorganizowaną we współpracy posła PiS do PE Tomasza Poręby i Muzeum Historycznego w Sanoku ekspozycję będzie można oglądać do 7 października.
"Ta wystawa to przede wszystkim forma promocji mojego regionu.
Zaprezentowane zostaną prace jednego z najwybitniejszych polskich artystów, który mieszkał i tworzył na Podkarpaciu. Chciałbym pokazać Europie, że mój region ma nie tylko spory potencjał gospodarczy i turystyczny, ale także - artystyczny", mówił Poręba.

Komunikat prasowy
Biuro Prasowe Delegacji Polskiej w Grupie EKR w PE
Kontakt: Jakub Piasecki +32 470 504 614
Wyślij komentarz

25.09.2010, 10:16
Sygnalizuję moim gościom, że uzupełniłem wystawę prac Józefa Szajny o szereg dalszych pozycji, zarówno plastycznych jak i scenograficznych. Zapraszam.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

28.08.2010, 23:44
Zapraszam dziś wszystkich polskich fanów Beksińskiego do zapoznania się z jednym z najważniejszych źródeł informacji o nim, jakimi były jego wywiady, które przez szereg lat udzielał dziennikarzom rożnych gazet. Jest ich 29. Są umiejscowione w rubryce „Biblioteka”, na drugiej pozycji, zaraz za „bibliografia”. Na razie istnieją one tylko w wersji polskiej. Obecnie sam tłumaczę je na francuski i chyba za miesiąc ukażą się one również w tej właśnie wersji językowej. Z czasem zamierzam dać je do przetłumaczenia na dalsze języki, tak by miłośnicy Mistrza z całego świata mogli się z nimi zapoznać. Bo jest to pasjonująca lektura.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

12.08.2010, 17:31
Często pytano Beksińskiego pod czyim wpływem tworzył swe zadziwiające prace. Odpowiadał zazwyczaj, że pewne ustawienie leżącej postaci (częsty u niego motyw) zaczerpnął od Henry Moora, że od Picassa przejął silne zniekształcanie głowy (co było innym, powtarzającym się motywem jego obrazów), że za młodu trochę "zżynał" z Grottgera, że "Wyspa zmarłych" Böcklina zrobiła na nim silne wrażenie i że marzyło mu się, gdy był dzieckiem, namalować "piękny obraz", taki jak... Aleksandra Gierymskiego "Most na Sekwanie", którego kopia wisiała w ich rodzinnym domu etc. Te wyjaśnienia oczywiście nie mogły zadowolić, bo tak specyficzna była wyobraźnia Mistrza, że w żaden sposób nie dawało się jej "podczepić" pod twórczość któregoś z tych artystów. Rzecz w tym, że tak naprawdę, to Beksiński nie patrzył na nikogo innego, prócz na siebie samego. W swoich obrazach, jak powiadał, malował zawsze swój "portret wewnętrzny". Zaś inspiracje swe czerpał jedynie ze swej przebogatej podświadomości. A ta była szczególnie skomplikowana, bo pełna blizn psychicznych po doznanych w życiu urazach, męczących obsesji, wstydliwych kompleksów, lęków i seksualnych fantazmów. Ktoś, kto chce więc "zrozumieć" malarstwo Beksińskiego, musi najpierw zgłębić jego życie wewnętrzne, bo to z niego, a nie z rzekomych wpływów jakichś poprzedników, (a już na pewno nie z rozważań filozoficznych nad losem świata i ludzkości, które mu przypisywali co głupsi krytycy sztuki) wyzierają te niezwykłe wizje.

Toteż, choć nigdy Beksiński nie powoływał się na Alfreda Kubina, chcę dziś pokazać prace tego austriackiego artysty z początków XX wieku, bo to właśnie w jego twórczości, ja przynajmniej, dopatruję się ich wspólnoty duchowej. Tu także chodziło o sztukę, której rozpatrywanie nadawało się bardziej na pracę habilitacyjną z zakresu psychoanalizy niż na tezę doktorską z zagadnień filozofii. Bo jej źródłem była, podobna do Beksińskiego, ultra złożona psychika zepchniętych w podświadomość wstrętów, obaw, obsesyjnych wspomnień i nieośmielających się ujawnić pragnień seksualnych.

Zapraszam więc dziś na wystawę Alfreda Kubina, który zachwycił mnie podobnymi do Beksińskiego "portretami wewnętrznymi", gdy po raz pierwszy zobaczyłem wystawę jego niesamowitych rysunków.
Wyślij komentarz

13.07.2010, 22:59
Sam wyjezdzajac, wszystkim moim gosciom zycze duzo slonca na wakacjach. 15 sierpnia wystawiam Alfreda Kubina. Zapraszam.
Wyślij komentarz

21.06.2010, 21:32
Podczas pobytu w Polsce, z ktorego powrocilem wczoraj, powierzylem aktorowi, Zygmuntowi Malanowiczowi, moja ksiazke "Zmagania o Beksinskiego" z prosba by nagral na plytce CD jej glosna lekture. Bowiem juz jakis czas temu kilku mlodych malarzy sugerowalo mi bym udzwiekowil ksiazke, co pozwolillo by im sluchac jej w czasie pracy. Pierwsze proby wyszly dobrze. Jesli calosc okaze sie zadawalajaca, mysle powtorzyc to doswiadczenie z korespondencja jaka wymienilem z Beksinskim.

Jednoczesnie z calej bibliografii o Beksinskim zamieszczonej w moim wirtualnym Muzeum wyodrebnilem wszystkie jego wywiady, tak by czytelnik nie musial mozolnie doszukiwac sie ich w masie publikacji ktore sie tam znajduja. Poniewaz owe wywiady byly malo czytelne, bo skanowane z fotokopii stron czasopism w ktorych sie ukazaly, obarczylem sekretarke przepisaniem ich wszystkich duzym, wyraznym drukiem tak by ich lektura nie przysparzala juz niepotrzebnych trudnosci.

Zarowno lektura na glos ksiazki, jak i publikacja wywiadow w nowej, latwiejszej do konsultacji i do czytania formie pojawia sie na mojej stronie internetowej pod koniec tego roku.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

22.05.2010, 20:55
Japonskie wydawnictwo, o francuskiej nazwie "Treveille", wydalo w tym tygodniu, po japonsku i po angielsku, nowy album prac Beksinskiego (fotografie i obrazy). To samo wydawnictwo przygotowuje nastepny album, poswiecony tym razem rysunkom. Ukaze sie on za dwa do trzech miesiecy. Jest to juz 17 (i zapowiedz 18ego) album poswiecony Mistrzowi (w tym albumy amerykanski, juz istniejacy poprzednio jeden album japonski, polskie, francuskie, niemieckie i koreanskie). Po niedawno wydanych, bardzo udanych dwoch albumach czestochowskiej Miejskiej Galerii Sztuki jest to szybko nastepujacy, nastepny krok na drodze popularyzacji w swiecie sztuki naszego Geniusza. Nie watpie ze ucieszy on wszystkich jego fanow.
Wyślij komentarz

10.05.2010, 23:46
Zdarzyl sie fenoment zaskakujacy : przed trzema dniami moja galerie odwiedzilo ... 6153 osob. Poprzedniego dnia bylo ich juz ponad 1500 a od tamtego czasu jest regularnie po ponad 450.

Ten rekord zawdzieczam panu Waclawowi Wantuchowi gdyz to na jego wystawe wali tlum. Pozwala mi to stwierdzic "statystyka" zainstalowana na mojej stronie ktora okresla ilosc wizyt, skad pochodza goscie i jakie haslo wyszukiwali by do mnie trafic.

Ilosc osob odwiedzajacych wirtualne muzeum Beksinskiego jest zawsze mniej wiecej taka sama : okolo 250 do 300 osob dziennie. Najwieksza ich ilosc pochodzi z Polski, potem ze Stanow, z Japonii i z Rosji. W tyle jest Francja oraz Niemcy i Wielka Brytania.

Pozdrawiam wszystkich milosnikow mojej galerii serdecznie i dziekuje im za okazane zainteresowanie moim tworem oraz artystami ktorych cenie i pokazuje.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

13.04.2010, 17:01
Sygnalizuje moim polskim gosciom ze w rubryce "filomoteka" zostalo od wczoraj umieszczone video z wywiadem danym przez Beksinskiego Wieslawowi Banachowi w kwietniu 1991. Owa wersje video zapowiadalem juz 23 marca publikujac rownoczesnie wersje pisana. Przypominam ze video bylo filmowane przez zone Mistrza, pania Zofie. Obie wersje szczegolnie polecam mlodym malarzom, ktorzy znajda w nich wiele interesujacych szczegolow o powstawaniu idei obrazu i o sposobie jego malowania.
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

31.03.2010, 00:01
Serdecznie zapraszam na wystawę zdjęć współczesnego wybitnego polskiego fotografa, Wacława Wantucha, której nadałem tytuł "Moje ulubione erotyki"
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

21.03.2010, 21:24
Milosnikom Beksinskiego, a szczegolnie malarzom ciekawym jego procesu tworczego, sygnalizuje wywiad jaki dal on 16 kwietnia 1991 roku (a wiec 19 lat temu) Wiesławowi Banachowi i Katarzynie Winnickiej. Byl on nagrany na video przez zone Artysty i swego czasu opublikowany przez Muzeum Historyczne w Sanoku, ktore odziedziczylo wszystko co znajdowalo sie w domu Artysty. Zawiera on rowniez wersje video ktora mysle niebawem zamiescic w filmotece mojego "Muzeum".

A otoz i ten wywiad:




"Kiedy zauważył pan, że ma zdolności? Chodzi o taki moment bardziej wyraźny...


Zdzisław Beksiński: - Ja po prostu nie wierzyłem w siebie jako malarza, nigdy, do bardzo późnego momentu. Nawet kiedy byłem już człowiekiem w dużej mierze dojrzałym, tzn. po studiach, i już od paru lat pracowałem. Poprzednio potrafiłem rysować, miałem wystawę w gimnazjum i wszyscy mówili, że mam talent itd.: "Ty dopiero pojedziesz, to im pokażesz, jak to się maluje". Nie sądziłem, że to tak łatwo będzie.
- Jak pojechałem do Krakowa na studia i zetknąłem się ze sztuką nowoczesną, nie rozumiałem, o co idzie, ale wydawało mi się, że właśnie to ja nie rozumiem, a nie że tamto jest głupie, co pokazują. Raczej sądziłem, że ja po prostu nie potrafię. Użytkowo rysowałem. Rysowałem masę w patetycznych pozach ustawionych partyzantów, obwiązanych, takie były trendy, jak u Grottgera, z opaskami zakrwawionymi na czole.
- Nieoficjalnie produkowałem powiedzmy - ponieważ "Projekt" ani "Penthouse" wtedy nie istniały - na użytek własny i kolegów inne rysunki. Kiedyś ksiądz je przechwycił i w czasie rekolekcji zaczął mówić z ambony. Nazwiska nie powiedział, tylko że "jest tu między nami taki jeden", który robi wstrętne rysunki: "Ty synu umrzesz, a twoje wstrętne rysunki gorszyć będą jeszcze pokolenia" - grzmiał. Ławki zaczęły trzeszczeć i wszyscy zaczęli się oglądać na mnie. Nie wiedziałem, gdzie się schować...


Kiedy już zaczyna się myśleć poważnie o malarstwie czy o rysowaniu, to chyba jest to naturalne, że zaczyna się od podpatrywania jakiegoś malarza. Kto wówczas był dla pana interesujący?


- Na samym początku był to Artur Grottger, to już była taka postać, która mi się wydawała szczytem wszystkich możliwości. A jeszcze przedtem to chyba rozmaite rysunki korespondentów z niemieckiej prasy wojskowej, która wychodziła w czasie okupacji. Jeden z nich, pamiętam, niesłychanie mi imponował. Nosił nazwisko Theo Matejko. Malował jakieś sztukasy, samoloty rozpadające się, szalejące, uciekających żołnierzy, i ja to usiłowałem naśladować.


A potem? Poważna sztuka...


- Gdy już była poważna sztuka, to byłem najsilniej pod wpływem ekspresjonizmu i wydaje mi się, że najbliżej leżały mi rzeczy figuratywne, o bardzo silnej deformacji i takim mocnym "wykopie", ale trudno powiedzieć, że to było jakieś określone nazwisko. Coś takiego zauważyłem, robiło to wrażenie.
- Trochę robił też wrażenie surrealizm, a ponieważ wtedy zaczynała dominować sztuka abstrakcyjna, to bardzo szybko te swoje ciągoty ekspresjonistyczne przeniosłem na sztukę abstrakcyjną i w zasadzie usiłowałem pogodzić ekspresjonizm z abstrakcją. Z tym, że ekspresjonizm nie w rozumieniu gestu, chlapania farbą, tylko raczej mocno wykończony, czyli dwie rzeczy sprzeczne ze sobą - dbałość o szczegół, o fakturę, połączone z dużą ekspresją. A to jedno z drugim nie da się pogodzić, bo im więcej dbałości o szczegół, tym mnie ekspresji - i przeciwnie, no, ale to do dnia dzisiejszego mi zostało. Nie potrafię zdecydowanie zdeklarować się po żadnej z tych dwóch stron.


To jest takie troszeczkę szokujące, bo jeśli pan mówi o swoim malarstwie, to przede wszystkim mówi w kategoriach wyrazu, ekspresji, a tymczasem każdy z nas myśli, że malarstwo ekspresyjne, ekspresjonistyczne, to jest to malarstwo, które pozostawia ślad ręki artysty.


- Po prostu razi mnie gruba faktura. Jeżeli ją nawet wykonam, to zaczynam ją poprawiać. Jak dochodzę do końca, to wreszcie jest to obraz, który jest właściwie obrazem wygładzanym. Staram się, aby ta ekspresja wynikała z formy. Obecnie dużo pracuję nad formą, nad deformacją, ale staram się wykańczać, w miarę możności, ciągle ten obraz tak, aby nie raziło mnie pociągnięcie pędzla. Przynajmniej pociągnięcie mojego pędzla strasznie mnie razi. Jak to widzę, to coś tu trzeba wymyślić w tym miejscu, jakiś kształt, który byłby również agresywny. To jest po prostu jakaś niemożność przeskoczenia granicy psychologicznej.
- Ja rzeczywiście mam masę warstw na obrazie, ale te warstwy na obrazie wbrew najświętszym zasadom technologii to jest walka o formę. Zaczyna się od postaci takiej, która coraz to zmienia kształt, pod spodem jest iks tych postaci. Niejednokrotnie postać ta przemienia się w twarz, a twarz w drzewo, więc jest to na końcu całkiem inny obraz niż był na samym początku.
- Ja sobie to filmuję na kamerze wideo w czasie roboty, niechlujnie, bo to z ręki jest robione, ale jest to taka dokumentacja. Mogę sobie to puścić i zobaczyć, w którym momencie bezpowrotnie spieprzyłem obraz, szczególnie, że kamera wideo ukrywa to, co ja bym chciał ukryć od razu,a mianowicie pociągnięcia pędzla.


Od razu tego nie widać?


- Nie widać i wygląda na to, że ten obraz był lepszy na początku, jest gorszy na końcu, co do końca takie nie jest, bo on na początku raził mnie po prostu prymitywną fakturą, której kamera wideo nie ujęła. Ale tym niemniej widzę, że niejednokrotnie lepsze było na początku, a później schrzaniłem przez to, że już się za bardzo zmęczyłem tamtym; przerabiałem tę formę inaczej i ta końcowa jest gorsza. Ja niejednokrotnie wracam i zaczynam malować inny obraz, przyjmując za punkt wyjścia etap jednego z poprzednich obrazów.
- To jest choćby ten obraz na ścianie, z tą postacią, która niesie dziecko, to jest jakiś etap obrazu, który został zakończony jako twarz en face. Na pewnym etapie była to postać niosąca dziecko, która się później przerabiała i przerabiała. W pewnym momencie myślę sobie: "cholera przecież ta postać wcześniej była fajniejsza niż ten obraz, który ostatecznie z tego się zrobił". Później zacząłem malować i namalowałem ten obraz na innej płycie pilśniowej, jako, powiedzmy, kontynuację jakiegoś etapu malowania tamtego obrazu.


Czy akrylu używa pan na równi z farbami olejnymi?


- Akryl ma szereg zalet w samej robocie, ale jednocześnie te zalety są wadami: to, że natychmiast wysycha pod pędzlem, że nieustannie można to przerabiać, a równocześnie pewne rzeczy trudno nim uzyskać, tzn. trudno uzyskać obrazy z przestrzenią, z modelunkiem. Wydaje mi się, że w oleju jest to łatwiej uzyskać. W zasadzie używam akrylu jako rodzaju imprimatury, która imprimaturą nie jest, tzn. jak mam zagruntowane i podłożone na biało akrylem podobrazie, to najpierw robię trzy czy cztery kreski węglem, a potem opracowuję akrylem tę pierwszą warstwę, która jest namalowana w stylu "Nowych Dzikich"... Tak to wygląda, już wiadomo, że będzie tak to namalowane. Zaraz potem maluję olejną z dodaniem dużej ilości sykatywy i to zostawiam do drugiego dnia. Dopiero na tym zaczynam malować. Przez wiele dni zaczyna się zabawa z przerabianiem...


Nigdy nie kusiło pana, żeby zostawić obraz na takim etapie wstępnym?


- Czasami one zostają, gdzieś się je wyrzuca, chowa i już się nie pokazuje. Czasem wyciągnę i później przerabiam. Ten wstępny etap zostawiam na kasecie wideo. On jest tam zarejestrowany w trakcie roboty. Najlepszy obraz jest zazwyczaj wtedy, kiedy człowiek jeszcze nie jest zmęczony tym, a już zaczął go opracowywać. I wtedy są jeszcze wielkie nadzieje, że coś z tego będzie. Później jest coraz mniej tych nadziei. Na końcu się okazuje, że jest rozpacz, a nie można tego obrazu wyrzucić, trzeba go jakoś skończyć i przynajmniej forsę za to wziąć. Bardzo rzadko jest to tak zrobione, że nie ma poczucia, że nastąpił kompletny upadek, że to nie jest to, co się chciało na początku... Ale to u wszystkich jest tak samo!


Nieraz wypowiada się pan w kategoriach, powiedzielibyśmy, bardzo tradycyjnych, pięknych. Co pan
przez to rozumie?


- Ktoś dobrze powiedział, że z dobrego obrazu powinno się wyciąć 10 cm kwadratowych i wiadomo, że to z dobrego obrazu wycięte, a nie ze złego. W tym sensie mi zależy, żeby obraz był dobry, aby te 10 cm też było ciekawie namalowane w sensie faktury, przenikania kolorów itd.


Czy można powiedzieć, że ma pan jakąś wizję doskonałości w malarstwie, do której pan zmierza?


- Na pewno istnieje wizja obrazu, z tym, że ja już dawno przestałem dążyć do wizji. Jeśli ktoś się trzyma tego i dąży do tego, aby to było to, co mi na początku przyszło do głowy, to powstaje wymęczony obraz, który absolutnie nie oddaje ani wizji, ani absolutnie człowieka nie zadowala.
- Nauczyłem się pracować na luzie. Jeśli na początku miała być namalowana postać idąca z dzieckiem, a zaczęło się robić z tego akt, później ukrzyżowanie, a na końcu wyszła twarz, to już nie usiłuję się trzymać tej pierwszej idei, bo myślę sobie, dlaczego to, co mi przyszło do głowy pod koniec ubiegłego tygodnia, miałoby być mądrzejsze od tego, co mi przyszło do głowy pod koniec bieżącego tygodnia pracy?
- Najważniejsze jest, żeby był fajny obraz. Jeżeli w danym momencie czuję, że coś trzeba przerobić, to przerabiam, chociaż zaczynałem od twardego trzymania się idei. A druga rzecz: jak maluje się jeden obraz, to powstają problemy, które trzeba będzie rozwiązać na następnym. Jeśli człowiek wejdzie w jakiś cykl malowania i już dobrze mu idzie, to każdy następny obraz jest jakby ciągnięciem jakiegoś problemu, czy też przeciwstawianiem się jakiejś tendencji, która albo zmęczyła w poprzednim obrazie, albo nie była dobrze skończona w poprzednim obrazie, albo się zamanifestowała jako jakaś możliwość do wykonywania w następnym. Czyli jak człowiek przerwie pracę na jakiś czas, to właściwie nie bardzo wie, jak się ruszyć, bo nie ma się czemu przeciwstawiać. A ja mam jeszcze skłonność do uzupełniania...


Czyli nic się więcej tutaj nie doda, sprawę się zamyka i się podpisuje?


- Z obrazem to jest zawsze gest ostatecznej rozpaczy, ale to u wszystkich tak jest. U nikogo nie wychodzi to tak, żeby namalował, a następnie klęknął z zachwytu. Ktoś mi opowiadał, że Frabato Angelico da Fiesole uważał, iż Bóg jego ręką maluje, wobec tego nie można nic poprawiać, bo Bóg jest nieomylny! Mnie takie tłumaczenia nie przychodzą do głowy.


Zaskoczyła mnie w pana obrazach tonacja barwna, zgniła zieleń, oliwkowa, której w tamtych naszych
sanockich obrazach nie zauważyłam. Czy pana bardziej interesuje ten kolor?


- Niewątpliwie rażą mnie w tej chwili kolory intensywne , chyba zawsze mnie raziły. Przez długi czas. Na pewno kilka tych obrazów, czy nawet więcej niż kilka, znajduje się w Sanoku. Malowałem trochę wbrew sobie, powiedzmy, intensywnymi kolorami, co wynikało jakby z takiej mojej przyjaźni z Andrzejem Urbanowiczem, który malował obrazy psychodeliczne i szukał czegoś, co byłoby największym wykopem, jaki jest możliwy. Twierdził, że ja w ogóle "błotem smaruję", i że należy malować intensywnie.
- Jak zacznę coś z zielenią, to się tak zniechęcę gruntownie do tego, że muszę od razu wyeliminować. Wiem to po zużyciu farb, które mam, że umbra naturalna, że ugier jasny - tego już setki tubek poszły, a powiedzmy zieleń monestialna to raczej intensywny kolor, ale tak samo inne zielenie. Mam chyba sprzed dwudziestu lat tubki, z których połowa została wyduszona jak na razie, więc prawie ich nie używam. Czerwień to tak, czerwień ciemna, czerwień kadmowa, lazury alizurnowe. W strefie cieni, w obrazach monochromatycznych lubię czerwień dawać, bo to mi się jakoś tak spodobało i to tak w wielu obrazach było.


Kolory bywają uboższe i bogatsze?


- Kolor, im bardziej zbliżony jest do jakiejś tam czystej sinusoidy wziętej z widma, akuratnie czystej czerwieni czy czystego żółtego, jest uboższy niż kolor, który z pozoru jest błotem, ale jest równocześnie pewnym chaosem, mieszaniną bardzo wielkiej ilości kolorów, jakąś wypadkową. Po pewnym czasie takiego treningu, jeżeli się maluje, celowo ograniczając paletę właśnie do czerni i ugru, to zaczyna się widzieć dużo tych niuansów kolorystycznych, których z pozoru się nie widziało poprzednio. Wydawało się, że tam nie może być już koloru, a czarny to już w ogóle nie jest farba - impresjoniści w ogóle to wyrzucali z palety. Mnie się wydaje, że bardzo wiele można, tylko nie można tam pomieszać czegoś takiego, że maluje się intensywnymi kolorami, to tu można chlapnąć czerń, zmieszać ją z bielą... No to już świństwo się robi od razu! To wygląda jakby się ubłociło w jakimś miejscu obraz.


Forma jest ważniejsza od koloru?


- Forma w znaczeniu kształtu jest na pewno ważniejsza od koloru, tak mi się wydaje. Na pewno wyobraźnia w moim wypadku operuje kształtem. Sądzę, że najchętniej zajmowałbym się rzeźbą, tylko gdzie i co później z tym robić? Zajęcie się obrazami jest z jednej strony wynikiem miejsca, bo wiadomo, ile jest brudu, jak zaczniemy się paprać gliną, gipsem itd., a po drugie, wynikiem utylitaryzmu, bo jednak zawsze myślę kategoriami utylitarnymi...
- Nie malować obrazu w cztery metry na pięć, bo co z tym później zrobić? Raczej trzeba przystosować się do życia w jakimś sensie i ograniczyć swoje potrzeby wyobraźni do tego, co jest później możliwe do zawieszenia w mieszkaniu, przesłania na wystawę, sprzedania itd.
- Gdybym robił rzeźby, to najprawdopodobniej musiałbym mieć olbrzymią pracownię, w której by to do dnia dzisiejszego stało i tylko co najwyżej jeździło po wystawach. Nie mógłbym tego sprzedać, no, w ogóle nie wiadomo... Robiłem to przez pewien czas.


Maluje pan obrazy z pewną praktyczną myślą?


- Przewiduję na przykład, malując obrazy, żeby powiedzmy dłuższy bok mniejszego obrazu był równy krótszemu bokowi większego obrazu, żeby można było łatwiej pakować, np. sześć obrazów razem, żeby rama była zawsze o tym samym profilu. Żeby można to jedno z drugim złożyć, obwiązać skoczem i zapakować w gąbkę... i już się nadaje do wysyłki, podczas gdy jeżeli jakaś rama jest zaokrąglona, to można, tylko jeden obraz zapakować itd.
- Pod tym kątem myślałem od początku, szczególnie z tego powodu, że mieszkałem w Sanoku, a wszystkie obrazy musiały jeździć do Desy, choćby do sprzedaży czy na wystawy. Do Warszawy się je wysyłało i to mi później zostało. Dzisiaj w mniejszym stopniu, bo dzisiaj już czasem ktoś oprawia obraz, ale też te ramy, które, o ile robię sam, to też zostały pomyślane z punktu widzenia tego, żeby ułatwiać transport.


- Czym dla pana są wywiady z panem?


- Na każde pytanie najdziwniejsze, najgłupsze czy najbardziej wymyślne jakoś staram się odpowiedzieć, chociaż czasem pytania fachowców zapędzają mnie zupełnie w kozi róg, bo to są pytania, których ja sobie nigdy nie stawiałem i nie wiedziałem, że można coś od tej strony. Na każde pytanie, nawet ile wody wypiera, albo ile traci na wadze obraz zanurzony w wodzie, można odpowiedzieć! Ale czasem bywa strasznie dziwne pytanie, które powoduje, że zupełnie jestem zdumiony...
- Człowiek bardzo często udziela wywiadu na kasetę magnetofonową, ktoś później to spisuje i drukuje... Pamiętam jak raz zacytowałem Gałczyńskiego: "Jam jest nad mocz wyższy, jam jest metafizyk", a jakaś facetka zapisała "Jam pies nad mocz wyższy i już metafizyk"... (śmiech).

Opracowanie: KB i ZM

(Post scriptum : Warto wiedzieć, że Muzeum Historyczne w Sanoku uzyskało ostatnio unijną dotację na rozpoczęcie rozbudowy skrzydła południowego, gdzie ma zostać przeniesiona Galeria Zdzisława Beksińskiego. Beda wiec niebawem dwa miejsca w Polsce gdzie bedzie mozna obejrzec prace Artysty w dogodnych warunkach : Czestochowa i Sanok)
Wyślij komentarz

21.02.2010, 22:42
Nadeszła piąta rocznica tragicznej śmierci Zdzisława Beksińskiego. Tak jak to zapowiedziałem jakiś czas temu, chce ją uczcić udostępnieniem niezliczonym fanom Mistrza na całym świecie kilkuset jego prac, które jeszcze nie były publikowane. Przy okazji tak obszernego poszerzenia mojej strony zmieniam nazwę z „Galerii A. Zdzisław Beksiński” na „Wirtualne Muzeum Zdzisława Beksińskiego”. Jego zwiedzanie radzę zacząć od przeczytania „Przewodnika po muzeum” które wyjaśnia koncepcję całości i pozwala się zorientować, w którym miejscu można znaleźć interesujące widza elementy. Dla osób mało znających sylwetkę Beksińskiego a ciekawych jego życia i twórczości proponuję następnie przeczytanie tekstu „Wstępu do Muzeum”, napisanego przez Annę Kanię Saj, który znajduje się w wersji polskiej. Wersji francuskiej i angielskiej towarzyszy inny tekst, napisany przez Tadeusza Nyczka. W oczekiwaniu na tłumaczenie, w wersji niemieckiej publikuję na razie tylko tekst angielski. Gości polskich zapraszam również do przeczytania w „Bibliotece” kilku fragmentów z diariusza, który prowadził Beksiński oraz z jego rozmów z bliskimi, które zostały spisane. Została również wzbogacona rubryka poświęcona „Wspomnieniom” w której pokazuję szereg nieznanych zdjęć osobistych Mistrza z rożnych okresów jego życia.

Bardzo będę wdzięczny za zwrócenie mi uwagi na ewentualne błędy lub braki spostrzeżone w „Muzeum”

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

08.02.2010, 21:59
Poniewaz wiele osob prosilo mnie by jakos uczcic piata rocznice smierci Mistrza, zdecydowalem sie poszerzyc galerie ktora jest mu poswiecona i zrobic z niej prawdziwe Muzeum. Prace trwaja juz od dwoch miesiecy, bo jest to wielkie przedsiewziecie. Mam jednak nadzieje ze zdazymy na termin. Tak wiec zapraszam na odwiedzenie mojej strony 22 lutego 2010 roku.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

17.01.2010, 18:11
Ku przestrodze naiwnych ktorzy nieustannie daja sie nabijac w butelke kupujac fotmontaze Mistrza z falszywymi certyfikatami lub giclées z jego falszywym podpisem.

Oto dzisiejsza korespondencja jaka wymienilem z pewna osoba ktora do mnie napisala by sie upewnic czy nie zostala oszukana:

De : Sara
Envoyé : dimanche 17 janvier 2010 16:30
À : p.dmochowski@noos.fr
Objet : Beksinski - request for advice

Dear Mr. Dmochowski,

I am a great admirer of Beksinki's work. I've found your invaluable and well structured website about him only recently, and I appreciate your detailed accounts and tremendous efforts very much.

I am wondering if you could give me your advice about this "Beksinski Graphic Art Print SIGNED by the great Artist himslef!! (certificate will be supplied)." I've bought this print on ebay from Ms....., a seller in Manchester, UK, who upon request and prior to me buying it supplied me with this certificate (below). The artwork was sent to me from 11-041 Oliztyn, Poland.

Although I love this piece, I am somewhat uneasy about its authenticity. Not so much about the painting itself because it does emanate the kind of unique genius that only Beksinski was able to portray, although I have never seen this particular sujet anywhere in books or online. And also, if there were an artist around who could paint of such quality, why would he not pursue his own career. I was therefore wondering if you know about this painting and whether it is indeed from the master's hand (its original).

My second point is of course the signature. I was unable to locate the company FINE PRINTS ART of Staten Island, NY, online. That by itself isn't necessarily alarming because things change fast in the United States, particularly in this economy. But still, are you familiar with them? The certificate states that the print was signed by the artist in Chorzow, Poland in 2003. About the signature on my print: I compared it with two other signatures that I happen to have: One is on this giclée print (14/150), which I bought from Morpheus Fine Arts a number of years ago:

And with another one that's in my copy of the book The Fantastic Art of Beksinski (Warsaw, Poland 1998) that he signed "AP/150 Beksinski." Both signatures compare very well with the one on my latest acquisition, with minor differences that are normal when one signs ones name. And finally, was it "normal" that Beksinski would sign his name under a print without the number of edition (such as 14/150)? I would truly appreciate your response very much.

I look forward to your reply, and wish you an inspiring 2010 !

sara

--------------------------------------------------------------------------

Dear Madame,

That is not a painting but photomontage made by Beksinski on the computer. Beksinski has put many of his photomontages on line for evry one who wants to print them from the computer, without any cost. The signature on the certificat is false as the whole certificat is false. (By the way : Beksinski never have been in Chorzow). In few weeks you will find on my site 140 of theese photomontages of Beksinski. You will by able to reproduce them all without paying any singel dollar to anybody.

As for the giclée it is fals too. I have this painting in my collection and never gave the permission to anybody to make a giclée from it. Nor did Beksinski.

Yours

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

19.12.2009, 22:44
Wszystkim milosnikom sztuki Beksinskiego oraz wszystkim przyjaciolom mojej wirtualnej galerii zycze spokojnych Swiat Bozego Narodzenia i pogodnego Nowego Roku.

Choc to co stalo sie w Copenhadze zapowiada najgorsze...

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

11.11.2009, 22:07
Z pewnością zaskakując moich gości, pokazuję im dzisiaj moich dwóch ulubionych, współczesnych architektów, Franka Gehrego i Zahe Hadid. Są oni ultra awangardowi, a ich prace sytuują się na antypodach sztuki jaką na ogół propaguję w mojej internetowej galerii.

Chodzi mi jednak o to, by moi młodzi goście (bo w większości odwiedza moją galerię młodzież) zapoznali się z tym, co dziś najlepsze w architekturze, tak jak staram się od lat pokazywać im to, co najlepsze w dzisiejszym malarstwie, w fotografii, w rzeźbie i w tanecznej ekspresji scenicznej.

Serdecznie zapraszam więc na wystawę architektów.
Wyślij komentarz

13.09.2009, 22:28
"....PS:zaciekawiła mnie fatalistyczna notka na Pańskiej stronie w dziale "nowości"..czyżby jakiś kolejny "nostradamus" naszych czasów wział na serio obrazy Beksińskiego i podczepił je pod swoje lęki cywilizacyjne?"


"Drogi Panie,

To co Pan znalazl w „nowosciach” jest fragmentem mojego listu do pewnego mlodego, tak jak Pan, fana Beksinskiego.

Bo ja, niestety, biore grozbe spowodowana przeludnieniem i zmiana klimatu bardzo powaznie i, choc to paradoksalne, wrecz pocieszam sie mysla ze mam juz 67 lat i gdy to wszystko sie zwali na swiat, ja juz bede gdzie indziej. Ale i Pan i moj korespondent do ktorego list byl skierowany dostaniecie to prosto w twarz.

To ze Beksinski byl katastrofista, ktory nieustannie bal sie jakiegos kataklizmu w ktorym jak zblo trawy utopi sie we wzburzonym morzu, lub trafi go piorun czy zadziobia wrony powinno byc Panu znane, bo my czesto o tym mowilismy i pisali do siebie na ten temat.

Ja nie jestem jak on katastrofista, natomiast jestem racjonalista i synem naukowca. Moj ojciec byl profesorem biochemii na Uniwersytecie lodzkim. Przez to odziedziczylem po nim wiare w nauke. Totez jesli nauka wyraznie mi mowi ze zbliza sie najwieksza katastrofa jaka kiedykolwiek spotkala ludzkosc, wierze jej.

Tym bardziej ze moj racjonalny umysl potwierdza to przekonanie. Bowiem prosta obeserwacja statystyk pokazuje ze w pewym momencie balon musi peknac. Gdy mialem panskie lata bylo nas na ziemi 2,5 miliarda. Teraz dochodzimy juz do 7 miliardow. Co roku przybywal okolo 80 milionow ludzi, czyli tyle ile liczy takie panstwo jak Niemcy. I nic nie zapowiada ze ten przyrost nagle sie zatrzyma. Wrecz odwrotnie : medycyna pozwala dzis przedluzyc zycie do 90 lat. Jesli wiec korek jest zatkany od gory, bo coraz pozniej sie umiera, a z dolu pcha cisnienie milionow nowych noworodkow, to nie ma innej mozliwosci niz nagle zalamanie sie calego sytemu.

Tym bardziej ze dzisiejsza struktura spoleczenstwa ludzkiego uniemozliwia szybkie dzialanie obronne.

Po pierwsze swiat jest zbudowany z okolo 200 suwerennych panstw, ktorym nikt nic nie moze narzucic bez zgody kazdego z nich. Totez problemy globalne albo sa powierzchownie rozwiazywane lokalnie przez kazde z nich, albo wcale nie sa rozwiazywane bo nie ma zgody. Jak dojsc do porozumienia pomiedzy 200 panstwami w wystarczajaco krotkim czasie, tak by natychmiast podjac decyzje drastyczne, bolesne ale niezbedne?

Z drugiej strony prawie wszystkie kraje ktore mogly by cos zdzialac sa dzis demokracjami. Za dawnych czasow, gdy jeszcze istnial Zwiazek radziecki rzadzila dyktatura ktora nie liczyla sie z glosem opinii publicznej. I jesli trzeba bylo pswiecic 30% dochodu narodowego na prestizowe wyslanie Gagarina w kosmos, pieniadze znajdowaly sie i potrzebne decyzje zapadaly bezzwlocznie. Dzis tak jest jeszcze z Chinami, choc juz nie zupelnie. A wszedzie indziej trzeba uzyskac nie tylko zgode 200 panstw, ale rowniez, i zwlaszcza, zgode miliardow ludzi, to znaczy tego wlasnie co nazywalem opinia publiczna, wyborcow, syndykatow, mediow, partii politycznych etc. Otoz ludzie ani mysla o katastrofie i podsmiewaja sie z niej tak jak Pan, stanowczo odmawiajac zmiany stylu zycia i natychmiastowego pozegania sie z nabytymi ciezka praca zdobyczami : telewizorem, komputerem, samochodem etc.

Do tego dochodzi zmiana klimatu, ktora biore rownie powaznie jak biore powaznie balon demograficzny i juz dzis widze w telewizji jak mieszkancy Bangladeszu powoli topia sie pod naplywem morza, bo ich panstwo jest prawie w polowie polozone ponizej jego poziomu. Juz dzis widze jak mieszkancy podnozy gor zaczynaja uciekac przed susza spowodowana zanikaniem lodowcow z ktorych dawniej plynely strumienie. Gdzie oni wszyscy sie schronia? To juz nie o kilka malych stateczkow z murzynami uciekajacymi z Afryki do Europy przed nieurodzajam w ich wioskach chodzi, ale chodzi o cale hordy milionow ludzi ktore beda staraly sie schronic w Europie lub w Ameryce. No, a te beda sie bronic. Jak? Boje sie ze w najstraszniejszy sposob.

To nie sa bezmyslne brednie Nostradamusa, lecz jasne spojrzenie tysiecy naukowcow, ktorzy licza to o mierza. I ktorzy ostrzegaja nas ze mamy takiego zycia jakie mamy teraz jeszcze najwyzej na dwadziescia-trzydzieci lat.

Chyba ze.... chyba ze nauka, stale ona, cos znajdzie w miedzyczasie. Ale wlasnie nauka idzie w rytmie nieprzewidywalnym i moze nie zdazyc. Czy mamy pewnosc ze na czas narodzi sie nastepny Norman Borlaug (ojciec "zielonej rewolucji", dzieki ktoremu smierc glodowa polowy ludzkosci zostala odsunieta na dalsze pol wieku i ktory wlasnie dzis zmarl). Tym bardziej ze swiat polityczny absolutnie nie mysli dac nauce szansy na rozwiazanie problemow okrawajac jej fundusze z roku na rok, do tego stopnia ze naukowcy francuscy musieli niedawno manifestowac na ulicy przeciw obcinanym etatom i przeciw obcinanym budzetom laboratoriow i uniwersytetow. A co tu mowic o krajach biedniejszych, ktore nawet gdyby chcialy to nie maja z czego nagle poswiecic 30 % dochodu narodowego na wzmozone poszukiwania naukowe.

Tak wiec, na Pana miejscu nie ironizowal bym na ten temat, bo to wlasnie Pan i panskie dzieci bedziecie pierwszymi ofiarami tego co sie zbliza.

Pozdrawiam serdecznie i klaniam sie nisko

Piotr Dmochowski."
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

04.09.2009, 15:29
....Nich Pan tez docenia to co Pan tam widzial, bo nie dlugo jeszcze bedzie mogl Pan to ogladac. Wasze pokolenie skazane jest na najstraszliwsze w historii ludzkosci spustoszenia kuli ziemskiej, morza, powietrza, podzwrotnikowych lasow i rzek, na wojny spowodowane przeludnieniem, brakiem wody i jedzenia oraz na miliardy ludzi ktorzy beda przed susza i glodem probowac wedrzec sie do Europy. Setki milionow trupow i niekonczace sie dla was pasmo cierpien....
Wyślij komentarz

19.08.2009, 21:26
Oba albumy (piecdziesieciu obrazow Beksinskiego z jednej strony, oraz z drugiej jego stu rysunkow, zadeponowanych w Czestochowie) wydane bardzo pieknie przez tamtejsza Miejska Galerie Sztuki, sa juz do nabycia. Przypominam wszystkim ktorzy bede je chcieli kupic, (naklad jest niewielki, a wiec trzeba sie spieszyc), adres czestochowskiej MGS : Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie, Al. Najświętszej Maryi Panny 64, 42-200 Częstochowa, tel (034) 324 55 81, (034) 324 22 40 tel/fax 324 60 57, oraz ich mail : info@galeria.czest.pl

Nabywcom z gory dziekuje za podzielenie sie ze mna uwagami na temat tego wydawnictwa, ktore osobiscie uwazam za znakomite.
Wyślij komentarz

09.08.2009, 14:17
OSTRZEZENIE !

Po raz kolejny ostrzegam milosnikow Beksinskiego przed nieustannie rosnaca fala falszywych, krazacych na rynku kopii i imitacji, czesto opatrzonych falszywym podpisem Mistrza i falszywym certyfikatem jakiegos domoroslego "eksperta".

Jesli kupujecie Panstwo jakas prace Beksinskiego w powaznych, polskich domach aukcjnych, to na ogol nie ma z tym problemow, bo ich eksperci zaczynaja juz dosc poprawnie ordrozniac podrobki od oryginalow, a w wypadku watpliwosci zwracaja sie do mnie o opinie.

Jesli jednak kupujecie cos na aukcjach internetowych, czy tez z reki do reki, zwroccie sie uprzednio do dyrektora muzeum w Sanoku, Wieslawa Banacha, do Tadeusza Nyczka, ktory mial galerie w Krakowie i przez wiele lat handlowal obrazami Beksinskiego, lub wreszcie do mnie o rzucenie okiem na proponowany nabytek, gdyz wszyscy trzej bez trudnosci rozpoznamy falsz od oryginalu. Ja robie to bezplatnie. Jak robia to dwaj tamci panowie, nie wiem, ale sadze ze tez nie zadaj za to pieniedzy.

Tylko w ostatnich dniach, dwie osob z radoscia i duma pochwalily sie przede mna nabytkami, ktore byly naiwnymi, niezgrabnie spreparowanymi podrobkami podajacymi sie za oryginaly stworzone przez Mistrza. W tym celu byly nawet opatrzone "certyfikatami", wydanymi przez podajacych sie za ekspertow, wenalnych krytykow sztuki.

Tak samo jacys oszusci srzedaja obecnie w Internecie giclées obrazow ktore do mnie samego naleza, lub naleza do muzeow. Owe giclées lub fotomotaze na komputerze sa jakoby podpisane, ponumerowane przez samego Beksinskiego i opatrzone jego certyfikatami.

A tym ktorzy owe bohomazy tworza powiem, ze jeszcze sie taki nie urodzil ktory by potrafil podrobic nawet slaby obraz lub rysunek Beksinskiego. Takiej techniki malowania juz nikt nie posiada, bo porownac sie ona moze tylko z Dürerem, Memligiem czy Van Eyckiem. A o stworzeniu atmosfery jaka stwarzal w swych pracach Beksinski mozecie sobie nedzni falszerze tylko pomarzyc. Taka wyobraznia zdarza sie raz na wiek.

Przypominam, ze w rubryce "biblioteka", "inne dokumenty", "ostrzezenie przed falszerzami" sygnalizuje kilkanascie takich podrobek. Zalecam rzucic okiem. Moze znajdziecie tam Panstwo obraz ktory ostatnio nabyliscie i z ktorego jestescie tak dumni...

Na koniec dodam iz licze na to ze muzeum w Sanoku, ktore jest prawnym spadkobierca dziel Mistrza i tym samym jest upowaznione, (i zobowiazane) do obrony jego dobrego imienia i slawy zacznie nareszcie scigac falszerzy przed sadami.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

20.07.2009, 21:12
Juz kilka tygodni temu sygnalizowalem ze Muzeum Beksinskiego w Czestochowie wydalo bardzo udany katalog 50 obrazow ktore znajduja sie w jego posiadaniu, oraz kilku duzych rysunkow. Dzis dodaje ze za kilka dni to samo Muzeum wyda ponad stu dwudziesto stronnicowy album malych rysunkow Mistrza z okresu jego mlodosci. Wprawdzie jeszcze nie widzialem pierwszego egzemplarza ktory ma do mnie dotrzec dopiero w przyszlym tygodniu, lecz wiedzac z jaka pieczolowitoscia byl zrobiony pierwszy nie watpie ze i ten bedzie wspanialy. Cala zasluga w tym pana dyrektora Czeslawa Tarczynskiego i projektorki, pani Siwik, ktora nadala obu tym pozycjom oryginalna i bardzo ciekawa oprawe graficzna. W porownaniu do innych wydawnictw prac Mstrza ktore sie znajduja na polskim rynku, te ktore zawdzieczac nalezy Czestochowie sa o niebo wyzszej klasy. Po pierwsze rysunki sa reprdukowane wszedzie tam gdzie to jest mozliwe w skali jeden do jednego. Choc sa one na ogol czarno-biale lub niebieskie, bo rysowane tuszem lub dlugopisem, calosc albumu jest zrobiona w czterech kolorach. Co stworza zludzenie autentycznosci, bo nawet barwa papieru, lekko juz zzolklego od lat piecdziesiatych gdy te prace powstawaly, jest wiernie oddana.
Dobor tekstow towarzyszacych w jezyku polskim i w tlumaczeniu na angielski tez wydaje mi sie nienaganny.

Totez zachecam wszystkich wielbicieli Beksinskiego do sprokurowania sobie obu tych pozycji zwracajac sie bezposrednio do Muzeum (Miejska Galeria Sztuki, aleja Najswietszej Marii Panny 64, Czestochowa, telefon (34) 324 60 57, e mail info@galeria.czest.pl).
Wyślij komentarz

06.06.2009, 19:16
We wczorajszej "Rzeczpospolitej,, na stronie D7, ukazal sie wywiad jaki przeprowadzil ze mna redaktor, pan Janusz Miliszkiewicz, pod tytulem "Dobry obraz jak sztabka zlota". Jest tam glownie mowa o malarstwie Beksinskiego.

Ten sa pan redaktor Miliszkiewicz przygotowuje reportaz z muzeum Beksinskiego w Czestochowie. W tym celu udal sie on wraz ze mna na samo miejsce by dokladnie sie przyjrzec wystawionym tam pracom, oraz ogolnemu kadrowi w jakim sie one znajduja. Kiedy pojawi sie reportaz, jeszcze nie wiem. Ale o ile sam bede uprzedzony na kilka dni wczesniej, zasygnalizuje mym gosciam date w moich "nowosciach".

Za dwa lub trzy tygodnie ukaze sie drugi tom albumu wydawanego przez czestochowska Miejska Galerie Sztuki. O ile pierwszy poswiecony jest obrazom, o tyle ten bedzie poswiecony 100 rysunkom Mistrza, ktore znajduja sie w posiadaniu muzeum czestochowskiego.

Goraco zachecam fanow Beksinskiego do sprokurowania sobie zarwono pierwszego tomu, ktory jest bardzo pieknie i oryginalnie wydany, jak i drugiego, o ktorym nie watpie ze bedzie rownie "wystrzalowy", bo projektowala go ta sa osoba, pani Elzbieta Siwik. Przy okazji chce podkreslic ze wydanie tych dwoch pozycji nalezy zawdzieczac inicjatywie dyrektora Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie, pana Czeslawa Tarczynskiego. To on znalazl na to fundusze i on, z wielkim poswieceniem czasu i zachodu, nadzorowal prace wydawnicze.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

28.05.2009, 21:16
Sygnalizuje ze Muzeum Beksinskiego w Czestochowie wydalo przed kilkoma dniami elegancki i oryginalny katalog 50 obrazow i kilkunastu rysunkow Beksinskiego znajdujacych sie w jego posiadaniu.
Wyślij komentarz

11.05.2009, 14:58
Ponizej zamieszczam wywiad jaki kilkanascie dni temu udzielilem panu Janowi Wieczorkowi na temat Beksinskiego. Wywiad ten ukazal sie w Interencie na wielu stronach pod tytulem "Beksinski po robocie".

*

Jan Wieczorek/ -Szanowny Panie Piotrze Pragnę Panu zadać szereg pytań dotyczących naszego polskiego wybitnego malarza jakim był Zdzisław Beksiński, jednak na wstępie bardzo proszę, aby przedstawił nam Pan swoją równie ciekawą sylwetkę.


Piotr Dmochowski/ -Nazywam sięPiotr Dmochowski. Urodziłem się w Warszawie w 1942 roku. Pochodzę z rodziny inteligenckiej. Mój ojciec był profesorem biochemii na Uniwersytecie łódzkim, a matka pisarka katolicką. Po czwartym roku studiów prawniczych w Warszawie wyemigrowałem do Francji. Tu powtórnie zrobiłem studia i poświęciłem się karierze naukowej na jednym z paryskich uniwersytetów. Nie mam dzieci, co jest o tyle istotne, że tym samym nie mam spadkobierców dla całej kolekcji dziel sztuki, jaką wraz z żonaAnnązebrałem w ciągu całego życia.

Od 1983 roku związałem się ze Zdzisławem Beksinskim umową, której celem miała być popularyzacja jego malarstwa we Francji.

Od tego czasu, choć z kilkuletnią przerwa staram się sprostać temu zadaniu. W tym celu nie tylko wielokrotnie wystawiałem prace Beksinskiego w rożnych miejscach we Francji, Belgii i Niemczech, ale również otworzyłem w Paryżu moją własną galerie nazywającą się„Galerie Dmochowski, musée-galerie de Beksiński” i trwającą od 1990 roku do 1996 roku.

Jeszcze przed śmiercią Beksińskiego zorganizowałem szereg jego wystaw w Polsce oraz wydałem książkę pod tytułem „Zmagania o Beksińskiego”, która relacjonuje moje wysiłki we Francji by upowszechnić dzieło tego wielkiego człowieka.

W 2003 roku otworzyłem wirtualna galerie sztuki w Internecie pod nazwą „Dmochowski Gallery”

(www.dmochowskigallery.net) gdzie pokazuję systematycznie prace Beksińskiego, a obok nich prace rożnych innych artystów, którzy w jakiś tam sposób moim zdaniem mają estetyczny związek z nim.


J W/ -Panie Piotrze proszę powiedzieć jak Pan prywatnie widzi dzieło Z.Beksińskiego, jakie impulsy czy estetyczne wartości, być może nie uświadomione przekazy spowodowały, że Beksiński jest przygodą Pańskiego życia?


Piotr Dmochowski/ -Trudno mi na to odpowiedzieć, bo tak jak Beksiński wywalał wszystko, co się działo w jego podświadomości na wierzch malując, tak ja w podświadomości musiałbym szukać przyczyn mojej fascynacji dla jego sztuki. W każdym razie wrażenie, jakie wywarły na mnie jego obrazy, gdy po raz pierwszy się z nimi zetknąłem nie minęło nigdy i trwa równie mocne do dziś dnia. Przed godziną wyszedłem z Luwru gdzie poszedłem zobaczyć pewnego artystę współczesnego, którego tam pokazują. Skorzystałem z okazji, by pooglądać obrazy „wielkich mistrzów”, które zresztą znam od dawna. Ani jeden, dosłownie ani jeden mnie nie urzekł, a przecież te obrazy uważane są za arcydzieła. Natomiast po powrocie do domu z niezmiennym zachwytem oglądałem dziś cały wieczór obrazy Beksinskiego, które, są zawieszone na moich ścianach.


JW./ - Zdzisław Beksiński był introwertykiem, ciężka „czarna robota” pewnie potęgowała jego „izolację” ze światem rzeczywistym, który jak często malarz stwierdzał nie pociągał go na tyle, aby dawać temu wyraz w swojej twórczości. Czy nazwałby Pan wobec tego Beksinskiego surrealistą; jakby Pan zakwalifikował jego sposób malowania? Czy są przesłanki do tego, aby przypisywać Beksińskiego do jakiegoś konkretnego kierunku? Czy jego wyłaniającą się z głębin podświadomości sztukę, można „nazwać” sztuką „automatyczną”, kiedy to ręka malarza, poety lub innego artysty prowadzi konteksty bez głębszej uświadomionej analizy?


Piotr Dmochowski/- Beksińskiego nie potrafiłbym zaliczyć do żadnego gatunku. Oczywiście najbliższy jest malarstwu fantastycznemu, ale to tylko powinowactwo powierzchowne. Nie jest to też surrealizm taki jak u Salwadora Daliego, Maxa Ernsta czyAndré Bretona,bo tu nie ma niczego założonego z góry, iż ma to być transpozycja luźnych sennych skojarzeń. Wydaje mi się, że jedynie głęboka psychoanaliza mogłaby odpowiedzieć skąd to pochodzi, bo żaden kierunek sztuki nie był dla Beksińskiego wzorem i do nikogo w swojej twórczości nie nawiązywał. On malował to, co mu samo wychodziło spod pędzla. A na dodatek nie chciał analizować tego skąd, to pochodzi i do czego to można byłoby porównać, bo sądził, że to tylko by hamowało jego swobodną wyobraźnię.

Jak słusznie kiedyś powiedział: „To nie ja maluje, to się mnie maluje”.


JW./ - Czy mógłby Pan przedstawić czytelnikowi na podstawie częstych kontaktów z malarzem tło kulturowe, w jakim wyrastał, żył i tworzył Z.Beksiński. - Rys artysty, żyjącego w surrealistycznym kraju, jakim był PRL (może jakaś anegdota), jego wcześniejsze zmagania zawodowe edukacja, praca, projekty autobusów wAutosanie, klimat małego miasteczka na południowym wschodzie Polski. (osobiście niegdyś w tym rejonie fotografowałem oryginalny cmentarz, podobne transpozycje zauważam w obrazach Beksinskiego) iwreszcie okres życia w Warszawie, kiedy, to artysta tworzył w jednym z mieszkań wielkiego blokowiska; aż ciśnie się do głowy cytat zF. Dostojewskiego: ”Niskie powały i ciasne pokoje dławią duszę i umysł” (Zbrodnia i Kara). - Niekiedy urbaniści są świadomi, że mogą manipulować w ten sposób ludzkim spojrzeniem na świat. W czasie komunizmu system budował np. w blokach zaślepione małe kuchnie, było to powodowane m.in. tym, żeby ludzie zaprzestali wrodzonych nawyków i zaczęli jadać w stołówkach zakładowych czy barach mlecznych, gdzie była większa kontrola państwa nad nimi.Więc pytanie o rys kulturowy?


Piotr Dmochowski/ - Beksiński był zawsze samotnikiem, który ani z ludźmi ani z trendami kulturalnym się nie łączył. Miał małą grupę przyjaciół, z którymi lubił rozmawiać, ale nie mieszał się ani do życia politycznego ani do życia kulturalnego. Jego własna żona wystarczała mu zupełnie jako cały świat. Toteż prawie wcale nie wychodził ze swego maleńkiego mieszkania i choć narzekał stale na ciasnotę to tam czul się najlepiej i najbezpieczniej. Ironia chciała, że właśnie w tym bezpiecznym gnieździe, które nareszcie poszerzył, tak, iż można się było w nim swobodnie poruszać i które obwarował domofonem, kamerą przed wejściem i opancerzonymi drzwiami wejściowymi zginął tragicznie.

Poglądy polityczne miał bardzo niewyraźne. Pogardzał komunizmem, ale nie chwalił żadnego ustroju i widział ich wszystkich wady. Nie udzielał się publicznie, a jedynie czytał gazety i oglądał telewizję. Z tym, że oglądał nie informacje telewizyjne a raczej głupie amerykańskie filmy, przy których nie musiał się ani skupiać ani niczego analizować. Nigdy nie udało mi się go wyciągnąć na obiad do jakiejś restauracji i tylko dwukrotnie poszedł ze mną do Muzeum Narodowego gdzie, jak twierdził, nigdy przedtem nie był.

Mimo iż odcięty od świata, był to człowiek o niezwykłym umyśle, znakomitej pamięci i wielkim oczytaniu. Za młodu pasjonował się ciemną magią, szamanami, tarotem, naukami dalekiego wschodu również i psychoanalizą, psychiatrią oraz psychologią. Był w tych dziedzinach nie do pobicia i potrafił o nich mówić nie tylko w szalenie interesujący sposób, ale i z wielkim znawstwem.

Gdy mówił, uśmiechał się bardzo często i żartował wzbudzając u słuchaczy homeryckie wybuchy śmiechu, bo był wyjątkowo dowcipny.


J.W./ - Proszę przybliżyć historię promocji Beksińskiego podczas pierwszej wystawy i jak to się skończyło dla Pana jako miłośnika sztuki. Ile trwały przygotowania, jak wystawa była przyjęta, jakie miał Pan wyobrażenia o promowaniu polskiego artysty w świecie zachodnim, jak patrzył na to sam malarz?


Piotr Dmochowski/ - Zabierając się do promocji Beksińskiego nie miałem najmniejszego pojęcia jak się to robi i na czym to polega. Byłem tylko święcie przekonany, że znalazłem największy diament na świecie i że każdy oczywiście, kto to zobaczy wybuchnie zachwytem. Cala sprawa wydawała mi się ewidentna i nie miałem cienia wątpliwości, że świat wstanie z krzeseł i zacznie nam bić brawo.

Toteż pierwszą wystawę organizowałem z wielkim rozmachem i starannością zadłużając się w banku z każdym dniem bardziej. A to katalog, a to ramy jak najwspanialsze, a to reklama w pismach artystycznych, a to specjalne światła w galerii et c., et c. Przez prawie dwa lata przygotowywałem tę wystawę zważając na każdy detal i podpatrując jak to robią muzea i galerie.

Na koniec wystawiłem tak absurdalnie wysokie ceny na kilka zaledwie obrazów (inne wyłączyłem ze sprzedaży, bo chciałem je sobie zatrzymać), że nikt niczego nie kupił, a ja obudziłem się z mego snu „z ręką w nocniku”. Po prostu pozostałem bez grosza i z ponad milionem franków długów w banku.

Na tę klęskę Beksiński zareagował bardzo nieprzychylnie, bo sądził, że ona go tylko ośmieszyła w Polsce. Sądził też, że ja natychmiast zrezygnuje z przedsięwzięcia i że tym samym on odzyska wolność. Otóż, ja nie dałem za wygraną, co go tylko poirytowało, bo miał już dość wysłuchiwania ode mnie jak to we Francji na niego wybrzydzają i jak to znowu narażam go na śmieszność proponując jego prace tutejszym muzeom sztuki nowoczesnej. Miał on, bowiem ogromną dozę realizmu i jasności spojrzenia, której ja nie miałem i wiedział, że jego malarstwo nie może się podobać tym, którzy decydują o zachodnio europejskiej kulturze, tym, którzy wychowali się na Picasso czy na Matisie. Dlatego też do końca życia nie wierzył, że mi cokolwiek, z moich stale ponawianych prób wyjdzie i to do tego stopnia, że cały swój dorobek zostawił swej małej mieścinie, Sanokowi, gdzie się urodził 24 II 1929 roku, a nie mnie, ani żadnemu większemu muzeum. Do końca był sceptyczny i nie wierzył, że komukolwiek uda się go uczynić WIELKIM MALARZEM znanym na cały świat. Wolał małe, ale pewne i to właśnie zapewniał mu Sanok.

Nie podejrzewał jednak wielkiej mocy Internetu. O ile żadne francuskie muzeum nie chciało palcem kiwnąć, by go dać poznać tysiącom ludzi, o tyle zrobił to Internet. Dziś, dzięki mojej stronie internetowej, jak również dzięki dziesiątkom innych stron internetowych, które pokazują jego prace Beksiński jest znany na całym świecie i to lepiej niż byłby wystawiony w Luwrze.


J.W./ - Dlaczego, to, co wydaje się nam za bezdyskusyjnie reprezentatywne jako nośnik polskiej kultury, myślę o obrazach Beksinskiego, nie może zdobyć należytego uznania w świecie? Współczesne galerie na świecie nie zabiegają o obrazy Beksińskiego, jak Pan uważa, dlaczego tak się dzieje? Czy to kwestia mody czy raczej aury po „Beksińskim”, z którego zrobiono za sprawą pop-kultury np.:„horrorystę” szkodząc mu tym samym?


Piotr Dmochowski/ -Tak naprawdę, to mogę się tego tylko domyślać, bo jeśli Pan czytał moja książkę „Zmagania o Beksińskiego”, to Pan wie, że choć napisałem do DZIESIATEK galerii na świecie i nie dostałem ŻADNEJ, nawet odmownej odpowiedzi. Natomiast kilka galerii belgijskich amerykańskich i francuskich odwiedziłem sam i tam w rozmowie dostałem fragmenty odpowiedzi, które później posklejałem w całość.

Tak wiec zarzucano mu: „tani horror”, zarzucano mu zbyt staranny warsztat, zarzucano mu „anegdotyczność”, zarzucano mu, że przypomina denne okładki książek „science fiction” płodzone głównie przez Siudmaka, zarzucano mu, że tak już malowano dawniej i nie ma, co do tego wracać, zarzucano mu, że tego nikt nie kupi, bo to tchnie śmiercią i straszy i wreszcie zarzucano mu (i tu się godzę), że go nie ma na miejscu tak, by sobie wytworzyć tu (w Paryżu) grupę przyjaciół i żeby ci przyjaciele promowali go ze swej strony, żeby pozbył się swego chorobliwego lęku przed światem, zaczął sam podróżować i nauczył się obcych języków, by pisał, dawał wywiady nie tylko polskiej prasie, ale i prasie poza granicami... I tak dalej.

Wydaje mi się jednak, że główną przyczyną było przekonanie bez wyjątku galerii, że nie będą miały z Beksińskiego pieniędzy, ponieważ jego obrazów nikt nie kupi, bo tak straszą. Otóż galerie nie są po to, by promować trudnych artystów, a po to by zarabiać pieniądze. To prawda oni wszyscy absolutnie nie wierzyli, że na obrazach Beksińskiego będzie można zarobić pieniądze.

Jest taki rozdział w mojej książce „Zmagania o Beksińskiego”, w którym relacjonuje prawie słowo w słowo spotkanie i rozmowę z właścicielem pewnej dużej galerii paryskiej. Dobrze byłoby, żeby czytelnik z tym się zaznajomił, można tam znaleźć echo tych wszystkich zarzutów, które przed chwilą wyliczyłem, a które porobił obrazom Beksińskiego ( trzy dzieła przyniosłem ze sobą na spotkanie) ów właściciel galerii.

Gdy już wybudowałem w Paryżu moją własną galerie, udało mi się sprzedać Japończykom 59 obrazów Beksinskiego za milion dolarów. Wówczas, przez przypadek, powtórnie spotkałem owego właściciela galerii. Pochwaliłem się przed nim sprzedażą i przypomniałem mu jak odradzał mi zajmowanie się tym artystą „bo nigdy nie uda się Panu go sprzedać”. Był mocno zażenowany, gęsto się tłumaczył, że tak naprawdę, to on wierzył, że to się sprzeda tylko, że niedokładnie się wyraził etc.

Tak naprawdę, to tylko ja wierzyłem, że to się kiedyś będzie sprzedawało lepiej niż Picasso. I tak samo jestem o tym dzisiaj przekonany, jednak, to stanie się dopiero za wiele, wiele dziesiątków lat, gdy wiele się jeszcze wydarzy na świecie i ów „horror” Beksińskiego znajdzie swe historyczne uzasadnienie. Wtedy ludzie docenią jego prace i będą się o te obrazy - przedstawienia bili.


J.W./ - Czy Beksiński na fali mody, na neospirytzym w kulturze może zyskać czy Pana zdaniem stracić?


Piotr Dmochowski/ - Jakie są powody czyjegoś sukcesu można (i to bardzo w przybliżeniu) odpowiedzieć tylkopost factum. Jest tyle parametrów, z których składa się powodzenie, sława, owczy pęd publiczności i renoma wielkości wśród elit, że nie sposób z góry przewidzieć, który z tych parametrów lub zespołu parametrów wypali.

Pewnym jest ze Beksińskiego lubi młodzież. Ale czy jest to związane z jak Pan to nazywa, neospirytyzmem, czy tez modą na „gotyk” i muzykęhavy metal, nie wiem? Pewnym jest, że ci ludzie lubią Beksinskiego i najlepszym tego dowodem jest ilość wizyt, jakie składają mi codziennie czytelnicy pisma „Tatuaż”, które kiedyś zrobiło ze mną wywiad i opublikowało adres mojej strony internetowej.

Tą fascynacją młodzieży kieruje, jak mi się wydaje, pewien jej swoisty stosunek zarówno do śmierci jak i do niezwykłości.

W każdym jednak razie, jak to już napisałem kilka lat temu komuś, kto mi zadał podobne do pańskiego pytania; wydaje mi się, że o ile sprawdzą się prognozy naukowców zapowiadających nam kataklizm środowiskowy, a w związku z tym nieuniknione wojny, głód, zagładę i miliony trupów (a ja w to wierze i nie mam wątpliwości, że tak to właśnie się odbędzie), to Beksiński (o ile jeszcze w ogóle będzie kogoś wówczas interesowała sztuka) stanie się uosobieniem wizjonera, który, to wszystko przeczuł. Tak było ze słynnym obrazem Edvarda Muncha pt.: „Krzyk”. Po Oświęcimiu i horrorach Drugiej Wojny Światowej, ten obraz i jego autor stali się niezwykle sławni, ponieważ postać na tym obrazie ubrana jest w pasiaki.

Jeśli chodzi o odbiór Beksińskiego, osobiście prócz niezwykłego wrażenia piękna i uznania dla warsztatu, dopatruje się w tym malarstwie dwóch rzeczy: fascynacji śmiercią i katastrofizmu.

Sam Beksiński niczego programowo nie robił i o tym wszystkim świadomie nie myślał, a nawet irytował się, gdy tego się dopatrywano w jego obrazach. On, jak pisałem, nie malował, a jemu SIĘ MALOWAŁO. Ale w jego podświadomości, jestem tego pewien, działały takie właśnie mechanizmy i takie same lęki i fascynacje zagładą, śmiercią, katastrofą i zniszczeniem. Beksiński powiadał, że malowanie tego, co malował jest dla niego „bardziej atrakcyjne”, niż malowanie ładnych pejzaży. Ale ta „atrakcyjność” wynikała u niego właśnie z tych pokładów podświadomych lęków przed śmiercią, obaw przed unicestwieniem, a jednocześnie fascynacja nimi. Beksiński był katastrofistą z charakteru. I ci, którzy w głębi serca są tacy sami, a jest to częste u młodzieży, w jego obrazach znajdują ilustracje tego, co się dzieje w ich własnych podświadomych lękach przed śmiercią, i jednoczesnym jej samobójczym pragnieniu.


J.W./ - Zdecydował się Pan robić ze swojej strony wszystko, aby dzieło Beksińskiego zostało odpowiednio na poziomie rozpropagowane również i w Internecie.Ma Pan Galerię internetową http://www.dmochowskigallery.net/ poświęconą Beksińskiemu, w której jest niemal kopalnia wiedzy o malarzu, zdjęcia, filmy, fonoteka, ma Pan w zamiarze windować to wszystko na wyższy poziom?


Piotr Dmochowski/ - Jak już pisałem w blogu mojej galerii wezwania typu „Miłośnicy Beksińskiego z wszystkich krajów, łączcie się” i zachęcałem ich do przekazywania sobie nawzajem informacji o istnieniu mojej strony. Ale i bez tego owa informacja idzie swoją drogą poprzez wiele cudzych stron internetowych, które doradzają swojej publiczności udanie się pod mój adres.

Ten adres niedługo będzie uproszczony, a droga do niego ułatwiona. Bowiem stwierdziłem, że wielu moich gości, nie wiele się interesuje innymi twórcami, których czasem pokazuje i chciałoby natychmiast dotrzeć do Beksinskiego. Dlatego też za kilka tygodni, w łonie mojej galerii będzie stworzona druga galeria, wyłącznie poświecona Beksińskiemu. Będą tam jego wystawy, które w przeszłości pokazałem na mojej stronie, dokumenty filmowe, audio i biblioteka z dokumentami jego dotyczącymi.

Ma to szczególnie służyć Japończykom i innym Azjatom, którzy nie rozumieją znaków europejskiego alfabetu i wchodząc na moja stronę nie umieją się w jej strukturze rozpoznać. Chcą oni dotrzeć do Beksińskiego a nie wiedzą, co poszczególne hasła mówią. Tak wiec zaraz po haśle „JEZYKI” będzie znajdowało się hasło „BEKSINSKI”, w które będzie wystarczało kliknąć, by od razu odnaleźć wszystkie wystawy, które mu poświęciłem i całą dokumentację, która jego osoby dotyczy, a która na razie znajduje się w rożnych miejscach mojej galerii.

Ta wyłącznie jego galeria w mojej „dmochowskigallery.net” będzie stale powiększana i wzbogacana, bo choć już teraz zwiera około osiemdziesięciu godzin nagranych rozmów z nim, kilkanaście filmów i migawek filmowych, trzy tomy mojej korespondencji z Mistrzem, moją książkę o nim, „Zmagania o Beksinskiego” oraz dokumentacje dotyczącą moich prób rozpowszechnienia jego geniuszu, to i tak jest jeszcze wiele elementów, które posiadam, a które z czasem będą dodawane, tak by na koniec w pełni przedstawić obraz jego postaci.

Może kiedyś, gdy uśmiechnie się do mnie fortuna, uda mi się przetłumaczyć wszystkie książki i dokumenty na angielski, bo większość gości, którzy mnie odwiedzają posługuje się tym językiem. No, ale to jeszcze jest w sferze marzeń.


J.W./ - Panie Piotrze może na koniec jakieś Pana wolne stwierdzenia.


Piotr Dmochowski/ - Co do Beksińskiego, to raz mu się malowało dobrze, a raz źle. Nigdy zasiadając do sztalug nie wiedział czy coś z tego wyjdzie, czy też będzie to tylko bohomaz. Był trzeźwym i zdolnym do obiektywności człowiekiem, który zaraz po namalowaniu wiedział czy obraz się udał czy nie.

A sprzedawał większość swych prac dla pieniędzy, bo z tego żył. Gdyby jednak miął inne źródło dochodu, to prawdopodobnie nie sprzedałby niczego, bo lubił swoje obrazy i najlepiej czul się w ich otoczeniu. Oczywiście, gdy mu ktoś zaświecił dużym plikiem banknotów, to brała w nim gore chęć zysku. Lecz na ogół nie o wielki zysk mu chodziło, gdy sprzedawał swoje prace, a o zdobycie takich pieniędzy, które by mu pozwoliły o pieniądzach zapomnieć i swobodnie sobie malować. Malowanie było jego życiową pasją. O sławie oczywiście marzył, ale o tej wielkiej, takiej jak zdarzyła się np. P. Picasso.

Dobrze jednak wiedział, że taka sława wynika raz na wiek ze zbiegu dziesiątków, jeśli nie setek okoliczności i że takie prezenty zdarzają się równie rzadko jak zdarza się wygranie głównej wygranej w „Eurmiliony”. A z małą sławą byłoby wprawdzie jemu przyjemnie, ale nie był gotów walczyć o nią i w znoju ją zdobywać. Najlepszym dowodem na to był fakt, że jeśli ktoś; tak jak przykładowo ja Piotr Dmochowski, ganiał za jego sprawami, by nadać mu rozgłosu i uczynić go sławnym, to nigdy nie powiedział mu nawet najbanalniejszego „dziękuje”. Bo choć z lekka go łechtała - mała sława, to z drugiej strony go krępowała i przeszkadzała w pracy. A to dla tego, że zmuszała malarza do wynajdowania stale czegoś nowego, tylko po to by nie zawieść swych fanów. Toteż z wystawy na wystawę Bekiśński zmuszony był (lub raczej czul się zmuszony) do „strzelania czymś nowym”. No i wreszcie nie cierpiał być zauważanym na ulicy. To, co innych wprawia w stan euforii, to znaczy odwracające się w jego stronę wszystkie twarze gdziekolwiek byłby się znalazł, było dla niego krępujące. Był, to człowiek bardzo nieśmiały, a sława wymaga mocnych nerwów i wielkiej pewności siebie, których cech Beksiński mimo talentu nie posiadał.

Co do malowania na zamówienie, to zrobił to tylko raz w życiu, na moja prośbę i to po wielu, wielu naciskach. Zgodził się więc malować prze cztery lata cztery obrazy rocznie, bez czaszek, kości i trupów, tak by pomóc mi w sprzedaży, gdyż ryłem w tym czasie finansowo nosem o ziemie. Miały, te obrazy być opłacone (o ile pamiętam) 1200 dolarów każdy, zamiast umówionych 1000 $, tyle kosztowały wszystkie inne obrazy, które od niego nabywałem. Lecz malowanie pod zamówienie, Beksińskiemu było wstrętne, tak że odpędzlował od razu wszystkich 16, by mieć spokój. Są to obrazy, które oznakowane są z tyłu literą Z i cyfrą od 1 do 16. („Z” jak „zamówienie”). Z tych 16 tylko dwa były dobre i jeden znośny. Reszta była denna, tak, iż ze złości zagroziłem mu że zapłacę mu za nie tylko zwykłą cenę 1000 dolarów od sztuki, a nie cenę podwyższoną do 1200 $, na jaką się umówiliśmy, co do tej wyjątkowej serii. Oczywiście w końcu zapłaciłem tyle ile żądał, ale od tego czasu nawet nie wspominałem mu o malowaniu na zamówienie, bo wiedziałem, że byłby mnie pchnął nożem gdybym znów nalegał.


J.W./ - Serdecznie Dziękuję za udzielony wywiad i za udostępnienie zdjęć obrazów Zdzisława Beksińskiego na potrzeby tego wywiadu.

*
Wyślij komentarz

27.04.2009, 11:10
Od dzisiaj moja galeria zostaje podzielona na dwie części. Jedna będzie poświęcona wyłącznie Beksińskiemu. Druga wyłącznie innym artystom, których cenię i wystawiam.

Robię ten podział dla ułatwienia poszukiwań tym, którzy mnie odwiedzają. Bowiem wielu z moich gości, w poszukiwaniu artysty o którego im chodzi, gubi się w gąszczu dokumentów wizualnych, fonicznych czy filmowych poświęconych raz temu a raz innemu twórcy. Tak więc, mam nadzieję, że ktoś kto będzie szukał informacji o konkretnym artyscie, znajdzie je od dziś w prostszy i szybszy niż dotychczas sposób.
Wyślij komentarz

19.04.2009, 21:51
Pozostając wiernym silnej ekspresji w sztuce, zapraszam dziś na wystawę kilku znakomitych młodych artystów francuskich, należących do grupy „Peintres de l’agonie” („Malarze agonii”). Z góry dziękuję za komentarze gości, które, jeśli będą pozytywne, spowodują, że za jakiś czas zrobię następną wystawę, by pokazać innych, a równie znakomitych twórców należących do tej grupy.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

11.04.2009, 19:16
11 kwietnia 2009

Wszystkim ktorzy lubia sztuke ktora prezentuje i ktorzy odwiedzaja moja internetowa galerie, skladam dzis moje najserdeczniejsze zyczenia swiateczne.

Korzystam z okazji by juz teraz zasygnalizowac ze za kilka lub najwyzej kilkanascie dni pokaze pieciu bardzo utalentowanych, mlodych malarzy francuskich holdujacym silnej ekspresji. No i nosze sie z projektem wyodrebnienia w mojej galerii malego muzeum poswieconego wylacznie Beksinskiemu. Jego wystawy beda tam ulozone chronologicznie i wzbogacone o okolo 145 prac ktorych jeszcze nie pokazywalem.
Wyślij komentarz

14.01.2009, 00:34
O ile moi goście od dawna mogli zorientować się w moich artystycznych gustach, bo całość galerii jest natchniona duchem „ciężkim”, ponurym i katastrofalnym, o tyle będą oni zdziwieni, odkrywając, jak bliskie mi są również nostalgia i zaduma. Toteż dziś pokazuję artystkę, której zdjęcia przypominają mi moje dzieciństwo, Polskę i pełne poezji krajobrazy. Pani Baturo zachwyciła mnie swymi pracami, które odkryłem przez szczęśliwy przypadek. Dlatego też chcę się nim dziś z Wami podzielić.
Wyślij komentarz

21.12.2008, 21:36
Wszystkim przyjaciolom mojej galerii , a szczegolnie fanom Beksinskiego ktorzy odwiedzaja moja strone skladam moje najlepsze zyczenia swiateczne i noworoczne.

Jako ciekawostke dodam, ze ostatnio odkupilem kilka bardzo pieknych obrazow Mistrza, ktore dwadziescia dwa lat temu musilem sprzedac do Nowego Jorku i na Tahiti, bo mialem wowczas noz na gardle. Odnalazlem rowniez moich Japonczykow, ktorym tez zaproponowalem odkupienie od nich kilkunastu obrazow, sposrod tych ktore im sprzedalem osiemnascie lat temu. Licze ze sie odezwa i ze cos z tego wyniknie. Bo nie wiem czy obrazy ktore im sprzedalem sprzedali dalej czy tez choc czesc z nich zachowali. W ten sposob dokonczylbym odbudowy mojej kolekcji prac Beksinskiego, ktora troche ucierpiala gdy koszta paryskiej galerii wymagaly stalych nakladow a ja moglem je zdobyc tylko sprzedajac jego dziela . Tak wiec dla mnie konczacy sie rok byl rokiem szczesliwym. Mam nadzieje ze nie byl ostatnim z serii....

Precz z kryzysem!!!!
Komentarze (3) | Wyślij komentarz

09.11.2008, 14:52
9 XI 2008

Jedna z korespondujących ze mną osób przypomniała mi dzisiaj o pomyśle, który miałem kiedyś i o którym poinformowałem wówczas kilku rozmówców, a mianowicie o chęci urządzenia wystawy młodych artystów pozostających pod wpływem Beksińskiego.

Projekt ten wywołał wówczas żywe zainteresowanie wśród fanów naszego Geniusza, lecz prace, które mi zaproponowano do wystawienia, były nierównej jakości. Toteż zaniechałem projektu, lub raczej zawiesiłem go.

Dziś dochodzę do wniosku, że taka wystawa miałaby jednak sens, pod warunkiem tylko, iż wyraźnie ostrzegłbym gości mojej galerii (co niniejszym czynię), iż nie dokonuję żadnych wyborów i nie kieruję się żadnym sądem o jakości nadesłanych dzieł, a tylko udzielam miejsca tym, którzy są zainspirowani Mistrzem.

Toteż zapraszam młodych (i mniej młodych) twórców, którzy się poczuwają do tego estetycznego powinowactwa, by przesłali na mój adres pocztowy CD z ich dwoma pracami, które uważają za najlepsze i najbliższe duchowi Beksińskiego, oraz danymi osobowymi (nazwisko, imie, wiek, adres pocztowy, e-mail lub telefon).

Chcę by w ten sposób jedni mogli się porównać z drugimi oraz spotkać się nawzajem w miejscu poświęconym pamięci największego malarza wszech czasów.

Chodzi mi również o to, by krąg miłośników Beksińskiego rósł i zacieśniał więzi. Oficjalna sztuka i establishment kulturowy francuski, polski czy amerykański tępią bowiem i marginalizują sztukę fantastyczną. Ja chciałbym, choć w skromny sposób, pomóc tym, których odrzucają muzea, galerie, domy aukcyjne i pisma, dzieląc z nimi miejsce, w którym mogą pokazać choć przez pewien czas dość licznej publiczności swoje prace.

Bo moją galerię ogląda codziennie około 150 - 200 osób. Toteż może się okazać, że dzięki tej wystawie prace tego czy innego artysty będą zauważone i wyjdą z anonimowości. Kto wie?

Parafrazując żartobliwie ostatnie zdanie "Manifestu komunistycznego", kończę więc, apelując do moich gości: „Miłośnicy Beksińskiego z wszystkich krajów, łączcie się!"


Niniejszym podaję też mój adres pocztowy, na który proszę wysyłać CD z dwoma pracami w dobrej rozdzielczości, tak by mój informatyk nie miał z nimi większych trudności przy pracy. Przypominam również prośbę o króciutkie dane osobowe.

Przesyłkę proszę nadawać TYLKO POCZTĄ ZWYKŁĄ, W ŻADNYM WYPADKU POLECONĄ.

Piotr Dmochowski
5, square des Montferrants
78160 Marly le Roi,

Francja.
Komentarze (6) | Wyślij komentarz

02.11.2008, 21:10
Gorąco zachęcam wszystkich fanów Beksińskiego do szerzenia wokół siebie informacji o nim i do namawiania przyjaciół i znajomych, by obejrzeli strony internetowe, które są mu poświęcone, w tym i moją.
Wyślij komentarz

23.09.2008, 21:14
Orientuję się, że niewielu z mych gości korzysta z opcji "slideshow". Szkoda, bo to najlepsza, najwygodniejsza, a jednocześnie najlepiej pozwalająca się przyjrzeć obrazowi forma oglądania. Gorąco namawiam do spróbowania.
Wyślij komentarz

10.09.2008, 12:20
Od dawna miałem ochotę zrobić wystawę Frankowi Starowieyskiemu, którego uważam za jednego z największych żyjących polskich artystów. Zapraszam więc serdecznie wszystkich gości, którzy podzielają moje zdanie, ale i tych, którzy ponieważ nie mieli okazji bliżej poznać jego twórczości, nie mogli należycie docenić jego talentu.
Wyślij komentarz

30.07.2008, 23:52
Beksiński przygotowuje się do malowania. Materiały video artysty z 1989 roku to ostatni w tej serii film, który również trzeba zobaczyć.
Wyślij komentarz

29.07.2008, 10:08
Informuję wszystkich odwiedzających moją galerię, że długo oczekiwany film "Beksiński na codzień. Materiały video artysty." z 1989 roku jest już umieszczony w filmotece. Zapraszam do obejrzenia.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

18.07.2008, 21:55
Lipiec 2008

Rubryka "Filmoteka" wzbogacila sie o kilka nastepnych filmow i wywiadow danych przez Beksinskiego. Za kilka dni dojda trzy nastepne, w tym dwa pozwalajace poznac go w codziennym zyciu, w otoczeniu rodziny.

Zapraszam.
Wyślij komentarz

08.07.2008, 21:09
Dziś pokazuję rzeźby i płaskorzeźby abstrakcyjne Beksińskiego z okresu lat 1955-1960. Przepraszam za fatalną jakość reprodukcji. Ponosi za to winę mój fotograf, niejaki Michał Glinicki, który kompletnie spartolił robotę.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

25.06.2008, 12:22
Zapraszam wszystkich młodych malarzy do mojej „filmoteki”. Publikuję tam dzisiaj siedem krótkich filmów nakręconych przez samego Beksińskiego, w których pokazuje on, jak malował obrazy. Dla wszystkich, którzy interesują się jego sztuką, jest to cenny dokument, który pozwoli im zbliżyć się do sedna enigmy, która go otacza. Uwagi, którymi Beksiński opatruje owe filmy, będą z pewnością pouczającą lekcją malowania dla młodych twórców. Radzę również przeczytać komentarz mojego pióra, który towarzyszy tym filmom.
Wyślij komentarz

17.05.2008, 19:30
17 maja, 2008

Nareszcie technika pozwala na publikację w mojej internetowej galerii filmów i reportaży które posiadam na temat Beksińskiego.

Zaczynam od umieszczenia w rubryce „filmoteka” 20 minutowego filmu „Hommage à Beksinski”.

Obok filmu znajduje sie mój krótki komentarz wyjaśniający oraz dość obszerna korespondencja jaką na jego temat wymieniłem z Beksińskim

Z czasem dojdą do "filmoteki" dalsze reportaże, wywiady i migawki o Mistrzu.

Sygnalizuję że, jak na razie, jakość obrazu na ekranie komputera jest dość marna, bo zamglona i niewyraźna. Toteż z pewnością w niedalekiej przyszłości mój technik dokona odpowiednich poczynań tak, by obraz na komputerze był równie ostry jak na ekranie kinowym.

Zważywszy na głęboki konflikt jaki wywiązał sie na temat tego filmu pomiędzy Beksińskim a mną, a któremu daje wyraz zamieszczoną obok niego wymianą korespondencji, z góry bardzo dziękuję za jak najliczniejsze komentarze widzów wpisane albo do blogu, albo do złotej księgi.
Wyślij komentarz

28.04.2008, 12:35
28 kwietnia 2008

Nastepna wiadomosc dla milosnikow Beksinskiego:

Poniewaz Beksinski nieustannie sluchal muzyki powaznej i bez niej nie potrafil pracowac, totez publikuje dzis w rubryce "fonoteka" fragmenty koncertu rosyjskiego kompozytora Schnittke , ktorego tworczosc uwazal on za najlblizszego jego muzycznym gustom. Dla tych ktorzy pasjonuja sie osoba naszego Geniusza, bedzie to jeszcze jeden maly element do zrozumienia jego swiata wewnetrznego.
Wyślij komentarz

26.03.2008, 11:42
Informacja dla miłośników Beksińskiego:

Po opublikowaniu dwudziestu pierwszych godzin moich rozmów z Beksińskim w fonotece mojej internetowej galerii, szereg osób poprosiło mnie o opublikowanie dalszych. Wprawdzie wydaje mi się, że tak naprawdę to nikt nie będzie miał cierpliwości przesłuchać wszystkich 132 godzin zarejestrowanego dialogu, których się przez dwadzieścia lat moich spotkań z Beksińskim nazbierało, ale może wyrywkowo, przeskakując z nagrania na nagranie, jacyś słuchacze zapoznają się choć z większością tego materiału. Bo z korespondencji jaką prowadzę z niektórymi gośćmi mojej wirtualnej galerii z dużą przyjemnością zorientowałem się, że zwłaszcza niektórzy malarze, podczas pracy nad swoimi obrazami słuchają moich nagrań bardzo długo i że ich to interesuje.

Być może tych opublikowanych rozmów w przyszłości przybędzie zresztą bardzo wiele, bo o ile mnie w ich nagrywaniu zależało na zdobyciu dowodów przed Historią, że wykonałem misję mojego życia popularyzując dzieło genialnego malarza, o tyle Beksińskiemu chodziło o zdobycie dowodów do ewentualnego procesu ze mną przed zwykłym, państwowym sądem. Wielokroć bowiem nasze stosunki były napięte. Toteż ze swoja obsesyjną i lękliwą naturą, Beksiński podejrzewał mnie o najgorsze, a w tym również i o to, że mogę wytoczyć mu jakiś proces przed sądem, a on nie będzie mógł się obronić, bo nie będzie miał dowodów swej niewinności. Zdradził mi się więc kiedyś, że puszczał w ruch magnetofon zawsze gdy tylko otwierałem drzwi do jego klatki schodowej i zapowiadałem swoją obecność przez domofon. Tak więc nie byłbym zdziwiony gdyby muzeum w Sanoku, które jest spadkobiercą Beksińskiego i przejęło wszystko co się w jego mieszkaniu znajdowało, ogłosiło kiedyś dziesiątki dalszych taśm z naszymi rozmowami, tym razem nagranymi po cichu przez samego Beksińskiego, „bo – jak myślał uparcie, nawet po dwunastu latach naszej współpracy ten wielki człowiek - z Dmochowskim to nigdy nic nie wiadomo”.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

24.12.2007, 16:42
Dziś wystawiam ekspresywnego rzeźbiarza francuskiego średniego pokolenia, Marc Petit, którego sześć popiersi starców odkryłem na wystawie zbiorowej w klasztorze w Auberive. Zrobiły one na mnie silne wrażenie.

Nie ograniczając się do swojej pracy plastycznej, ów Marc Petit jest jednocześnie organizatorem biennale w małym miasteczku koło Limoges, niedaleko jego własnego miejsca zamieszkania.

Tak więc, by połączyć dwie rzeczy, odwiedzenie jego pracowni oraz owego biennale, udałem się na drugi koniec Francji. I nie żałuję, bo odkryłem w tym człowieku wielkiej klasy rzeźbiarza, a na owym biennale spostrzegłem szereg twórców francuskich z nurtu ekspresywnego, których nie znałem, a którzy warci byli owych 500 kilometrów jakie musiałem pokonać, by ich prace zobaczyć. Z pewnością kiedyś do nich wrócę i niektórych z nich wystawię.

Przy okazji obecnej wystawy wszystkim gościom mojej internetowej galerii życzę miłych Świąt i udanego Nowego Roku.

Piotr Dmochowski
Wyślij komentarz

18.10.2007, 11:06
Wiadomosc dla milosnikow Beksinskiego :

Poszerzylem moja galerie o nastepna rubryke nazwana "Fonoteka" (w odroznieniu od istniejacych juz rubryk "Biblioteki" i "Filmoteki"). Zawiera ona na razie dwadziescia dwie godziny nagran moich rozmow z Beksinskim. W rzeczywistosci nagralem ich ponad sto, jednak na razie publikuje tyko ich czesc, by zorientowac sie czy tego rodzaju publikacja spotka sie z zainteresowaniem gosci.

18 Pazdziernika 2007 r.

Piotr Dmochowski
Komentarze (8) | Wyślij komentarz

10.09.2007, 15:22
Wczoraj pojechalem 400 kilometrow zeby zobaczyc w malym miasteczku, Aixe sur Vienne, niedaleko Limoges, wystawe "Au delà du corps" zorganizowana w ramach trzeciego juz czy czwartego biennale przez rzezbiarza, Marc Petit. Szkoda ze obecna konczy sie juz 16, bo jest godna podziwu i zasluguje na bardziej liczna publicznosc niz 2300 widzow ktorzy ja odwiedzili. Odkrylem na niej szereg artystow francuskich z nurtu ekspresjonistycznego o wielkim talencie. Ta sztuka jest systematycznie marginalizowana przez tutejszy establishment, choc liczy w swych szeregach wielkie postacie. Zamierzam wiec pokazc kilka z nich, rozpoczynajac od samego organizatora wystawy, Marc Petit. Mysle bowiem urzadzic mu wystawe jeszcze w tej jesieni. Juz dzis zapraszam.
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

01.07.2007, 18:33
Voir aussi le texte français du blog ci-dessous
Wyślij komentarz

01.07.2007, 15:31
Wracam z Auberive. Jestem zachwycony. Wszystkich namawiam by sie tam udali. Piekna, ogromna budowla cysterianskiego klasztoru znakomicie odrestaurowanego. A w nim piekna wystawa doskonalych artystow, starannie i z gustem dobranych. Swietne, koherentne zawieszenie. Panstwo Volot ktorzy sa wlascicielami tego wspanialego miejsca zrobili wielka i starannie wykonczona prace. Dzieki nim probilem odkrycia ktorymi postram sie jaknajpredzej podzielic z mymi goscmi. Tak wiec mysle niebawem wystawic w mojej galerii internetowej rzezbiarzy Cadiou, Bresson i Petit. To wielkie postacie o ktorych nic uprzednio nie wiedzialem, bo sztuka ekspersywna jest we Francji traktowana jak piate kolo u wozu i na ogol media lekcewaza ja i pomijaja milczeniem.

Obrazy z mojej kolekcji sa zawieszone w profesjonalny i staranny sposob. Prezentuja sie znakomicie. 20 obrazow Beksinskiego, a poza tym prace Szajny, duze obrazy Starowieyskiego, Stasysa, Walczaka, Anderle, Russeva, Szurka, Szalka, Morawetz, Wisniewskiego, Mroza i Wieczorka sa doskonale wyeksponowane.

Informuje ze do Auberive jedzie sie z Paryza okolo 3 godziny autoruta A5 w kierunku Dijon, a potem 15 km wygodna droga deparamentalna. Tak iz mozna odbyc podroz w ta i z powrotem w jeden dzien, bo w tym regione drogi nie sa zatloczone.

Wrazenie jest poprostu nie do zapomnienia !

Czekam na Panstwa komentarze po wizycie tego zaczarowanego miejsca.
Wyślij komentarz

08.04.2007, 13:27
2 czerwca 2007

Informuję wszystkich gości mojej internetowej galerii, że przez całe lato tego roku, od 30 czerwca do końca września, wystawiam 42 obrazy, w tym 20 Beksińskiego, oraz 22 innych artystów polskich (Szajna, Starowieyski, Stasys, Walczak, Wieczorek, Wiśniewski, Morawetz, Szurek, Szalek), bułgarskich, (Svetlin Russev) i czeskich (Anderle) w abbaye d'Auberive (patrz strona www.abbaye-auberive.com Adres pocztowy: Place de l'Abbaye, 52160 Auberive, tel. 03 25 84 20 20, e-mail: contact@abbaye-auberive.com)

Wystawę organizuje przemysłowiec francuski, Jean-Claude VOLOT, który jest właścicielem owego byłego klasztoru Cystersów i który zrobił z niego bardzo piękne centrum kultury. Wnętrza są imponujące. Pokazuje on tam co roku artystów, których lubi oraz organizuje koncerty muzyki klasycznej. W tym roku, obok mojej kolekcji, pokazani będą amerykańscy specjaliści od graffiti i tagów.







Niektórzy goście mojej strony internetowej pytają mnie gdzie mogliby zobaczyć obrazy Beksińskiego we Francji.

Przekazałem ich 50 do muzeum Beksińskiego w Częstochowie. Niemniej pozostało mi ich wystarczająco wiele, by zorganizować wystawę w Paryżu.

Zrobię to jednak tylko wtedy, gdy będę mógł sądzić, iż odwiedzi ją znacząca ilość osób.

W związku z tym zapraszam wszystkich paryskich admiratorów Beksińskiego do zasygnalizowania mi swej ewentualnej wizyty, wysyłając mi e-mail ze swymi danymi, tak bym mógł im wyslać zaproszenie. Gdy ilość zgłoszeń zacznie wróżyć powodzenie wystawy, rozpocznę zabiegi o jej zorganizowanie.

Piotr Dmochowski
Komentarze (5) | Wyślij komentarz

25.03.2007, 20:30
Od szeregu miesiecy zauwazam ze przecietna ilosc gosci ktorzy odwiedzaja moja galerie internetowa spedzajac w niej wiecej niz piec minut, albo ogladajac wiecej niz dwadziesica obrazow, zwiekszyla sie z 18 % do okolo 27 %. Ciesze sie z tego, bo pozwala mi to sadzic ze to juz nie przez przypadek trafiaja do mnie amatorzy sztuki, a z swiadomoscia tego co zobacza i na co z gory rezerwuja sobie wiecej czasu.
Piotr Dmochowski
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

06.03.2007, 10:42
Bylem kilka dni w Polsce i zobaczylem w telewizji projekt nowego muzeum sztuki wspolczesnej w Warszawie. Projekt zostal wyselekcjonowany przez jury ktorego skladu nie znam. Autorem projektu jest zdaje sie jakis Szwajcar.

Ogarnelo mnie przygnebienie : budowle rownie banalne, bez polotu, stereotypowe i ubogie widzialo sie za czasow PRL czesto. Dzis mozna by sie bylo spodziewac jakiegos rozmachu, piekna, oryginalnosci. A tu przyziemnosc i szarzyzna.

To ze projektu bronil jakis tam aparatczyk kulturowy z komisji muzeow moge jeszcze zrozumiec bo chodzi o stare pokolenie ludzi przyzwyczajonych do ponurych budowli PRL. Ale o projekcie wypowiedzialo sie w tej audycji telewizyjnej rowniez czworo studentow Poltechniki warszawskiej, mlodych i wydawalo by sie a priori sklonnych do nowatorstwa ludzi. Otoz kazdy z nich przyklaskiwal projektowi jakby chodzilo o wielkie osiagniecie.

To taka mamy mlodziez w Polsce?! To tacy mlodzi ludzie odwiedzaja moja internetowa galerie?! Boze co za rozczarowanie!

Pomyslec ze Frank Gehry bedzie teraz budowal piekne, wspaniale, niezwykle muzeum w Paryzu dla pewnego zamoznego kolekcjonera, ze Jean Nouvel wybudowal oryginalne muzeum na quai Branly dla sztuki tak zwanej prymitywnej, ze Pey zrobil wspanialy nowy Luwr... Mam szczescie zyc w miescie w ktorym ludzie kultury maja mniej zawezone horyzonty niz w mojej ojczyznie a i piekno ma tu swoje poczesne miejsce.

Co za ponura afera!
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

20.02.2007, 11:41
W druga rocznice tragicznej smierci Beksinskiego zapraszam do odwiedzenia w mojej galerii interetowej jego wystawy zdjec z lat 50-tych.

Przy okazji zachecam widzow do poslugiwania sie funkcja "slideshow" ktora jest najwygodniejsza forma ogladania prac.

Jednoczesnie w rubryce "biblioteka" publikuje obszerna dokumentacje zwiazana z moimi dwudziestoczteroletnimi probami popularyzacji jego dziela oraz bardzo wzbogacona bibliografie o nim.

21 lutego 2007

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

24.12.2006, 13:19
Wszystkim ktorzy lubia estetyke mojej galerii zycze wszystkiego najlepszego na Swieta i na Nowy Rok. Francuskiemu establishmentowi kulturalnemu zas zycze co tylko mozliwe najgorszego.

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

23.12.2006, 10:51
Kilka informacji dla odwiedzajacych moja galerie : licznik ktory sygnalizuje mi ilosc oraz pochodzenie osob ktore otworzyly moja strone pozwola mi na nastepujace stwierdzenia : przecietna ilosc gosci dziennie wynosi miedzy 130 a 180 osob. W tym 18 procent sa to ci ktorych estetyka ktora propaguje jakos interesuje. Wnosze to z tego za albo otworzyli wiecej niz 20 zaslon (czyli obejrzeli conajmniej dwadziescia prac) albo ogladali moja galerie ponad 5 minut. Jakies 3-4 procent zbliza sie do jednego z tych dwoch kryteriow ale ich nie osiaga. Reszta, to znaczy okolo 80 procent to ludzie ktorzy rzucaja okiem i ida dalej. Tych zawartosc mojej strony albo nie interesuje albo mysla ze do niej kiedys wroca gdy beda mieli wiecej czasu zeby obejrzec dokladniej.

Wsrod zwiedzjacych miazdzaca wiekszosc pochodzi z Polski. Francja stoi na drugim miejscu a potem Stany Zjednoczone. Reszta pochodzi z calego swiata, nawet z Chin. Prawie nikt z Afryki.

Najwiecej zwiedzajacych interesuje sie Beksinskim i, poslugujac sie tym haslem trafia do mojej galerii. Ci dwiedzaja galerie wielokrotnie wracajac do niej czasemi po kilkanascie razy. Oni tez najczesciej pisza do mnie e maile wyrazajac opinie o galerii i o wystawach.

Z tych e mali wnosze ze sa to raczej ludzie w pewnym wieku. Mlodziez albo sie nie wypowiada albo jest w mniejszosci.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

19.11.2006, 22:20
Niedlugo mysle opublikowac w mojej wirtualnej galerii obszerna korespondencje jaka od lat prowadzilem z wieloma ludzmi na temat Beksinskiego.

Jesli jakies osoby nie zycza sobie bym ich listy do mnie na ten temat publikowal, z gory dziekuje za zasygnalizowanie mi tego. Wprawdzie nie ma tam zadnych spraw intymnych i prywatnych, ale na wszelki wypadek wolalbym by kazdy kto do mnie pisal na temat Beksinskiego mogl zawczasu poprosic o przemilczenie jego wypowiedzi.

Przypominam moj e mail : p.dmochowski@noos.fr
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

12.11.2006, 19:21
12.11.2006, 19:21
Drogi Panie Wojtku,

Ja jestem wręcz pasjonalnym zwolennikiem kary śmierci i niejednokrotnie chętnie bezpłatnie zastąpiłbym kata, gdyby ten zachorował. W tym wypadku nie miałbym żadnych skrupułów samemu tego drania powiesić.

Piotr Dmochowski
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

09.11.2006, 20:33
09.11.2006, 20:33
Sygnalizuję wszystkim zainteresowanym postacią i twórczością Beksińskiego, że dzisiaj, 9 listopada 2006 r., jego morderca - Robert Kupiec - został skazany przez sąd w Warszawie na 25 lat więzienia. Jego wspólnik, Łukasz Kupiec, został skazany na 5 lat więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny i obaj skazani prawdopodobnie złożą apelację.
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

03.11.2006, 22:01
Il y a quelques jours je suis allé à Bruxelles pour voir l'expo de Spilliaert. Le lendemain, je devais aller avec ma femme à Düsseldorf pour voir celle de Bacon. Mais la première a fait sur moi une si grande impression que je suis resté en Belgique pour la revoir encore une fois. Et je ne suis pas allé à Düsseldorf.

Je ne le regrette pas. Je connaissais déjà Spilliaert pour avoir visité le petit musée à Ostende où il y a plusieurs tableaux de lui. Mais ce que j'ai vu à Bruxelles a été dix fois plus fort car là ils lui ont fait une grande retrospéctive qui permétait de se clairement rendre compte. qu'il s'agissait d'un génie.

Je n'ai ressenti de si puissante émotion qu'à la première rencontre avec les tableaux de Beksinski, à Lodz, en Pologne, en 1976.
Wyślij komentarz

02.11.2006, 10:35
Je suis allé le lundi dernier voir la FIAC. Je le fais tous les ans pour qu'on ne puisse pas me dire que j'accuse sans connaître. Comme c'est généralement le cas c'est une montagne de merde que j'y ai trouvée.

Dieu, quand est-ce qu'enfin les gens ouvriront les yeux pour constater que ce sont au mieux les objets de curiosité et d'amusement pour badeaux qu'on y présente, mais non les oeuvres dont devrait jaillir ce qui est essentiel dans l'art : l'émotion et la beauté ?

Est-ce qu'il ne se trouvera jamais parmi les "spécialistes" un seul "Juste" pour avoir le courage de crier publiquement dans les medias à l'imposture et pour se revolter ?!

Chaque visiteur de cettr foire à la camelote se dit tout bas ou à son compagnon : "quelle nullité, mon Dieu !". Mais nul n'ose grimper sur les toits pour le crier au monde.
Wyślij komentarz

01.11.2006, 11:05
01.11.2006, 11:05
Od wielu już miesięcy męczę się nad zebraniem, poklasyfikowaniem i zeskanowaniem całej dokumentacji o mych wysiłkach, trwających od 23 lat, zmierzających do spopularyzowania, zwłaszcza na Zachodzie, sztuki Beksińskiego.

Jest tego wiele tysięcy stron, ale powoli praca dobiega końca. Myślę, że uda mi się oddać całość informatykowi do umieszczenia wszystkiego w rubryce "biblioteka" niniejszej galerii jeszcze przed końcem roku.

Celem moich wysiłków jest, by ci, którzy będą chcieli coś napisać o Beksińskim, znaleźli w tej dokumentacji źródło użytecznych informacji.

Zastanawiam sie tylko, czy rzeczywiście ktoś otworzy ową dokumentację i coś z niej zaczerpnie.

Pociesza mnie tylko fakt, że moja korespondencja z Beksińskim oraz moja ksiażka "Zmagania o Bekińskiego", które opublikowałem w mej "bibliotece", zostały pobrane przez kilka tysięcy ludzi. A wiec ktoś to jednak czyta.
Komentarze (2) | Wyślij komentarz

31.10.2006, 12:37
-
Komentarze (1) | Wyślij komentarz

30.10.2006, 21:56
-
30.10.2006, 21:56
Jeśli prawdą będzie to co zapowiadają nam naukowcy, że za kilkadziesiąt lat zwali się na świat katastrofa ekologiczna, która będzie przyczyną śmierci setek milionów ludzi, to sądzę, że malarstwo Beksińskiego stanie się wówczas równie symbolicznym przeczuciem, jak przeczuciem był "Krzyk" Muncha, którego postać nosiła (na jednej z wersji) posiak, taki jakie w kilkadziesiat lat potem mieli nosić więźniowie z obozów koncentracyjnych.

Ciekaw jestem, co o tym myślą dziś młodzi fanowie Beksińskiego, którzy za owe kilkadziesiąt lat będą właśnie tymi, na których zwalą się susze, powodzie, głód, ucieczki milionów przed śmiercią, a w związku z tym wojny i przemoc?

Ja natomiast jestem szczęśliwy, że mnie już wtedy nie będzie. Mój wiek gwarantuje mi śmierc jeszcze w czasach pokoju, spokoju i braku niepokoju. Wprawdzie nie pamiętam wojny, nigdy nie zaznałem głodu, nie musiałem uciekać przed powodziami lub cierpiałem na brak wody do picia, ale łatwo to sobie wyobrażam po tym, co się ogląda w mediach.

Toteż nawet za cenę poznania tego, co było w głowie Beksa w trakcie malowania jego apokaliptycznych wizji, nie chciałbym dożyć czasów, których dożyją (ale czy przeżyją?) młodzi miłośnicy sztuki naszego geniusza
Komentarze (4) | Wyślij komentarz

modyfikacje strony
język | wybór strony | Przewodnik po Muzeum | Wstęp do Muzeum | Sale Muzealne | nowości | biblioteka | filmoteka | fonoteka | wspomnienia

forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | kontakt | webmaster | tło muzyczne